Wspomnienia
"Troska o rodzinę wypływała z jego niepokoju o człowieka"
Nauczanie i działania bł. Jana Pawła II dotyczące rodziny wypływały z jego zatroskania o człowieka – twierdzi w wywiadzie dla KAI prof. Stanisław Grygiel. "W czasach nazistowskiej i komunistycznej pogardy dla osoby ludzkiej, człowiek mógł czuć się wolnym tylko w małżeństwie i w rodzinie, oraz w Kościele, który jest także rodziną. Jan Paweł II zdawał sobie doskonale sprawę, że pogarda dla osoby ludzkiej zagraża człowiekowi także w tzw. wolnych krajach" - przypomniał prof. Grygiel, który wraz ze swoją małżonką, Ludmiłą należał on do ścisłego grona przyjaciół i współpracowników Ojca Świętego. Był między innymi współzałożycielem Papieskiego Instytutu Jana Pawła II do Studiów nad Małżeństwem i Rodziną przy Papieskim Uniwersytecie Laterańskim.
KAI: Temat tegorocznego Dnia Papieskiego brzmi „Jan Paweł II - Papież Rodziny”. Dlaczego małżeństwo i rodzina zajmowały szczególne miejsce w nauczaniu ks. Karola Wojtyły, późniejszego arcybiskupa Krakowa i papieża Jana Pawła II?
- Małżeństwo i rodzina odgrywały szczególną rolę w nauczaniu Metropolity Krakowskiego a później Jana Pawła II dlatego, że duszpasterskie doświadczenie unaoczniło mu, iż, kiedy ich nie dostaje, osoba człowieka i społeczeństwo, do którego ona należy, schodzą na bezdroża. Człowiek jako osoba jest kimś posłanym do innych. Człowiek jest misją. Przychodzi do innych, aby dać świadectwo prawdzie. Daje je swoją obecnością kształtowaną przez miłość, nadzieję i wiarę. Wykonywanie jakiegokolwiek zawodu ma drugorzędne znaczenie. W czasach nazistowskiej i komunistycznej pogardy dla osoby ludzkiej, człowiek mógł czuć się wolnym tylko w małżeństwie i w rodzinie, oraz w Kościele, który jest także rodziną. Jan Paweł II zdawał sobie doskonale sprawę, że pogarda dla osoby ludzkiej zagraża człowiekowi także w tzw. wolnych krajach. Zagraża mu w sposób subtelny, ale bardziej przemyślany i dlatego bardziej niebezpieczny. Nie zwlekając, zaczął w katechezach pokazywać od początku pontyfikatu piękno i wielkość miłości łączącej kobietę i mężczyznę „w jedno” ich dwojga, oraz piękno i wielkość ojcostwa i macierzyństwa. Wiedział, że zaniedbania w tym względzie zaszkodzą nie tylko społeczeństwu, ale także Kościołowi.
KAI: Małżeństwo i rodzina to podstawowe i święte sfery życia człowieka pokazujące sens i piękno ludzkiego życia, jest też drogą Kościoła. Dlaczego?
- Drogą Kościoła jest miłość, jaką ma stawać się człowiek ukierunkowany do Miłości, jaką jest Bóg. Miłością człowiek staje się w małżeństwie i w rodzinie, a także w tych wspólnotach, które są „na ich obraz i podobieństwo”. I tak na przykład dla proboszcza małżeństwem i rodziną jest jego parafia, dla biskupa – jego diecezja. Każda przyjaźń godna tego miana tworzy przestrzeń dla miłości, zawsze jednak tylko „na obraz i podobieństwo” miłości małżeńskiej. Nie ma w pełnym tego słowa znaczeniu miłości małżeńskiej poza małżeństwem. Ale i ono samo jest tylko „na obraz i podobieństwo” małżeństwa, jakie człowiek żyjący miłością zawiera z Bogiem. To przyszłe małżeństwo stanowi sens życia ludzkiego.
KAI: Małżeństwo i rodzina opiera się przede wszystkim na filozoficzno- antropologicznej koncepcji osoby ludzkiej. W tym kontekście: „Kim jest człowiek?” w antropologii Karola Wojtyły?
