Wywiady
"Dwie Korony" - podziękowanie za św. Maksymiliana Kolbego
Całe życie Rajmunda Kolbego, przyszłego świętego - ojca Maksymiliana Marii Kolbego, przedstawi fabularyzowany dokument „Dwie Korony”. Realizacji filmu podjęła się Fundacja Filmowa im. św. Maksymiliana Kolbe. Ten niezwykły film, w którym przedstawione będą również nieznane dotąd fakty z życia o. Maksymiliana, powstaje dzięki finansowemu zaangażowaniu wszystkich związanych z fundacją i filmem. Ma to być pewnego rodzaju pomnik świętego, „wybudowany", jako podziękowanie za jego życie. Z reżyserem filmu „Dwie Korony” Michałem Kondratem rozmawiał Bogdan Ingersleben.
Bogdan Ingersleben - Powiedział Pan kiedyś, że zrobienie filmu o św. Maksymilianie Kolbe było marzeniem. Jak ten pomysł dojrzewał?
Michał Kondrat - Postać św. Maksymiliana zawsze była mi bliska. Cała historia jego życia jest ciekawa i dziwiłem się, że do tej pory nie powstał film, który by ją opowiadał. Te filmy, które powstały, dotyczą prawie wyłącznie oddania życia w obozie w Auschwitz. Mi zależało na tym, żeby świat dowiedział się także, że ojciec Maksymilian, to fenomen człowieka, niezwykle uzdolniony w wielu dziedzinach, niezwykle przedsiębiorczy człowiek, człowiek czynu. Trzeba też koniecznie zwrócić uwagę na to, skąd się wzięła w nim inspiracja do działania? - to te dwie korony. Od tego się wszystko zaczęło. Kiedy miał zaledwie dziesięć lat, objawiła mu się Maryja, która miała dla niego dwie korony. Miał wybrać jedną. Jedna symbolizowała cierpienie i męczeństwo, druga - czystość. Mały Mundek wziął obie. Potem to w jego życiu się wypełniło. To mistyczne spotkanie z Maryją sprawiło, że życie Maksymiliana już wtedy się zmieniło. Wszystko, co później robił, robił z miłości do Maryi. Obecność Maryi go przenikała, najważniejsze dla niego było służyć Maryi, służyć Chrystusowi poprzez Maryję. To ukazujemy w naszym filmie. Wszystkie jego działania, cały zapał, te wielomilionowe nakłady prasy, w tym Rycerza Niepokalanej - to jest niesamowite. W niektórych latach było to 60 milionów egzemplarzy rocznie, z tego 12 milionów Rycerza. Nieprawdopodobny rozmach.
Wyjechał do Japonii i po miesiącu wydawał już 10 tysięcy Rycerza Niepokalanej po japońsku, nie znając języka i nie mając na to środków. To jest niesamowite, jak szybko potrafił zaaklimatyzować się w tym azjatyckim kraju, zarobić pieniądze i znaleźć sposób na tłumaczenie Rycerza, by po miesiącu też go tam wydawać. Tam zbudował klasztor, zmienił serca wielu Japończyków, którzy widząc postawę Maksymiliana i otwartość jego braci, nawracali się.
Fenomen jego życia, działania i chęci przemiany świata jest ogromny. To jest niezwykła przygoda i można powiedzieć, że nasz film też będzie przez to filmem przygodowym. Film kończy się śmiercią Maksymiliana Kolbe, ale nie na sposób smutny, tylko radosny, bo to było uwieńczenie całego wspaniałego życia. Ta śmierć była pewnego rodzaju zwycięstwem. Wydaje mi się, że to jest właściwy sposób patrzenia na życie Ojca Maksymiliana, a nie litowanie się nad nim i zastanawianie, co jeszcze mógłby zrobić, gdyby żył dłużej. Pokazujemy, że jego życie było w pełni wykorzystane, tak jak miało być wykorzystane: wypełnił wolę Pana Boga, umarł jako męczennik, jest wielkim świętym i wielkim bohaterem, wspaniałym człowiekiem. Czujemy, że naszym obowiązkiem było stworzyć taki film, a widzów - jest go obejrzeć, żeby pamięć o Ojcu Maksymilianie żyła. Szczególnie jemu, za jego życie, ta pamięć się należy.
B.I. - A jak pamięć o Ojcu Maksymilianie i jego dzieła przetrwały w Japonii. Kręciliście tam zdjęcia do filmu.
