Imieniny: Gabriela, Anastazji

Wydarzenia: Dzień Niedźwiedzia Polarnego

Jaśniej

„Chcę im powiedzieć, że jakby coś, to jestem”. Kapelan szpitala o swojej posłudze wśród chorych

kapelan w szpitalu fot. ks. Krzysztof Wąs, Szpital Zakonu Bonifratrów

Rzadko się o nich mówi. Na co dzień spotkać ich można na szpitalnych korytarzach, w salach i kaplicy. Kapelani. Jak wygląda typowy dzień ich pracy? Sprawdziliśmy.

 

Praca kapelana w szpitalu różni się od posługi, którą wykonują księża na parafii. Jest to przede wszystkim codzienna służba potrzebującym. Czasem trudna i wymagająca, ale niewątpliwie potrzebna. Nie tylko pacjentom.

O tym, jak wygląda posługa w szpitalu rozmawiamy z ks. Krzysztofem Wąsem, który od trzech lat jest kapelanem Szpitala Zakonu Bonifratrów św. Jana Grandego w Krakowie, gdzie się spotykamy.

Zwyczajnie niezwykły dzień

Jak wygląda typowy dzień kapelana szpitala? – W naszym szpitalu posługuje dwóch kapelanów: o. Albert i ja. Dyżury mamy – 24 godzinne i zaczynamy je o godz. 18.00. Kolega, który go kończy, dzieli się tym, jak wygląda sytuacja w szpitalu: czy są nowi pacjenci, czy do kogoś trzeba jeszcze podejść, czy ktoś potrzebuje jeszcze jakiejś rozmowy, wsparcia, czy spowiedzi czyli po prostu następuje przekazanie dyżuru — wyjaśnia ks. Wąs. Następnie odprawiana jest Msza św. wieczorna w Sanktuarium św. Jana Bożego, patrona chorych, po której kapłani udają się na szpital sprawdzić czy ktoś nie potrzebuje skorzystać z ich posługi i podejmują nocny dyżur telefoniczny na miejscu.

– Jeśli chodzi o taki typowy dzień to po Mszy św. porannej i śniadaniu, ruszam na obchód ogólny po szpitalu, na każdy oddział. To, tak zwany, dyżur kontrolny, gdzie możemy zapytać w dyżurkach pań pielęgniarek, czy kogoś nagle w nocy nie przywieźli, a jeśli tak to w jakim jest stanie itp. To pozwala tez dotrzeć do nowych pacjentów, którzy zostali przywiezieni i zapytać, czy nie potrzebują posługi sakramentalnej albo po prostu porozmawiać – tłumaczy kapłan. – Chcę im powiedzieć, że jakby coś, to jestem. Po tym pierwszym obchodzie udaję się do kaplicy szpitalnej Matki Bożej Uzdrowienia Chorych na prywatną modlitwę. Tam odmawiam swoje modlitwy kapłańskie, ale też modlę się za pacjentów i pracowników — dodaje. Szpitalna kaplica to również miejsce, w którym kapelan często spotyka ludzi, którzy chcą porozmawiać.

– Kolejny obchód, tym razem z Komunią świętą mamy po Mszy św. o godz. 14.00. W naszej kaplicy codziennie sprawujemy Eucharystię – wyjaśnia ks. Krzysztof Wąs. Są na nią zaproszeni pacjenci, którzy mogą przyjść oraz personel. – Po niej ruszam z Komunią św. do wszystkich chorych pacjentów, którzy o własnych siłach nie są wstanie dotrzeć na Mszę św. i udzielam im Komunii świętej. Czasem się zdarza, że również ktoś z personelu, np. pani pielęgniarka, również prosi o Komunię świętą, co jest pięknym świadectwem dla naszych pacjentów. Następnie idę ad extra do pacjentów, którzy zostali tego dnia przyjęci. Przedstawiam się, mówię, kim jestem i że jestem do dyspozycji, gdyby ktoś chciał skorzystać z mojej posługi. Często pacjenci sami też proszą o spowiedź czy rozmowę, jak nas widzą. Nieraz mówią: „Dobrze, zastanowię się” albo: „Dziękuję, nie życzę sobie”. Tak też się zdarza. Nieraz już przychodzą przygotowani, po sakramencie pokuty, już z namaszczeniem chorych, bo przyjęli np. w parafii, więc wtedy udzielamy tylko Komunii św. — dodaje. Przed trudnymi operacjami pacjenci są również zachęcani do przyjęcia sakramentów.

