Imieniny: Zygmunta, Atanazego, Anatola

Wydarzenia: Dzień Flagi RP

Świadkowie wiary

Bł. Hanna Chrzanowska – pielęgniarka ubogich

relikwiarz błogosławionej hanny chrzanowskiej fot. Monika Jaracz / Archidiecezja Krakowska

28 kwietnia w Kościele obchodzone jest wspomnienie bł. Hanny Chrzanowskiej, pielęgniarki. Mija 7 lat od jej beatyfikacji. W jaki sposób pomagała potrzebującym i czego możemy się od niej uczyć? Spytaliśmy ks. Józefa Gubałę, proboszcza kościoła św. Mikołaja w Krakowie, który jest nazywany sanktuarium błogosławionej. 

 

Szlachcianka pielęgniarką?

Hanna Chrzanowska urodziła się 7 października 1902 roku w Warszawie. Pochodziła z zasłużonej dla polskiej kultury, nauki oraz pielęgniarstwa polskiego rodziny. – Wywodziła się z bardzo szlachetnego i bogatego rodu Chrzanowskich. Z domu wyniosła filantropię, nie wiarę, ale ona tę filantropię przełożyła na chrześcijańskie miłosierdzie — mówi ks. Józef Gubała, proboszcz kościoła św. Mikołaja w Krakowie, który jest tej błogosławionej szczególnie poświęcony.

Gdy miała osiem lat, jej rodzina przeniosła się do Krakowa. Po maturze przeszła krótki kurs pielęgniarski, by móc pomagać ofiarom wojny polsko-bolszewickiej. W grudniu 1920 roku rozpoczęła natomiast studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Dwa lata później, gdy Hanna dowiedziała się o powstaniu Warszawskiej Szkoły Pielęgniarstwa, przerwała studia i wstąpiła do niej, ponieważ chciała poświęcić się właśnie temu zawodowi. Szkołę ukończyła w 1924 roku. Była to decyzja, która zaważyła na jej dalszym życiu.

Chrzanowska uczestniczyła w pracach Polskiego Stowarzyszenia Pielęgniarek Zawodowych, angażując się w przygotowania, uchwalonej przez Sejm w 1935 roku „Ustawy o pielęgniarstwie”, uznawanej za jedną z najlepszych w świecie. Przyszła błogosławiona przyczyniła się również w dużym stopniu do powołania w 1937 roku Katolickiego Związku Pielęgniarek Polskich.

W służbie potrzebującym 

Okres II wojny światowej wiązał się dla Hanny Chrzanowskiej z wieloma stratami. Zginęła jej ciotka oraz ojciec i brat. Nie załamało to jednak młodej pielęgniarki, która na początku wojny wróciła do Krakowa i zgłosiła się jako ochotnik do pracy w Polskim Komitecie Opiekuńczym. Zajmowała się tam uchodźcami, więźniami oraz przesiedlonymi. Troszczyła się szczególnie o osierocone dzieci, w tym dzieci żydowskie. Szukała dla nich rodzin zastępczych i miejsc, w których mogły być bezpieczne. Organizowała również letnie kolonie oraz prowadziła akcje dożywiania. Narażała przy tym często swoje zdrowie oraz życie.

Sytuacje, które przeżyła w tym czasie, miały wpływ na rozwój jej życia duchowego. Zaczęła szukać oparcia w Bogu, odkryła także moc i znaczenie modlitwy oraz Eucharystii. Ten okres jej życia łączy się także z działaniami wobec bliźnich. Życie wewnętrzne Hanny formowało się natomiast w znacznej mierze według duchowości św. Benedykta — od 1956 roku była oblatką Opactwa Tynieckiego. – W jej życiu, w jej posłudze to, że ona troszczyła się o swoją formację najpierw duchową — starała się uczestniczyć w rekolekcjach, dniach skupienia i pielgrzymkach, ale też jej ciągła relacja z Chrystusem przed Najświętszym Sakramentem, codzienna adoracja — sprawiały, że potrafiła to pięknie przełożyć na miłość wobec ludzi chorych — podkreśla ks. Józef Gubała.

W 1957 roku Hanna Chrzanowska została dyrektorką Szkoły Pielęgniarstwa Psychiatrycznego w Kobierzynie, a rok później przeszła na wcześniejszą emeryturę. Pozostała jednak obecna w życiu środowiska pielęgniarskiego. Pełniła wiele ważnych funkcji m.in. w strukturach szkolnych, lecz nigdy nie ukrywała swojej wiary, wręcz przeciwnie, dawała swoim życiem świadectwo. – Hanna uczyła pielęgniarki, aby zawsze stały przy łóżku chorego. Nie gdzieś tam w kantorku, przy kawie, ale, by przy tym chorym były. Taka normalność, a z drugiej strony wielka miłość i troska o tych ludzi — o chorych, o cierpiących i szacunek do każdego człowieka — zaznacza proboszcz parafii św. Mikołaja w Krakowie. Ta postawa spotkała się z szacunkiem i uznaniem wśród uczennic oraz współpracowników, ale z niechęcią i wrogością ze strony władz komunistycznych. Za tym szły represje.

Zaangażowana do końca

Mimo to nawet będąc na emeryturze, Chrzanowska chciała pomagać tym najbardziej potrzebującym — samotnym, schorowanym, opuszczonym i niepełnosprawnym, którzy byli pozbawieni opieki. Postanowiła zorganizować dla nich, opartą o struktury kościelne, fachową pomoc pielęgniarską. W tej sprawie zwróciła się do Karola Wojtyły, który wykazał się zrozumieniem wobec jej planów. Mając wsparcie ze strony władz kościelnych, organizowała placówki pielęgniarstwa parafialnego w Krakowie i całej archidiecezji.

