Pod oknem
„Diakonat to służba”. Kandydat na diakona i rektor seminarium o tej posłudze
8 maja w katedrze na Wawelu metropolita krakowski udzieli święceń diakonatu. W przededniu tej uroczystości zapytaliśmy kandydata do święceń oraz rektora Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej o wagę tej posługi.
Początki diakonatu
8 maja. Katedra Wawelska. Na ten moment alumni piątego roku czekali długo. Święcenia diakonatu to pierwszy z trzech stopni święceń, który mogą otrzymać. To również moment, który rozpoczyna przygotowania do święceń prezbiteratu.
Skąd wzięła się posługa diakona w Kościele? – Diakonat pierwszy raz pojawia się w Dziejach Apostolskich. Na początku szóstego rozdziału siedmiu mężczyzn zostało wybranych do służby stołów, żeby Apostołowie mogli poświęcić się modlitwie i głoszeniu Słowa.Chociaż nie jest tam bezpośrednio mowa o święceniach, to jednak tradycja Kościoła odczytuje ten tekst jako taki prototyp ustanowienia diakonatu. Przede wszystkim ma się on wyrazić poprzez służbę — wyjaśnia ks. Michał Kania, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej.
Być diakonem…
O tym, kim jest diakon, mówi także jeden z alumnów — kandydat, który w czwartek przyjmie święcenia. – Choć na ulicy wyglądamy jak księża, jeszcze nimi nie jesteśmy. Jesteśmy ciągle w drodze do kapłaństwa. Diakonat to etap, w którym rozeznaliśmy już, że naszym powołaniem jest szczególne oddanie się na służbę Bogu, Kościołowi i drugiemu człowiekowi. W diakonacie słowem kluczem jest właśnie służba. Diakoni bowiem od początku istnienia Kościoła byli ustanawiani do służby, która wypełnia się na wielu płaszczyznach, nie tylko tej liturgicznej — tłumaczy.
Co dla niego, osobiście oznacza bycie diakonem? – Dla mnie to służba. Jednak zamknięcie tej służby w celebracji liturgicznej, byłoby banalizacją tej posługi. Diakonem mam być zawsze, nie tylko wtedy, gdy założę stułę i dalmatykę. Dlatego tę służbę widzę jako prostą, ale jakże piękną codzienność, kiedy to swoją osobą, będę mógł podać pomocną dłoń komuś, kto potrzebuje wsparcia. Kiedy będę mógł umocnić drugiego swoim słowem, czy prostą obecnością, lub też podać chusteczkę do otarcia łzy — podkreśla kleryk.
Dodaje, że dla niego istotą diakonatu jest bycie dla drugiego, tego, który potrzebuje jego obecności bez względu na to, kim jest. – Tak widzę to w Chrystusie, który zawsze był dla tych, którzy Go szukali. On jest doskonałym wzorem służby, służby, która swoją pokorą potrafi otwierać serce drugiego na Boga. Jeśli do czegoś zostałem powołany, to właśnie do tego, aby przez swoje proste czyny prowadzić ludzi do Boga — podkreśla.
Podstawą jest przygotowanie
Bycie diakonem to liczne obowiązki, do których kandydaci długo się przygotowują. – Tak naprawdę do święceń przygotowujemy się od momentu wstąpienia do seminarium. Dla mnie był to okres pięciu lat, dla młodszych ode mnie chłopaków będzie to już sześć lat — mówi alumn krakowskiego seminarium.
Podkreśla także, że przygotowanie do święceń jest zarówno proste, jak i skomplikowane. – Proste dlatego, że trzeba po prostu rozeznać, czy Bóg powołuje mnie na tę konkretną drogę. Z drugiej strony rozeznawanie głosu Boga w swoim życiu dzieje się nie tylko na modlitwie, ale i w mojej codzienności, kiedy to muszę walczyć ze swoimi słabościami i starać się każdego dnia być kimś lepszym niż byłem poprzedniego dnia – dzieli się.
– Taka przemiana samego siebie nigdy nie jest łatwa, wymaga wielu wyrzeczeń i przemyśleń. Przygotowanie do święceń to codzienna walka o to, by coraz bardziej być człowiekiem. Człowiekiem przez duże „C”, ale także człowiekiem głęboko wierzącym, pełnym łagodności i miłości. Przygotowanie się do święceń to właśnie wypracowanie tych cech przy pomocy łaski Bożej. Ostatecznie, patrząc na mnie przez te wszystkie lata, przełożeni jako głos Kościoła Świętego decydują, czy mogę przyjąć sakrament święceń. W całym tym procesie bardzo mocno działa Duch Święty, który pomaga każdej ze stron – zaznacza.
