Imieniny: Anieli, Sykstusa, Jana

Wydarzenia: Dzień Żelków

Wywiady

 fot. seminarium-krakow.pl

W swoich programach nie oszczędzają nikogo, są też postrachem katolickich lemingów. 4 listopada byli gośćmi krakowskiego seminarium w ramach cyklu " Ich areopag wiary". Z twórcami programu "Bez imprimatur" Tomaszem Adamskim i Mateuszem Ochmanem rozmawia Michał Henkel.

 

 

M.H.: Konserwa, katotaliban, nadpapieże, często słyszycie takie określenia?

M.O.: Tak stosunkowo często, ale specjalnie nas nie dotykają, w pewnym momencie można się uodpornić.

T.A.: Jeżeli robisz coś i to nikogo nie oburza, to według wielu, i ja się z tą zasadą zgadzam, ta rzecz jest nie warta zachodu, chociaż jeśli chodzi o określenie nadpapież to bardzo mi się podoba (śmiech).

M.H.: Skąd pomysł, by ze swoją wiarą obnosić się w internecie? Przecież to prywatna, intymna sprawa, tylko co niedzielę, tylko w kościele.

T.A.: To nie najmądrzejsze tezy ale oczywiście dość popularne. Potrzeba wzięła się z tego, że lubimy dużo gadać a mówiąc językiem ekonomii, że jest na to popyt. Zresztą założyliśmy sobie, że spróbujemy i jeśli nie będzie cieszyło się to zainteresowaniem, dowiedziemy, że po prostu taka nisza nie istnieje. Tymczasem odzew już na samym początku był wystarczająco duży, by zająć się tym szerzej

M.H.: Boli was to, co dziś dzieje się w Kościele?

M.O.: To zależy co, bo jest kilka spraw, z którymi sobie nie bardzo potrafię poradzić, to choćby kwestia ostatniego synodu biskupów. Jakoś nie  jestem w stanie sobie poukładać tego, co tam się dokonało i pewne zapewnienia niektórych biskupów nie uspokajają mnie. Nie ma to jednak wpływu na stan mojej wiary, a wręcz przeciwnie motywuje mnie do tego, by moja więź z Panem Bogiem była silniejsza, do większej pracy nad sobą.

M.H.: Konserwatyści całą gębą.

T.A.: Najkrócej rzecz ujmując tak, jak najbardziej.

M.H.: Nie jesteście raczej sympatykami nowych ruchów w Kościele.

M.O.: To nie jest kwestia sympatii, w jednym z odcinków dotyczących ruchów charyzmatycznych mówiliśmy, że nie jesteśmy przeciwnikami czy sympatykami konkretnych ruchów. Owszem nie podobają nam się pewne rzeczy, które się z nimi wiążą, ale to nie jest kwestia braku sympatii.

M.H.: I co, nie krytykują was, że jesteście mało postępowi?

M.O.: Owszem, często spotykamy się z takimi stwierdzeniami, ale najczęściej są one wypowiadane w zupełnie nieprawdziwym kontekście. Wiadomo, że Kościół w niektórych sprawach musi iść naprzód i nałapać w żagle tego wiatru nowoczesności - to np. tematyka internetu i komunikacji, ale są sprawy, w których Broń Boże nie może iść w stronę nowoczesności, bo to droga donikąd. To na przykład kwestia dogmatyki czy dyscypliny sakramentów. 

T.A.: Paradygmat zmiany dla samej zmiany kompletnie do niczego nie prowadzi. To za każdym razem kwestia indywidualnego podejścia do tego, jakich zmian człowiek oczekuje, a najczęściej się okazuje, że ten człowiek nie ma pojęcia o czym tak naprawdę mówi i nie rozumie tego, co próbuje zmienić. Kiedy pokazuje mu się fundament tego, co chce zmienić czasami, niestety nie zawsze zmienia swoje spojrzenie na ten temat.

M.H.: Po kapłanach też jedziecie?

T.A.:  Tak bym tego nie nazwał. Próbujemy robić wszystko, żeby nasza krytyka, jeżeli już musi kogoś dotknąć, po pierwsze dotknęła jak najdelikatniej, po drugie jak najskuteczniej, a po trzecie była jak najbardziej konstruktywna. Uważamy, że jeśli księżom trzeba zwrócić uwagę, to w myśl tego co powiedział abp. Fulton John Sheen, księża potrzebują, by świeccy zwracali im uwagę. Staramy się  to robić, ale wiadomo, że to nie jest nasz najwyższy priorytet.

M.H.: Kto jak kto, ale księża pouczani być nie lubią.

M.O.: Chyba nikt nie lubi, ale nie robimy tego ze złośliwości, choć może czasami jesteśmy odbierani jako takie złośliwe bestie. Proszę nam zaufać, robimy to z troski o Kościół i nawet jeżeli się mylimy, bo trzeba dopuścić też taką wersję, to nie mamy złych zamiarów. Chodzi tu o dobro Kościoła i my jako świeccy podpowiadamy księżom, tak jak kapłani często podpowiadają nam w czym możemy się poprawić.

M.H.: Chyba chcą słuchać, bo do seminarium zapraszają.

T.A.: Tak, tym bardziej, że nie jest to pierwsze takie spotkanie, a za każdym razem osób przychodzi całkiem sporo. Odzew był w zasadzie większy niż się spodziewaliśmy więc chyba faktycznie ludzie chcą nas posłuchać albo rozwiać wątpliwości co do naszych osób, bo jak widać trochę też ich narosło.

M.O.: Księża zwykle reagują na nas bardzo pozytywnie, a to o tyle zadziwiające, że czasami w internecie toczymy z nimi "wojenki" a w spotkaniu na żywo okazuje się, że tak naprawdę mamy to samo myślenie. Dlatego mogę śmiało powiedzieć, że nie ma tu reakcji alergicznej, przynajmniej nigdy się z taką nie spotkałem.

M.H.: Alergii raczej nie mają też wasi rówieśnicy, jak na blogi religijne to chyba ewenement?

M.O: Najwięcej widzów mamy w przedziale wiekowym 20-30 lat. To zaskakujące, bo statystyki odbiorców YouTube czy blogów wskazują na to, że treściami multimedialnymi zainteresowani są głównie uczniowie gimnazjów i liceów. Myślę, że na naszym przykładzie można  śmiało powiedzieć, że osoby już powoli wchodzące w dorosłość są zainteresowane poważniejszymi tematami i to ma odzwierciedlenie w realnym świecie czyli w kościołach.

M.H.: Co chcielibyście przekazać swoim rówieśnikom?

T.A.: Żeby Boga traktować poważnie, to podstawowa rzecz, którą próbujemy przekazać, jeżeli to jest spełnione w stu procentach, to cała reszta jest również przynajmniej poprawna.

Źródło:
;