Wywiady
Co daje Kościołowi papież Franciszek?
- Jego Kościół to Kościół ubogich. Tych ubogich materialnie i tych ubogich duchowo. To Kościół, który potrzebuje opatrzenia, leczenia w „szpitalu polowym”. To Kościół pełen miłosierdzia – o papieżu Franciszku mówi ks. dr Paweł Głowacz. W 12. rocznicę wyboru kard. Jorge Mario Bergoglio na Stolicę Piotrową rozmawiamy o tym, co jest kluczem do interpretacji tego pontyfikatu.
W ostatnich dniach, ze względu na stan zdrowia Ojca Świętego Franciszka, mówimy o nim więcej niż zwykle. Jego osoba pojawia się w wielu przekazach medialnych i kościelnych. Słychać też zapewnienia o jedności, o wsparciu. Czy to jest ten moment, w którym Kościół docenia – wreszcie być może – swojego pasterza?
Ks. dr Paweł Głowacz, autor książki „Wiarygodność chrześcijaństwa w nauczaniu papieża Franciszka”: Nie wiem, czy wreszcie. Na pewno docenia dzieło, które papież dokonał i nadal dokonuje. Docenia jego słowa, a w trudnych chwilach się jednoczy.
Często w kontekście wypowiedzi czy działań Ojca Świętego pojawiają się słowa „kontrowersyjny”, „szokujący” czy „przełomowy”. Czy ten pontyfikat faktycznie jest „kontrowersyjny”, „szokujący”, „przełomowy”? Czy sam Franciszek taki jest, czy to bardziej kwestia medialnej narracji?
Wydaje mi się, że więcej jest tej medialnej narracji niż prawdy. Jego słowa są być może inaczej przekazywane, bardziej niejednoznaczne i otwierające drogę do jakiejś dyskusji, do pójścia dalej, do towarzyszenia – jak on to często mówi – trudnym sprawom, sytuacjom, ludzkim biedom. Natomiast więcej – według mnie – jest wytworzonych sytuacji medialnych, które może czasami wynikają z pewnej interpretacji głównej myśli czy jednego hasła, które pojawi się w mediach. Brakuje wejścia w głębię jego myśli – jego prawdziwej, głębokiej myśli, którą chce skierować do Kościoła na świecie.
Jakie wobec tego jest to jego przesłanie, pozbawione medialnej, klikalnej narracji?
Troska o człowieka. W każdym względzie. W tym względzie biedy, odrzucenia, marginesu, potrzeby, czasami też ukrytej pod pojęciem ekologii, która w głębi jego myśli zdaje się być właśnie troską o człowieka, który jest poszukujący, odrzucony, czasem szukający lepszych relacji czy możliwości w życiu.
Czy ten „problem z papieżem Franciszkiem” polega tylko na medialnej elaboracji jego przesłania, czy jednak może być to również kwestia wzajemnego niezrozumienia, pojawiającego się na styku odmiennych jednak kultur i doświadczeń?
Pewnie prawda jest pośrodku albo ukryta w tym wszystkim. Z jednej strony to jest człowiek z innej kultury, latynoskiej, który stamtąd bierze swoje życiowe doświadczenie, niejednokrotnie złożone i trudne. Z drugiej jednak strony jego przekazy czasami mogłyby być jeszcze bardziej precyzyjne. Może też to wynika z tego, że my jesteśmy nieprzyzwyczajeni, patrząc na poprzedników Franciszka, do tego, że przekaz papieski daje możliwość interpretacji.
Jaki jest klucz do właściwej interpretacji pontyfikatu, czy przesłania papieża Franciszka? Czy jest coś, co wydaje się najmocniejszym rysem na tym obrazie, który namalował Bergoglio przez ostatnie dwanaście lat?
Poszukiwanie człowieka w jego nędzy, biedzie, odrzuceniu, trudności, znalezienie go w konkretnej sytuacji wyjścia, jakiejś możliwości pomocy, wskazania drogi, którą on może pójść we współczesnym świecie. To obraz pasterza idącego wśród owiec, który otwiera drzwi i zaprasza, by iść dalej, by dostrzegać to, co nieraz za marginesem.
Powiedział Ksiądz o porównaniu papieża Franciszka do jego poprzedników — Benedykta XVI i Jana Pawła II. Ono z różnych względów jest nieuniknione i w pewien sposób naturalne, ale czy, biorąc pod uwagę pojawiające się niezrozumienie, o którym mówiliśmy przed chwilą, wnioski płynące z tego porównania, są dla papieża Bergoglio sprawiedliwe?
Trudno nazwać porównanie sprawiedliwym, bo ono zawsze będzie subiektywne. Dla nas Polaków będzie ono zawsze opatrzone perspektywą św. Jana Pawła II Wielkiego. Spojrzenie Ojca Świętego Franciszka jest inne, ale w głębi serca to pewnie jest szukanie człowieka, który potrzebuje właściwej na dzisiejsze czasy drogi. Czasem ona jest bardzo poplątana i potrzebuje szczególnego wsparcia, towarzyszenia, bycia blisko i odkrywania wielkości tego jego jezuickiego przesłania, które w sercu głęboko papież nosi jako spadkobierca św. Ignacego Loyoli.
Nasze spojrzenie jest mniej wyrozumiałe, bo eurocentryczne? Nie potrafimy wyjść poza schemat, poza to, co jest nam znane?
To już bardzo indywidualne. Trudno mówić, że tamto było złe. Jest na pewno inne. Franciszkowi chodzi o spojrzenie, które wymaga od nas w Kościele coraz więcej — towarzyszenia, odkrywania, poszukiwania jeszcze lepszych dróg. Papież daje dużo inspiracji, dużo wskazań, według których można dalej iść, poszukiwać. To zawsze będzie poszukiwanie pewnej konkretnej sytuacji, która ma się dokonywać w świecie, który on próbuje uczynić lepszym.
Każda rocznica jest okazją do podsumowań. Dzisiaj, 13 marca mija dwanaście lat od wyboru Jorge Mario Bergoglio na Stolicę Piotrową. Co dotychczas papież Franciszek dał Kościołowi katolickiemu, jeśli możemy pokusić się o takie podsumowanie?
On nie wyznacza Kościołowi granicy. To, co pokazał innego, mocnego to właśnie spojrzenie ze strony Ameryki Południowej na Kościół, na człowieka, który jest nieraz pogubiony. Jego Kościół to Kościół ubogich. Tych ubogich materialnie i tych ubogich duchowo. To Kościół, który potrzebuje opatrzenia, leczenia w „szpitalu polowym”. To Kościół pełen miłosierdzia, na pewno.
Papież Franciszek daje nam szerszą perspektywę, szerszy kąt patrzenia na świat?
Tak mi się wydaje. Jego spojrzenie jest jakby dopełnieniem tego, co można by wcześniej szukać w myśli papieskiej. To spojrzenie na świat, który jest z jednej strony pięknem Boga, a z drugiej strony drogą człowieka, który poszukuje właściwego kierunku, a często nie ma jak sam go odnaleźć i trzeba mu pomóc.
Czyli nie przełom i rewolucja a dopełnienie.
Dopełnienie i kontynuacja. I może jakaś jeszcze inna droga, którą odkryjemy pewnie po jakimś czasie, kiedy już z perspektywy spojrzymy na pontyfikat papieża Franciszka.