Uroczystości
Bł. Salomea
Dziewczynka przez długi czas nie identyfikowała także z Salomeą postaci z przepięknego witraża Wyspiańskiego u krakowskich franciszkanów – mylnie utożsamiając sąsiadkę św. Franciszka ze św. Klarą, choć atrybut w postaci wypadającej z rąk korony powinien był dawać jej do myślenia.
Drobna, uśmiechnięta karmelitanka Dzieciątka Jezus z Sosnowca, spotykana co roku na wakacjach w podkarpackim uzdrowisku, nosiła imię Salomea. Jedyne w swoim zgromadzeniu. „Jak mama Słowackiego”, wyjaśniała zaczytującej się wierszami dziewczynce, która jeszcze nie znała historii błogosławionej Salomei – żony i dziewicy, księżnej i żyjącej w odosobnieniu klaryski. Dziewczynka przez długi czas nie identyfikowała także z Salomeą postaci z przepięknego witraża Wyspiańskiego u krakowskich franciszkanów – mylnie utożsamiając sąsiadkę św. Franciszka ze św. Klarą, choć atrybut w postaci wypadającej z rąk korony powinien był dawać jej do myślenia.
Księżna Salomea powróciła do dorosłej już dziewczynki któregoś dnia, zupełnym przypadkiem, podczas wiosennego pikniku w Grodzisku pod Skałą, w sąsiedztwie dość szalonego założenia architektonicznego z końca XVII wieku, autorstwa księdza Sebastiana Piskorskiego, prebendarza grodziskiego i krakowskiego profesora: na Skale Długiej, wsparty na autentycznym romańskim fundamencie, barokowy kościółek, dalej grota getsemańska, po której minięciu oczom zdumionego turysty ukazuje się wsparty na całkiem sporej wielkości wapiennej rzeźbie słonia (z trąby ongiś tryskała fontanna, wykorzystująca grawitacyjny spływ wody z położonego powyżej terenu kościelnego) obelisk, przywodzący na myśl identyczną w założeniu, choć nieco większych rozmiarów rzeźbę Berniniego sprzed rzymskiej bazyliki Santa Maria Sopra Minerva. Dalej trzy groty modlitewne i widok na skalne urwisko, a poniżej, wśród drzew – pustelnia błogosławionej Salomei z kamiennym łożem wykutym w ścianie nieopodal ołtarza i ledwo widocznymi łacińskimi napisami na ścianach: Ubi est thesaurus meus ibi et cor meum. Gdzie skarb mój, tam serce moje.
Skarb Salomei nie był ukryty na książęcych dworach średniowiecznej Europy. Urodzona przed ponad ośmiuset laty córka Leszka Białego przeżyła kilkanaście lat w zaaranżowanym małżeństwie z Kolomanem, synem króla Węgier i władcą ich południowej części. Małżonkowie, wychowywani jak brat i siostra, jak brat i siostra żyli ze sobą, poświęcając się trosce o ubogich w duchu trzeciego zakonu św. Franciszka i stroniąc od uciech dworskich. Według legendy, gdy pewnego razu zaproszona przez króla Andrzeja na ucztę Salomea na jego prośbę przywdziała strój godny królowej, jej wdzięk i dostojeństwo zajaśniały w pełni, wzbudzając powszechny zachwyt i szacunek. Owdowiawszy w wieku lat trzydziestu, postanowiła spełnić marzenie zapoczątkowane ślubowanym w dzieciństwie dziewictwem, i wstąpiła do ufundowanego przez młodszego brata, Bolesława Wstydliwego, pierwszego polskiego konwentu klarysek w Zawichoście. Nie chciała być ksienią. Na Grodzisku spędziła ostatnie osiem lat swego życia, a umarła 10 listopada 1268 r.
Jesienne Grodzisko jest wietrzne i ponure.
Korona wypadła z rąk księżnej już dawno. Dusza zmarłej uniosła się do nieba w widomym dla współsióstr kształcie gwiazdy.
Salome – pokój.