Pod oknem
Czy Bóg śpi? – Dialogi z arcybiskupem o modlitwie
Pierwsze w tym roku kalendarzowym dialogi z arcybiskupem odbyły się w Kolegiacie św. Anny w Krakowie i dotyczyły modlitwy. Metropolita tłumaczył jak to jest z wysłuchiwaniem naszych modlitw przez Pana Boga i ze wstawiennictwem świętych. Wspominał także doświadczenie wspólnotowej modlitwy w Panamie.
Tradycyjnie na początku spotkania przedstawiono materiał z sondy ulicznej, w której pytano, czy Bóg zawsze wysłuchuje naszych modlitw.
W wygłoszonej katechezie metropolita, odnosząc się do słyszanych przed chwilą wypowiedzi, podkreślił, że jest zaskoczony ich dojrzałością, bo wszystkie one zakładały wiarę w Boga osobowego, który troszczy się o nas i wie czego nam potrzeba. – Jest to przejaw głębokiej wiary chrześcijańskiej, która została radykalnie zakwestionowana z w naszej kulturze w wieku XVIII, wieku oświecenia. (…) Otóż uznano wtedy, że przekonanie o osobowym Bogu to jest przejaw ciemnoty, fanatyzmu, zabobonów. Że oświecony przez swój ludzki rozum człowiek, to człowiek, który może uznać Boga jako Wielkiego Zegarmistrza.
Metropolita wyjaśnił, że ta deistyczna wizja Boga zakłada, że Bóg jak zegarmistrz nakręcił świat-zegar i teraz nie musi się nim przejmować. Teoria ta zaprzeczyła postawie dziecka wobec Boga Ojca i odrzuciła całą wizję chrześcijaństwa, które zakłada, że Bóg stworzył świat i posłał swego Syna z miłości. – Wizja chrześcijańska mówi o Bogu zainteresowanym każdym człowiekiem. I tutaj zaczyna się także swoisty dramat człowieka. Staje on wobec tej właśnie wizji Boga, którą głosi Kościół, Boga-Ojca, który kocha i jeśli się w Niego uwierzy z wszystkim tym, co się składa na wiarę i na miłość i nadzieję chrześcijańską, w czym zawarta jest także modlitwa, taki człowiek ma obiecane życie wieczne. Natomiast jeśli się przyjmie wizję bardzo odległego Boga, to oczywiście żadna modlitwa nie jawi się jako coś sensownego, ale rzeczywiście jak przejaw zabobonu i wiary w to, że się wypowie słowo, jakiś hokus-pokus i tak się stanie. A potem zawód, że ten Bóg nie działa, a powinien, jeśli jest Bogiem. Taka postawa deistyczna musiała prowadzić do ateizmu, który zaczął królować w kulturze europejskiej w wieku XVIII.
Arcybiskup podkreślił także, że nasze rozważania nad modlitwą przybierają nieraz postać dramatycznego pytania „Czy Bóg śpi?”. Metropolita przypomniał, że Apostołowie to samo pytanie wprost zadali Chrystusowi podczas burzy na jeziorze, gdy groziła im katastrofa. A Chrystus uciszył tę burzę, dając im świadectwo, że ma On władzę także nad siłami natury. – To było ważne doświadczenie w procesie ich wiary, w ich zbliżaniu się duchowym do ich Mistrza i Pana.
Pierwsze z nadesłanych pytań dotyczyło modlitw i nowenn uznawanych za „najskuteczniejsze”. Czy zatem Pan Bóg ma jakiś swój własny ranking modlitw?
W odpowiedzi arcybiskup przytoczył słowa Pana Jezusa, w których tłumaczył On, że podczas modlitwy należy zamknąć się w swojej izdebce i modlić się do Ojca, który jest w ukryciu oraz że na modlitwie nie należy być gadatliwym. – Są ludzie, którzy uważają, że jeśli każdego dnia odmówią wszystkie możliwe i znane nam litanie i jeszcze jakieś inne dodatkowe modlitwy, to zagadają Pana Boga, przepraszam za kolokwializm, i że muszą być wysłuchani. Pan Bóg wie czego nam potrzeba. On to wie. I z tym oczywiście wiąże się kolejne pytanie – jeśli wie, to czy muszę się do Niego zwracać? Bo skoro wie, jest Ojcem to niech to spełni, po co jeszcze jakieś gadanie. Tu trzeba by nawiązać do tej podstawowej prawdy o Bogu Ojcu, który nas kocha wielką miłością, i na tę miłość trzeba odpowiedzieć jak dziecko, z całym zaufaniem, z całym przekonaniem, że nawet jeśli On wie, to czeka na nas, czeka na to, żebyśmy mogli stanąć przed Nim jako dziecko. Z całym zaufaniem uklęknąć przed Nim i przedstawić nasz świat, świat naszego wnętrza, naszych pragnień, potrzeb, niekiedy naszych dramatów.