Czas na wyciszenie
Przed samymi święceniami kandydaci wyjeżdżają na dni skupienia. Odbywają się one w ośrodku rekolekcyjnym w Zembrzycach. – Zdecydowaliśmy się na to miejsce, ponieważ chcemy, aby w ciszy, w spokoju, w takim odosobnieniu przeżyli te rekolekcje. Jest to czas, który pozwala im w takim wyciszeniu zastanowić się nad znaczeniem sakramentu święceń w stopniu diakonatu. Przeprowadza je ojciec duchowy naszego seminarium – wyjaśnia ks. Michał Kania.
To przygotowanie bezpośrednio przed samymi święceniami. Jak kandydaci do diakonatu przygotowywali się w czasie formacji w seminarium? – To przygotowanie jest wielowymiarowe. Cała formacja seminaryjna skupia się na tym przygotowaniu do święceń diakonatu, a później do święceń prezbiteratu. Święcenia to nie jest tylko i wyłącznie moment liturgiczny, ale początek życia pełnego służby, modlitwy oraz głoszenia Ewangelii. Można powiedzieć, że diakon ma być taką ikoną Chrystusa Sługi […]. Na tym skupiają się wszystkie wymiary formacyjne, głównie wymiar duchowy, intelektualny oraz ludzki. Właśnie poprzez te wszystkie lata i poszczególne etapy, podczas których przyjmują konkretne posługi tutaj w seminarium, mają przygotować się do święceń diakonatu. Pomaga w tym również szereg rocznych konferencji ojca duchownego i rektora, przygotowujących na to, żeby przede wszystkim zrozumieć ten wielki dar, który do końca pozostanie też pewną tajemnicą dla nas i dla wszystkich — wyjaśnia ks. Kania.
Tłumaczy również, w jaki sposób podejmowana jest decyzja o tym, kto do święceń diakonatu zostanie dopuszczony. – […] Przede wszystkim my jako przełożeni seminaryjni pochylamy się nad każdym z kandydatów, analizujemy ich postawę, dojrzałość i decydujemy, czy dana osoba może przystąpić do święceń diakonatu. Natomiast ostateczną decyzję w Archidiecezji Krakowskiej podejmuje abp Marek Jędraszewski, a w diecezji bielsko-żywieckiej bp Roman Pindel. To oni ostatecznie dopuszczają tych kandydatów do święceń – wskazuje rektor krakowskiego seminarium.
W służbie bliźniemu
Ks. Michał Kania zapytany o to, jakie funkcje mogą pełnić diakoni po święceniach, odpowiedział, że przede wszystkim posłani są, aby głosić Ewangelię oraz homilię podczas Mszy św. Mogą także udzielać sakramentu chrztu św. oraz asystować przy zawieraniu małżeństw.– Przewodniczą także pogrzebom i innym nabożeństwom. Posługują również przy liturgii, na przykład przy ołtarzu, rozdają Komunię Świętą. Jako diakoni nie mogą sprawować Eucharystii oraz udzielać sakramentu pokuty i pojednania – wyjaśnia.
Kandydat do święceń wskazuje także inne ważne elementy posługi diakona. – Przede wszystkim naszym zadaniem jest bycie bezpośrednim pomocnikiem biskupa diecezjalnego. Dlatego moim priorytetem jest dostępność dla swojego pasterza, kiedy on tego potrzebuje. Objawia się to przede wszystkim na celebracjach liturgicznych, kiedy to diakon jest tym, który bezpośrednio posługuje przy biskupie. Jednocześnie jestem skierowany do pracy na parafii. Tam czeka mnie katecheza w szkole i konkretna pomoc proboszczowi miejsca – dzieli się alumn.
Dla niego ta posługa nie zamyka się jednak wyłącznie na tym, co zostało już wymienione. – […] Tak naprawdę jedynym ograniczeniem jest moja kreatywność. Gdy będę skierowany na konkretną parafię i zauważę konkretne potrzeby – dopiero wtedy, z pomocą Ducha Świętego, będę mógł dobrać odpowiednie metody i rodzaje posługiwania, aby wierzącym nieść Chrystusa. Bóg nigdy nie ograniczał się do banalnych schematów, dlatego ja także nie chciałbym zaszufladkować mojej posługi do konkretnych dzieł, jeszcze zanim zobaczę konkretne potrzeby. Ufam, że Duch Święty pomoże mi podjąć odpowiednie kroki na konkretnej parafii, aby moje posługiwanie było owocne dla Kościoła — mówi.
Rok VI
Ostatni rok formacji seminaryjnej wiąże się z wieloma zmianami w życiu diakonów oraz ich funkcjonowaniu w miejscu, w którym spędzili ostatnie pięć lat. – W ostatnim roku diakoni zostają posłani do konkretnych parafii i cały czas są na drodze formacji seminaryjnej. Nie przestają być uczestnikami tej formacji, ale już zdobywają to doświadczenie posługi w parafiach. Większość czasu podejmują na nich różne posługi. Przede wszystkim poprzez katechezę w szkołach, ale również różne posługi duszpasterskie w tych kościołach parafialnych — wyjaśnia ks. Michał Kania.
