Wywiady
„W podróży… do sklepu jubilera”
Dominika Jamrozy, koordynator projektu „Scena Papieska” IDMJP2 rozmawia z aktorem, scenarzystą, pedagogiem - Jackiem Milczanowskim.
Dominika Jamrozy: Spotkaliśmy się, żeby porozmawiać o organizowanych obecnie warsztatach. Tym razem będą nimi zajęcia teatralne. Chciałam, by ich materiałem bazowym był dobry tekst, np. jeden z dramatów Karola Wojtyły. Sporo dyskutowaliśmy, m.in. o „Hiobie”, „Bracie naszego Boga” czy „Promieniowaniu ojcostwa”. Wybór padł na dramat sprzed ponad pięćdziesięciu laty pt. „Przed sklepem jubilera”. Uznaliśmy, że owa „medytacja o sakramencie małżeństwa przechodząca chwilami w dramat” może być atrakcyjna i zrozumiała dla współczesnego odbiorcy. Teksty Wojtyły to niełatwy przecież materiał. Często wpisana jest w nie głęboka analiza filozoficzna czy teologiczna poruszanego problemu, właściwie wszystkie dotykają ludzkiego sumienia. Obecnie pisze Pan adaptację. Na co chce Pan swoją propozycją zwrócić uwagę czytelnika, aktora, widza?
Jacek Milczanowski: Myślę, że wszystkie teksty, które Pani wymieniła to potencjalnie bardzo dobry materiał teatralny, z tym, że ich poziom trudności jest bardzo różny, a także różne są ich możliwości inscenizacyjne. Wybór „Przed sklepem jubilera” to dobry pierwszy krok. Adaptacja będzie polegała na wyselekcjonowaniu takich wątków, które po pierwsze nawiązują do współczesności, a po drugie - mogą posłużyć za kanwę warsztatów. Na zajęcia zapewne zgłoszą się osoby, które mają już za sobą pewne doświadczenia aktorskie oraz te, które stawiają pierwsze kroki. Wyrównanie ich szans będzie polegało na tym, że tym razem chciałbym się zająć takim teatrem, takim rodzajem prowadzenia aktora, które nie wymaga „grzebania w psychice” ani odwoływania się do „przezywania”. Ta decyzja wynika także z mojego doświadczenia zawodowego. Prowadzę warsztaty, uczestniczę w obradach jury różnych konkursów i festiwali. Sam wyrosłem z ruchu amatorskiego, znam go dobrze, zwłaszcza z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX-go wieku i śmiało mogę powiedzieć, że pewne elementy teatru amatorskiego usiłuje się dziś bez umiaru zaszczepić teatrowi profesjonalnemu, robiąc oczywiście temu teatrowi krzywdę… Warsztat profesjonalny przydaje się za to amatorom, pewne rozwiązania z niego zaczerpnięte się sprawdzają. Dlatego też posługując się warsztatem profesjonalnym chciałbym sprawdzić, które z tych środków amator może opanować najszybciej i jak one mogą mu służyć. Nie znaczy to oczywiście, że po tych zajęciach „wypuścimy” zawodowców. Kolejna kwestia, która mnie interesuje przy tej pracy, to wykorzystanie maksymalnie tego, co może sam z siebie wygenerować aktor - uczestnik. Nie tylko słowo, emocje, ale może też dźwięki, rytmy… Chciałbym, aby kreowanie teatru odbyło się w tej inscenizacji bez środków zewnętrznych. Bez nadmiaru muzyki, zwłaszcza głośnej, bez eksperymentów ze światłem, z projekcjami video, bez podpórek inscenizacyjnych…
DJ: W tej kwestii również mamy podobne zdanie. Mam wrażenie, że widz zmęczony jest dziś multiplikacją środków wyrazu w teatrze, które de facto nie wnoszą dodatkowych znaczeń, są tylko formą, wielokrotnie przerastającą propozycję intelektualną. Czy odwoła się Pan w tej warsztatowej i inscenizacyjnej pracy, np. do doświadczeń Teatru Rapsodycznego Mieczysława Kotlarczyka?
JM: Aż tak bardzo tradycji Rapsodyków przypisywać im nie chcę, aczkolwiek doskonale oboje wiemy, że w teatrze nie ma nic nowego. Będę się raczej odwoływał do tego, co może sobą wygenerować aktor. Chcę też zaanektować przestrzeń i spróbować pobawić się czasem. On jest wpisany w treść tej sztuki. Chciałbym znaleźć taki środek, który o tym przemijaniu będzie nas informował, także wizualnie.
DJ: To świetny pomysł. Upływ czasu, retrospekcja wpisane są w ten dramat. Wróćmy jeszcze do adaptacji. „Przed sklepem jubilera” opowiada o historii trzech par-małżeństw: Teresy i Andrzeja - im poświęcony jest akt pierwszy, pt. „Sygnały”; Anny i Stefana - bohaterów aktu drugiego, pt. „Oblubieniec” oraz Moniki (córki Anny i Stefana) i Krzysztofa (syna Teresy i Andrzeja) z aktu trzeciego zatytułowanego „Dzieci”. Czy wszystkie te postaci pojawią się w Pańskiej propozycji?
JM: Nie da się pokazać tego w całości, zwłaszcza w prezentacji trwającej pół godziny, bo takie mamy założenie. Nie można zrobić z tego bryku. Zresztą na tym między innymi polega adaptacja. Skupimy się na jednym wycinku, który wydaje się być dzisiaj bolączką świata, mianowicie na kryzysie małżeństwa. Świat się zmienił od czasu, kiedy utwór powstał. Nie będziemy odtwarzać tego, co było rzeczywistością Karola Wojtyły. Chcę odnieść ten tekst do współczesności. Poszukać czegoś, co jest paralelne do rzeczywistości nas otaczającej.