Arcybiskup wyjaśnił także, że w trudnych sytuacjach od dawna szukano pomocy świętych, którzy mieli pomagać w konkretnych sprawach. Jeśli taka błagalna modlitwa przez wstawiennictwo świętego jest kierowana z wiarą to nie ma w tym nic złego, ale jeśli rozgrywa się to na zasadzie rankingu – który święty jest skuteczniejszy, to tak być nie może.
Na zakończenie metropolita podsumował: – Ważna jest zatem nie gadatliwość, nie ilość modlitw, ale postawa dziecka, którą kształtujemy poprzez swoją modlitwę. (…) Relacja miłości dziecka do Ojca wymaga tego, żeby często z Ojcem się spotykać i mieć na uwadze to, żeby Mu powiedzieć „kocham Ciebie, pamiętam o Tobie, chcę Cię uwielbić, pragnę Cię adorować”. To jest niezwykle ważne.
Kolejne pytanie związane było z wolą Bożą, o którą, odmawiając „Ojcze nasz”, codziennie prosimy. – Jaki jest w takim razie sens modlitwy, po co prosić, skoro i tak stanie się tak, jak Bóg chce? Czy modlitwą możemy wpłynąć na Boga, żeby zmienił zdanie? – Żadną modlitwą nie jesteśmy w stanie wpłynąć na specyficzny sposób patrzenia Boga na nas, a jest to patrzenie Ojca, który kocha. I to jest fundament wszystkiego. My nie chcemy zmienić poglądów Ojca co do zasadniczych rzeczy, bo są niezmienne. Miłości Boga do nas się nie zmieni. I to jest przesłanie całego Pisma Świętego.
Arcybiskup tłumaczył, że w modlitwie chodzi o to, żeby dostrzec prawdziwą wolę Boga wobec nas i żeby uznać ją za coś, co jest konieczne dla mnie i dla innych. Arcybiskup przywołał w tym miejscu przykład modlitwy Chrystusa z Ogrójca, który mimo ogromnego lęku godzi się na wolę Bożą. – Można czasem tak przeżywać swój los – dramatycznie aż do końca. I to jest wpisane w los człowieka. (…) On, Chrystus daje nam przykład jak odnaleźć się w tym, co św. Jan od Krzyża nazwałby nocą. Nocą opuszczenia, nocą wiary, ciemnościami wiary – poczuciem zupełnego opuszczenia i lęku o to, co będzie. Ale ponad to wszystko jest zaufanie pokładane w Bogu do końca. Tego nas uczy Pan Jezus.
Trzecie pytanie dotyczyło „zadań” modlitewnych, jakie otrzymujemy. Jest to np. codzienne odmawianie różańca – bez względu na warunki. Czy nie jest to ezoteryczne traktowanie modlitwy, podobne do wykonywania jakiś rytuałów?
Metropolita w odpowiedzi wyznał, że modlitwa różańcowa jest mu bardzo bliska. Ale podkreślił, że nie może być pojmowana magicznie i traktowana jako czysto mechaniczne odmawianie kolejnych dziesiątków. – Różaniec ma być przede wszystkim rozmyślaniem o życiu Pana Jezusa razem z Matką Najświętszą, któremu to rozważaniu towarzyszy gest naszej woli, naszych palców, przesuwania poszczególnych paciorków różańca. A jednocześnie temu rozważaniu towarzyszy odmawianie modlitwy „Zdrowaś Mario”. (..) Ale jest to rozważanie życia Pana Jezusa i wchodzenie w tajemnice Jego zbawczej obecności pośród nas. (…) Jeżeli tak pojmujemy modlitwę różańcową, to wchodzimy w świat Pana Jezusa, odkrywając chociażby tę prawdę czym jest modlitwa, jak powinniśmy się modlić, jak On sam się modlił. Wtedy rozumiemy, że nawet nie to, o co konkretnie prosimy staje się najważniejsze. Najważniejsze jest, żeby spełniła się Jego wola wobec nas dla naszego zbawienia i dla zbawienia innych.
Kolejne pytanie związane było z popularną ostatnio modlitwą „Jezu, Ty się tym zajmij”. Co jednak w praktyce oznacza jej treść? Czy my sami mamy robić coraz mniej? A czy jeśli nie czujemy, żeby On działał, to modlimy się źle?
Metropolita przypomniał, że twórcą tej modlitwy jest o. Dolindo, który sam wielokrotnie był w trudnej, niezrozumiałej dla siebie sytuacji i wtedy, we własnej bezsilności znajdował pocieszenie w mówieniu – Jezu ja już nic nie mogę, zrób coś Ty sam. – Na podstawie jego życia widzimy, że ta modlitwa wielokrotnie przynosiła upragnione przez niego czy innych ludzi owoce.
