Imieniny: Adelii, Klemensa, Felicyty

Wydarzenia: Dzień Licealisty

Komentarze

 fot. Przewodnik Katolicki nr 2/2016

W aktualnej atmosferze rozpalonej politycznie walki, nadużywania słów i gestów, warto wrócić do nauczania społecznego Kościoła. Może nas ono uwolnić od czysto politycznego, doraźnego postrzegania obecnego sporu.

 

Niedawno na trybunie sejmowej takie słowa wypowiedział Kornel Morawiecki: „Prawo jest ważną rzeczą, ale prawo to nie świętość. (…) Nad prawem jest dobro Narodu! Jeśli prawo to dobro zaburza, to nie wolno nam uważać tego za coś, czego nie możemy naruszyć i zmienić. To mówię – prawo ma służyć nam! Prawo, które nie służy narodowi to jest bezprawie!”. Prawa strona sali, posłowie PiS i Kukiz15 oklaskiwali go na stojąco, zaś marszałek sejmu Marek Kuchciński, porzucając na ten moment rolę neutralnego przewodniczącego obrad, podziękował mu za to: „Niezwykle proste, krótkie i jakże prawdziwe zdanie”. Niewątpliwie wielu z nas odczuło w związku z tą sytuacją poważne wątpliwości, przywykliśmy bowiem do myśli, że żyjemy w państwie prawa, tak stanowi przecież artykuł 2 naszej konstytucji: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Uznanie nadrzędności „dobra narodu” nad prawem stanowionym przez państwo, w sposób jaki się to obecnie dokonuje, rodzi naturalne pytanie, na czym tak naprawdę państwo prawa powinno więc polegać.

 

Kościół a demokracja

Kiedy rodziła się współczesna demokracja europejska, Kościół początkowo zachował do niej dystans. Głównie z tej racji, że zakładała ona wybieranie władz przez ogół obywateli. Wydawało  się to sprzeczne z Biblią, w której czytamy, że wszelka władza pochodzi od Boga. Antyreligijne ekscesy rewolucji francuskiej, szermującej hasłami „woli ludu”, również nie ułatwiały Kościołowi zaakceptowania demokracji.

Dziś problem oceny demokracji ze strony Kościoła napotyka na inne niż wówczas problemy. Kościół nie kwestionuje systemu demokratycznego jako takiego, ale pyta raczej, co powinno stanowić jego fundament. Czy ma nim być jedynie wola większości obywateli, czy może jednak zbiór podstawowych i nienaruszalnych norm, zwanych często prawem naturalnym. Prawem, które wynika wprost z godności człowieka. Centralna myśl katolicka w tej kwestii, wyrażana wielokrotnie i na różne sposoby, tak została sformułowana przez św. Jana Pawła II w encyklice Evangelium vitae: „Autentyczna demokracja możliwa jest tylko w państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej”. Właśnie owa koncepcja osoby ludzkiej, czyli odpowiedź na pytanie, kim jest człowiek i co jest dla niego dobre, jest, obok państwa prawa, kluczem prawdziwej demokracji: „Ci, którzy żywią przekonanie, że znają prawdę [szczególnie w odniesieniu do koncepcji osoby ludzkiej – red.] i zdecydowanie za nią idą, nie są, z demokratycznego punktu widzenia, godni zaufania, nie godzą się bowiem z tym, że o prawdzie decyduje większość, czy też, że prawda się zmienia w zależności od zmiennej równowagi politycznej. W związku z tym należy zauważyć, że w sytuacji, w której nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”. Państwo prawne dla papieża jest więc nie tyle zbiorem ustalonych przez większość procedur, ile odwołuje się zawsze do absolutnie niezmiennych wartości, które chronią godność człowieka.

 

Wyższość sumienia nad prawem

Jan Paweł II odrzuca więc konsekwentnie tezę o nadrzędności prawa stanowionego przez ludzi nad prawem moralnym, które chroni godność osoby ludzkiej. Nie godzi się również na stosowanie procedur, nawet najbardziej demokratycznych, tam, gdzie w grę wchodzą sprawy, które dla chrześcijanina normowane są jedynie prawem Bożym, a które mogłoby w godność człowieka uderzyć. Do takich praw należy chociażby obrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Prawo to ma charakter niezbywalny. Wola żadnej większości nie może go człowieka pozbawić, bowiem nie może odebrać mu jego godności. „W żadnej dziedzinie życia prawo stanowione nie może zastąpić sumienia”, dopowiada papież w cytowanej już encyklice. Słowa te dowodzą, że papież kontynuując i rozwijając naukę Kościoła w kierunku akceptacji demokracji, pozostaje jednak krytykiem jej postaci liberalnej, dominującej w świecie zachodnim.

