Imieniny: Adelii, Klemensa, Felicyty

Wydarzenia: Dzień Licealisty

Wywiady

Franciszek pokazał podczas ŚDM, że przejmuje się drugim człowiekiem

msza z udziałem papieża na jasnej górze fot. Mazur/episkopat.pl/flicr.com

Franciszek przejmuje się drugim człowiekiem i pokazał to podczas ŚDM wszystkim: młodym, biskupom, politykom. To też ważna lekcja dla nas - mówił PAP Artur Sporniak, szef działu Wiara w "Tygodniku Powszechnym".

 

PAP: Które z wystąpień Franciszka podczas ŚDM było najważniejsze?

Artur Sporniak: Bardzo ciekawe było wystąpienie papieża na Jasnej Górze. Porównując je do innych przemówień, które można usłyszeć w tym miejscu przy okazji świąt kościelnych lub pielgrzymek widać wyraźną różnicę. Franciszek inaczej pokazuje Matkę Boską – bardziej jako matkę niż królową. Interesujące są niedopowiedzenia. Papież nie mówi wprost: ona nie jest waszą królową, ale daje nam do zrozumienia, że powinniśmy przemyśleć typ naszej religijności.

Łączenie religijności z nacjonalizmem, jakie dokonuje się w Częstochowie, ma wsparcie dużej części Episkopatu. Wielu biskupów uważa, że potrzebujemy chrześcijaństwa o wyraźnie narodowym charakterze, manifestacyjnego i silnie obecnego w sferze publicznej. Jest to stawiane wyżej niż religijna praca u podstaw. W "Tygodniku" uważamy, że chrześcijaństwo najpierw działa - jak mówił ostatnio papież - "na serce" człowieka i ma spływać "do rąk". Polski model forowany przez – jak mi się wydaje - zdecydowaną większość Episkopatu to chrześcijaństwo, które ma oddziaływać od razu na wspólnotę, w przestrzeni społeczno-publicznej, stąd tak ważne dla biskupów, żeby np. były uchwalane właściwe ustawy.

 

PAP: Prasa zagraniczna koncentrowała się na aspekcie społecznym wystąpienia Franciszka na Jasnej Górze, na jego apelu o wyjście "ponad krzywdy i rany przeszłości i stworzenia komunii ze wszystkimi, nigdy nie ulegając pokusie izolowania się i narzucania swej woli". Słusznie?

A.S.: Z perspektywy religijnej polityka jest troską o dobro wspólne. Naszego społeczeństwa nie tworzą tylko katolicy. Franciszek chciał to pokazać w Polsce i zrobił to – trzeba przyznać - delikatnie. Wskazywał na chrześcijaństwo bardziej obecne w dziełach miłosierdzia niż w działalności społeczno-politycznej. I tu jest wyraźna różnica między Kościołem w Polsce a wizją Franciszka. Okazuje się, że religijność w przestrzeni publicznej bardziej dzieli niż wspomaga tworzenie komunii ze wszystkimi.

 

PAP: Na Wawelu papież zaznaczył, że życie musi być chronione od poczęcia aż do naturalnej śmierci.

A.S.: Te słowa Franciszka zostały odczytane w wąskim, polskim aspekcie, a on wypowiadał się jako zwierzchnik Kościoła, mający na uwadze to, że na Zachodzie obrona życia nie jest respektowana - w każdym razie w dużo mniejszym zakresie niż w Polsce. Być może był to też sygnał dla polskich biskupów: jestem z wami, niczego nowego nie głoszę.

 

PAP: W tym samym wystąpieniu Franciszek poruszył sprawę przyjmowania uchodźców.

A.S.: Papież wie, że w Polsce mamy trudność ze sprawą przyjmowania uchodźców i na Wawelu dał jasny sygnał: trzeba chronić wykluczonych. Jeżeli staracie się chronić nienarodzonych, chrońcie też uchodźców. Biskupi to rozumieją.

 

PAP: Jakie jest przesłanie z Łagiewnik, gdzie papież odprawił mszę dla kapłanów i osób konsekrowanych?

A.S.: Franciszek ukazał dość wymagający wzorzec bycia kapłanem. Z naciskiem na to, żeby się nie zamykać i nie funkcjonować w utartych koleinach. W trakcie ŚDM pisałem, że w sanktuarium Jana Pawła II były puste krzesała, sugerując, iż polscy księża zignorowali Franciszka. Ta sugestia w tym przypadku okazała się fałszywa. Wielu duchownych nie zostało dopuszczonych przez BOR. Inni pisali do mnie listy, że tego dnia woleli być z młodzieżą pielgrzymującą do Brzegów, bo tam czuli się potrzebni.

