Wywiady
Br. Krzysztof Zuba: Rycerze Kolumba biorą odpowiedzialność za lokalny Kościół i społeczność
– Rycerz Kolumba to osoba biorąca odpowiedzialność za to, co dzieje się wokół niego – w lokalnym kościele i lokalnej społeczności – mówi br. Krzysztof Zuba, Delegat Stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce i podkreśla, że to organizacja na trudne czasy. Rycerze korzystając ze swoich doświadczeń i relacji, które wytwarzają się pomiędzy braćmi i ich rodzinami są w stanie dużo szybciej reagować na potrzeby ludzi w jakimś kryzysie. Dlatego czas pandemii i wojny na Ukrainie to moment znacznego rozwoju organizacji w Polsce.
Jaka jest geneza powstania Rycerzy Kolumba?
Rycerzy Kolumba założył 140 lat temu bł. ks. Michael McGivney. Ten młody kapłan posługujący w amerykańskim New Haven obserwował niepokojące zjawiska z czasu rewolucji przemysłowej – z jednej strony wielu mężczyzn odchodziło od Kościoła, z drugiej wielu ginęło w wypadkach w fabrykach pozostawiając swoje żony i dzieci bez opieki. Ponadto katolicy byli wówczas traktowani jako obywatele drugiej kategorii. Ks. Michael McGivney wiedział, że jeśli chce troszczyć się o swoją parafię, żeby więź wiernych z Panem Bogiem była mocniejsza, to trzeba do Kościoła przede wszystkim zaprosić mężczyzn. Oni wówczas przyprowadzą swoje rodziny.
Ta idea, która zrodziła się na wiele lat przed Soborem Watykańskim II, sprawdziła się – ks. McGivney zwołał kilkunastu mężczyzn, a po stu czterdziestu latach nasza organizacja liczy ponad dwa miliony członków.
Dlaczego patronem organizacji został odkrywca Ameryki?
Rycerze wybrali na swojego patrona Krzysztofa Kolumba, bo w Stanach Zjednoczonych był kojarzony jako osoba, która przywiozła chrześcijaństwo. Odkrywca Ameryki jest też powszechnie szanowany jako patriota, a to ważne dla nas, ponieważ katolicy powinni angażować się w życie społeczne.
Współczesny rycerz Kolumba to osoba identyfikujące się z tymi samymi ideałami, o których mówił ksiądz McGivney – filary rycerstwa to miłosierdzie, jedność i braterstwo. Po pewnym czasie dołączono czwartą zasadę – właśnie patriotyzm. Mimo upływu lat, te idee się nie zmieniają i są ciągle aktualne.
Rycerz Kolumba to osoba biorąca odpowiedzialność za to, co dzieje się wokół niego – w lokalnym kościele i lokalnej społeczności. Wspieramy swoich proboszczów troszcząc się o parafię i czyniąc dzieła miłosierdzia; wpływamy na postawy swoich rodzin, aby ciągle stawały się mocniejsze.
Potwierdzeniem aktualności charyzmatu Rycerzy Kolumba zdaje się być beatyfikacja ks. Michaela McGivney’a.
Beatyfikacja miała miejsce dwa i pół roku temu w USA, a stało się to możliwe dzięki cudownemu uzdrowieniu dziecka w łonie matki. Miki [zdrobnienie od imienia Michael, które chłopiec otrzymał na cześć ks. McGivney’a – przyp. PR] z medycznego punktu widzenia nie miał prawa się urodzić. Jest chłopcem z zespołem Downa, ale funkcjonuje prawidłowo. Miałem okazję spotkać go w ubiegłym roku na Najwyższej Konwencji w Nashville. To wydarzenie niewątpliwie pokazuje, że rycerze jeszcze mocniej powinni angażować się w sprawy związane z obroną życia.
To, co identyfikuje Rycerzy Kolumba, to z jednej strony modlitwa i pogłębianie wiary, ale z drugiej strony również czynienie konkretnych dzieł miłosierdzia. My nazywamy to „wiarą przez uczynki”. Rycerze Kolumba realizują swoją misję w czterech głównych kategoriach: wiara, rodzina, społeczność, życie.
Na świecie Rycerze Kolumba mają 140 lat, ale w Polsce ta historia rozpoczęła się stosunkowo niedawno.
