Imieniny: Wiktoryna, Helmuta, Eustachego

Wydarzenia: Dzień Metalowca

Wywiady

"Wieś nie jest zamkniętym światem"

 fot. www.biskup-rys.pl

„Skarb w roli". Pod takim hasłem w dniach od 28 do 31 maja w Skrzatuszu w diecezji koszalińsko–kołobrzeskiej odbędzie się III Ogólnopolski Kongres Nowej Ewangelizacji poświęcony środowiskom wiejskim. O inicjatywie z przewodniczącym zespołu ds. Nowej Ewangelizacji przy Konferencji Episkopatu Polski biskupem Grzegorzem Rysiem rozmawia Michał Henkel.

 

M.H.: Księże biskupie mogłoby sie wydawać, że kto jak kto, ale wieś Nowej Ewangelizacji nie potrzebuje.

G.R: Mogłoby się wydawać, ale oczywiście, że potrzebuje, bo wieś nie jest czymś jednorodnym. Łatwo jest diagnozować miasta, zwłaszcza duże, gdy chodzi o religijność, bo tam wyznaczniki religijności takie jak procent uczęszczających na niedzielne Msze święte czy procent comunicantes są mniej więcej podobne, ale przecież wieś jest bardzo różna. Zależy czy mówimy o Podhalu czy Orawie, ścianie wschodniej czy powiedzmy Opolszczyźnie, bo po pierwsze to będą zupełnie różne wsie, a po drugie ich jakość przeżywania wiary też będzie bardzo różna.


M.H.: Ale przecież utarło się, że wiara na wsi jest bardziej żarliwa niż w miastach, obowiązuje  tradycyjny model rodziny, sposób celebracji.

G.R.: Wieś ma cały szereg atutów, o które w mieście trudno, np. to, że relacje między ludźmi są tam konkretne, bliskie, nie anonimowe, więc i Kościół nie jest wspólnotą anonimową. Na pewno też dlatego wieś szybciej reaguje w sytuacjach jakiejś potrzeby, pomocy. To co nazwał Pan religijnością ludową Papież Franciszek nazwał nawet mocniej "duchowością ludową" i "wielką siłą ewaneglizacyjną". Nikt więc nie mówi, że ewangelizacja środowisk wiejskich jest tylko po to, żeby wieś czegoś się nauczyła, nie ma ewangelizacji w jedną stronę. Ci, którzy do tej pory ewangelizowali w miastach mogą się od wiejskich wspólnot i kościołów bardzo dużo nauczyć, ale to tylko jedna twarz. Druga jest taka, że przecież mamy wsie, gdzie do Kościoła chodzi 15 proc. ludzi. Papież Paweł VI odnosząc się do religijności ludowej pisał o związanych z nią pokusach, takich jak rytualizm czy jakieś skłonności do zabobonów. Ten rytualizm wynika też z bardzo mocnego przywiązania do tradycyjnych metod działania i wyrażania wiary, a one niekoniecznie dzisiaj pasują do tego, co wokoło. Wieś dzisiaj nie jest już zamkniętym światem i być może te tradycyjne struktury już niekoniecznie chronią przed wyzwaniami współczesnego świata.

 

M.H.: Skoro specyfika jest inna, inne powinno być również podejście?

G.R.: Na pewno inne musi być rozeznanie, zarówno atutów jak i ograniczeń, i problemów. Papieże Benedykt XVI i Franciszek zawsze podkreślali, że rozeznanie musi być zawsze lokalne.  Są środowiska, które można bardzo dobrze wykorzystać w ewangelizacji na wsi np. grupy folklorystyczne, szkoły, teatr dziecięcy, który sięga też po tematykę religijną. Znam podkrakowskie wioski, gdzie młodzież wystawiała w szkole dramat Karola Wojtyły "Przed sklepem jubilera" i to w taki sposób, że na każdym robiło to ogromne wrażenie. Są też środowiska bardzo tradycyjne jak np. Ochotnicza Straż Pożarna. To bardzo dynamiczne, męskie towarzystwo, które jest zawsze chętne do rozmaitych działań. Pytanie czy nie warto by było go też formować do tego zaangażowania?

 

M.H.: Kto miałby się tym zajmować? Grupy z miast?

G.R.: Nie wiem czy grupy, zawsze potrzebny jest ktoś na początek, ale np. w archidiecezji krakowskiej mamy takie parafie wiejskie, gdzie odbyły się już 3 odsłony tzw. kursu Alfa. Oczywiście zawsze najpierw musi być ktoś, kto przyjedzie z zewnątrz i nauczy, ale potem powstaje na miejscu wspólnota, która po czasie świetnie radzi sobie sama. Ewangelizacja nie może być sztucznie narzuconą konstrukcją z zewnątrz. Zawsze najważniejsze jest pytanie: Jak wprowadzać w nią miejscowego duszpasterza czy własną radę parafialną?