Podkreśla on jednak, że diakoni pozostają w łączności z seminarium poprzez kontynuowanie w semestrze zimowym studiów na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. To także czas, gdy kończą swoje prace magisterskie. – W drugim semestrze już my sami jako seminarium — a w zasadzie to ja jako rektor — organizujemy zajęcia jurysdykcyjne. Podczas nich spotykamy się z przedstawicielami różnych grup działających w Kościele, ale też pod kątem prawa, liturgii, psychologii, spowiednictwa oraz przede wszystkim kwestii moralnych, aby mieli poczucie, że zasiadając w konfesjonale i pomagając penitentom w zjednoczeniu z Chrystusem, mają jakąś wiedzę i potrafią pomóc takiemu człowiekowi pojednać się z Bogiem – zaznacza rektor Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej.
Obawy i trudności
Posługa diakona jest służbą, która poza wieloma pięknymi momentami wiąże się z trudnościami i obawami, które stoją przed kandydatami. – Te wyzwania, szczególnie dzisiaj, są ogromne i myślę, że oni są ich świadomi, ponieważ mają świadomość tego wszystkiego, co dzieje się dzisiaj w społeczeństwie, a także Kościele — mówi ks. Michał Kania, zaznaczając, że ta posługa jest niesamowitą odpowiedzialnością oraz wyzwaniem, ponieważ służba w Kościele nie jest łatwa. – Wyzwaniem przede wszystkim jest to, by stawać niezmiernie po stronie prawdy, a głoszenie Ewangelii, to przede wszystkim stawanie po stronie prawdy, często też stawanie w obronie tej prawdy, którą ostatecznie jest Pan Bóg. Wyzwań jest dużo i ta rzeczywistość dzisiejszego świata pokazuje właśnie, że te wyzwania nie są łatwe, ale myślę, że cała formacja seminaryjna utwierdza ich i przekonuje w tym, że są zdolni do tego, żeby stawić czoła tym wszystkim wyzwaniom – wskazuje rektor.
Jakie są obawy przyszłego diakona? – Lęku jest niemało. Przede wszystkim stoi przede mną ogromna odpowiedzialność za świadectwo swojego życia — życia z Bogiem i dla Boga. Ludzie patrzą na osoby duchowne i chcą się od nich czegoś nauczyć, a to wcale nie jest łatwe żyć tak, aby stać się dla kogoś otwartą księgą, z której można czerpać. Wymagania Ewangelii są wysokie, a moje człowieczeństwo ciągle słabe, dlatego pewnego rodzaju lękiem jest to, że nie sprostam potrzebom ludzi, którzy przychodzą do Kościoła, lub bezpośrednio do mnie, aby odkrywać Boga w swoim życiu – dzieli się kleryk.
Kolejny element, który jego zdaniem jest trudnością, z którą muszą mierzyć się diakoni, to odpowiedzialność za powierzonych ludzi, która wzrasta wraz ze święceniami kapłańskimi. – Jestem posłany po to, aby głosić Ewangelię i prowadzić do Boga. Na moich barkach w pewnym stopniu spoczywa troska o wieczne zbawienie wierzących. Nie jest to łatwe, biorąc pod uwagę, jak straszne mogą być konsekwencje ewentualnego błędu. Wszystkich obaw i lęków można wymieniać dużo, na czele z pewnego rodzaju samotnością, która towarzyszy celibatariuszowi, aż po wszystkie pokusy, które czekają na świecie. Jednakże nie chodzi w tym wszystkim o lęk, ale o zaufanie. To zaufanie Bogu wyzwala nas z lęku i prowadzi do radosnego przeżywania każdego swojego dnia — podkreśla.
Wzorem dla niego są w tym względzie chrześcijanie z pierwszych wieków, którzy pomimo bardzo trudnych czasów, w których musieli żyć, wszystkie swoje lęki pozostawiali Chrystusowi. – To dawało im siłę, żeby każdy dzień wypełnić ufnością, radością i siłą, która dla im współczesnych była niezrozumiała, ale i pociągająca. Chrystus swoje orędzie Wielkanocne zamyka w słowach „Pokój wam”, dlatego ufam Mu, że na całe moje posługiwanie obdarzy także i mnie swoim głębokim pokojem – dzieli się alumn krakowskiego seminarium.
W tym roku w Archidiecezji Krakowskiej święcenia diakonatu przyjmie czterech alumnów, a w Diecezji Bielsko-Żywieckiej siedmiu. Uroczystości w katedrze na Wawelu przewodniczył będzie abp Marek Jędraszewski. Rozpocznie się ona o godz. 9.00. Natomiast sakramentu w stopniu diakonatu w konkatedrze Narodzenia NMP w Żywcu udzieli bp Roman Pindel. Liturgia rozpocznie się o godz. 10.00.