Wspomnienia
25. rocznica pielgrzymki, która stała się „bramą do wolności”
Ćwierć wieku temu, 14 czerwca 1987 r., Jan Paweł II zakończył swoją trzecią pielgrzymkę do Ojczyzny. W miastach, które wówczas odwiedził, odbyły się uroczystości jubileuszowe. W dniach 8-14 czerwca 1987 r. Jan Paweł II odwiedził Warszawę, Lublin, Tarnów, Kraków, Szczecin, Gdynię, Gdańsk, Częstochowę i Łódź. Hasło pielgrzymki brzmiało: „Do końca ich umiłował” (J 13,1), a bezpośrednim powodem przyjazdu Papieża był udział w II Krajowym Kongresie Eucharystycznym oraz beatyfikacja męczenników: Karoliny Kózki i bp. Michała Kozala. Była to ostatnia wizyta papieska w zniewolonym kraju, która stała się naszą „bramą do wolności”. Papież wyraźnie bowiem zarysował w swych przemówieniach wizję drogi do wolności.
Pielgrzymka miała miejsce w czasie, kiedy na Kremlu zasiadł Michaił Gorbaczow, inicjując „pieriestrojkę”, która przyniosła także zwiększenie swobód ludzi wierzących i dawała nadzieje na nową jakość w polityce wschodniej Watykanu. Zmiany te gen. Wojciech Jaruzelski, który myślał o historycznym sojuszu z Kościołem, wykorzystał aby zaprosić Papieża do Polski, choć nie bez oporu betonu partyjnego.
Dlaczego Gdańsk? Jest tyle innych pięknych miast!
Tradycyjnie władze kościelne i państwowe spierały się o trasę pielgrzymki. Chodziło głównie o Rzeszów i Gdańsk. W tym drugim przypadku władze obawiały się demonstracji zdelegalizowanej „Solidarności” , nieformalnego zjazdu byłej Komisji Krajowej związku oraz spotkań Papieża z Lechem Wałęsą i ks. prałatem Henrykiem Jankowskim. W przypadku położonego w pobliżu granicy ze Związkiem Radzieckim Rzeszowa chodziło o to, aby nie drażnić „wielkiego brata”. Zastępca przewodniczącego Rady Państwa Kazimierz Barcikowski uważał, że „nie trzeba się pchać na pogranicze ze względu na interes narodu”. Nie bez znaczenia był też fakt, że Rzeszów wchodził wówczas w skład diecezji przemyskiej, rządzonej przez znienawidzonego przez komunistów bp. Ignacego Tokarczuka. Władze kościelne Rzeszów „odpuściły”, ale przy Gdańsku konsekwentnie się upierały, dopingowane przez Papieża.
Kiedy rok przed pielgrzymką biskup gdański Tadeusz Gocłowski przywiózł do Watykanu list, Ojciec Święty odrzekł, że nie musi go czytać, bo wie, że jest tam prośba o jego przyjazd do Gdańska. Obecny przy tym sekretarz Episkopatu, abp Bronisław Dąbrowski zagaił: „Ojcze Święty, sytuacja nadal jest bardzo trudna, wydaje się, że jeszcze tym razem to się nie uda, ale następnym razem Ojciec Święty na pewno będzie w Gdańsku”. Po długiej chwili milczenia odezwał się Papież: „Księże arcybiskupie, jeśliby i tym razem nie mógł pojechać do Gdańska, musiałbym się zastanowić, czy mogę jechać do Polski”.
„Dlaczego Gdańsk?” – pytał gen. Czesław Kiszczak przedstawicieli Kościoła abp. Bronisława Dąbrowskiego i ks. Alojzego Orszulika. „Jest tyle innych pięknych miast. Boję się, że niezależnie od obaw o osobiste bezpieczeństwo Papieża uroczystości w Gdańsku przerodzą się w sabat czarownic. Z tego, co wiemy, planuje się w Gdańsku gwiaździsty zjazd na czas pobytu Papieża. Ani Kościół, ani my temu nie zapobiegniemy, chyba że użyjemy siły, a więc armatek wodnych, silnych oddziałów. W uroczystościach może być wiele treści o charakterze politycznej demonstracji, godzących w autorytet Papieża” – przewidywał gen. Kiszczak. Wskutek konsekwentnej postawy Kościoła władze PRL w końcu ustąpiły i Gdańsk znalazł się w programie papieskiej wizyty.
Komuniści chcieli zdyskontować tę pielgrzymkę politycznie i próbowali narzucić Janowi Pawłowi II tematy jego wystąpień. Podczas spotkania gen. Jaruzelskiego 13 stycznia 1987 r. w Watykanie polski przywódca prosił Papieża, aby podczas pobytu w Szczecinie odniósł się do wyzwolenia Ziem Zachodnich przez żołnierzy polskich i radzieckich. „Odwiedzając Gdańsk i Szczecin, będzie Wasza Świątobliwość nie na obczyźnie, ale we własnym ojczystym kraju. To właśnie Polska Ludowa uzyskała szeroki dostęp do Bałtyku, przywróciła narodowi Wrocław i Olsztyn, Opolszczyznę i Pomorze Zachodnie. Sprawił to czyn bojowy, krew obficie przelana żołnierza polskiego i radzieckiego” – argumentował generał. Papież delikatnie odmówił prośbie odniesienia się do tego wydarzenia stwierdzając, że trudno byłoby go oddzielić o różnych politycznych spekulacji na tym tle.
Próbowano także nakłonić Papieża, aby zrezygnował z wszelkich gestów, które mogły by być odebrane jako wsparcie dla opozycji.