Rycerze Kolumba przybyli do Polski na zaproszenie świętego Jana Pawła II. Ojciec Święty widząc ich działanie na świecie – przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Meksyku – zachęcił ówczesnego Najwyższego Rycerza – Carla Andersona, aby rycerze przybyli również do Europy i żeby pierwszym krajem na kontynencie była Polska. Nie udało się tego dokonać za życia papieża, ale wkrótce po jego śmierci, w 2007 roku miały miejsce pierwsze ceremonie w Polsce. Od tego czasu mamy blisko 7,5 tysięca mężczyzn, którzy są rycerzami Kolumba. Jeżeli do tego dodamy członków naszych rodzin, to śmiało możemy powiedzieć, że naszą społeczność stanowi około 30 tysięcy osób.
W gronie rycerzy Kolumba mamy w Polsce ponad ośmiuset kapłanów, w tym również biskupów. Naszym kapelanem stanowym jest metropolita częstochowski abp Wacław Depo. Pierwszym kapelanem Rycerzy Kolumba w Polsce był kard. Franciszek Macharski.
Kim są mężczyźni, którzy wstępują w szeregi Rycerzy Kolumba?
Aby zostać rycerzem Kolumba, trzeba mieć ukończone 18 lat – górnej granicy nie ma. Trzeba być oczywiście mężczyzną i być w łączności ze Stolicą Apostolską, czyli móc przystępować do sakramentów świętych. W związku z powyższym mamy przekrój wieku od studentów czy uczniów ostatnich klas szkoły podstawowej do emerytów zbliżających się nawet do 100 lat. Rycerze są przede wszystkim skupieni przy wspólnotach parafialnych, które nazywamy radami lokalnymi. Naszą siłą jest zaangażowanie w pomoc lokalnej społeczności. Rycerze nazywani są „prawym ramieniem Kościoła”, bo gdy przy parafii ma być realizowana jakaś inicjatywa, to ksiądz proboszcz najpierw dzwoni do Wielkiego Rycerza, czyli lidera rady lokalnej, z prośbą, aby wspomóc organizację tego dzieła. Korzystając z tego, że jesteśmy grupą bardzo różnorodną – zarówno wiekowo jak i zawodowo, to możemy realizować wiele dzieł przy parafii.
Jakie działania ma Pan na myśli?
To mogą być zarówno inicjatywy modlitewne, jak i działania polegające na prostych pracach fizycznych, które trzeba wykonać w każdej parafii, czyli od odśnieżania i koszenia trawy, przez budowę ołtarzy na Boże Ciało, Grobu Bożego, czy transport choinek na Boże Narodzenie po większe inicjatywy jak organizacja Orszaku Trzech Króli czy innych wydarzeń, gdzie potrzebna jest koordynacja i współpraca pomiędzy różnymi grupami parafialnymi. Staramy się być zawsze do dyspozycji proboszcza i parafii; stajemy w pierwszym szeregu i chcemy być liderami projektów, ale chętnie włączamy się też w inicjatywy organizowane przez inne wspólnoty, żeby budować silną rodzinę i wspólnotę parafialną.
Rozumiem, że specyfika działań zależy od potrzeb lokalnej wspólnoty.
Mamy przygotowane 42 propozycje programów i działań, które otrzymują każda rada i kapelan, czyli najczęściej ksiądz proboszcz. Mamy równocześnie świadomość, że inne potrzeby są w małej wiejskiej parafii, a inne w dużym mieście. Stąd te działania bywają bardzo różnorodne, ale staramy się korzystać ze swoich doświadczeń i jeżeli jakąś inicjatywę udało się zrealizować w jednym miejscu, to staramy się dzielić tą wiedzą podczas spotkań z liderami naszych rad.
Przykłady działań Rycerzy Kolumba z ostatnich lat?
Mam w pamięci moment, gdy wybuchła pandemia i wiele osób i organizacji znacząco ograniczyło swoją działalność. Natomiast my uruchomiliśmy inicjatywę „Nie opuszczaj bliźniego w potrzebie”. Mieliśmy świadomość, że w momencie izolacji ludzie będą potrzebowali wsparcia, więc szybciej niż samorządy czy inne organizacje staraliśmy się zbierać a później dostarczać np. artykuły żywnościowe. Równolegle pomagaliśmy w wielu miejscach przy organizacji Mszy św. i adoracji Najświętszego Sakramentu w nowych warunkach. Pomyśleliśmy chociażby o tym, żeby dostarczyć do domów prasę katolicką. W tamtym czasie nie pytaliśmy czy pomagać, ale zastanawialiśmy się jak to robić. To spowodowało, że czas pandemii to również czas dynamicznego rozwoju Rycerzy Kolumba w Polsce.
