Imieniny: Wiktoryna, Helmuta, Eustachego

Wydarzenia: Dzień Metalowca

Ścieżkami miłosierdzia

 fot. Łukasz Kaczyński

19 maja w bazylice Mariackiej w Krakowie odbyło się przedostatnie spotkanie w ramach cyklu „Mercy. Miasto się budzi!”. Prelekcję pt. "Uczynki miłosierdzia" wygłosiła s. Małgorzata Chmielewska ze wspólnoty "Chleb Życia".

Zakonnica wskazała zebranym, że prawdziwe znaczenie miłosierdzia odkrywa się w trzech wymiarach istnienia Jezusa Chrystusa w świecie - w Eucharystii, w Kościele jako wspólnocie oraz przede wszystkim w drugim człowieku. "Chrystusa można spotkać pod tymi trzema adresami naraz albo wcale - one są nierozerwalnie ze sobą złączone" - powiedziała.

Przytoczyła historię bezdomnej pani Ripaldy z Rzymu, której nikt nie chce wpuścić do jednego z budynków watykańskich. Zdarzenie to opisał jej w e-mailu jeden z arcybiskupów pracujących na Stolicy Piotrowej, który w czasie ulewnego deszczu podstawił tej pani auto na numerach watykańskich, aby mogła się schronić.

"Ma pewno z 80 lat albo lepiej. Jest trochę maskotką ludzi Kościoła i Policji. Kupują jej chętnie kawę, dadzą parę groszy, ale bramy korytarza domowego nikt nie otworzy. 'Panie nie jestem godzien, abyś wszedł pod mój dach' - tak łatwo mówi się nam kapłanom pokazując Hostię tuż przed Komunią św., a życie pokazuje zupełnie coś innego. Miłosierdzie najlepiej opisuje Boga i nas też. Miłosierdzie to czyn" - przytoczyła fragment elektronicznego listu.

Próbując opisać na czym ma polegać realizacja miłosierdzia w codzienności s. Chmielewska podkreśliła, że Chrystus przychodząc na świat zlecił nam posługę jednania świata rozdartego grzechem. "Mamy go przerabiać na taki, jakim On chce go wiedzieć. Żebyśmy budowali Królestwo Boże tak, jak On sobie zaplanował" - oceniła.

Zaznaczyła, że działanie takie nie jest proste, bo chrześcijaństwo domaga się tego, by nie budować wspólnot na wzajemnym współgraniu, ale na Chrystusie, który niejednokrotnie wymaga przyjęcia obcego, często z trudnym doświadczeniem życiowym. Ale tylko wtedy Kościół, który budują wierzący, będzie Chrystusowy.

"Najważniejszą osobą w takiej wspólnocie, oczywiście oprócz Jezusa, jest najsłabszy. Stary, bezdomny, chory psychicznie, ubogi i trendowaty. Bo z nim przede wszystkim identyfikuje się Chrystus i jest on niejako przykładem bólu i rozdarcia świata, które wziął na siebie nasz Pan" - głosiła.

Podkreśliła, że Kościół nie może być wspólnotą, w której najsilniejszy jest najedzony, a najsłabszy często nie ma nic. "Nasze życie nie jest po to, byśmy się nim bawili i konsumowali w spokoju, tylko po to byśmy jednali ten świat i w imię Jezusa go cerowali. To jest po prostu nasze zadanie do wykonania" - stwierdziła.

"My mamy być miłosierdziem realnie na co dzień. Wszędzie tam, gdzie jest rozdarcie, ból i cierpienie, my musimy jednać i opatrywać rany w imię Chrystusa" - uznała na zakończenie.

Źródło:
;