Nie jestem królem waszych sumień
Podczas spotkania z władzami PRL na Zamku Królewskim w Warszawie Jan Paweł II nawiązał do symboliki tego miejsca, łącząc je z Wawelem. „Jego przemówienie – jak zauważył dr Paweł Kowal – kończyło zaowalowane. Ale jakże czytelne dla Jaruzelskiego przypomnienie wypowiedzi Zygmunta Augusta, dawnego lokatora Zamku, że nie jest krolem ludzkich sumień”.
Bezpośrednim powodem przyjazdu Ojca Świętego do Polski nie były tym razem celebracje wielkich jubileuszy, jak to miało miejsce w 1979 i 1983 r., ale II Krajowy Kongres Eucharystyczny. Dokonując jego otwarcia w warszawskim kościele Wszystkich Świętych Jan Paweł II ukazał Eucharystię jako sakrament miłości i apelował do swoich rodaków: „Ziemio polska! Ziemio ojczysta! Uwielbiaj Chrystusowy Krzyż! Niech on wszędzie świadczy o Tym, który do końca nas umiłował (…) Ziemio polska! Ziemio ojczysta! Zjednocz się przy Chrystusowej Eucharystii, w której krwawa ofiara Chrystusa ponawia się wciąż i na nowo urzeczywistnia pod postacią Najświętszego Sakramentu wiary!”.
Pamiątką, która pozostała po tym wydarzeniu jest ułożona specjalnie na kongres pieśń „Panie dobry jak chleb, bądź pozdrowiony od swego Kościoła, boś Ty do końca nas umiłował”. Jej autorami są: ks. prof. Wiesław Kądziela (muzyka) i ks. Józef Zawitkowski, obecnie biskup (słowa). Sam Papież po powrocie do Watykanu nucił sobie nieraz tę pieśń w swoim pałacu.
Profesor w swojej uczelni
Wizytę w Lublinie Jan Paweł II rozpoczął od odwiedzin byłego obozu koncentracyjnego na Majdanku. Wzruszony Papież oddał hołd ofiarom , a sprawców cierpienia wielu istnień ludzkich oddał sprawiedliwości Bożej i Bożemu miłosierdziu. Potem nastąpiły same radosne wydarzenia. Najpierw wizyta na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie ks. prof. Karol Wojtyła wykładał przez 24 lata, a następnie msza w dzielnicy Czuby, gdzie Jan Paweł II udzielił święceń kapłańskim 46 diakonom. Wielu wiernych spędziło noc na placu uroczystości, aby nazajutrz być jak najbliżej Papieża.
W auli KUL Ojciec Święty wygłosił przemówienie do 500 przedstawicieli świata akademickiego z całej Polski. Mówił o wielkiej odpowiedzialności uniwersytetu dla kształtowania podmiotowości obywateli i upomniał się o młodzież studiującą. „Mamy tylu młodych, obiecujących ludzi. Nie możemy dopuścić do tego, aby nie widzieli oni dla siebie przyszłości we własnej Ojczyźnie.
Więc — jako również syn tej Ojczyzny — odważam się wyrazić pogląd, że trzeba przemyśleć wiele spraw życia społecznego, struktur, organizacji pracy, aż do samych założeń współczesnego organizmu państwowego, pod kątem przyszłości młodego pokolenia na ziemi polskiej. Uniwersytety, uczelnie, nie mogą odsunąć się od potrzeby dawania świadectwa w tej dziedzinie istotnej i podstawowej dla samego bytu Polski” – stwierdził Papież.
Później spotkanie z Ojcem Świętym zmieniło się w radosną manifestację. Młodzież wznosiła okrzyki: „Niech żyje Papież”, „Sto lat”, „Kochamy Cię”. Jan Paweł II, mając w perspektywie odprawienie mszy w dzielnicy Czuby skomentował to w sposób następujący: „Bogu dzięki, że mamy świętą liturgię, bo inaczej, kto wie, co by się działo. Wprawdzie śpiewaliby: , ale delikwent ledwo by z życiem uszedł”.
Proboszcz nie mógł przyjechać, przyjechał Papież
W 1987 r. parafia pw. Św.Rodziny na Czubach w Lublinie miała dopiero trzy lata, ale to właśnie ją odwiedził Ojciec Święty podczas swojej trzeciej pielgrzymki do Polski. Zapowiedź tej wizyty wyzwoliła wśród parafian nieprawdopodobny entuzjazm i zaangażowanie. Codziennie przychodziło po trzysta osób, aby przygotować teren na miejsce celebry, podczas której Jan Paweł II miał udzielić święceń kapłańskich 46 diakonom z wszystkich polskich diecezji. W ciągu dwóch miesięcy ustawiono 38 km płotu i przygotowano sektory na półtora miliona uczestników.
„Ty jesteś tu proboszczem, ty jesteś najważniejszy, to prowadź” – powiedział Jan Paweł II do ks. Ryszarda Juraka, który powitał dostojnego gościa przybywającego z KUL. Proboszcz poczuł ogromną siłę Papieża, który podniósł go z klęczek, gdy całował pierścień Rybaka.
Po uroczystości Jan Paweł II pytał proboszcza jak się żyje parafianom, jakie mają problemy. Ks. Jurak opowiadał, że ludzie czekają na mieszkanie 10-20 lata, często z kilkorgiem dzieci. Wspomniał o ich wielkim zaangażowaniu w życie parafii, a także o olbrzymiej pracy jaką wykonali, aby godnie przyjąć Papieża i olbrzymią rzeszę pielgrzymów. Ojciec Święty był tym najwyraźniej wzruszony.
