Pod oknem
Bp Damian Muskus podczas liturgii stacyjnej: Droga wyjścia z kryzysu to wejść z powrotem w ślady Chrystusa
- Nie ma mowy o kryzysie tam, gdzie chrześcijanie żyją Ewangelią, tam, gdzie wchodzą na drogę naśladowania Jezusa – mówił bp Damian Muskus podczas liturgii stacyjnej w kościele św. Floriana w Krakowie.
Bp Damian Muskus na początku homilii powiedział, że droga od chwały do upadku jest bardzo krótka. W Niedzielę Palmową ludzie z entuzjazmem witali Chrystusa, śląc pod Jego nogi gałązki i obwołując Go królem. Niedługo jednak ten sam Król został sponiewierany i poddany kaźni tylko dlatego, że głosił prawdę i miłość. Biskup stwierdził, że natura człowieka jest bardzo zmienna. – Bezwolnie ulegamy przeróżnego rodzaju wpływom, jesteśmy podatni na manipulacje, często pochopnie wydajemy oceny i wyroki. Wołamy „hosanna” i chętnie odnajdujemy się w tłumie wiwatującym na cześć Jezusa, ale zapominany, że za kilka dni ten sam tłum będzie wołał: „ukrzyżuj Go!” – powiedział. Stwierdził, że mimo upływu wieków ludzie wciąż skazują Chrystusa na śmierć. Dziś okazują Zbawicielowi lekceważenie, nie dostrzegając Go w bliźnich. Mijają Go na ulicach, upokorzonego ubóstwem, wyszydzają Go, bo jest inny, nie dostrzegają Go w zranionych, wykorzystywanych i odrzucanych. – Dlaczego nie potrafimy dostrzec Boga w twarzach naszych bliźnich? Bo to oznacza zmianę myślenia, naśladowanie Pana nie w Jego chwale, ale na drodze krzyża. Iść za Nim znaczy pozwalać się krzyżować, kochać miłością wciąż odrzucaną, więcej dawać niż przyjmować. Ofiarowywać się bez końca i bez korzyści – stwierdził bp Damian Muskus. Zauważył, że o wiele bezpieczniej jest iść na kompromisy, przyjaźnić się z osobami dobrze sytuowanymi, odnaleźć się wśród możnych świata. – Nie umiemy głosić orędzia nadziei, bo zbyt często brudzimy je własną pychą, by mogło zostać przyjęte przez tych, którzy dziś potrzebują nadziei do przetrwania. Lekcja Niedzieli Palmowej uczy nas, że nie ma tryumfu życia bez doświadczenia umierania, a pochlebstwa kapryśnych tłumów nie są warte więcej, niż proch – wskazał.
Stwierdził, że zwycięstwo Jezusa poprzedzone zostało godzinami trwogi i cierpienia. Taka jest również droga Kościoła, z której ludzie nazbyt chętnie schodzą, szukając skrótów i bezpiecznych traktów. – Wiele dziś słyszymy i mówimy o kryzysie Kościoła nad Wisłą. Szukamy przyczyn, najchętniej w niesprzyjających czynnikach zewnętrznych i nieprzyjaznej chrześcijaństwu kulturze. Prawda jest jednak taka, że trudny czas jest także owocem wielu złych wyborów ludzi Kościoła – zauważył. – Prawda jest też taka, że nie ma mowy o kryzysie tam, gdzie chrześcijanie żyją Ewangelią, tam, gdzie wchodzą na drogę naśladowania Jezusa – dodał. Stwierdził, ze kryzys – czas ciemności, upadku i uniżenia jest darem, który pomaga dostrzec co jest istotą chrześcijaństwa i sercem Dobrej Nowiny. Kryzys także wzywa do porzucenia mrzonek o wielkości i do wejścia na drogę pokory śladami Jezusa. – To jest droga wyjścia z kryzysu, także dla Kościoła: wejść z powrotem w ślady Chrystusa – stwierdził biskup. Przypominał, że Niedziela Palmowa jest początkiem wielkiego tygodnia i konieczne jest przejście z „hosanna” do „ukrzyżuj Go!”, by spotkać miłość najsłabszą, ale pokonującą śmierć, najpokorniejszą, ale zwycięską i cierpiącą, a jednak tętniącą życiem bez końca. Tą miłością jest Chrystus.