- W tzw. antropologii adekwatnej Karola Wojtyły człowiek jest pokazany jako istota, która, zgłębiając pytanie „skąd przychodzę i dokąd idę?”, idzie do Boga, bo tylko On jest odpowiedzią na nie. Antropologia, która nie ma związku z nawracaniem się człowieka, jest pustym myśleniem o myśleniu. Człowiek nawraca się do końca swoich ziemskich dni. Nie posiada prawdy, bo Boga nie można posiadać. Do prawdy się należy. Dlatego trzeba się do niej ciągle nawracać. Człowiek jest kimś, komu Bóg mówi: „Jesteś mój!” Porównajmy przy tym analizy słowa „mój” w „Promieniowaniu ojcostwa” Karola Wojtyły. Przynależność do drugiej osoby określa tożsamość człowieka, z tej przynależności pochodzą jego zobowiązania i prawa. Etyka bez przynależności osoby do osoby nie jest etyką.
KAI: Jakie współczesne antropologiczne wizje człowieka najbardziej zagrażają małżeństwu i rodzinie?
- Każda wizja człowieka, która nie powstaje w jednoczeniu się człowieka z człowiekiem, lecz wynika z rozumowań zdeterminowanych okolicznościami i wolą jednostek, zagraża małżeństwu i rodzinie, ponieważ zagraża jego osobie. O osobie nie decydują okoliczności i zmienne chcenia jednostek, lecz Miłość, która posłała człowieka na świat, aby na nim było coraz jaśniej aż do całkowitego rozproszenia panujących w nim ciemności. Tylko poznanie przez miłość zapala światło w człowieku. Niestworzona Miłość działa w świecie stworzonym z pomocą stworzonej miłości. Antropologie, które nie znają miłości, lecz jedynie konstruują dla ludzi, którzy jej pragną, takie lub inne jej namiastki, niszczą człowieka. Człowiek musi karmić się rzeczywistymi wartościami, a nie ich „ersatzami”, których, niestety, tak dużo jest na telewizyjnych i gazeciarskich straganach.
KAI: Rodzina to także pole walki między „cywilizacją miłości” a „cywilizacją śmierci”. Od tego która z nich zwycięży zależy przyszłość Europy i świata. Jak w dobie obecnego kryzysu, nie tylko ekonomicznego, ale i kulturowo-cywilizacyjnego ważna jest rodzina w wymiarze społecznym, politycznym i kulturowym?
- Społeczeństwo, w którym osoba ludzka mogłaby żyć bez uszczerbku dla swojej godności, musi stanowić przestrzeń miłości, tak żeby nawet śmierć mogła być przyjęta jako akt życia, czyli akt miłości. Państwa, które zezwalają na zadawanie śmierci swoim obywatelom, nie ważne czy przebywają oni jeszcze w łonie matki, czy, straciwszy siły, zdani są na całkowitą pomoc innych, godzą się na okrutne zło. Pozbawiają człowieka możliwości dokonania życia w akcie miłości. Każde zło pustoszy tych, którzy je popełniają. Tam, gdzie miłość nie kształtuje rodziny, kultura marnieje, a z nią marnieją polityka i ekonomia. Kultura bowiem rządzi polityką i ekonomią jako swoimi „częściami”. Polityka i ekonomia zmarniałe na skutek braku kultury mogą tworzyć obszary materialnego bogactwa, będą to jednak zawsze obszary moralnej i kulturowej nędzy. Nędzy samotnych jednostek, które nie mają do kogo iść i dlatego są bezdomne.
KAI: Kard. Karol Wojtyła współpracował z Pawłem VI w redakcji encykliki „Humanae vitae”. Dlaczego Kościół musi przypominać o nierozerwalnym powiązaniu aktu małżeńskiego z przyjęciem nowego życia? Jakie są konsekwencje zgody na antykoncepcję dla małżeństwa i rodziny?
- Miłość małżeńska spełnia się w bezwarunkowym zawierzeniu się mężczyzny kobiecie i kobiety mężczyźnie. Jeżeli miłość nie jest miłością na zawsze, nie jest w ogóle miłością. Jest tylko realizacją jakichś interesów. Małżonkowie odpowiadają wiernością na miłość, jaką wzywają siebie nawzajem, ale jeszcze bardziej odpowiadają nią na pragnienie tej Miłości, którą obydwoje żyją i której spełnienia szukają. Czasami błądzą, ale to pragnienie nigdy ich nie opuszcza, tak że zawsze mogą wrócić na wskazywaną przez nie drogę. W pragnieniu tej Miłości rodzi się w nich duch, który tworzy z nich jedno ciało. Jest to ciało duchowe i duch cielesny. W duchowo-cielesnej jedności małżonkowie się od-radzają, czyli rodzą się duchowo. Są dla siebie „odpowiednią pomocą” (por. Rdz 2, 21-23); jedno drugiemu pomaga rodzić się na nowo i tak wejść do królestwa prawdy, o czym Jezus mówił Nikodemowi (por. J 3, 3). To bezwarunkowe od-radzanie się kobiety w mężczyźnie i mężczyzny w kobiecie tworzy przestrzeń dla stwórczego działania Boga, który według Swoich planów w tej przestrzeni powołuje nowego człowieka do istnienia. Duch Jego Miłości powołuje do istnienia nowe osobowe życie „na obraz i podobieństwo” wewnętrznego, trynitarnego Życia Ojca i Syna. Każda odmowa współpracy ze strony małżonków z Miłością, jaką jest Bóg, uderza w akt stworzenia. Uderza więc w Miłość oraz w pracę Boga. Miłość i praca stanowią jedność w każdej osobie, boskiej i ludzkiej. Rozbijanie tej jedności jest prześladowaniem człowieka. Faraon prześladował naród żydowski, wprowadzając krwawą kontrolę narodzin i dezorganizując jego pracę. Czy człowiek może prześladować Boga? Może. Człowiek prześladuje Boga, kiedy prześladuje człowieka, oddzielając w nim miłość od pracy i pracę od miłości. Wtedy zarówno miłość jak i praca przekształcają się w wyzysk człowieka przez człowieka oraz w eksploatację własnego ciała.