Ks. proboszcz Jurak opowiadał też Papieżowi, jak w 1980 r. zorganizował pielgrzymkę rowerową z Puław do Rzymu, ale nie mógł w niej uczestniczyć, bo nie dostał paszportu. Okazało się, że Ojciec Święty pamiętał ten epizod. „A, to ty jesteś tym księdzem, którego nie puścili? Widzisz, skoro ty nie mogłeś w Rzymie się ze mną spotkać, to teraz ja przyjechałem do ciebie” - powiedział Papież do Księdza Proboszcza.
Święci są po to, żeby zawstydzać
W tarnowskiej dzielnicy zwanej popularnie Falklandami ustawiono ołtarz, przy którym Jan Paweł II przewodniczył mszy beatyfikacyjnej, wynosząc na ołtarze Karolinę Kózkownę, dziewczynę, która zginęła w obronie swego dziewictwa.
Olbrzymi plac wskutek ulewnego deszczu zamienił się w wielkie bajoro. Wśród zgromadzonych przeważali rolnicy, o których Jan Paweł II powiedział, że nie tylko karmią, ale „stanowią element stałości i trwania”. Papież krytycznie ocenił stan polskiej wsi, zrujnowanej wskutek nieprzemyślanych eksperymentów, niedowartościowania i dyskryminacji rolników.Przypomniał też zerwane przez władze PRL umowy z rolniczą „Solidarnością” z lutego 1981 r. „Wydaje się, że w obecnych czasach układy te nie tylko nie powinny być przemilczane, w każdym razie żaden Papież nie może o tym milczeć, nawet gdyby nie był Polakiem, a tym bardziej Papież Polak. Wydaje się więc, że układy te powinny znaleźć swoja pełną realizację” – stwierdził Ojciec Święty, a jego słowa wywołały długotrwałe oklaski.
Zasadnicza część homilii papieskiej poświęcona była powołaniu chrześcijan do świętości. W pewnym momencie kaznodzieja powiedział rzecz dość zaskakującą: że świeci są po to, aby zawstydzać. Uzasadnił to następująco: „Czasem konieczny jest taki zbawczy wstyd, ażeby zobaczyć człowieka w całej prawdzie. Potrzebny jest, ażeby odkryć lub odkryć na nowo właściwą hierarchię wartości. Potrzebny jest nam wszystkim, starym i młodym. Chociaż ta młodziutka córka Kościoła tarnowskiego, którą od dzisiaj będziemy zwać błogosławioną, swoim życiem i śmiercią mówi przede wszystkim do młodych. Do chłopców i dziewcząt. Do mężczyzn i kobiet”.
Błogosławiona Karolina, kontynuował Ojciec Święty: „Mówi o wielkiej godności kobiety: o godności ludzkiej osoby. O godności ciała, które wprawdzie na tym świecie podlega śmierci, jest zniszczalne, jak i jej młode ciało uległo śmierci ze strony zabójcy, ale nosi w sobie to ludzkie ciało zapis nieśmiertelności, jaką człowiek ma osiągnąć w Bogu wiecznym i żywym, osiągnąć przez Chrystusa.
Tak więc święci są po to, ażeby świadczyć o wielkiej godności człowieka. Świadczyć o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym , to znaczy równocześnie świadczyć o tej godności, jaką człowiek ma wobec Boga. Świadczyć o tym powołaniu, jakie człowiek ma w Chrystusie”.
Przestroga dla księży
Ważne słowa padły również podczas nieszporów eucharystycznych przed katedrą tarnowską. Obecnym tam duchownym Jan Paweł II w płomiennym przemówieniu przypomniał, że kapłaństwo jest służbą, apelował, aby nie dopuścili do obumarcia w nich miłości. „Podtrzymujcie ja wszystkimi siłami, gdy zdaje się przygasać” – wołał Papież. Poruszył tez drażliwy temat stosunku duchowieństwa do wartości materialnych. „Byłoby prawdziwym dramatem – mówił Jan Paweł II – gdyby sytuacja bytowa księży, wolność od wielu codziennych udręk, z którymi muszą borykać się często świeccy, stworzyły pomiędzy duchowieństwem i wiernymi jakąś obcość. Pamiętajcie, że występujecie w imieniu Kościoła, który dziś w szczególny sposób wyraża swa na rzecz ubogich”.
Zgubił się człowiek z Krakowa !
W Krakowie, podczas powitania na Błoniach, Papież przypomniał rzeszom zgromadzonych, że „ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5, 1). Modlił się do Boga słowami: „Chroń nas przed egoizmem indywidualnym, rodzinnym, społecznym. Nie pozwól, żeby mocniejszy gardził słabszym. Broń nas przed nienawiścią i uprzedzeniem wobec ludzi innych przekonań. Naucz nas zwalczać zło, ale widzieć brata w człowieku, który źle postępuje i nie odbierać mu prawa do nawrócenia. Naucz każdego z nas dostrzegać własne winy, byśmy nie zaczynali dzieła odnowy od wyjmowania źdźbła z oka brata. Naucz nas widzieć dobro wszędzie tam, gdzie ono jest; natchnij nas zapałem do ochraniania go, wspierania i bronienia z odwagą.
Zachowaj nas od uczestniczenia w zakłamaniu, które niszczy nasz świat. Daj odwagę życia w prawdzie”.