Pod telefonem

Częścią życia kapelana szpitala jest też odbieranie telefonu, który w każdej chwili może zadzwonić. – Przez cały czas dyżuru tutaj na miejscu jest się pod telefonem. Kiedy nie dzwoni, wolny czas wykorzystuję na przygotowanie Słowa Bożego, kazania, jakiejś konferencji, czy na krótki odpoczynek. Jednak w każdej chwili mogę usłyszeć sygnał, bo coś się dzieje albo kogoś przywieźli. Już nieraz miałem taką sytuację, że wychodziłem sobie tu niedaleko do sklepu, żeby coś kupić – to jest naprawdę pięćdziesiąt metrów – i telefon, a dopiero co byłem na oddziale. Czasami tak jest. Tutaj w szpitalu bonifratrów kładzie się duży nacisk na to, żeby ksiądz był na miejscu, do dyspozycji. Zresztą tak jest nawet napisane na tablicach ogłoszeniowych, że ks. kapelan jest na każde wezwanie pacjenta — dzieli się ks. Krzysztof.

Główne różnice, które ks. Wąs widzi pomiędzy posługą kapelana w szpitalu, a wikarego na parafii polegają na tym, że posługa tych pierwszych jest bardziej pracą indywidualną. – Tu nacisk jest bardziej kładziony na towarzyszenie tym osobom chorym, na bycie z nimi, a często zaczyna się to od zwykłej rozmowy o pogodzie, co słychać, czy jak minęła noc. Czasem pytam, czy komuś nie zrobić zakupów, bo kogoś na przykład nie rodzina w ogóle nie odwiedza. Idę do Żabki, kupię jakieś ciastka, owoc, wodę i to też przełamuje pewien dystans, stereotyp, że to ksiądz, więc nie można z nim porozmawiać. Ponieważ lubię sport, mówię pacjentom, że np. są skoki czy meczyk, więc może sobie włączymy. Siadamy z pacjentami i oglądamy. I często przez to takie zwykłe bycie z tymi ludźmi nawiązuje się rozmowa. A najważniejsza jest przecież obecność — mówi.

Jak ks. Krzysztof dodaje, jest to dobre wyjście do tego, by ktoś, kto nie był do spowiedzi dziesięć czy dwadzieścia lat nareszcie odnowił relację z Bogiem. Rozmowy indywidualne „w cztery oczy”, porównuje do tego, jak Pan Jezus uzdrawiał i rozmawiał z ludźmi, też nieraz „w cztery oczy”. – Są bardzo indywidualne, takie powiedział, bym konkretne. Mam doświadczenie też pracy duszpasterskiej na parafii przez trzynaście lat: w duszpasterstwie młodzieżowym, dziecięcym czy wśród rodzin Domowego Kościoła. Czuję jednak, że tutaj w szpitalu jest konkret. Ewangelizacja jeden na jeden. Indywidualna praca tego człowieka.  Są nieraz trudne pytania, na które nie znam odpowiedzi. Czuje wtedy bezradność i na pewno uczę się pokory, a już na pewno wtedy gdy widzi się cierpienie czy odchodzenie pacjenta. W tym miejscu człowiek uczy się pewnej empatii, współodczuwania i towarzyszenia duchowego. Myślę, że to niesamowite miejsce dla każdego księdza. Bo tu może najpełniej wypełnić słowa Pana Jezusa: „Byłem chory, a odwiedziliście mnie” — zauważa.

Wyjść z inicjatywą

Posługa w szpitalu to nie tylko odwiedzanie pacjentów, a również wydarzenia, które organizowane są w nim w ciągu całego roku. – Miejsce, w którym pracuję, to akurat szpital zakonny bonifratrów, więc jest on też nastawiony na pomoc duchową. Nie tylko leczymy pacjenta fizycznie z dolegliwości bólowych, czy chorób, ale też duchowo — mówi. W szpitalu działa zespół duszpasterski, który składa się z personelu szpitala, kapelanów, sióstr zakonnych, pielęgniarek, lekarzy, psychologa i dietetyk. W ciągu roku razem organizują różne inicjatywy. Wiele z nich na stałe wpisało się już w kalendarium szpitala.

