Pod oknem
Bp Robert Chrząszcz: Przyjście Jezusa jest jak efekt motyla
– Małe rzeczy mogą być początkiem wielkich zmian – mówił bp Robert Chrząszcz do młodzieży z Ruchu Światło-Życie w czasie rorat w kościele św. Marka w Krakowie.
W czasie homilii bp Robert Chrząszcz odniósł się do fragmentu z Pieśni nad Pieśniami i zwrócił uwagę, że zażyłość relacji między oblubieńcem i oblubienicą widoczna jest w wielkim pragnieniu spotkania. – Ten stan pozwala pokonać wszelkie przeciwności, aby spotkać się z kochaną osobą – mówił krakowski biskup pomocniczy zachęcając, by w ten sposób spojrzeć na to, co robi Bóg względem człowieka – „pokonuje wszelkie granice, by stać się jednym z nas”. – Bóg chce przybyć do nas. Chce być blisko nas. Ale czy w nas samych jest to pragnienie bliskości? – pytał zaznaczając, że realna otwartość na spotkanie z Bogiem wymaga wiele wyrzeczeń ze strony człowieka.
– W czasie, w jakim żyjemy, musimy odnaleźć przestrzeń dla Boga – mówił bp Robert Chrząszcz podkreślając, że jeśli się kogoś kocha, to robi się wszystko, żeby znaleźć dla niego czas. – Bóg chce, żeby ta relacja nabrała takiego sensu, że kiedy wychodzę z jednej Mszy św., to nie mogę się doczekać kolejnej, bo ciągle czuję bliskość, która mnie wypełnia, ubogaca i ożywia, która wszystkie inne działania podporządkowuje sobie, która wzywa mnie także do dzielenia – dodawał wskazując na przykład Maryi, która po zwiastowaniu z pośpiechem udała się do Elżbiety. Zauważył, że samo przyjście Jezusa do łona Maryi powoduje wiele ruchu, działania, emocji.
Biskup zwrócił uwagę na teorię Edwarda Lorenza z 1960 r. – tzw. efekt motyla, która w założeniu dotyczyła zjawisk meteorologicznych. Teoria zakłada, że nawet najmniejsze lokalne zdarzenia mogą wywołać globalne konsekwencje. Obrazowo przedstawia się to tak, że machanie skrzydeł motyla w jednej części świata może wywołać tornado w innej. – Przyjście Jezusa kwalifikuje się do tej teorii – mówił biskup zaznaczając, że narodziny Jezusa w Betlejem dla ówczesnego świata nie były czymś wyjątkowym, a sprawiły, że po dwóch tysiącach lat w kościele św. Marka w Krakowie młodzież oazowa gromadzi się na roratach.
Podsumowując, bp Robert Chrząszcz podkreślił, że Bóg kocha każdego człowieka indywidualnie, jakby był jedynym na ziemi. Zwrócił uwagę, że dzisiejsza liturgia Słowa weryfikuje też relację człowieka do Boga. – Czy pozwalamy, aby ta relacja nie była na poziomie zależności i strachu, ale na miłości i otwartości? – pytał. Wskazał też, że małe rzeczy mogą być początkiem wielkich zmian. Zaznaczył, że poranna Msza św. roratnia może wywołać szereg zmian w jej uczestnikach czy ludziach, którzy żyją obok. – Pamiętajmy, że czas oddany Panu Bogu, nigdy nie jest stracony. Tym bardziej nie może być stracony czas, który ofiarowujemy Panu Bogu prawie że w środku nocy – żartował biskup.