Ale znalazło się także miejsce na żarty. Jan Paweł II przypomniał słynne słowa Juliusza Słowackiego: „Polsko, twoja zguba w Rzymie”. „Jest to ten sam Juliusz Słowacki, który napisał wiersz o słowiańskim papieżu. I teraz ja, dzisiaj właśnie tu przybywszy do Krakowa, pomyślałem sobie: miał rację. Twoja zguba w Rzymie, zgubił się człowiek z Polski, z Krakowa i jest w Rzymie. Zgubił się! Bardzo przepraszam wieszcza narodowego za to, że tak wypaczyłem jego myśli. Teraz pójdę go przeprosić w katedrze na Wawelu” – zakończył Jan Paweł II wzbudzając powszechny aplauz i śmiech.
Każdy ma swoje Westerplatte
Przez dwa dni oczy całego świata zwrócone były na Wybrzeże, matecznik „Solidarności”.
Najpierw, w Szczecinie Papież mówił Polakom, że zadana im została praca nad pracą. W tak zawoalowany sposób dał do zrozumienia, że w socjalizmie praca została zdewaluowana i odhumanizowana. Ponieważ biskup szczecińsko-kamieński Kazimierz Majdański położył wielkie zasługi dla rodzin nie tylko polskich jako członek Papieskiej Rady ds. Rodzin, uroczystość na Jasnych Błoniach z udziałem 700 tys. wiernych miała liczne rodzinne akcenty. Obok biskupa witającego Papieża stała 11-osobowa rodzina. Podczas uroczystości małżeństwa odnowiły przysięgę małżeńską, a przedstawiciele Krajowego Duszpasterstwa „Miłosierni wobec życia” wręczyli Papieżowi księgę z imiennym wykazem dzieci uratowanych od aborcji.
W Gdyni, na Skwerze Kościuszki, Ojciec Święty wygłosił piękną, poetycką homilie o morzu, które wiele mówi o międzyludzkiej i międzynarodowej solidarności. „To słowo zostało wypowiedziane tutaj, w nowy sposób i w nowym kontekście. I świat nie może o tym zapomnieć. To słowo jest waszą chlubą, ludzie polskiego morza. Ludzie Gdańska i Gdyni, Trójmiasta, którzy żywo macie w pamięci wydarzenia lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych” – stwierdził Jan Paweł II.
Na Westerplatte Ojciec Święty spotkał się z młodzieżą. Władze oczekiwały, że to dobre miejsce, aby Papież nawiązał do kwestii rozbrojenia, tak wówczas akcentowanego przez ekipę Gorbaczowa, Papież natomiast akcentował potrzebę odrodzenia moralnego Polaków na bazie ideałów „Solidarności”. Podkreślał konieczność przestrzegania praw człowieka, które są podstawa jego moralnej mocy.
To wówczas padły słynne słowa: „Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje . Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można .
Kapitan Jan Paweł II
W gdańskiej dzielnicy Zaspa na przyjazd Jana Pawła II wybudowano według projektu prof. Mariana Kołodzieja bodaj najpiękniejszy ołtarz jaki stanął na trasie papieskich podróży. Przedstawiał on rufę gdańskiej kogi, XVII-wiecznego okrętu. Maszty przypominały Trzy Krzyże gdańskie, upamiętniające robotników, którzy zginęli z rąk władzy ludowej w grudniu 1970 r. Kiedy na mostku kapitańskim, tak jak spodziewał się twórca ołtarza prof. Kołodziej, stanął Jan Paweł II zobaczył morze głów. Tego wystąpienia komuniści bali się jak ognia wiedząc jak olbrzymią moc mają słowa Papieża. Ale on nie jątrzył, przeciwnie, mówił, że Polak nie może występować przeciw Polakowi.
Wyraźnie podkreślił, że robotnicy maja prawo do „niezależnych i samorządnych” związków zawodowych, a umowy gdańskie z 1980 r. pozostaną w dziejach Polski wyrazem „narastającej świadomości ludzi pracy odnośnie do całego ładu społeczno-moralnego na polskiej ziemi i pozostają wciąż zadaniem do spełnienia!”.
Nigdy jeden przeciwko drugiemu
W najbardziej nośnym społecznie fragmencie homilii rozwinął myśl o solidarności ludzkiej, posługując się fragmentem z Listu św. Pawła do Galatów „Jeden drugiego brzemiona noście”(Ga 6, 2). Papież mówił: „ Człowiek nie jest sam, żyje z drugimi, przez drugich, dla drugich. Cała ludzka egzystencja ma właściwy sobie wymiar wspólnotowy — i wymiar społeczny. Ten wymiar nie może oznaczać redukcji osoby ludzkiej, jej talentów, jej możliwości, jej zadań. Właśnie z punktu widzenia wspólnoty społecznej musi być dość przestrzeni dla każdego. Jednym z ważnych zadań państwa jest stwarzanie tej przestrzeni, tak aby każdy mógł przez pracę rozwinąć siebie, swoją osobowość i swoje powołanie. Ten osobowy rozwój, ta przestrzeń osoby w życiu społecznym jest równocześnie warunkiem dobra wspólnego. Jeśli człowiekowi odbiera się te możliwości, jeśli organizacja życia zbiorowego zakłada zbyt ciasne ramy dla ludzkich możliwości i ludzkich inicjatyw — nawet, gdyby to następowało w imię jakiejś motywacji „społecznej” — jest, niestety, przeciw społeczeństwu. Przeciw jego dobru — przeciw dobru wspólnemu”.