M.K. - Tak byliśmy w Japonii. Ojciec Maksymilian Kolbe jest dla Japończyków wielkim bohaterem. Oni go bardzo cenią. Cenią też brata Zeno, którego w naszym filmie gra Cezary Pazura. (Brat Zeno - Zenon Żebrowski - polski Franciszkanin. Misjonarz od 1924 roku, w 1930 roku udał się, wraz z św. Maksymilianem Kolbe, do Japonii, do Nagasaki, gdzie już pozostał, zajmując się pracą misjonarską oraz dobroczynną, którą wykonywał przez całą II wojnę światową. Przeżył wybuch atomowy w Nagasaki, za: http://www.konnichiwa.pl/). Brat Zeno odegrał dużą rolę po wybuchu bomby atomowej, pomagał tysiącom osób, dzieciom i dorosłym. Japończycy są bardzo poruszeni tym, że klasztor, który wybudował o. Maksymilian, przetrwał wybuch bomby atomowej w Nagasaki. Tu dodam, że kiedy ojciec Kolbe wybierał ziemię pod budowę, to akurat to miejsce mu odradzano. Japończycy uważali to miejsce za nawiedzone, bo tam odbywały się masowe mordy pierwszych na ich ziemiach chrześcijan. Gdy Maksymilian się o tym dowiedział, powiedział, że właśnie to jest właściwa ziemia, tu gdzie przelewano krew za Chrystusa. Uznał, że jest to dobre miejsce na pierwszy klasztor. Ta decyzja okazała się natchniona przez Boga. Klasztor, praktycznie nietknięty, przetrwał bombę atomową.
B.I. - Zadziwiający jest sposób finansowania tego filmu. Zaczęliście nie mając nic, finansowaliście sami kolejne etapy produkcji.
M.K. - To prawda. Nawet aktorzy zagrali za bardzo symboliczne stawki, a w wielu przypadkach całkiem bezpłatnie. Natomiast my, producenci, wnieśliśmy własny wkład, ponieważ uważaliśmy, że powstanie filmu o św. Maksymilianie Kolbe jest ważne. Ogłosiliśmy też zbiórkę publiczną, na stronie Fundacji Filmowej jest formularz do wpłat na pokrycie kosztów powstającego filmu. Dziękujemy prywatnym osobom, które wpłaciły nawet niewielkie kwoty, bo z nich można uskładać na kolejne faktury.
B.I. - A na jakim etapie produkcji jesteście?
M.K. - Udało się nam nakręcić prawie wszystko, nie wszystko jest zapłacone. Teraz przed nami długi etap postprodukcji, też kosztowny, dlatego zbiorka cały czas trwa. Budujemy razem wspaniały pomnik wdzięczności za dar Ojca Maksymiliana Kolbe. Zwracaliśmy się o rożne dotacje, ale nic nie dostaliśmy. Robimy film na najwyższym poziomie, w związku z tym koszty są niemałe. Jak go ukończymy, to będziemy się nim legitymować, może z kolejnymi produkcjami będzie łatwiej. Ten film musimy dokończyć tak, jak zaczęliśmy. Robimy teraz jeszcze małe dokrętki, jest jeszcze jedna scena fabularna do nakręcenia, ale też drobna. Będzie nagrywana w Warszawie, na starym mieście.
Bardzo pomogli nam Franciszkanie. Dostaliśmy wsparcie finansowe od zakonu, ale nie tylko. W Niepokalanowie udostępnili nam wszystkie budynki. Tam właśnie wybudowaliśmy fragment repliki obozu koncentracyjnego. Mogliśmy ze wszystkiego korzystać bezpłatnie. To jest bardzo duża pomoc w powstawaniu filmu.
B.I. - Kiedy chciałby Pan ukończyć "Dwie Korony"?
M.K. - Chciałbym aby 17 marca film trafił do kin. Tak pracujemy, żeby się to udało. 10 stycznia chcemy rozpocząć etap pisania muzyki do filmu. Muzykę będzie pisał Robert Janson. 30 stycznia będziemy nagrywać z orkiestrą symfoniczną w studiu Polskiego Radia. Naprawdę staramy się, by wszystko było na najwyższym poziomie.
***
W rolę Ojca Maksymiliana wcielił się Adam Woronowicz. W filmie wystąpią też inni wybitni: Cezary Pazura, Zbigniew Zamachowski, Artur Barciś, Dominika Figurska, Maciej Musiał, Marcin Kwaśny.