 

Przesada

Sama zasada mówiąca, iż istnieją w państwie wartości większe niż prawo stanowione przez demokratyczną większość, zdaje się zatem pozostawać w zgodzie z nauczaniem Kościoła. Czy oznacza to jednak, że powinniśmy z pełną aprobatą przyjąć słowa Kornela Morawieckiego i przyłączyć się bezkrytycznie do rzeszy oklaskujących go posłów? Nie sądzę. Bohater „Solidarności Walczącej” odniósł się do sporu wokół procedur powoływania członków Trybunału Konstytucyjnego, niebywale emocjonalnego, ważnego dla sfery wolności obywatelskich, ale jednak odległego od podstawowych i nienaruszalnych zasad moralnych. Kościół, podkreślając wyższość praw moralnych nad prawem stanowionym przez ludzi, nie ma na myśli wszelkich szczegółowych procedur państw demokratycznych. Nie jest tak, że Kościół chciałby narzucić państwu i jego obywatelom, mogącym przecież wyznawać różne poglądy religijne, jednolity i szczegółowy zespół norm prawnych, które wynikają z religii chrześcijańskiej. Absurdem byłoby narzucanie całemu społeczeństwu reguł stricte religijnych, np. zachowywania postu. Kościół pragnie jedynie, aby funkcjonowało pewne etyczno-prawne minimum o uniwersalnym i ponadwyznaniowym charakterze, akceptowane przez wszystkich, nawet jeśli wywodzą je z rozmaitych źródeł. Właśnie poszanowanie ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci stanowić winno przekraczającą granicę światopoglądów treść owego minimum. Kościół wierzy, iż podstawowy system moralny, który dla chrześcijanina ma wymiar Bożej Prawdy, posiada charakter uniwersalny. Słusznym jest zatem oczekiwanie, że każde prawo państwowe szanować będzie te najbardziej podstawowe normy etyczne.

 

Dobro narodu

Kiedy więc „dobro narodu” może zostać przez katolika uznane za część tego prawa, które może stanąć ponad normami uchwalanymi przez instytucje demokratycznego państwa? Jan Paweł II przemawiając podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ w 1995 r., ujął to w następujący sposób: „Prawa narodów są niczym innym jak prawami człowieka ujętymi na płaszczyźnie życia wspólnotowego”. Każdy naród posiada zatem niezbywalne prawa, pośród których wyróżnia się prawo do istnienia, do własnego języka, kultury czy jak powiada papież: „duchowej suwerenności”. W takim zakresie moglibyśmy zapewne mówić o nadrzędności „prawa narodu” nad prawem państwowym. Kiedy prawo ustanowione przez państwo lub jakąkolwiek jego instytucję zagraża tym podstawowym prawom narodu, można, a nawet należy je zakwestionować. Czy takim zakresem objęte są również szczegółowe procedury instytucji funkcjonujących w demokratycznym państwie? Czy owe procedury można dowolnie zmieniać, odwołując się do „dobra narodu”? Wypada wątpić.

 

Dobro wspólne

Jeśli chcielibyśmy, jako katolicy, poszukiwać właściwszego aniżeli „dobro narodu”, fundamentu naszej wspólnoty politycznej, powinniśmy raczej odwołać się do „dobra wspólnego” (jednej z podstawowych zasad nauki społecznej Kościoła). Nie budzi ono skojarzeń z retoryką stosowaną przez tłumiące ludzką wolność reżimy, nie grozi przekształceniem demokracji w dyktaturę chwilowej większości. Absolutnie nie przypuszczam, aby Kornel Morawiecki wypowiedział swe słowa w tak antywolnościowym sensie. Zbyt wiele dla wolności nas wszystkich poświęcił. Sądzę, że chodziło mu właśnie o dobro wspólne, czyli, jak to stanowi konstytucja Gaudium et spes II Soboru Watykańskiego: „sumę tych warunków życia społecznego, które pozwalają bądź to grupom, bądź poszczególnym jej członkom pełniej i szybciej osiągnąć ich własną doskonałość”. Dobro narodu dla chrześcijanina to zatem przede wszystkim dobro człowieka, ochrona jego godności i wolności osobistej. Dlatego warto zadbać o dobrą komunikację władzy ze społeczeństwem, aby bardziej jasne było, że odwołanie do „dobra narodu” w żadnym wypadku nie oznacza naruszenia praw i wolności jednostki. Powinno na tym zależeć każdej władzy, a szczególnie tej, która powołuje się na autorytet Kościoła i nawiązuje do jego nauki społecznej.

Źródło:
;