 

M.H.: Pytanie, jak na te nowości zareagują.

G.R.: Są przynajmniej 4 diecezje w Polsce, gdzie ewangelizacja parafii wiejskich jest zjawiskiem systematycznym. Myślę, że najdalej posunięte jest to w diecezji koszalińsko- kołobrzeskiej i właśnie dlatego tam odbędzie się kongres. Na zamknięcie kongresu włączymy się w akcję ewangelizacyjną w dwunastu wsiach wokół Skrzatusza, samego centrum kongresowego, które jest ważnym Sanktuarium Maryjnym. W tej ewangelizacji wszystko jest nowe, począwszy od tego, że robią ją zespoły ludzi, a nie jeden ksiądz, który przyjeżdża na misje. To kilkunastoosobowe zespoły, w których jest i ksiądz, i grupa świeckich, i są też młodzi ludzie, którzy mogą mieć np. łatwiejszy kontakt z dziećmi. Nowe jest to, że nie jest to tylko cykl konferencji i nauczanie, ale bycie z tymi ludźmi przez tydzień, pójście z nimi na pole, do pracy.

 

M.H.: Czyli trochę taka praca u podstaw.

G.R.: Raczej nawiązanie osobistych relacji. Proszę pamiętać o tym, że są to także wsie, gdzie nie zawsze jest kościół, to małe społeczności. Niesamowitym przeżyciem jest to, gdy na koniec tego tygodnia ewangelizacyjnego przyjeżdża biskup i odprawia Mszę św. w tej małej miejscowości z ludźmi, potem idzie od domu do domu i błogosławi wszystkie domostwa Najświętszym Sakramentem, to potężne przeżycie. Tego się nie robi w tradycjnych misjach. Zwykle jest tak, że kiedy są rekolekcje w parafii, która ma np. kilka wiosek, to w takiej wiosce może być jedna konferencja misjonarza i basta, a tutaj ekipa ludzi przez tydzień pracuje i przeżywa wiarę z tymi  ludźmi na miejscu i to są bardzo piękne rzeczy. Co więcej owocujące. Wiem od biskupa Edwarda Dajczaka, że zwykle w takich miejscach poziom dominicantes wzrasta i to nie przez moment, ale w dłuższym okresie i to o kilkanaście procent.

 

M.H.: W trakcie wizytacji widzi ksiądz biskup to pragnienie glębszego spotkania z Chrystusem?

G.R.: Po pierwsze widzę, a po drugie tam, gdzie go nie ma, trzeba zapytać o przyczyny i wtedy pada pytanie, jak wygląda przekaz wiary w tych środowiskach, z których jesteśmy tak bardzo zadowoleni. Nam się wydaje, że wszystko jest w porządku, bo np. dużo ludzi przystępuje do spowiedzi na święta, ale warto by zapytać o jakość tych spowiedzi, na ile jest to zwyczaj, dostosowanie się do prawa, a na ile jest to faktyczne doświadczenie Pana Boga? To są już zupełnie inne pytania.

 

M.H.: Tegoroczny Kongres przebiegać będzie pod znakiem lectio divina.

G.R.: Każdy kongres ma 3 moduły: są to rekolekcje, refleksja pastoralna, czyli warsztaty i wyjście do ewangelizacji. Chcieliśmy bardzo, żeby rekolekcje były poprowadzone metodą  lectio divina, ponieważ pisze o niej wprost sam Papież Franciszek w Evangelii Gaudium zalecając ją bardzo środowiskom ewangelizacyjnym. Stąd też i wybór rekolekcjonisty ks. Krzysztofa Wonsa, człowieka powszechnie znanego, z czego bardzo się wszyscy cieszą. Trzeba jednak przyznać, że nie jest łatwo prowadzić rekolekcje tą metodą w gronie, jak ufamy, 600 może 800 ludzi, bo zwykle odbywa się to w mniejszych wspólnotach. Ale nawet jeśli uda sie pokazać tylko pewne elementy, to już będzie bardzo dobrze. Bo też chodzi o to, że na co dzień posługujemy się rozmaitymi pojęciami, które stały się już jakby slangiem w naszych środowiskach, a potem jeśliby spytać, co się za tym kryje, to jest bieda. Trzeba też dać ludziom doświadczenie tego, o co chodzi.

Źródło:
;