Dystans wobec Franciszka wśród księży jest duży, ale ŚDM pokazały, że z jego strony nie ma żadnego zagrożenia. Moim zdaniem ta pielgrzymka może wpłynąć na bardziej pozytywny odbiór papieża przez polskich duchownych, którzy zobaczyli, że on ma sposób na młodzież. Liczę, że będą próbowali go naśladować.

 

PAP: Co było najistotniejsze w słowach, które Franciszek kierował wprost do młodych ludzi?

A.S.: Nie kokietował młodzieży. Zaczął dość wymagająco, opowiadając o zmarłym Macieju Cieśli, grafiku ŚDM, i chyba to zdało egzamin. Młodym nie chodzi o to, żeby traktować ich zabawowo. Wyczuwał to doskonale także Jan Paweł II.

Bardzo ważne jest wezwanie Franciszka, by młodzi nie marnowali talentów. Jest to też ciekawe teologicznie, bo papież bardzo dowartościował ryzyko. Jeśli spojrzymy na Kościół w Polsce i nasze duszpasterstwo, jest to Kościół bezpieczeństwa i jasnych podziałów. Wiadomo, kto żyje w stanie grzechu, a kto w stanie łaski. Franciszek mówi: ryzykujcie, jeśli zdarzy się wam przy tym upaść, macie konfesjonał – Jezus nie znudzi się waszymi grzechami. Dla Franciszka bardzo ważna jest przypowieść o zakopywaniu talentu. Mówił: wolę Kościół poobijany niż sterylny. Dla teologów to przestawienie akcentów powinno być bardzo ciekawe. Jeśli można z tej wizyty zaczerpnąć energię to właśnie zmieniając sposób myślenia religijnego. Jak mówił Franciszek: Jezus nie jest Panem wygody, jest Panem ryzyka.

 

PAP: Do których wątków ŚDM Kościół i młodzi będą i powinni wracać?

A.S.: Wiele będzie zależało od tego, czy papieżowi udało się w polskiej młodzieży wzniecić jakiś ogień. Młodzi, którzy przyjechali z całego świata, zachowywali się inaczej niż polska młodzież. Robili raban, pokazywali publicznie, że wiara jest czymś radosnym. Na przykład Francuzi, którzy w swoim kraju muszą być bardzo powściągliwi, w Krakowie byli bardzo żywiołowi. Tutaj nadrabiali. Myślę, że to ośmieli naszą młodzież, wciąż powściągliwą, żeby nie wstydziła się swojej wiary.

 

PAP: Czego papież nie poruszył, a szkoda?

A.S.: Na przykład kwestii komunii dla osób rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach. Polski Kościół jest w świecie postrzegany jako bastion broniący dotychczasowej dyscypliny nie udzielania tego sakramentu takim osobom. Franciszek, kładąc nacisk na miłosierdzie, stara się różnicować ludzkie sytuacje nie tylko wedle zewnętrznych kryteriów, ale także wedle wewnętrznych dyspozycji człowieka. Nowością w jego adhortacji "Amoris Laetitia" jest np. zwrócenie uwagi, że żyjąc formalnie w stanie grzechu, można subiektywnie żyć w stanie łaski. Szkoda, że ten wątek się nie pojawił.

 

PAP: O życiu małżeńskim mówił z "Okna", dając młodym bardzo praktyczne rady.

A.S.: Papieżowi zarzuca się, że czasem mówi banały. Mnie to nie przeszkadza. Dla mnie jest to świadectwo, że on się przejmuje drugim człowiekiem i naprawdę chce mu pomóc. Wie, że prawdziwe problemy rodzą się w codziennym życiu. On słucha ludzi uważnie i próbuje im udzielać praktycznych rad. Nie zważa na to, że nie jest specjalistą np. od psychologii małżeństwa.

 

PAP: Do młodych zgromadzonych na Błoniach papież mówił, że boli go spotykanie młodych, którzy zdają się być "przedwczesnymi emerytami", którzy "rzucili ręcznik przed rozpoczęciem walki; poddali się, nie rozpocząwszy nawet gry".

A.S.: Franciszek zna statystyki dotyczące bezrobocia wśród młodych w różnych krajach i bardzo przejmuje się tym, że w niektórych z nich połowa młodych nie ma szans na start. Siłą rzeczy zmusza to ich do siedzenia na kanapie. Papież przejmuje się drugim człowiekiem i pokazał to podczas ŚDM wszystkim: młodym, politykom, biskupom. To też jest ważna lekcja dla nas: takie przejęcie się drugim człowiekiem.

;