Dzięki swojej charyzmie skupiała wokół tego dzieła licznych współpracowników i wolontariuszy Były wśród nich: pielęgniarki, siostry zakonne, klerycy, księża, lekarze, profesorowie, ale też studenci. Z ich wsparciem organizowała dla tych, którymi się opiekowała, rekolekcje wyjazdowe, które miały na celu przywrócenie chorym radości życia i dodania sił w codzienności.

To właśnie dzięki staraniom Hanny Chrzanowskiej upowszechnił się zwyczaj odprawiania Mszy św. w domu chorego oraz odwiedzin w ramach wizyt duszpasterskich. Nie zapominała też o środowisku pielęgniarskim. Organizowała dla pielęgniarek okresowe konferencje i doroczne rekolekcje. Rozpowszechniła także „Rachunek sumienia pielęgniarki”. We wszystkich swoich działaniach mogła liczyć na kard. Karola Wojtyłę. – Kiedyś kard. Dziwisz wyznał, że Hanna, choć miała bliskie relacje z kard. Wojtyłą, zawsze czekała w kolejce na to, kiedy zostanie przez niego przyjęta. Nigdy nie wykorzystywała znajomości. Wielka pokora, a z drugiej strony wielki duch człowieka — mówi ks. Gubała. Na wniosek przyszłego papieża, Ojciec Święty Paweł VI odznaczył Chrzanowską medalem „Pro Ecclesia et Pontifice”.

Hanna Chrzanowska zmarła na nowotwór 29 kwietnia 1973 roku w Krakowie. Uroczystościom pogrzebowym na Cmentarzu Rakowickim przewodniczył kard. Karol Wojtyła.

Osoby, które znały ją bliżej, świadczyły o tym, w jaki sposób wypełniała przykazanie miłości wobec bliźnich, szczególnie tych najbardziej potrzebujących. W środowisku krakowskich pielęgniarek pojawił się więc pomysł, aby podjąć starania o jej beatyfikację. W 1995 roku zwróciły się więc z prośbą do kard. Franciszka Macharskiego o wszczęcie procesu. Stało się to 3 listopada 1998 roku. Proces beatyfikacyjny Sługi Bożej na szczeblu diecezjalnym zamknięto 30 grudnia 2002 roku. 28 kwietnia 2018 roku w bazylice Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach, Hanna Chrzanowska została ogłoszona błogosławioną.

Kult 

Hanna Chrzanowska jest jedną z tych błogosławionych, o których w Archidiecezji Krakowskiej mówi się coraz więcej. Jej kult rozrasta się, a przykład pomocy wobec tych najbardziej potrzebujących jest inspiracją do zaangażowania się w różne formy działalności charytatywnej. – Bł. Hanna Chrzanowska uczy nas przede wszystkim, aby zauważyć chorych i troszczyć się o ich duszę i o ich ciało. Po drugie uczyła tego, że chory nie potrzebuje, aby nad nim ubolewać, aby użalać się czy płakać, ale żeby przy nim być. To jest ważne także dzisiaj — zaznacza ks. Józef Gubała.

W jaki sposób czci się ją w kościele przy ul. Kopernika? – 28. dzień miesiąca jest takim szczególnym dniem, kiedy jest Msza św., podczas której co miesiąc modlimy się przez wstawiennictwo bł. Hanny i prosimy o łaskę cudu przez jej wstawiennictwo, aby Pan Bóg sprawił, by mogła być ogłoszona świętą. Natomiast w każdy czwartek na nabożeństwie ku jej czci wystawiony jest Najświętszy Sakrament oraz odmawiany różaniec. Wcześniej rozważamy i przybliżamy różne modlitwy, którymi posługiwała się Hanna Chrzanowska. Poznajemy też w ten sposób bliżej jej osobę. To na przestrzeni tych lat cały czas się dzieje — dzieli się proboszcz parafii św. Mikołaja w Krakowie i dodaje, że w świątyni przy ul. Kopernika w Krakowie omadlane są także intencje, które spływają przez jej wstawiennictwo, a przy relikwiach kobiety nieustannie można zauważyć kogoś pogrążonego w modlitewnym skupieniu.

Święta na te czasy

 – Hanna to przykład dla każdego z nas. Także, a może przede wszystkim współcześnie. To przykład, że nie trzeba robić wielkich, cudnych rzeczy i klękać tylko cały czas do modlitwy, ale wystarczy siąść, zakasać rękawy, jak ona czyniła to wobec chorych i pokazywać, że to jest chrześcijaństwo i to jest miłosierdzie. Nie słowa, nie piękne wyrazy, frazesy, ale konkretny czyn miłosierdzia — dzieli się ks. Józef Gubała.

Czy czuje się związany z błogosławioną?  – Oczywiście, że tak. Oczywiście, bo trudno tego nie czuć, kiedy się ją tak ma na miejscu. Pamiętam pierwszy tutaj, jeszcze przed beatyfikacją, remont kościoła i nie było szans na to, że skończą przed uroczystościami. Wtedy właśnie poprosiłem: „Haniu, jeśli chcesz, żeby był kościół zrobiony na twoją beatyfikację, to pomóż”. Pomogła. Ona jest taką najbliższą nam błogosławioną — mówi proboszcz krakowskiej parafii św. Mikołaja.

Źródło:
;