Komentarze
Błogosławieństwa, nawrócenie duszpasterskie i ryzyko chęci skodyfikowania wszystkiego
Odczytanie deklaracji doktrynalnej na temat znaczenia błogosławieństw w świetle „zmiany epoki” i koniecznego „nawrócenia duszpasterskiego”, na które papież Franciszek nalega od początku swojego pontyfikatu.
Za trzy miesiące papież Franciszek rozpocznie dwunasty rok swojego pontyfikatu. Pontyfikatu, który jest od początku naznaczony wezwaniem do „duszpasterskiego nawrócenia”, jak czytamy w Evangelii gaudium, adhortacji apostolskiej, która wyznacza kierunek magisterium obecnego Biskupa Rzymu.
Z jasnością Franciszek wskazuje, że nie żyjemy w epoce zmian, ale w zmianie epoki. Jak zauważył już na naszym portalu Rocco Buttiglione, komentując niedawną deklarację, która otwiera możliwość spontanicznego i nieliturgicznego błogosławieństwa par nieregularnych, w tym par tej samej płci, pięćdziesiąt lat temu homoseksualiści byli zdecydowanie przeciwni małżeństwu. Dziś, przynajmniej w wielu przypadkach, już tak nie jest. Chociaż – co zrozumiałe – uwaga mediów skupiła się na parach homoseksualnych, deklaracja ogłoszona w ostatnich dniach przez Dykasterię Nauki Wiary mówi o parach, które nie żyją zgodnie z normami moralnymi Kościoła. Nie zagłębiając się w statystyki, można powiedzieć, że większość z nich to pary składające się z mężczyzny i kobiety żyjących razem bez ślubu. Nie trzeba być socjologiem, aby zdać sobie sprawę z epokowej zmiany, jaka dokonała się w ostatnich dziesięcioleciach: spadek liczby małżeństw religijnych i cywilnych, gwałtowny wzrost liczby konkubinatów (nawet wśród osób wychowanych w wierze).
Nawrócenie duszpasterskie, o którym mówi Papież, nie jest operacją makijażu, prostym dostosowaniem harmonogramów, kilkoma drobnymi korektami struktur. Jest to coś głębszego, co stawia pod znakiem zapytania odpowiedzialność wszystkich, przede wszystkim wyświęconych szafarzy. Etymologiczne znaczenie słowa „nawrócenie” to „przemieszczenie się z jednego miejsca na drugie”, „zwrócenie się ku komuś lub czemuś”, „zmiana kierunku”. Nawrócenie duszpasterskie, o którym mówi Franciszek, jest zaproszeniem do radykalnej zmiany światopoglądu i mentalności, nie w sensie dostosowania się do światowego myślenia poprzez osłabienie chrześcijańskiego głoszenia, ale dokładnie odwrotnie. Jest to zaproszenie do ożywienia głoszenia Ewangelii, koncentrując się na tym, co istotne, na kerygmacie, wiedząc, że coraz częściej mamy do czynienia z rozmówcami, którzy już go nie znają. Wiedząc, że musimy wychodzić, podejmować ryzyko, spotykać się bez uprzedzeń, słuchać przed osądzaniem i nie czekać, aż ludzie przyjdą do nas. Obraz Kościoła jako „szpitala polowego”, tak drogi Następcy Piotra, jest skutecznym przykładem. Korzeń nawrócenia duszpasterskiego jest głęboko ewangeliczny: Jezus zaprosił nas, abyśmy nie sądzili, abyśmy nie byli sądzeni, abyśmy nie skupiali się na źdźble w oku tych, którzy są przed nami, zapominając o belce tkwiącej w naszym własnym. Jezus obalił religijną logikę i normy swoich czasów, idąc najpierw do nietykalnych i jawnych grzeszników.
Cel nawrócenia duszpasterskiego jest tylko jeden i to on nadaje sens istnieniu Kościoła: misja. To jest, świadectwo nieskończonej miłości miłosiernego Boga, który obejmuje przed osądzeniem i który przychodzi do nas, aby nas podnieść, jeśli tylko Mu na to pozwolimy, nawet jeśli jest to tylko w naszych pragnieniach.
Jest jeszcze jedno decydujące słowo, związane ze zmianą epoki, nawróceniem duszpasterskim i opcją misyjną. Jest nim „rozeznanie”. Słowo centralne także w deklaracji Dykasterii Doktrynalnej o błogosławieństwach. W tym dokumencie, który potwierdza, że doktryna o małżeństwie nie ulega zmianie i że Kościół uznaje za legalne jedynie relacje seksualne między mężczyzną i kobietą zjednoczonymi w małżeństwie, wyraźnie stwierdza się nie tylko, że należy unikać jakiejkolwiek rytualizacji, tworzenia liturgii lub para-liturgii dla błogosławieństw par „nieregularnych”, ale także, że nie należy oczekiwać żadnych dalszych „instrukcji” na ten temat. Właśnie dlatego, że jest to pozostawione rozeznaniu wyświęconych szafarzy.
Jest to krzyż i odpowiedzialność, która spoczywa na barkach kapłanów, wezwanych do wzięcia na siebie dramatów ludzi, wezwanych do słuchania ich historii, wezwanych do towarzyszenia im krok po kroku w pełnym zrozumieniu Bożego planu dla ich życia. Jest to działalność wybitnie misyjna. Wyobrażanie sobie „zrzucenia” ciężaru rozeznawania na podręcznik lub z góry ustalone błogosławieństwo jest popadaniem w kazuistykę.
Oczywiście posiadanie podręcznika, w którym wszystko jest jasne, zdefiniowane, uporządkowane i szczegółowo przeanalizowane, byłoby łatwiejsze. Ale nie może istnieć podręcznik, który uwzględniałby różnorodność dramatów, osobistych historii, sytuacji.
Papież Franciszek w pozdrowieniach bożonarodzeniowych dla Kurii powiedział: „Dla nas wszystkich ważne jest rozeznawanie, ta sztuka życia duchowego, która odziera nas z pozorów, że już wszystko wiemy, z ryzyka myślenia, że wystarczy stosować zasady, z pokusy postępowania... po prostu powtarzając schematy, nie biorąc pod uwagę, że Tajemnica Boga zawsze nas przewyższa i że życie ludzi i rzeczywistość, która nas otacza, są i zawsze pozostaną nadrzędne w stosunku do idei i teorii”. Ponieważ „potrzeba odwagi, by kochać”.
Wiara chrześcijańska, mówił dalej Franciszek, „nie chce utwierdzać nas w poczuciu bezpieczeństwa, nie chce sprawiać, byśmy zadowalali się łatwymi religijnymi pewnikami, nie chce dawać nam szybkich odpowiedzi na złożone problemy życiowe”. Bóg Jezusa Chrystusa „stawia nas na drodze, wyciąga nas z naszych stref bezpieczeństwa, kwestionuje nasz dorobek i w ten właśnie sposób wyzwala nas, przemienia nas”.
Z pewnością deklaracja o błogosławieństwach stawia pytania, wstrząsa, zmusza do opuszczenia „stref bezpieczeństwa”. Celem jest spotkanie ludzi tam, gdzie żyją i jak żyją, a nie jak chcielibyśmy, aby żyli, tak by nie zgasić migoczącego światełka w obliczu prośby o błogosławieństwo, czyli prośby o pomoc od Boga.