Świat
Być jak Ciro Immobile: czy Włosi pójdą w ślady swego napastnika?
We Włoszech szerokim echem odbił się kolejny apel Papieża o przełamanie kryzysu demograficznego. Tym razem Franciszek daje za wzór napastnika włoskiej reprezentacji w piłce nożnej. Ciro Immobile ma 32 lata i właśnie narodziło się mu czwarte dziecko. „To piękny wynik. A Włochom mówię: Italia potrzebuje dzieci, brakuje nam dzieci” – podkreślił Franciszek na audiencji dla piłkarzy uczestniczących w meczu dla pokoju.
Kryzys demograficzny na Półwyspie Apenińskim trwa już niemal pół wieku. Dziś współczynnik dzietności to 1,2 dziecka na kobietę, a przy tym Włoszek w wieku rozrodczym jest obecnie mało, bo i one należą do niżu demograficznego, który utrzymuje się w tym kraju od końca lat 70-tych. W ubiegłym roku po raz pierwszy od zjednoczenia Włoch liczba nowo narodzonych dzieci spadła poniżej progu 400 tys. Demografowie przywołują coraz to nowe scenariusze, by pokazać, że krajowi grozi, jeśli nie kompletne wyginięcie, to przynajmniej załamanie systemu opieki społecznej. Szacuje się na przykład, że za 40 lat będzie tam 120 tys. stulatków i ponad 2 mln 90-latków, czyli ludzi wymagających stałej opieki.
Komentując apel Papieża, przewodniczący Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych zauważa, że dotychczasowe rządy nie zrobiły niczego, by powstrzymać kryzys demograficzny. Dziś jest to trudniejsze, ponieważ nie sprzyja temu zapaść gospodarcza i bezrobocie. Ale nowe władze po raz pierwszy podchodzą do problemu w sposób kompleksowy, chcąc wspierać rodzicielstwo w różnych dziedzinach. Jak podkreśla Alfredo Caltabiano, niezbędne jest też jednak przełamanie uprzedzeń i lęków przed posiadaniem licznego potomstwa.
„Żadna rodzina nie jest od początku wielodzietna, ale nią się staje. Oczywiście, rodzinom wierzącym przychodzi to łatwiej, bo mają oparcie w sakramencie, a swą nadzieję pokładają w Bogu. Rodzi się pierwsze dziecko, drugie. I wiesz już, że to nieprosta sprawa, ale dajesz sobie radę i widzisz, że samo potomstwo jest wielką rekompensatą. Dlatego pojawienie się kolejnych dzieci stanowi prawdziwą radość. Wiesz z czego rezygnujesz, co mógłbyś mieć, gdybyś był sam, ale to wszystko zostaje ci wynagrodzone, kiedy zasiadasz z rodziną przy wielkim stole, kiedy dzieci rosną, pojawiają się ich przyjaciele, narzeczeni, wnuki. To doświadczenie wielkiego stołu daje radość, która nie ma sobie równych. Dziś tyle się mówi o zrównoważonym życiu i rozwoju. U nas to coś normalnego. Nic nie jest tak zrównoważone i ekologiczne, jak wielkie rodziny. To, co wymyśla dziś Greta Thunberg, od zawsze praktykowano w naszych rodzinach. A przede wszystkim duże rodziny stanowią szkołę życia. Dzieci nabywają wrażliwości społecznej od najmłodszych lat. Ciekawie potwierdza to sytuacja, kiedy w szkole ktoś ma z czymś problemy: wówczas nauczyciele najchętniej proszą o pomoc innego ucznia z dużej rodziny, bo wiedzą, że jest przyzwyczajony do dzielenia się z innymi i wzajemnej pomocy. Warto się nad tym zastanowić.“