Nigdy jeden przeciwko drugiemu
Cytując ponownie zdanie św. Pawła mówił: „” — to zwięzłe zdanie Apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność — to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy „brzemię” dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności. Nie może być program walki ponad programem solidarności. Inaczej — rosną zbyt ciężkie brzemiona. I rozkład tych brzemion narasta w sposób nieproporcjonalny. Gorzej jeszcze: gdy mówi się: naprzód „walka” — choćby w znaczeniu walki klas — to bardzo łatwo drugi, czy drudzy pozostają na „polu społecznym” przede wszystkim jako wrogowie, z których trzeba zwalczyć, których trzeba zniszczyć. Nie jako ci, z którymi trzeba szukać porozumienia — z którymi wspólnie należy obmyślać, jak „dźwigać brzemiona”.
Ojciec Święty podziękował ludziom pracy w Polsce i na całym świecie, że podjęli szlachetną walkę o szlachetną walkę, zmaganie się o godność ludzkiej pracy.
Wspomina abp Tadeusz Gocłowski, metropolita gdański: „Na placu panował entuzjazm wybuchający po każdym słowie Ojca Świętego, który mówił . Kard. Agostino Casaroli miał tekst homilii po włosku, w pewnym momencie mówi do mnie: . A potem przedłużyło się papieskie słowo na zakończenie Eucharystii. Zapamiętałem ostatnie zdania: . Papież jak dobry wychowawca mówił: . Widać było jak papież przygotowuje naród do następnych wydarzeń. Po zakończeniu mszy wsiadłem z Ojcem Świętym do helikoptera i polecieliśmy na lotnisko. Ojciec Święty całkowicie się wyłączył i zatopił głębokiej modlitwie. Dla mnie to było wielkie przeżycie. Zrozumiałem, że on mówi do milionów w imieniu Chrystusa i kiedy ma możliwość, to zwraca się do Boga”.
Po mszy doszło w Gdańsku do kilku demonstracji ulicznych, eksponowanych w zagranicznych mediach, co dało pretekst władzom do ingerencji w teksty papieskich przemówień. Nazajutrz, z polecenia gen. Jaruzelskiego na Jasnej Górze pojawili się Kazimierz Barcikowski i Stanisław Ciosek, którzy przedstawili kard. Agostino Casarolemu zastrzeżenia odnośnie wystąpień papieża, zwracając uwagę, że prowokowały one zamieszki i stawiały Polskę w złym świetle. Mimo iż Papież wyraźnie łagodził nastroje, komunistów irytowało uporczywe przypominanie o istnieniu „Solidarności”.
Trudny dar wolności
W Apelu Jasnogórskim przed Cudownym Obrazem Jan Paweł II powiedział, że zanosi na Jasną Górę nadzieje robotników z Wybrzeża „związane z ich dążeniem do pracy i odnowy pracy w Polsce”.
Nazajutrz, w homilii mówił o „trudnym darze wolności”. Podkreślił, że tylko przez miłość człowiek może być prawdziwie wolny. „Dar wolności. Trudny dar wolności człowieka, który sprawia, że wciąż bytujemy pomiędzy dobrem a złem. Pomiędzy zbawieniem a odrzuceniem.
Wolność wszakże może przerodzić się w swawolę. A swawola — jak wiemy również z naszych własnych dziejów — może omamić człowieka pozorem „złotej wolności”.
Co krok jesteśmy świadkami, jak wolność staje się zaczynem różnorodnych „niewoli” człowieka, ludzi, społeczeństw. Niewola pychy i niewola chciwości, i niewola zmysłowości, i niewola zazdrości, niewola lenistwa... I niewola egoizmu, nienawiści...
Człowiek nie może być prawdziwie wolny, jak tylko przez miłość” – mówił Ojciec Święty.
Ziarenka dobrych uczynków
W Łodzi miejscowe władze komunistyczne piętrzyły trudności przed katolickimi organizatorami pielgrzymki, zwlekając m.in. z pozwoleniem na budowę ołtarza. Do wizyty Ojca Świętego szczególnie przygotowywały się dzieci, którym Papież miał udzielić Pierwszej Komunii. W parafiach zbierano „złote ziarenka dobrych uczynków”, spełnionych przez dzieci. W pewnym momencie organizatorom zabrakło ziaren i trzeba je było dokupywać. Potem z tych zmielonych ziaren siostry bernardynki zrobiły komunikanty, które Jan Paweł II konsekrował na lotnisku aeroklubu w dzielnicy Lublinek. Przystąpiło tam po raz pierwszy do Komunii św. 1556 dzieci, które urodziły się w 1978 r., czyli w roku wyboru kard. Wojtyły na Papieża. W tym gronie było ośmioro dzieci, które przyszły na świat dokładnie w dniu wyboru Jana Pawła II. Mali uczestnicy uroczystości przed wejściem na plac celebry musieli się poddać kontroli detektorem do wykrywania metali. Rozeszła się pogłoska, że służby bezpieczeństwa tłumaczyły drobiazgową kontrolę pojawieniem się zamachowca przebranego za zakonnicę. Rzeczywiście, w gronie 9-letnich dzieci taki osobnik mógłby znakomicie się zamaskować.
We mszy na Lublinku uczestniczyło milion osób, a na trasie przejazdu Papieża witało go sto tysięcy ludzi. Jan Paweł II czuł się w Łodzi tak dobrze, że wygłosił – czego nigdy dotąd nie czynił – przemówienie podczas obiadu w rezydencji biskupiej.
