Pod oknem
Bp Mastalski: Żyjemy w czasach, w których gubi się to, co najistotniejsze
- Nie bój się świętości! - mówił biskup Janusz Mastalski podczas uroczystości odpustowych w Sanktuarium bł. Anieli Salawy w Sieprawiu. W homilii, biskup zauważył, że współcześnie wielu ludzi szuka wygodnego pretekstu do grzechu i wyrządzenia krzywdy bliźnim.
– Żyjemy w takich czasach, w których gubi się to, co najistotniejsze, a pretekst staje się czymś fundamentalnym w naszych wyborach. Patronka tej parafii, wasza rodaczka – bł. Aniela Salawa nigdy nie kierowała się pretekstem.
Hierarcha zacytował słowa papieża Franciszka: „Święci, którzy znaleźli się już w obecności Boga, utrzymują z nami więzy miłości i komunii. Świadczy o tym Księga Apokalipsy, która mówi o wstawiennictwie, jakiego podejmują się męczennicy (…) Możemy powiedzieć, że towarzyszą nam przyjaciele Boga, otaczają nas i prowadzą (…). Nie muszę nieść sam tego, czego w istocie nie byłbym w stanie sam udźwignąć. Rzesza świętych Bożych ochrania mnie, wspomaga i prowadzi” i zaznaczył, że życiorys bł. Anieli doskonale wpisuje się w przesłanie Ojca Świętego.
– Świętość dla współczesnego człowieka jest niewygodna, niezrozumiała, napawająca lękiem (…) Na świętość składają się bardzo konkretne wybory i postawy.
Biskup wskazał trzy cechy, które powinien rozwijać w sobie każdy chrześcijanin zmierzający do świętości. Pierwszą z nich – za przykładem bł. Anieli – jest pracowitość.
– Bł. Aniela nie bała się pracy. Wiedziała, że jest w niej głębszy sens (…) Praca nie może przesłonić Boga i najbliższych.
Kolejna cnota to czystość, rozumiana jako dyspozycyjność dla Chrystusa. Biskup, odwołując się do doświadczenia pracy w Środowiskowym Domu Samopomocy, zaznaczył, że wielu pensjonariuszy w prywatnych rozmowach zdradzało, że ich największą obawą jest moment śmierci niepoprzedzony wewnętrznym przygotowaniem na spotkanie ze Zbawicielem.
Ostatnim przymiotem jest postawa zawierzenia Bogu, połączona z odrzuceniem buntu i lęku.
– Musimy wyjść z tej uroczystości umocnieni: można lepiej, można gorliwiej, można piękniej. Można iść śladami błogosławionej Anieli Salawy.
Aniela Salawa urodziła się w 1881 roku w wielodzietnej, ubogiej rodzinie chłopskiej w Sieprawiu pod Krakowem. Była bardzo piękną kobietą i kiedy ukończyła 16 lat, rodzice postanowili wydać ją za mąż. Aniela sprzeciwiła się ich zamiarom, w czym poparły ją starsze siostry, organizując jej pracę służącej w Krakowie. W wieku osiemnastu lat złożyła śluby czystości, starała się również jak najczęściej uczestniczyć w Mszy św. W 1900 roku zapisała się do założonego rok wcześniej Stowarzyszenia Sług Katolickich im. św. Zyty, patronki służących. Od 1903 roku Aniela przystępowała codziennie do Komunii Świętej. 15 maja 1912 roku rozpoczęła nowicjat Trzeciego Zakonu św. Franciszka, a 6 sierpnia 1913 roku złożyła przysięgę tercjarską. Wywierała bardzo silny wpływ na otoczenie. Dzieliła się pożywieniem i pieniędzmi z biedniejszymi od siebie, a w czasie I wojny światowej, pomagała w krakowskich szpitalach, niosąc pomoc i wsparcie rannym żołnierzom. Opiekowała się także jeńcami wojennymi. W 1916 roku trafiła do szpitala, a po jego opuszczeniu, nie mogła już podjąć pracy zarobkowej. Ostatnie pięć lat życia spędziła w nędzy, ofiarując swoje cierpienia Chrystusowi jako wynagrodzenie za grzechy świata. Umarłą samotnie w 1922 roku. Niedługo po jej śmierci zaczęto doznawać za jej przyczyną cudownych uzdrowień. Jan Paweł II beatyfikował ją na krakowskim Rynku 13 sierpnia 1991 roku.
- Jest to dla mnie ogromna radość, że mogłem dzisiaj w Krakowie wynieść do chwały błogosławionych Anielę Salawę. Ile razy modliłem się przy jej relikwiach, jak głęboko zapadły mi w pamięci, w serce, te słowa: „Panie! Żyję, bo każesz, umrę, bo zechcesz, zbaw mnie, bo możesz” (…) Tak pisze, tak woła do Chrystusa Aniela: „Pragnę, abyś był tak uwielbiony, jak jesteś wyniszczony”. I jeszcze o swoim własnym powołaniu, a raczej o tym, które dał jej Bóg: „Wobec duszy mojej Pan Bóg miał zamiary wielkie, stwarzając mnie na swój własny obraz”. Niech te słowa Błogosławionej naszej rodaczki, sieprawianki i krakowianki, pozostaną w naszej pamięci i w naszych sercach. – mówił wtedy Ojciec Święty.