Imieniny: Gizeli, Ludmily, Benedykta

Wydarzenia: Europejski Dzień E-aktywności Obywatelskiej

Coś dla ciała i coś dla ducha – takie to misjonowanie

 fot. frrw.blogspot.it

W tegorocznej akcji „Wyślij pączka do Afryki” kapucyńscy misjonarze zbierali środki na kilka projektów edukacyjnych i religijnych. Opowiada o nich brat Robert Wnuk OFMCap. pracujący w Bocaranga w Republice Środkowoafrykańskiej.

 

Widziałem akcję pączkową, super, że ludzie się angażują, a cel jest szczytny… Jestem w trakcie budowania jednej szkoły - niewielkiej, trzy sale i biuro i widzę zaangażowanie ludzi. Pracujemy od miesiąca, jeszcze miesiąc i szkoła będzie gotowa. Dzieci już się niecierpliwią… Decyzja o budowie szkoły dojrzewała od kilku lat. Nie chodzi o to by wybudować budynek, chodzi o zaangażowanie wszystkich w ich sprawę, to ma być ich szkoła, ich kaplica, ich kościół, a nie misjonarza.

Rzeczywistość misji jest bardzo złożona. Każdy kraj Afryki jest inny, każdy region ma swoje wyzwania. Inaczej jest w północnej Afryce, inaczej w środkowej i południowej. Głoszenie Ewangelii jest inne w krajach o kulturze w naszym rozumieniu „pogańskiej”, a inne w krajach muzułmańskich. Powiem trochę o Republice Środkowej Afryki, w centrum Afryki.

Misja to obecność pośród ludzi. Po prostu bycie. Niesienie wartości ewangelicznych, tam gdzie się jest. I to jest najważniejsze. Mam świadomość moich słabości, ale przecież Pan Bóg był tu przed misjonarzami i JEST nadal i z pewnością będzie… A wartości ewangeliczne to na pierwszym miejscu człowiek. Dla mnie to odkrywanie człowieka z całym jego bogactwem, z kulturą, z religijnością.

Misje to głoszenie Ewangelii, głoszenie obecności Boga, pokazywanie dróg do Niego prowadzących, ale także promocja wartości ludzkich, szczególnie w kraju, gdzie panuje wojna, rozdarcie, brak przebaczenia, jest korupcja itp.

Szkoły

Bardzo ważne jest całościowe podejście do sprawy głoszenia Ewangelii. Dotyczy to wszystkich wymiarów życia człowieka. W miejscach gdzie są misje (czyli domy misyjne z siostrami, kapłanami czy zakonnikami) zawsze zaczyna się od promocji wartości ludzkich: poszanowanie życia (ośrodek zdrowia czy szpital, dostęp do lekarstw, higiena, dostęp do wody pitnej), ochrona macierzyństwa, dziecka, rodziny, praca w promocji sprawiedliwości społecznej szeroko rozumianej, walka z korupcją, z niesprawiedliwością, z niemocą wobec tych, którzy wykorzystują słabszych i bez praw (silniejszy i bogatszy ma rację wszędzie). Nie można tego czynić bez obecności szkół i ośrodków wychowawczych, gdzie te wartości mogą być przekazywane. Niestety nasze państwo (RŚA) ma swoje problemy: od wielu lat funkcjonuje tylko teoretycznie: słaba obrona, brak wojska, brak policji i żandarmerii, korupcja na wszystkich szczeblach władzy i co z tym się wiąże, priorytety budowania państwowości na stabilnych fundamentach schodzą na dalszy plan. Od 1960 roku w RŚA nie została zbudowana ani jedna szkoła z funduszy państwowych. Istniejące szkoły były zbudowane jeszcze w czasach kolonialnych, albo przez Kościół, albo przez organizacje humanitarne. Państwo wprawdzie kształci nauczycieli szkół podstawowych i średnich a także uniwersyteckich, ale jest to kropla w morzu potrzeb. Miasto Bocaranga, gdzie pracuję, 12 tyś. mieszkańców (było ponad 15 tyś., ale część z powodu wojny była zmuszona do ucieczki) posiada 4 szkoły podstawowe (w tym jedna prywatna prowadzona przez misję), 2 licea ( w tym jedno też prywatne prowadzone prze misję). W szkołach państwowych jest 9 nauczycieli dyplomowanych (czyli 3 na szkołę), a reszta to nauczyciele z naboru - „kto coś wie, niech naucza”. W Bocaranga szkoły są murowane, zadaszone, w niektórych brakuje ławek, dzieci siedzą na cegłach, albo kamieniach, nauczyciel zapisuje na tablicy lekcję, wykład, dzieci przepisują, albo powtarzają to, co on wykłada, w ten sposób ucząc się na pamięć. Młodsze dzieci piszą kredą na drewnianych tabliczkach, starsi w zeszytach. W liceum państwowym były kiedyś ławki, nawet dwa razy (!), ale aktualnie nie ma nawet jednej. Uczniowie siedzą na cegłach lub stoją. Zresztą lekcji nie ma za wiele, bo jest tylko 3 profesorów, na 400 uczniów. Jeszcze przed kilkoma laty szkoła miała 8 profesorów (kilku urzędników z miasta w niej uczyło) i było ponad 1200 licealistów.

Uczęszczanie do szkoły to promocja dla ludzi, wizja na lepszą przyszłość. Ludzie miejscowi coraz bardziej zdają sobie z tego sprawę i dlatego posyłają dzieci do szkół. A każde z nich poszłoby chętnie do szkoły, dzieci chcą się uczyć, poznawać. U nas do szkół chodzi 30-40 % dzieci a są całe połacie kraju, gdzie szkoła nie funkcjonuje wcale.

Kaplice

Kaplica to miejsce, w którym ludzie wyrażają swoją przynależność do kościoła. Jej budowa, jej obecność jest znakiem jedności ludzi w wiosce. Jej budowa wzmacnia poczucie jedności pośród wielu wyznań. U nas, każdy jest wierzący – czasami trudno określić w kogo, w co; synkretyzm religijny całą parą, w jednej wiosce, powiedzmy 500 osób, może być nawet do 10 kaplic różnych wyznań chrześcijańskich, różnych sekt chrześcijańsko-protestanckich. Ludzie jednak chcą mieć miejsce kultu, gdzie mogą wyrażać swoja wiarę. Oczywiście wiara jest przeżywana także w ciągu dnia, religijność jest powszechna. Kaplica jest miejscem spotkań w niedzielę, ale także formowania swojego ducha. Tak jak potrzebna jest szkoła, ośrodek zdrowia z lekarstwami, tak i potrzebny jest kościół murowany.

O wiele ważniejszy jest jednak kościół duchowy, a ludzie rzeczywiście utożsamiają się ze swoim kościołem, mają bardzo silną więź ze wspólnotą wierzących, większą – wydaje mi się – niż w przeciętnej parafii w Polsce. Dwa lata temu budowaliśmy kaplice w Gbadok, 5 km od Bocaranga. Zaangażowanie ludzi w całość prac było niebywałe. Przygotowania trwały od kilku lat, aby był to ich kościół i tak jest dziś. I to jest najważniejsze, żeby kościół był ludzi i z ludzi. To ma być ich kościół.

Zapraszamy na blog brata Roberta  frrw.blogspot.it.

Źródło:
;