Włókniarki : „My chcemy Boga”
Podczas swoich podróży apostolskich po miastach włoskich Jan Paweł II dość często spotykał się z robotnikami w zakładach pracy. W Polsce zdarzyło mu się złożyć pierwszą taką wizytę w łódzkim „Unionteksie”, wówczas największym w Polsce kombinacie włókienniczym, zatrudniającym sześć tysięcy ludzi, w większości kobiety. Aparat partyjny „Unionteksu” planował, aby rozdysponować karty wśród tzw. aktywu zakładowego, w większości partyjnego. Strona kościelna długo walczyła też o to, aby Papieża powitała praktykująca katoliczka. Po ciężkich bojach dyrekcja zakładu zgodziła się, aby witająca robotnica poprosiła Jana Pawła II o błogosławieństwo dla włókniarek . Dlatego ich przedstawicielka Kazimiera Wadowska mogła zakończyć swoje przemówienie słowami: „Prosimy Cię, Ojcze Święty, abyś udzielił błogosławieństwa nam i owocom naszej pracy”. Kiedy podeszła do Papieża, aby ucałować pierścień, on powiedział: ”Ładna mowa, ładna mowa” i przytulił włókniarkę.
Po raz kolejny okazało się, że plany działaczy partyjnych obracają się wniwecz, gdy wśród ludzi stanie Ojciec Święty. Gdy wszedł do hali C pękły wszelkie bariery. Włókniarki, które nie wiedziały czy wolno im śpiewać, spontanicznie zaczęły pieśń „My chcemy Boga”.
Papież mówił do robotnic jak były robotnik. Zwrócił uwagę, że niekiedy patrzy się na zawodową pracę kobiety jako na awans społeczny, a oddanie się bez reszty sprawom rodziny i wychowania dzieci bywa uważane za rezygnację z rozwoju własnej osobowości, za jakieś zacofanie. „ To prawda, że równa godność i równa odpowiedzialność mężczyzny i kobiety usprawiedliwia w pełni dostęp kobiety do zajęć publicznych – mówił Jan Paweł II. Jednakże prawdziwy awans kobiety domaga się od społeczeństwa szczególnego uznania dla zadań macierzyńskich i rodzinnych, ponieważ są one wartością nadrzędną wobec wszystkich innych zadań i zawodów publicznych. Zadania te i zawody winny zresztą uzupełniać się wzajemnie, jeżeli chcemy, by rozwój społeczeństwa był prawdziwie i w pełni ludzki (…). Prawo dostępu do różnych zadań publicznych — przyznawane kobiecie na równi z mężczyzną — nakłada równocześnie na społeczeństwo obowiązek troski o rozwój takich struktur pracy i takich warunków życia, w których kobiety zamężne i matki nie będą zmuszane do podejmowania pracy poza domem, a ich praca w domu zapewni rodzinie wszechstronny rozwój”.
To spotkanie było nie tylko wielkim przeżyciem dla włókniarek. Bardzo dobrze zapamiętał je sam Papież i w rozmowach z odwiedzającym go biskupem łódzkim Władysławem Ziółkiem wspominał swoją wizytę w „Unionteksie”.
Matko, dałaś nam wielkiego syna
Cała Polska żyła jeszcze okrutnym morderstwem dokonanym na ks. Jerzym Popiełuszce przez funkcjonariuszy SB. Wszyscy oczekiwali, że Ojciec Święty uczci pamięć bohaterskiego kapłana, którego śmierć bardzo przeżył.
W kazaniu podczas inauguracji II Kongresu Eucharystycznego Jan Paweł II cytował kapelana „Solidarności”, a w Tarnowie i Lublinie wymienił go w homilii. Wreszcie w ostatnim dniu pielgrzymki przybył do grobu ks. Jerzego przy stołecznym kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, choć władze PRL nie życzyły sobie obecności Papieża w tym miejscu. Jana Pawła II witał na kolanach dzielny proboszcz i opiekun ks. Jerzego, ks. prałat Teofil Bogucki. Papież modlił się najpierw przed Najświętszym Sakramentem, a gdy wyszedł z kościoła tłum wiernych zaśpiewał pieśń „Ojczyzno ma, tyle razy we krwi skąpana”, wykonywaną podczas słynnych mszy za Ojczyznę, celebrowanych przez ks. Jerzego. Wówczas nastąpiła scena, która wycisnęła łzy na twarzach zgromadzonych przed kościołem. Jan Paweł II ominął przygotowany dla niego klęcznik, złożył wiązankę róż, ukląkł na ziemi, po czym ucałował płytę grobowca. Po modlitwie wstał i serdecznie uścisnął rodziców zamordowanego kapłana. „Matko, dałaś nam wielkiego syna” – powiedział do Marianny Popiełuszko. „Ojcze Święty, nie ja dałam, ale Bóg dał przez mnie światu” – odpowiedziała mama ks. Jerzego.
Piękno kształtem jest miłości
Na spotkaniu z Janem Pawłem II ze środowiskami twórczymi w warszawskim kościele św. Krzyża zjawiła się niemal cała elita kulturalna Polski. Red. Marek Skwarnicki zanotował w swoim dzienniku: „ W kościele znaleźli się pisarze, aktorzy, dziennikarze, filmowcy, naukowcy i kto tam jeszcze mógł zdobyć od miejscowych księży. Stali w ścisku zarówno opozycjoniści, jak i oportuniści, eksinternowani i ci co internowali. Tak zwanych była większość. Mając na uwadze, jak wielką wagę przywiązywali do zawsze do propagandy, oświaty i kultury komuniści, to spotkanie było kolejną fazą przemian ideowych w Polsce”.
Aktor Andrzej Łapicki mówił w obecności Papieża: „ Niedaleko stąd, na tym samym szlaku królewskim, w kościele ojców bernardynów, istniał niegdyś fragment polichromii przedstawiający czarne chmury i przecinający je ostry promień światła. Twoja obecność wśród nas, Ojcze Święty, jest tym promieniem przecinającym czarne chmury naszego codziennego bytowania”. Łapicki wyrecytował wiersz przedwojennego poety Jerzego Lieberta, za co Papież później serdecznie mu podziękował. „Poeta docenił poetę” – skomentował po latach aktor.