– W listopadzie jest modlitwa za zmarłych pacjentów szpitala oraz zmarłych pracowników. Odbywa się ona w kościele bonifratrów — wyjaśnia ks. Wąs. Zespół duszpasterski przygotowuje zaproszenia i wysyła je rodzinom, które straciły w szpitalu pacjentów. – Jest modlitwa różańcowa z wypominkami, Msza św., a potem Agapa w naszym refektarzu zakonnym. To wydarzenie gromadzi więcej ludzi niż pojawia się np. na Pasterce. Niektórzy od lat tutaj przyjeżdżają i czują się też jak w takiej bonifraterskiej rodzinie — dzieli się kapłan.

Innymi wydarzeniami, organizowanymi przy ul. Trynitarskiej, są m.in. Mikołaj, kolęda, rekolekcje wielkopostne, a w Wielkim Poście droga krzyżowa w szpitalu. – To jest też takie wymowne, że stacje drogi krzyżowej są np. na bloku operacyjnym, na oddziale przy łóżku chorego, gdzieś w korytarzu. Idziemy z tym krzyżem Pana Jezusa po całym szpitalu, łącząc momenty cierpienia ludzkiego z cierpieniem Chrystusa. Pacjenci bardzo sobie to cenią. Wychodzą na korytarz, uczestniczą przynajmniej przy tej stacji, która jest na ich piętrze, więc jest to takie, bym powiedział, bardzo wymowne — podkreśla ks. Krzysztof.

Istnieje również grupa SMS-owa. – Gdy któryś z pacjentów umrze, dostajemy wiadomość i wtedy otaczamy go modlitwą. Każdy z zespołu duszpasterskiego dostaje informację i indywidualnie się modli. Gdy jest ktoś umierający, też dostajemy SMS i gdy jest chwila, żeby się oderwać od obowiązków, przychodzimy do tego człowieka odchodzącego i staramy się z nim pomodlić, towarzyszyć mu w tej ostatniej drodze. Zaskoczyło mnie to, że wielu świeckich jest bardzo zaangażowanych w taką pomoc duchową. Chętnie przyprowadzają pacjenta do kaplicy, biorą na wózek, żeby się chociaż na chwilę pomodlił czy wyspowiadał — podkreśla kapelan.

Poza wydarzeniami w samym szpitalu organizowane są również coroczne pielgrzymki. – W tym roku wybieramy się na pielgrzymkę jubileuszową, co prawda nie do Rzymu, ale do sanktuariów maryjnych w La Salette, Lourdes. Jest ona przeznaczona dla pracowników szpitala, personelu, ale też dla przyjaciół, którzy są z nim związani — tłumaczy ks. Wąs. Raz w roku organizowany jest też Dzień Samarytański. – Jest on w takim stylu troszkę pikniku parafialnego, gdzie do południa są bezpłatne konsultacje lekarskie, na które trzeba się wcześniej zapisać oraz różne zajęcia dla dzieci. Po południu natomiast odbywa się piknik w ogrodzie z jedzeniem. Są także zawody. Kończy się to zawsze Mszą św. wieczorem i koncertem. To dzień otwarty w szpitalu, podczas którego ludzie z zewnątrz mogą skorzystać z różnych usług medycznych, ale też po prostu pobyć razem i spędzić miło czas — mówi.

– Ważną inicjatywą są też obchody Światowego Dnia Chorego, kiedy odprawiamy uroczystą Mszę św., na która zapraszamy wszystkich chorych i tych, którzy się nimi opiekują. Po niej z Panem Jezusem w Najświętszym Sakramentem udajemy się do sal chorych udzielając indywidualnego błogosławieństwa – wyjaśnia ks. Krzysztof.