KAI: Zrównanie związków homoseksualnych w ustawodawstwie cywilnym z rodziną, życie w „wolnych związkach”, „małżeństwach na próbę” to „zamach” na rodzinę i małżeństwo, podważa nie tylko integralną wizję człowieka, za którą stoi Kościół, ale też zasady prawa naturalnego...Do czego może doprowadzić uznanie za "małżeństwo" związków homoseksualnych?
- Zrównanie związków homoseksualnych i lesbijskich z małżeństwem stawia znak równości między małżeństwem oraz ich namiastkami. Namiastki małżeństw i rodzin niweczą godność małżeństwa i rodziny. Cykoria nie stanie się kawą, nawet gdyby państwo wydało dekret ustanawiający ich równoważność. Godność małżeństwa i rodziny nie wynika z państwowych dekretów. Małżeństwo i rodzina są tak stare, jak stary jest człowiek. Państwo jest od nich dużo młodsze. Funkcjonariusze państwa, którzy nie zdają sobie z tego sprawy, są przekonani, że mogą dowolnie myśleć i decydować o człowieku. Zapominają o tym, że małżeństwa i rodziny mogą istnieć bez państwa, podczas gdy państwo bez małżeństw i bez rodzin nie jest w stanie w ogóle nawet funkcjonować. Osoba człowieka odradza się w drugiej osobie, która istotnie różni się od niego. Osoba odradza się w drugiej osobie dzięki temu, co ich różni, czego, jak mówi Pascal, umysły pospolite nie dostrzegają. Odradzać się znaczy rodzić się na nowo, znaczy wzrastać, ubogacać się drugą osobą. W tautologiach seksualnych osoba ludzka ulega zastojowi; nie można bowiem ubogacić się czymś, co ontycznie nie różni się od tego, czym się już jest. Żeby poznać siebie, nie wystarczy patrzeć w takie czy inne lustro. Mężczyzna poznaje, kim jest, patrząc na kobietę, a kobieta – na mężczyznę. Osoby szukające innej drogi dla siebie cierpią zakłócenia swojej osobowości, bo, żyjąc w tautologii, nie poznają siebie, wskutek czego nie wiedzą, kim są. Każdy byt, uczyli przyjaciele mądrości, definiuje się przez rodzaj i przez szczególną różnicę (per genus et differentiam specificam), przez to, co jest wspólne i przez to, co jest inne, co różni i jednocześnie łączy. Jeżeli w definicji brakuje momentu różnicy albo jeśli sprowadza się go do efektu historycznych uwarunkowań, definicja będzie obowiązywała, jeżeli mogę tak powiedzieć, z historycznego nakazu. Państwo, które decyduje o różnicach między osobami, traktując wszystkie tak, jakby były numerami, dziś jeszcze wypisanymi na kartce papieru, zmierza do moralnego bankructwa i nie tylko moralnego.
KAI: W kontekście rozważań Jana Pawła II nad rodziną, małżeństwem, miłością rewolucyjne wydają się jego poglądy na temat ludzkiej seksualności, jego „teologia ciała”, o której chyba mało mówi się w naszym Kościele. Jego głos jest tym bardziej potrzebny teraz, gdy w zachodniej kulturze doszło do pęknięcia związków między sferą seksualną a małżeństwem i prokreacją...