Jan Paweł II przypominając, że – jak pisał nasz „czwarty wieszcz” Cyprian Kamil Norwid – „piękno kształtem jest miłości”, powiedział: „Waszym powołaniem, drodzy Państwo, jest piękno. Tworzyć przedmioty piękne. Wywoływać piękno w wielorakiej materii ludzkiej twórczości: w materii słów i dźwięków, w materii barw i tonów, w materii rzeźbiarskich czy architektonicznych brył, w materii gestów, którymi wyraża się i przemawia to najszczególniejsze tworzywo świata widzialnego, jakim jest ludzkie ciało”. Papież wyraził ogromną radość z faktu, że w ostatnich latach ludzie kultury, twórcy i artyści odnaleźli w stopniu dotąd nieznanym łączność z Kościołem.
Niezapowiedziana wizyta u bazylianów
O odwiedzinach Jana Pawła II w klasztorze bazylianów w Warszawie nikt nawet nie marzył, bo tej wizyty nie było w programie pielgrzymki, zresztą być nie mogło. Kościół greckokatolicki w okresie PRL był zaledwie tolerowany, a w Związku Sowieckim został zdelegalizowany. Dlatego wszyscy zakonnicy udali się na Mszę beatyfikacyjną na plac Defilad, zostawiając w klasztorze dwóch pechowców – braci Jakynta i Romana. Jakież było ich zdumienie, kiedy do klasztoru zadzwonił telefon zapowiadający wizytę Papieża. Bracia ledwo włożyli habity, a Jan Paweł II już stał pod bramą klasztorną. Młodziutkiego brata Romana ochrona nie chciała dopuścić do gościa, więc skłamał, że jest proboszczem.
Ojciec Święty zwiedził cerkiew, a potem modlił się przed carskimi wrotami w intencji męczeńskiego Kościoła greckokatolickiego. Obaj bracia nie byli w stanie nic powiedzieć. Brat Jakynt zapamiętał uścisk dłoni rimśkego Papy. Był tak mocny, jakby Papież zupełnie nie czuł trudów wyczerpującej pielgrzymki. Jan Paweł II powiedział do bazylianów po ukraińsku: Sława Isusu Chrystu ( odpowiednik łacińskiego: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus).
Dwanaście lat później, kiedy Jan Paweł II mógł już oficjalnie odwiedzić warszawski klasztor bazylianów, powiedział: „Moją obecnością chciałem wówczas dać wyraz wielkiego uznania nie tylko dla Zakonu Ojców Bazylianów, ale dla całego, zmuszonego wówczas do milczenia Kościoła greckokatolickiego”.
Surrealizm rzeczywistością, czyli ochrzczony Pałac Kultury
W 1952 r. kleryk seminarium warszawskiego, późniejszy ksiądz Andrzej Żmijewski, nad wejściem do budującego się Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, będącego darem narodu radzieckiego dla narodu polskiego zawiesił kartkę. Napis na niej brzmiał: „Centrum nauki społecznej Kościoła”. Trzydzieści pięć lat później Jan Paweł II odprawił mszę na Placu Defilad, mając w tle Pałac Kultury i Nauki, dawniej imienia Józefa Stalina. Wspomina ks. Infułat Jan Sikorski: „Stojąc w tłumie uczestników przypomniałem sobie to tej kartce i zacząłem się śmiać. To, co było surrealistyczne, stało się rzeczywistością. Pałac Kultury stał się tłem do głoszenia katolickiej nauki społecznej”.
Podczas Mszy na Placu Defilad, niedaleko miejsca, gdzie dygnitarze partyjni przyjmowali hołdy uczestników pochodu na 1 maja, Jan Paweł II beatyfikował męczennika Dachau, biskupa Michała Kozala. Liturgia kończyła II Krajowy Kongres Eucharystyczny.
W tle ołtarza widoczny był Pałac Kultury, dar Związku Radzieckiego dla bratniej Polski Ludowej, z którego murów miały płynąć idee głoszące wielkość i wspaniałość jedynego słusznego ustroju. Teraz zaś, niemal z tego samego miejsca, Papież głosił naukę o Eucharystii oraz rozesłał na cały świat polskich misjonarzy, wręczając im uprzednio krzyże.
W homilii Ojciec Święty mówił: „Wiemy, że w naszym stuleciu narasta opór i sprzeciw wobec Tego, który — opór i sprzeciw aż do negacji Boga. Do ateizmu jako programu.
Ale to wszystko nie jest w stanie w niczym zmienić faktu Chrystusa. Faktu Eucharystii. Jakkolwiek Bóg — Ojciec, Syn i Duch Święty — byłby odrzucany przez ludzi. Jakkolwiek ludzie i społeczeństwa urządzałyby swoje życie, ignorując Boga: tak jakby Bóg nie istniał. Jakkolwiek daleko poszłaby negacja i grzech...
To wszystko nie zmienia zasadniczego faktu: był i trwa w dziejach człowieka — i w dziejach wszechświata — Człowiek, prawdziwy Syn Człowieczy, który „umiłował do końca”. Umiłował Boga taką miłością, która jest na miarę Boga: jako Syn Ojca. Miłością nade wszystko: z całego serca i całej duszy, ze wszystkich sił... aż do ostatecznego ich wyczerpania w agonii Golgoty”..
Po mszy Jan Paweł II przeniósł Najświętszy Sakrament do specjalnego samochodu, który udał się w kierunku Starego Miasta. Przy kolumnie Zygmunta udzielił błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem.