Kapelan a personel medyczny

Posługa w szpitalu wymaga współpracy na linii kapelan-personel medyczny. Nie zawsze jest to łatwe, ale niewątpliwe niezbędne do tego, by zapewnić pacjentom wszystko, czego potrzebują. W przypadku ks. Wąsa ta współpraca charakteryzuje się wielką otwartością i życzliwością. – Nieraz wchodzi się na oddział i już jedna pani mówi: „Wie ksiądz, poszedłby Ksiądz tam pod siedemnastkę, bo pan Zdzisiu jest bardzo słaby”, „Pani Stasia prosiła o księdza”, itd. Oni nawet od razu pomagają w posłudze, gdzie trzeba iść, żeby szukać tych pacjentów, którzy po prostu potrzebują tej pomocy — dzieli się.

Często zdarzają się również nocne pobudki. Szczególnie w takich sytuacjach, kiedy przywożą pacjenta w ciężkim stanie i ma być operacja ratująca życie. Personel zawsze pyta o to, czy dany pacjent życzy sobie posługi kapelana. – Pamiętam z początków posługi tutaj sytuację, kiedy zadzwonili do mnie o drugiej w nocy pierwszy raz i ja nie wiedziałem, czy to rzeczywiście, czy mi się śni, ale poleciałem szybciutko, wziąłem bursę i oleje. Pacjent był w bardzo ciężkim stanie. Była krótka rozmowa, ponieważ pacjent od razu musiał jechać na blok operacyjny, więc nie było czasu na rachunek sumienia czy przygotowanie do spowiedzi, tak jak to mamy tradycyjnie. Udzieliłem więc rozgrzeszenia oraz odpustu zupełnego, bo w niebezpieczeństwie śmierci możemy tak zrobić. Pacjent pojechał na operację, a o czwartej dowiedziałem się, że niestety zmarł. Czasami jest to doświadczenie trochę ekstremalne w takim sensie, że to się szybko dzieje, ale jesteś w takim momencie końca etapu jego życia i zdążyłeś. On miał szansę przyjąć to przebaczenie, wzbudzić żal i już go tu nie ma, ale, mam nadzieję, że jest w niebie i się modlimy za niego — wspomina kapłan.

Dodaje również, że w przypadku tej posługi jest poczucie, że jest się tu bardzo potrzebnym jako ksiądz.

Trudności i obawy

Niełatwo patrzy się na odchodzenie innych, zwłaszcza tych, z którymi łączy człowieka więź. Dla ks. Wąsa jednak największą trudnością jest jednak coś zupełnie innego. – Obojętność niektórych ludzi. Coraz częściej zdarza się, że ludzie nie chcą korzystać z sakramentów, twierdzą, że są im niepotrzebne, gdzieś tę wiarę stracili. Bywa, że są zrażeni do Kościoła czy księży przez jakieś doniesienia medialne. Często przebić się przez to, dotrzeć do tego człowieka jest bardzo trudno, bo jest opór na samym wstępie. Obojętność jest dla mnie najtrudniejsza. Natomiast, gdy ktoś odchodzi, ale robi to pojednany z Panem Bogiem, a ty towarzyszyłeś, znałeś tę osobę, to potrafisz się ucieszyć, że on odchodzi z tego świata do życia wiecznego i cieszysz się tymi narodzinami dla nieba — dzieli się.

Czy miał obawy przed podjęciem tej posługi? – Bać się nie bałem, bo gdzieś było to też trochę, nie ukrywam, moim marzeniem – praca wśród chorych, posługa im. Zawsze, gdy byliśmy jeszcze klerykami w seminarium, to mieliśmy duszpasterstwo chorych. Potem w DPS-ach też chodziliśmy z kolędą. Zawsze czułem się tam jak u siebie. Gdy, więc dostałem telefon z propozycją zostania kapelanem, z jednej strony bardzo się ucieszyłem, a z drugiej zmartwiłem, bo miałem zamieszkać w zakonie – dodaje ze śmiechem. – Jesteśmy teraz w domu zakonnym, więc to jest taki ewenement, że ksiądz diecezjalny mieszka w zakonie, ale cenię sobie to, bo jest on też domem szpitalnym, więc jak mam wezwanie, to mam odrazu tu niedaleko windę — podkreśla.

