Imieniny: Zyty, Teofila, Felicji

Wydarzenia: Dzień Grafika i Rysunku Graficznego

Ścieżkami miłosierdzia

 fot. www.ppk2.pl

Czym jest posługa Misjonarza Miłosierdzia? Jakie odczucia wewnętrzne budzi takie wyzwanie postawione człowiekowi przez Ojca Świętego? Te i inne zagadnienia związane z Rokiem Miłosierdzia przedyskutowaliśmy z ks. Dariuszem Talikiem, Misjonarzem Miłosierdzia w archidiecezji krakowskiej, na co dzień diecezjalnym duszpasterzem akademickim.

Łukasz Kaczyński: Jak Ksiądz odebrał decyzję o tym, że zostanie Misjonarzem Miłosierdzia?

Ks. Dariusz Talik: Powierzyłem się Panu Bogu. Po przemyśleniu tego, co się stało – do czego zostałem wezwany – zrodziło się przede wszystkim pragnienie, by jeszcze mocniej zjednoczyć się z Chrystusem. Myślę, że to jest najbardziej potrzebne, żeby być Misjonarzem Miłosierdzia. To właśnie towarzyszy mi cały czas – wezwanie do jeszcze głębszej modlitwy i coraz bliższej relacji z Jezusem.

Ł.K.: Był Ksiądz w lutym w Rzymie na uroczystym rozesłaniu Misjonarzy Miłosierdzia przez papieża Franciszka. Jakie wspomnienia z tego czasu pozostały?

D.T.: To był moment szczególny, gdyż było to spotkanie z Piotrem naszych czasów. To on powołał nas w imieniu Chrystusa. To było dla mnie bardzo głębokie przeżycie. Otrzymać posłannictwo i błogosławieństwo Ojca Świętego. Moje myśli wokół tego się koncentrowały.

Ł.K.: A jakie słowa Franciszka z tamtego dnia zapadły Księdzu najbardziej w pamięć?

D.T.: Najbardziej są ze mną słowa papieża wyrażone w prostym zdaniu o tym, żeby nasze ręce błogosławiły i pocieszały braci i siostry jak dłonie ojcowskie, by przez nas spojrzenie i ręce Ojca spoczęły na dzieciach i uleczyły ich rany. Dlatego te słowa, ponieważ w nich papież ukazał jak ważna jest jedność dłoni Misjonarza Miłosierdzia z dłońmi Boga. To jest to, o czym już mówiłem – żeby kapłan czuł się wezwany do jeszcze większej zażyłości z Bogiem. To jest istota tej posługi.

Ł.K.: Jakie nastroje panowały wówczas w Rzymie? Wśród kapłanów z całego świata, którym powierzono to odpowiedzialne zadanie?

D.T.: W czasie tego spotkania doświadczyłem głębokiej jedności. To było bardzo namacalne doświadczenie. Jedność w darze kapłaństwa, który otrzymaliśmy przecież niezasłużenie, ale także w zadaniu, które przed nami postawiono, byśmy stawali się żywym znakiem tego, że Bóg jest Ojcem kochającym.

Ł.K.: A jak Ksiądz po powrocie z Rzymu, chce realizować to wezwanie papieża na co dzień?

D.T.: Pragnę, by to było posługiwanie przede wszystkim w konfesjonale. Papież poświęcił w Rzymie znaczną część swojej wypowiedzi właśnie sakramentowi pojednania, podkreślając byśmy byli jak Ojciec miłosierni, żebyśmy byli przedłużeniem Jego ojcostwa. Wskazał także, że Misjonarz Miłosierdzia ma być także dla wszystkich jak matka, przyjmująca każde dziecko, które przychodzi, przyjmująca z otwarciem i zrozumieniem oraz delikatnością. Kościół jest matką. Więc ten pierwszy wymiar to jeszcze większa liczba godzin posługi w konfesjonale. A drugi to ciągłe poszukiwanie tajemnicy Bożego miłosierdzia i jego głębi – a następnie głoszenie miłosierdzia poprzez słowo i swoje życie. To duże wymaganie, ale pozostaje mi tylko prosić Pana Boga, by właśnie tak mną kierował.

Ł.K.: Nie sposób więc nie spytać – czym dla Księdza jest miłosierdzie na chwilę obecną?

D.T.: Słowo „miłosierdzie” odnoszę bardzo do słowa „pragnę”, które wypowiedział Chrystus na Krzyżu. Jest w nim ogromna głębia. Z zewnątrz wydaje się, że chodzi tylko o wyrażenie pragnienia napicia się czegoś, ale jest tam coś więcej – Chrystus pragnie każdej duszy, jak mówił siostrze Faustynie. To jest tak głębokie pragnienie Pana Boga! Żebyśmy byli zjednoczeni z Nim. Tam, gdzie są najpiękniejsze pragnienia i tam, gdzie te pragnienia przekładają się na piękno życia i słów, tam jest także miłosierdzie. To właśnie diametralnie różnicuje pragnienie od pokusy. Co więcej to pragnienie Boga jest tak mocne, że prowadzi, aż na Krzyż. Miłosierdzie sięga zawsze aż po Krzyż.

Ł.K.: Jako Misjonarz Miłosierdzia jak Ksiądz sądzi – co trzeba zrobić, by nie stracić tego wyjątkowego czasu Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia?

D.T.: Przede wszystkim trzeba odkryć na nowo, że trwa taki czas. Jeżeli zatem naprawdę na nowo odkryję, że jest taki wyjątkowy rok, to za tym odkryciem powinny pojawić się kolejne kroki. Wsłuchiwanie się w głos miłosierdzia, głos Boga i Kościoła. Kiedy będę to robił – nie stracę tego czasu. Następnie jest pójście za słowem usłyszanym – i odkrycie, że doświadczając miłosierdzia od Boga, jestem wezwany do jego przekazywania.

Źródło:
;