Marek Skwarnicki w swojej książce „Z Papieżem po świecie” podzielił się następującą obserwacją: ”Msza święta na placu Defilad z piekielnym tłokiem, kontrolami, tłumami, upałem i niesłychanymi rojami milicji. Pałac im. Stalina i Papież z uniwersalnym posłaniem eucharystycznym. Misjonarze idący w świat z Polski z dawanymi im przez biskupów i Papieża krzyżami. Także i siostry. Potem przedziwna procesja – pojazd z monstrancją, Papieżem i prymasem Glempem, przed którym to pojazdem nikt nie klękał, a tam gdzie byłem, przed hotelem Victoria, nikt się nawet nie przeżegnał, a wielu klaskało”.
Afront generała
Jak zauważyli Bernstein i Politi w książce „Jego Świątobliwość” niemal każdy przystanek swojej pielgrzymki Jan Paweł II wykorzystywał do pogłębiania przepaści między własną wizją Polski a wizją rządzących. Zwłaszcza mocno zabrzmiało to w Gdyni, gdzie Ojciec Święty przypomniał, że nad polskim morze słowo solidarność zostało wypowiedziane w nowy sposób i w nowym kontekście. „I świat nie może o tym zapomnieć. To słowo jest naszą chlubą, ludzie polskiego morza” – dodał Papież.
To nie mogło się podobać komunistom, którzy podczas pielgrzymki zaostrzyli cenzurę telewizyjną, postawili na nogi kilkadziesiąt tysięcy ludzi oddziałów ZOMO, zatrzymali setki osób związanych z opozycją. Wyraz rozgoryczeniu postawą Papieża dał gen. Jaruzelski żegnając gościa na warszawskim lotnisku Okęcie. „Wasza Świątobliwość wkrótce pożegna Ojczyznę, zabierze ze sobą jej obraz w sercu. Lecz zabrać przecież nie może jej realnych problemów” – powiedział generał zdaniem Bernsteina i Politiego „tak bezceremonialnie, jakby czuł się przez papieża zdradzony”. Na twarzy Jana Pawła II pojawił się grymas. „Polsce prawda jest potrzebna – kontynuował Jaruzelski – lecz potrzebna jest również prawda o Polsce. W ostatnich dniach padała jakże często ofiarą uwłaczających rozsądkowi naszego narodu, obcych manipulacji”. Następnie zaś, wyraźnie nawiązując do częstego przywoływania słowa „solidarność” jako pojęcia nazwy związku, dodał z sarkazmem:” Niech z naszej ziemi popłynie słowo z tymi wszystkimi ludźmi, którzy cierpią nadal wskutek rasizmu i neokolonializmu, wyzysku i bezrobocia, prześladowań i nietolerancji”. I komentarz cytowanych autorów: „Słuchający osłupieli na ten brak szacunku. Było to jedno z najbardziej agresywnych wystąpień Jaruzelskiego w ciągu sześciu lat sprawowania przez niego władzy”.
Prorok wolności
Historyk dr Andrzej Grajewski uważa, że jednym z owoców pielgrzymki była rewitalizacja „Solidarności” i jej powrót do dyskursu społecznego. „Ta pielgrzymka umocniła także Kościół w roli obrońcy praw człowieka i promotora pojednania narodowego, co już za rok umożliwiło jego przedstawicielom zajęcie miejsca obserwatorów w rozmowach władzy z opozycją oraz świadka” – stwierdził Grajewski. Ks. rektor Wojciech Bartkowicz zauważył, że podczas pielgrzymki 1987 r. Papieżowi przyszło polemizować ze słabnącą wprawdzie, lecz wciąż obowiązującą w oficjalnym obiegu ideowym totalitarnego państwa wizją wolności-nie-wolnej złożonej na ołtarzu historycznej konieczności. „W papieskiej katechezie wolności pojawiają się już jednak wątki nowe, proroczo uprzedzające nadejście problemów wolności-wyzwolonej-z-prawdy. Owo ostrzeżenie dojrzeje do prawdziwie dramatycznego tonu podczas pierwszej wizyty Jana Pawła II w rodzącej się III Rzeczpospolitej” – stwierdził ks. Bartkowicz.
W ocenie ideologów partyjnych nauczanie papieskie było konfrontacyjne. Wizytę oceniono jako sukces organizacyjny, który jednak nie przełożył się na zamierzone cele polityczne. „Wystąpienia papieża odczytywano jako krytyczne wobec Jaruzelskiego i krytykowano je nie tylko za wątki nawiązujące do porozumień z 1980 roku, ale również za odwołania do tradycji jagiellońskiej” - ocenia dr Paweł Kowal.
Podczas uroczystości na placu Defilad widoczny był olbrzymi transparent z napisem „Następna pielgrzymka już do wolnej Polski”. To proroctwo się spełniło, w dużej mierze dzięki trzeciej pielgrzymce Jana Pawła II w 1987 r. Za cztery lata Papież przyjechał już do wolnej Polski.
*Wykorzystano materiały: Paweł Kowal, „Koniec systemu władzy”, Warszawa 2012; Peter Raina, „Rozmowy z władzami PRL. Arcybiskup Dąbrowski”, Warszawa 1995; Grzegorz Polak, Bogumił Łoziński, „Niestrudzony pielgrzym miłości”, Warszawa 2007; referaty – prof. Antoniego Dudka, dr. Andrzeja Grajewskiego i ks. dr. Wojciecha Bartkowicza, wygłoszone podczas konferencji naukowej zatytułowanej „Brama do wolności”, zorganizowanej 25 maja 2012 r. przez Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.