Przypuszczam, że w ostatnim czasie to też pomoc Ukrainie i uchodźcom wojennym w Polsce.
Rycerze Kolumba to organizacja na trudne czasy i kryzys, dlatego też korzystając z naszych doświadczeń i relacji, które wytwarzają się pomiędzy braćmi i naszymi rodzinami jesteśmy w stanie dużo szybciej zareagować. Na poziomie każdej rady lokalnej mamy swoich oficerów, a we krwi mamy podział obowiązków i branie odpowiedzialności za to, co się dzieje. Cztery dni po wybuchu wojny wysłaliśmy pierwszego tira, który trafił do archidiecezji lwowskiej z zebranymi w Polsce darami. Kiedy wielu zastanawiało się jak to zrobić, jeden z naszych braci [Rycerze Kolumba są również na Ukrainie – przyp. PR] przyjechał do Tomaszowa Lubelskiego swoim tirem, gdzie przepakowaliśmy dary z Polski – dzięki temu pomoc bardzo szybko dotarła do potrzebujących. Później m.in. w Hrebennem i Budomierzu powstały Namioty Miłosierdzia, gdzie uciekający przed wojną mogli z jednej strony odpocząć, posilić się, a z drugiej otrzymać potrzebne informacje. Było także wyodrębnione miejsce do modlitwy, gdzie po przekroczeniu granicy mogli podziękować Panu Bogu za to, że czują się już bezpiecznie.
Angażowaliśmy się w tę pomoc oczywiście na poziomie parafialnym i diecezjalnym. Ale dzięki temu, że rycerze na całym świecie obserwowali to, co robią rycerze w Polsce, został uruchomiony fundusz wsparcie dla Ukrainy, z którego korzystaliśmy później przygotowując paczki dla tych, którzy pozostali na Ukrainie. 200 tysięcy paczek żywnościowych zostało przekazanych na terenie całej Ukrainy poprzez kanały kościelne. Pierwszą symboliczną paczkę pobłogosławił papież Franciszek w czasie audiencji Najwyższego Rycerza.
Wspominał Pan o cudzie uzdrowienia dziecka w łonie matki do beatyfikacji księdza Michaela McGivney’a. Obszar pro-life mocno wpisany jest w działalność Rycerzy Kolumba.
Staramy się wspierać życie na każdym etapie, czyli od poczęcia do naturalnej śmierci. W Stanach Zjednoczonych prowadzona jest m.in. akcja „Ultrasonograf”, czyli wyposażanie klinik w aparaty USG, aby pod wpływem tych badań kobiety podejmowały decyzję, że urodzą dziecko. W Polsce mamy zupełnie inną sytuację, więc przede wszystkim podejmujemy działania modlitewne, czyli włączamy się w duchową adopcję czy nowennę w obronie życia. Kilka lat temu zamiast akcji USG, na wzór tej w USA, realizowaliśmy program „Inkubator” i wyposażyliśmy w inkubator dla niemowląt szpital w Skarżysku. Organizujemy akcję „Jaś w drodze” – we współpracy z Fundacją Małych Stópek i innymi organizacjami przygotowujemy pozytywną wystawę i prezentujemy na modelach, jak rozwija się dziecko w poszczególnych miesiącach życia. Oprócz tego angażujemy się w organizację marszy dla życia, olimpiad specjalnych i wydarzeń tego typu. Kilka lat temu na terenie całej Polski, w czasie peregrynacji obrazu i relikwii św. Brata Alberta, rycerze wspierali placówki prowadzone przez wspólnoty albertyńskie. Włączamy się w akcję „Paczuszka dla Maluszka”.
Sztandarowym działaniem pro-life rycerzy w tym roku jest akcja „Życie mam”.
Przy okazji peregrynacji ikon św. Józefa prowadzimy akcję mającą na celu wsparcie domów samotnej matki. W zależności od potrzeb danego ośrodka zbieramy środki finansowe, dary rzeczowe, albo – tak jak w Matemblewie – pomagamy przy remoncie dachu. Jeden z rycerzy jest architektem i zajął się fachowo tym dachem, który został naprawiony przez innych członków. Program nazwa się „Życie mam” – z jednej strony podkreśla wartość dziecka w łonie matki, a z drugiej otacza troską kobiety, które zostały samotne, bo zawiedli najbliżsi.
