Wspomnienia
Czuwanie pod oknem papieskim
Była cicha modlitwa, znicze i papieska "Barka". Tłumy krakowian zebrały się w czwartek pod słynnym oknem papieskim, by z okazji 10. rocznicy śmierci Jana Pawła II podziękować za życie i pontyfikat papieża Polaka.
Nie przeszkadzała im ani pora ani przenikliwe zimno, wszyscy przyszli, by oddać hołd umiłowanemu Ojcu Świętemu, swoją obecność przy Franciszkańskiej 3 traktują więc jako coś oczywistego. Bo przecież przychodzili tu "od zawsze", cieszyli się z jego wyboru na Stolicę Piotrową, słuchali, gdy z okna przemawiał do tłumów, w końcu żegnali go pamiętnego 2 kwietnia 2005 roku.
- Jako biskup krakowski bierzmował mnie, więc jest mi bardzo bliski, traktuję go niemal jak członka rodziny. Nigdy nie spodziewałem się jednak, że doczekam czasu, gdy osoba, którą znałem będzie uznana za świętą, musiałem więc tu przyjść - mówi Włodzimierz Kwaśniewski.
10 lat temu plac przed Pałacem Arcybiskupów Krakowskich wraz z ulicą Franciszkańską wypełniony był po brzegi, każdy chciał pożegnać Ojca Świętego. Były kwiaty, wieńce, kibicowskie szaliki i tysiące zniczy. W tym roku wiernych przyszło oczywiście mniej, ich liczba rosła jednak z minuty na minutę. W krótkim czasie niewielki murek okalający Bazylikę franciszkanów zapełnił się również zniczami.
- Takiego człowieka nie było na calym świecie, nie ma i już nie będzie a przecież mógł nie zostać papieżem. Wychowywał się sam, przeszedł bardzo dużo i w końcu został świętym, czego życzył sobie świat i wszyscy Polacy - przekonuje Barbara Nowak.
Wielu na Franciszkańską przyszło wraz z całymi rodzinami. Wszystko jakby na przekór apelom, by świętować raczej rocznicę kanonizacji Jana Pawła II niż jego odejścia do wieczności. Okazuje się jednak, że każdy ma na ten temat inne zdanie i postępuje tak, jak mu serce podpowiada.
- Przecież jedno nie przeczy drugiemu. Na pewno będę tu przychodziła w każdą rocznicę, być może również kanonizacji. Raz w roku można przyjść, by wspólnie się pomodlić, przynajmniej tak powinno być - zapewnia Stanisława Anioł.
Nie zabrakało też oczywiście młodych tak ukochanych przez Jana Pawła II, choć niektórzy w roku 2005 byli jeszcze dziećmi. Pamięć o największym z Polaków w ich rodzinach jest jednak wciąż żywa i jak obiecują, nie zgaśnie nigdy. Podkreślają, że to coś więcej niż tylko tradycja, to życie w ceniu pontyfikatu, który zmienił świat.