- Odwaga, z jaką Jan Paweł II mówił o ludzkim ciele, którego piękno odsłania się w różnicy seksualnej, zaskoczyła teologów i filozofów. Jego wizja dojrzewania człowieka do siebie w doświadczeniu różnicy seksualnej spowodowała rewolucję w myśleniu o osobie ludzkiej. Teologia stała się bardziej antropologiczna, a antropologia bardziej teologiczna. Ten, kto nie boi się patrzeć na człowieka w świetle różnicy seksualnej, zrozumie lepiej przepastną różnicę dzielącą człowieka od Boga i zarazem dostrzeże w tej różnicy miejsce, w którym człowiek graniczy z Bogiem. Jan Paweł II nie bał się ludzkiego ciała, nie bał się człowieka, tak jak boją się go ci, którzy różnicę seksualną sprowadzają do kulturowego wytworu. Homofobia, strach przed człowiekiem - inne rozumienie tego słowa jest nieporozumieniem - zamykająca ludzi w seksualnych tautologiach niepokoi i napawa lękiem o przyszłość człowieka i społeczeństwa. Miłość zamknięta na rodzenie ulega deformacji. Zniekształcona miłość i zniekształca społeczeństwo. Zamienia w nim kulturę w "produkturę". Jednostki zatrwożone skutkami swojego życia seksualnego oderwanego od rodzenia będą chciały produkować nawet ludzi, bo przecież trzeba posiadać coś, co pomoże przetrwać.
KAI: Uznaniem dla wielkiej roli rodziny w nauczaniu Jana Pawła II była m.in. pierwsza w dziejach beatyfikacja małżonków Marii i Luigiego Quatroocchich w 2001 r. Jan Paweł II rodzinę i małżeństwo uczynił nie tylko przedmiotem refleksji filozoficzno-teologicznej, ale od początku swej kapłańskiej drogi był jej „Wielkim Praktykiem”, przyjaźnił się z wieloma rodzinami, prowadził duszpasterstwo rodzin, towarzyszył im w troskach codziennego życia. Jedną z nich jest rodzina Pana Profesora...
- Każda beatyfikacja i każda kanonizacja stanowią część nauczania papieskiego. Kościół mówi przez nie to, co jest ważne dla ludzi w sytuacji, w jakiej aktualnie się znajdują. Kiedy tyle zagrożeń czycha na małżeństwo i na rodzinę, trzeba pokazywać ich piękną prawdę, bez której społeczeństwo nie ma wartości. Trzeba stawić odważnie czoła medialno-politycznej presji, służącej środowiskom, które usiłują poddać sobie osobowe życie człowieka, aby móc nim łatwiej manipulować. Środowiska te oświecone li tylko przez własny rozum, unikają światła, jakim obdarza nas rzeczywistość, a które uwalnia nas od kalkulacji, w jakich zamyka się rozum pozostawiony sam sobie. Kościół mocno stąpa po ziemi. Broni jej przeciwko rozumowym mrzonkom i konstrukcjom. Jan Paweł II zawsze towarzyszył małżeństwom i rodzinom. Z nimi dzielił radości i smutki, sukcesy i niepowodzenia, zalewał rany oliwą, i zarazem patrzył bez słów na ich niedociągnięcia, na to, co bolało, ale równocześnie dodawało sił. Jego wierność ich miłości otwierała go na poznanie prawdy o człowieku i o społeczeństwie. Niewierność społeczeństwa i państwa względem wspaniałomyślnej miłości łączącej kobietę i mężczyznę świadczy o ich moralnej i poznawczej nędzy. Gdyby Kościół pozwolił sobie na taką niewierność, skazałby się na śmierć.
Rozmawiali: o. Stanisław Tasiemski i Krzysztof Tomasik
Prof. Stanisław Grygiel, ur. 10 grudnia 1934 r. w Zembrzycach k. Suchej Beskidzkiej. W 1961 r. uzyskał magisterium filologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, a w 1965 r. doktorat z filozofii na KUL. Od 1981 r. jest profesorem zwyczajnym. W latach 1963-1980 pracował w redakcji miesięcznika „Znak” w Krakowie, a w latach 1970-1980 był też wykładowcą filozofii w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Od 1980 r. wraz z małżonką, Ludmiłą historykiem, pisarką i tłumaczką mieszka w Rzymie. W latach 1980-83 był dyrektorem Polskiego Instytutu Kultury Chrześcijańskiej, od 1981 wykładowcą filozofii człowieka na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie. Był konsultorem Papieskiej Rady ds. Rodziny, uczestniczył w dwóch zgromadzeniach Synodu Biskupów dla Europy w 1991 i w 1999 roku. Kierownik katedry Karola Wojtyły na Papieskim Instytucie Jana Pawła II przy Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Watykanie.