Dodałbym jeszcze, że rycerze zaangażowani są też lokalnie w pomoc hospicjom a także w inicjatywę pochówku dzieci zmarłych przed narodzeniem czy budowanie pomników dzieci nienarodzonych.
Rycerze Kolumba objęli patronatem Dom Małych Stópek prowadzony przez fundację ks. Tomasza Kancelarczyka.
Bracia rycerze z poszczególnych rad wspierają domy samotnych matek w swojej najbliższej okolicy. Natomiast jako organizacja w Polsce objęliśmy patronatem Dom Małych Stópek, żeby jako zarząd Rycerzy Kolumba pokazać, jak to jest ważne – stąd osobiste zaangażowanie oficerów stanowych. Symbolicznie rozpoczęliśmy współpracę z tym ośrodkiem poprzez przekazanie kurtek dla dzieci z tego domu, zebranych w czasie akcji organizowanej tej zimy. Blisko 5 tys. kurtek z tej akcji zostało też przekazanych do wielu domów dziecka, także dla dzieci, które uciekły przed wojną na Ukrainie.
Jakie – z Pana punktu widzenia – są największe wyzwania ruchu pro-life w Polsce?
Tuż przed beatyfikacją ks. Michaela McGivney'a miało miejsce wiele tzw. czarnych marszy. Byliśmy nawet atakowani z tego powodu, że przed uroczystościami mówiliśmy o uratowaniu dziecka w łonie matki, a przecież beatyfikacja była zaplanowana dużo wcześniej i bez związku z sytuacją w Polsce. Wiele, zwłaszcza młodych ludzi, dało się ponieść emocjom na podstawie informacji w mediach, które często zaprzeczały elementarnej wiedzy na temat początków życia i rozwoju człowieka w fazie prenatalnej. Prawdziwym wyzwaniem dla ruchu pro-life jest dotarcie, zwłaszcza do młodych ludzi, z tą wiedzy.
Czyli potrzeba edukacji.
Z drugiej strony potrzebne jest świadectwo – powinno się pokazywać szczęśliwe rodziny. Trzeci element to otoczenie pomocą tych, którzy w trudnej sytuacji zostali zostawieni przez najbliższych.
Rycerze Kolumba realizują w tym momencie wspomniany program „Życie mam”, ale niesiemy też pomoc domom dziecka i hospicjom. Chcemy w ten sposób pokazywać, że nikt, kto decyduje się ocalić życie – bo to jest dobry wybór, nie zostaje sam, bo wokół jest wielu życzliwych ludzi, którzy pomogą.
W jakich okolicznościach Pan osobiście spotkał się z Rycerzami Kolumba?
Mnie do wstąpienia do Rycerzy Kolumba zaprosił mój proboszcz śp. ks. Michał Józefczyk, który przyszedł do mnie do pracy i powiedział, że w naszej parafii będziemy budować silną grupę mężczyzn i bardzo mu zależy na tym, żebym był w tym zespole. To było kilkanaście lat temu. Rycerze Kolumba w Polsce byli zupełnie nieznani, ale wiedziałem, że jeśli taki autorytet przychodzi do mnie z taką prośbą, to jest to coś ważnego. Nie zawiodłem się. Bardzo szybko okazało się, że z nieznajomych, z sąsiadów, mężczyzn, których spotykałem czasem w kościele, udało się stworzyć zespół braci, którzy mogą na sobie polegać w trudnych sytuacjach i razem jesteśmy w stanie zdziałać bardzo wiele. Okazało się, że w tym zlaicyzowanym świecie, jest wielu ludzi, którzy mają wspólne wartości, a przez wspólne działanie są w stanie czynić wielkie dzieła i przez to przemieniać innych, którzy obserwując nas widzą, że wiary i dobrych uczynków nie należy się wstydzić, ale trzeba być świadkiem.
Tych dobrych kilkanaście lat utwierdza mnie w przekonaniu, że tamta odpowiedź na zaproszenie księdza proboszcza to była świetna decyzja dla mnie, ale i dla całej mojej rodziny. Od kilku lat wspólnie z małżonką posługujemy dla narzeczonych dając świadectwo, jak budować szczęśliwe małżeństwo, bo taki tytuł noszą warsztaty, które organizujemy. Kiedyś wydawało mi się to niemożliwe, ale dzisiaj widzę, jak wielu osobom jesteśmy w stanie pomóc.