Imieniny: Adolfa, Tymona, Leona

Wydarzenia: Dzień Czosnku

Film

 fot. KP/Fra3.pl

Od 1 listopada na ekranach polskich kin gości film „Nieplanowane”, którego dystrybucją w Polsce zajmuje się Stowarzyszenie Rafael. Jak podkreśla Andrzej Sobczyk ze stowarzyszenia, dzieło przedstawiające historię Abby Johnson, byłej szefowej kliniki aborcyjnej, jest nie tylko dla wierzących i naprawdę mocno ukazuje prawdę o aborcji.

Łukasz Kaczyński: Dlaczego jako dystrybutorzy tego filmu tak mocno walczyliście, by „Nieplanowane” pojawił się na ekranach polskich kin?

Andrzej Sobczyk: Przede wszystkim z tego względu, że widzieliśmy mocne oddziaływanie tego filmu w różnych miejscach na świecie, gdzie go zaprezentowano. Najmocniej obserwowaliśmy Stany Zjednoczone, gdzie wpływał on zarówno na zwolenników jak i przeciwników aborcji. Dużo widzów doceniło siłę filmu i potraktowało go jako argument w dyskusji na temat ochrony życia od samego poczęcia. Dlatego uznaliśmy, że dobrym i potrzebnym krokiem będzie sprowadzenie tego filmu do Polski - liczymy, że wpłynie on na jakość rozmowy w temacie aborcji. Trzeba również dodać, że historia głównej bohaterki jest pięknie zekranizowana i sam film jest niezwykle dobrze zrobiony.

Ł.K.: Czy spotykaliście się z jakimiś problemami podczas rozmów z poszczególnymi kinami?

A.S.: Bywało, że rozmowy nie były łatwe. Pewne grupy kin do samego końca nie dawały informacji czy będą chciały wyświetlać film, choć ostatecznie wprowadziły go do swojego repertuaru. Natomiast bardzo budujące były te znacznie częstsze reakcje, gdy decyzja zapadała od razu i osoby odpowiedzialne w danych kinach widziały wartość tego dzieła. Na pewno nie było tego typu problemu z dystrybucją, co w USA czy Kanadzie. Jako dystrybutor dziękujemy kinom za profesjonalne podejście do „Nieplanowanych”.

Ł.K.: Mimo to w przestrzeni medialnej pojawiły się głosy, nawet jeszcze tuż przed piątkową premierą, które wskazywały, że film zakłamuje rzeczywistość i wzbudza tylko negatywne uczucia. Skąd takie działania?

A.S.: Te głosy są moim zdaniem oparte na przesłankach czysto ideologicznych. Przyglądając się im bliżej można dostrzec przeróżne niekonsekwencje. Na przykład takie, że środowisko krzyczące o wolności i prawie do wyboru, wskazuje, że nie można pokazywać tego filmu, ale trzeba go wycofać. Czasem też w niektórych artykułach można zobaczyć powoływanie się na fakty czy pseudofakty medyczne, które są po prostu kłamstwem.

Ł.K.: Dla mnie najdziwniejszą narracją było zestawianie aborcji i jej skutków ze skutkami porodu, oczywiście zaznaczając, że te drugie są gorsze… Przecież wiadomo, że ktoś, kto myśli o aborcji, może w pewien sposób boi się też porodu. Czy to nie jest pójście w dyskusji po najmniejszej linii oporu?

A.S.: Ten sposób prowadzenia argumentacji jest co najmniej wątpliwy. Jednak jako dystrybutor mamy takie podejście do tego typu zarzutów, że nie podejmujemy się polemiki z wysuwanymi tezami, gdyż mają anaukowe podejście. Nie mają logiki i biorą początek w tym, że zakładają, iż życie ludzkie nie zaczyna się od momentu poczęcia. A z tym nie ma co dyskutować… Nie jest to kwestia światopoglądu, lecz badań i wiedzy medycznej.  Myślę, że inną ważną rzeczą jest to, że twórcy doskonale przedstawili realną historię. Niektórzy mówią, że w sztuce tak się nie robi, ale w tym wypadku sądzę, że to nadaje dziełu ogromną wartość dodaną.

Ł.K.: To, co dla mnie bardzo ciekawe to fakt, że matka aktorki wcielającej się w główną rolę, także prawie poddała się aborcji.

Myślę, że tu nie ma przypadków. I można by wręcz powiedzieć, że było to „niezaplanowane”, jak brzmi przecież tytuł filmu. Dzisiaj wiemy, że ta historia Ashley Bratcher jest szalenie istotna w promocji filmu. Tego typu zbiegi okoliczności nie powinny dziwić ludzi wierzących. Ona jasno pokazuje, że ten temat jest ważny i jak ochrona życia od momentu poczęcia ma swoje realne skutki dla przyszłości i to nie tylko tego nienarodzonego dziecka, ale również innych osób, które będą z nim miały kontakt.

Ł.K.: Jakie są głosy po pierwszym weekendzie filmu w kinach? I czy takiego odzewu oczekiwaliście?

A.S.: Film zbiera skrajne opinie. Dobrymi opiniami są te, że „ten film każdy powinien zobaczyć” oraz, że „ten seans zapamięta się do końca życia”. Widzowie mówią o wielkiej nadziei, ale i łzach, które towarzyszyły im podczas seansów. Oczywiście w mediach wspierających nurt pro-aborcyjny przeczytamy co innego, np. to, że „to najniebezpieczniejszy film XXI wieku”. I nie ukrywam, że tego typu reakcje nie dziwią nas. Mało tego! Świadczy to o sile przekazu tego filmu. Po pierwszym weekendzie od premiery wiemy, że dzieło jest czwartym najlepiej oglądanym filmem w Polsce. Nie dziwi więc to, że w tak wielu miejscach zabrakło biletów.

Ł.K.: Co widz ma wynieść z seansu filmu „Nieplanowane”?

A.S.: Historię, która pozwoli mu odświeżyć swoje spojrzenie na życie. Na jego świętość. I niewątpliwie odkryje prawdę o aborcji. Ten film pozwoli na zrozumienie dwóch stron - łączą się w nim światy - ten pro-life i pro-choice. Da się po nim zrozumieć odczucia i emocje tych dwóch przestrzeni. Jestem pewien, że może to pomóc także tym, którzy są obecnie za aborcją, by odkryli ścieżkę ku dostrzeżeniu prawdy o świętości życia ludzkiego. To nie film tylko dla wierzących - jest to dobrze nakręcone kino.

Oceń treść:
Źródło:
;