DJ: Moim zdaniem dramat ten nie zaistnieje i zginą ukryty w nim sensy, jeśli ominięte zostaną postaci: jubilera i Adama. Znawcy dramaturgii Wojtyły zwracali wielokrotnie uwagę na osobę tego drugiego, który przewija się w trzech sztukach Wojtyły: jako Adam Chmielowski w „Bracie naszego Boga”, Adam z „Przed sklepem jubilera” oraz Adam z „Promieniowania ojcostwa”...
JM: Zgadzam się z Panią, bez postaci jubilera i Adama nie ma tego dramatu. Czy one będą widoczne? Na pewno się pojawią….
DJ: Rozumiem, nie zdradzamy dzisiaj wszystkich pomysłów…
JM: Chcę powiedzieć jeszcze jedno. Studiując obecnie teksty Karola Wojtyły widzę, że tu każdy akapit to pięknie zbudowana scena… Funkcję adaptatora przyjmuję trochę jako rolę tłumacza na język teatralny. Powiem więcej, sądzę, że „Przed sklepem jubilera” może być rozpisany na serial w dobrym znaczeniu tego słowa. To może być też cała seria spektakli.
DJ: Jeśli dobrze rozumiem Pańską intencję, wystarczy skupić się na każdej z tych par i wokół niej stworzyć odrębną historię.
JM: Dokładnie tak, a potem przełożyć na język teatralny. Chciałbym, aby pojawiło się w tej pracy również miejsce na refleksję przy odbiorze końcowym naszych działań. By była to także propozycja na zatrzymanie się w tym „pędzącym” bezładnie przecież świecie. Taki mam cel. Temu też ta adaptacja powinna służyć. Instytut oraz Sanktuarium Świętego Jana Pawła II powinny pozostać taką właśnie przestrzenią, gdzie dostępność dóbr kultury i zachęta do zadumy są „na wyciągnięcie ręki”.
DJ: Sądzę, że tak właśnie jest. Osób, które łakną kultury wysokiej, są odbiorcami ambitnych i niekomercyjnych projektów jest wiele. Dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem były poprzednie warsztaty. Dotarły do nas wspaniałe osoby: wrażliwe, kreatywne, ciekawe. Obecnie zdecydowaliśmy się na zorganizowanie warsztatów teatralnych, nieodpłatnych dla uczestników zajęć. Na zakończenie planujemy otwarty pokaz dla publiczności, która, mam nadzieję, zechce życzliwie przyjąć efekty tej pracy. Tą propozycją wpisujemy się w misję o której zechciał Pan wspomnieć przed momentem. Cieszę się, że podjął się Pan roli adaptatora i prowadzącego warsztaty. Ta współpraca jest dla mnie także bardzo cenna w innym kontekście. Obserwując świat teatru, świat sztuki mam nieodparte wrażenie, że współcześnie działalność artystyczna, która dotyka sfery sacrum, która nie stroni od oceny moralnej, etycznej, która jest świadoma i czerpie z bogactwa wielowiekowej historii teatru i dramatu sakralnego niestety jest dziś traktowana ze sporym dystansem, nie chcę powiedzieć - bagatelizowana. To proces, który trwa od wielu lat. Karol Wojtyła zwracał uwagę także na inne ważkie kwestie. W 1980 roku w Monachium w „Przemówieniu do artystów i dziennikarzy” mówił „Piękno wydaje się być kategorią wypieraną ze sztuki na rzecz ukazywania człowieka w jego negatywności, (…) w braku jakiegokolwiek sensu” * … Wiem, że ma Pan za sobą doświadczenie pracy w różnych teatrach polskich i zagranicznych, i że ten nurt – teatru bliskiego sacrum - to dla Pana chyba jednak nowe doświadczenie.
JM: Tak. W tym, co Pani mówi, jest dużo racji. Sfera sacrum w sztuce jest omijana, ale trzeba uderzyć się w piersi i przyznać, że czasem my - twórcy dajemy ku temu powody. Ja bardziej czuję się odpowiedzialny za to, by sacrum nie ośmieszać. Nawet niechcący.
DJ: Rozumiem doskonale Pana intencję. Mam też świadomość tego, że poziom niektórych projektów pozostawia wiele do życzenia...
JM: Twórczość Karola Wojtyły to ogromny obszar myśli. Trzeba tę spuściznę przekazywać, a chyba niewiele z tym do tej pory zrobiliśmy.
DJ: Im bardziej wgłębiam się w świat myśli Ojca Świętego, tym mocniej uświadamiam sobie z jakim Gigantem Ducha mieliśmy do czynienia. Często sięgam do słynnego „Listu do Artystów”, do krakowskich „Rekolekcji”, przemówień adresowanych do intelektualistów, ludzi sztuki i dziennikarzy. Te teksty są moją inspiracją i źródłem, z którego czerpię... ale to już temat na zupełnie inną rozmowę. Dziękuję Panu za spotkanie, a osoby, które zainteresowane są udziałem w warsztatach teatralnych zapraszam do Instytutu, w środowe popołudnia, w podróż do … wyjątkowego sklepu jubilera.
*Jan Paweł II, Istota, wielkość i odpowiedzialność sztuki i publicystyki. Przemówienie do artystów i dziennikarzy, Monachium 1980, w: tegoż, Wiara i kultura, Rzym – Lublin, 1988, s. 90