Zdarzają się również trudne rozmowy z pacjentami, do których nie da się wcześniej przygotować. – Zawierzam to najpierw Panu Bogu, proszę Go w sercu: „Bądź ze mną, prowadź mnie. Daj mi słowo albo daj mi milczenie”. Trzeba słuchać natchnień Ducha św., jak się zachować w danej sytuacji. Czasami lepiej jest przemilczeć pewne rzeczy niż powiedzieć coś nieadekwatnego. Obiecuję modlitwę. Czasem daję obrazek z modlitwą. Dla nich to już jest dużo. Obchody są dla mnie trochę jak codzienna kolęda, wizyta duszpasterska.  Po wszystkim idę do kaplicy i zostawiam Panu Bogu każdą rozmowę, spowiedź, trudną sytuację — dodaje ks. Krzysztof.

Towarzyszenie rodzinom chorych pacjentów to kolejny z elementów posługi kapelana. – Gdy są odwiedziny na oddziałach „spokojniejszych”, jest to trochę „w przelocie”. Natomiast głównie towarzyszy się tym, których bliscy są na OIOM-ie. Nieraz podchodzą, wypłaczą się, podzielą trudnością czy szukają pomocy np. w załatwieniu ośrodka. Kiedy pacjent umrze, proszą o Mszę w jego intencji. Jeśli z jakąś rodziną się zżyję, dostaję także pytanie: „Czy przyjdzie Ksiądz na pogrzeb?” — opowiada kapłan.

Szczególne spotkania

Zdarzają się również historie, które zostają w pamięci na całe życie. – Często mamy kontakt z pacjentami, którzy byli u nas i wychodzą. Wymieniamy się numerami telefonu, czasem zadzwonią, zaproszą, żeby ich odwiedzić w domu. Do pani Janiny, która niedawno zmarła, starałem się raz w miesiącu pojechać. Mimo problemów ze zdrowiem zawsze chciała pokazać, że jest samodzielna i jej pogoda ducha bardzo utkwiła mi w pamięci. Ceniła sobie to, że jako kapelan się nie spieszyłem, tylko siadałem, rozmawiałem. Powiedziała kiedyś, że po sakramencie namaszczenia chorych ma doświadczenie takiej lekkości i pogodzenia się ze swoją chorobą — dzieli się.

Jak posługa wobec chorych wpływa w takim razie na osobistą wiarę księdza? – Jest wystawiana na próbę. Gdzieś tam się zawsze mówiło, że Pan Bóg jest z ludźmi cierpiącymi, bardzo im pomaga, wiele łask przez te osoby spływa, ale jak się zobaczy ich cierpienie, to jest ta wiara wystawiana na próbę. Jest to dla niej sprawdzian. Z drugiej strony człowiek może stać się tu wierzący lub umocnić wiarę widząc, jak Pan Bóg dodaje siły, by chory potrafił to swoje cierpienie dźwigać. Czasami mam wrażenie, że pacjenci dają mi więcej niż ja im — wyznaje ks. Wąs.

Posługa duszpasterska pomaga też w procesie samego leczenia i dochodzenia do siebie po przebytej chorobie. – Nastawienie psychologiczne, duchowe i motywacja są bardzo ważne. Współgra to z leczeniem fizycznym. Lekarze nieraz sami sugerują pacjentowi skorzystanie z posługi kapelana. Nierzadko spowiedź czy przyjęta Komunia dają siłę do walki z chorobą — zauważa kapelan szpitala przy ul. Trynitarskiej w Krakowie.

Formacja

W posłudze duszpasterza szpitala ważna są również osobista formacja oraz przestrzeń do tego, by podzielić się swoimi doświadczeniami z innymi kolegami, którzy pełnią tę samą posługę. Okazji do tego jest kilka. – Raz do roku kapelani mają dni skupienia ogólnopolskie, połączone ze szkoleniami. Również raz w roku mamy jako kapelani spotkanie z arcybiskupem, podczas którego dzielimy się doświadczeniami z naszej posługi. Mówimy o trudnościach i radościach. Zaproszony jest też zaproszony lekarz z wykładem. Mam też kilku kolegów kapelanów, więc nieraz się spotykamy i po prostu dzielimy przeżyciami. Zapraszamy się także na rekolekcje. Istotna jest modlitwa osobista oraz spowiedź — mówi ks. Krzysztof Wąs.

Źródło:
;