Arcybiskup podkreślił jednak, że jeśli oczekiwanych owoców nie ma, nie można powiedzieć, że modlimy się źle. Bo ta modlitwa o. Dolindo wskazuje na ogromne zaufanie wobec Chrystusa i zgodę na Jego wolę.
Następnie metropolita cytował słowa św. Jakuba Apostoła, w których mówił, że modlimy się, a nie otrzymujemy, bo się źle modlimy. Dlaczego tak jest? – Bo nasze życie przeniknięte jest logiką tego świata, zła, przewrotności, rządz, pokus. Jeżeli człowiek żyje w takim nastawieniu, to oczywiście jego modlitwa musi być zła. I kluczem do zrozumienia tego jak powinna wyglądać nasza modlitwa jest stwierdzenie z tego samego fragmentu Listu św. Jakuba: „Przystąpcie bliżej do Boga, to i On zbliży się do was”. To znaczy porzućcie logikę tego świata. Przyjmijcie logikę Ewangelii. (…) A wtedy Bóg się zbliży do was i otrzymacie to, o co prosicie. Bardzo wiele zależy od tego kim my naprawdę wobec Boga jesteśmy i jak blisko wobec Niego się znajdujemy.
Następnie poproszono metropolitę, by zechciał podzielić się doświadczeniem modlitwy młodzieży z papieżem Franciszkiem z Panamy. Arcybiskup przywołał kilka obrazów, które podczas tej podróży prawdziwie go przejęły.
Po pierwsze wspomniał gospodarzy, u których mieszkał przed spotkaniem z papieżem. Odczuł, że byli to ludzie bardzo religijni, choć zamożni. Zadziwiony był też faktem, że jak się okazało po świecie wędruje obraz Matki Boskiej Częstochowskiej i akurat wtedy był w Panamie i w diecezji, w której metropolita mieszkał. Pozwolono jego gospodarzom wziąć ten obraz na noc do domu. Arcybiskup widział ich żarliwą modlitwę. Zapytał skąd u nich taka wiara. Odpowiedzieli, że kiedyś tak nie było. Ale wpłynął na to jeden kapłan – jego kazania i życiowa postawa.
Jako drugi obraz metropolita wspomniał pytania młodych ludzi, jakie stawiali mu podczas jednego ze spotkań. Mówił też o swoim zadziwieniu głębią ich wiary.
I wreszcie spotkania z Ojcem św., kiedy setki tysiące młodych ludzi gromadziły się w jednym miejscu. – Było to jakieś niezwykłe doświadczenie modlitwy poprzedzonej świadectwami wiary, które ujmowały za serce. (…) To wszystko sprawiło, że jestem przekonany, iż wszyscy uczestnicy tych Światowych Dni Młodzieży w Panamie opuszczali tamto miejsce w poczuciu umocnienia wiary poprzez doświadczenie wspólnej modlitwy, ale także modlitwy osobistej. I przez to pełni radości. Bo człowiek, który wie, że jest z Bogiem i jest otwarty na Jego wołanie ma w sobie pokój. A ten pokój daje radość. A ta radość się udziela i buduje Kościół.
Ostatnie pytanie dotyczyło osobistej tragedii kobiety, wspominającej śmierć swojej kilkuletniej wnuczki. W konsekwencji tego wydarzenia jej córka odeszła od Kościoła, twierdząc, że gdyby Bóg był, to ta tragedia by się nie wydarzyła. Kobieta wyznała, że od lat jest osamotniona w modlitwie o nawrócenie córki, bez wsparcia rodziny. Pytała jaki sens ma jej pojedyncza modlitwa w ukryciu i czy zdąży wymodlić nawrócenie córki?
W odpowiedzi arcybiskup podkreślił, że nieszczęścia, które dotykają dzieci budzą naszą bezradność. – To, że może pani wypowiedzieć swój ból w tej wspólnocie jaką teraz stanowimy, pokazuje, że wcale sama pani nie jest. Jest Kościół, który także się modli.
Metropolita powiedział, że on także nie może wskazać, kiedy ta pani ujrzy nawrócenie swoich najbliższych, ale prosił, by nie ustawała w modlitwach, bo przecież wierzymy w świętych obcowanie. I żadna modlitwa, zwłaszcza ta o wiarę dla swoich najbliższych nie może być obojętna Panu Bogu. Podkreślił, że on w to głęboko wierzy.
Na zakończenie spotkania abp Marek Jędraszewski udzielił zebranym Bożego błogosławieństwa.