Dialog
Dialog międzyreligijny na Sri Lance – świadectwo polskiego misjonarza
W Centrum Kongresowym BMICH Papież spotkał się z liderami różnych wyznań religijnych. Jak mówi jednak ks. Mariusz Michalik, były misjonarz na Sri Lance, to nie na tym, najwyższym szczeblu dialog międzyreligijny jest najbardziej skuteczny. Oto jego świadectwo.
„Można mówić o kilku płaszczyznach dialogu. Istnieje dialog międzyludzki, bo chrześcijanie, buddyści, muzułmanie i hinduiści żyją w tym samym miejscu, obok siebie. I również świątynie ze sobą sąsiadują. Bardzo to podnosi na duchu, kiedy widzi się muzułmanów, którzy w piątek idą do meczetu, buddystów, którzy w pełnię księżyca idą do swoich świątyń czy hinduistów, kiedy obchodzą swoje święta. To stymuluje do praktykowania własnej wiary. Bo kiedy widzisz, że wszyscy wokół ciebie wierzą i starają się żyć swoją wiarą, to i ciebie to zachęca do praktykowania własnej wiary.
Jeśli chodzi o zwykłych buddystów, to kościół jest przez nich bardzo szanowany na Sri Lance. Ponieważ, kiedy buddysta jest chory, czegoś potrzebuje, to nie udaje się do świątyni buddyjskiej, bo Budda nic mu nie może dać. Budda twierdzi, że bogów nie ma. Więc często buddyści idą do kościoła. Na przykład w diecezji, w której pracowałem, jest sanktuarium Krzyża Świętego. Na cmentarzu jest krzyż, przy którym doszło do wielu uzdrowień. Buddyści przychodzą tam prosić w swych własnych sprawach i kłopotach. A zatem na Sri Lance osoba, która szuka pomocy lub próbuje się otworzyć na transcendencję, zazwyczaj udaje się do kościoła.
Na Sri Lance najbardziej popularnym świętym po Matce Bożej jest Antoni Padewski. Przychodzą do niego modlić się o łaski i wstawiennictwo nie tylko katolicy, ale również buddyści i hinduiści. Dla nich nie ma w tym żadnej sprzeczności. Wiedzą, że ludzie, którzy byli święci, doskonali, starali się czynić dobro, można prosić w swoich sprawach. Kiedy kilka lat temu przywieziono jego relikwie, niemal trzy miliony Lankijczyków oddało im pokłon, a katolików jest tu niespełna 2 miliony. A zatem wśród czcicieli św. Antoniego milion stanowili innowiercy. Byli to hinduiści i buddyści, którzy są głęboko przekonani, że ten święty pomaga wszystkim, bez względu na przynależność religijną.
Kiedy podczas wojny odwiedzaliśmy obozy przesiedlonych Tamilów, u wielu z nich widzieliśmy różańce na szyi. Zapytani, czy są katolikami, odpowiadali, że są hinduistami, ale wierzą, że Matka Boża ich ochroni.
A zatem ten dialog między osobami istnieje. Trudniej jest z dialogiem instytucjonalnym z mnichami buddyjskimi. Dlatego, że nie są oni skorzy do dialogu. Również teraz przed podróżą zwierzchnicy niektórych klasztorów ostrzegali, by Papieża nie nazywać świętym ani by nie uznawać świętości bł. Józefa Vaza. A zatem próbowali zasiać niezdrowy zamęt. Mnisi buddyjscy są w parlamencie, mają swoją partię polityczną i próbują przez ograniczenia administracyjne powstrzymać rozwój Kościoła. Więc ten dialog instytucjonalny jest bardzo trudny.
Kościół natomiast zawsze dąży do spotkania. Z wielkim szacunkiem odnosi się do buddyzmu, mnichów buddyjskich i w ogóle do życia religijnego. A przeciętny Lankijczyk z wielkim szacunkiem odnosi się do duchownego. W każdym autobusie pierwsze dwa miejsca za kierowcą są przeznaczone dla duchowieństwa. I kiedy wejdzie czy to ksiądz czy mnich buddyjski, ludzie ustępują miejsca. Ja przez te wszystkie lata zawsze poruszałem się w sutannie i ani razu nie spotkała mnie jakaś obraza. Nikt mi nie ubliżył ani słowem, ani zachowaniem. Wręcz przeciwnie. Kiedy mnich buddyjski czy kapłan katolicki wchodzi do jakiegoś pomieszczenia czy urzędu, wszyscy wstają. I nikt nie siada, dopóki on nie usiądzie. Przepuszcza się go w kolejce. Nie jest to jakiś klerykalizm, ale szacunek dla osoby konsekrowanej. Nie ma znaczenia, czy jest to mały mnich buddyjski, który ma 8, 10 lat, czy jest to sędziwy kapłan. Okazują szacunek osobie, która poświęciła życie sprawom duchowym.
Również księża katoliccy są otaczani wielkim szacunkiem. Bo Kościół zrobił tu bardzo dużo dla oświaty, służby zdrowia, a także dla ich języka. To Kościół tłumaczył na język tamilski, syngaleski katechizmy, Pismo Święte, tworzył w tych językach pieśni, poezje. Natomiast mnisi buddyjscy modlili się w języku pali, języku martwym, którego nikt nie rozumie.
Mnisi buddyjscy nauczyli się od Kościoła katolickiego, że trzeba myśleć nie tylko o sprawach duchowych, o nirwanie, ale również tu na ziemi trzeba spełniać wiele dobrych uczynków. Bo przedtem nie interesowali się oświatą, katechizacją, dziełami miłosierdzia. Wzorując się na Kościele katolickim, zaczęli jednak otwierać sierocińce dla dzieci, domy dla osób starszych i samotnych. Zaczęli prowadzić buddyjską katechizację.
Natomiast katolicy zachowali poczucie sakralności. Na Sri Lance nie ma nowoczesnych kościołów. Wszystkie nowe kościoły są budowane w stylu klasycznym. Ołtarz jest dobrze wyeksponowany, są piękne figury, bo piękno jest bardzo ważne w duchowości Wschodu. Również, kiedy się wchodzi do kościoła, zostawia się buty przed wejściem. Bo w butach nie powinno się wchodzić do miejsca świętego”.