Pod oknem
IV Europejski Kongres w Obronie Chrześcijan
O niebezpiecznym współczesnym rozumieniu pojęcia tolerancja, dyskryminacji chrześcijan w Europie i koniecznej na to odpowiedzi mówił abp Marek Jędraszewski podczas IV Europejskiego Kongresu w Obronie Chrześcijan w Krakowie.
Wszystkich zebranych przywitał prof. Ryszard Legutko. Podkreślił, że we wcześniejszych latach rozmawiali o prześladowaniu chrześcijan poza Europą, a w tym roku Kongres dotyczyć będzie nie tyle prześladowań ile dyskryminacji. – Ta dyskryminacja ma charakter rosnący i powinna być tak określona. Dyskryminacja ma często charakter społeczny tzn. zmienia się tkanka moralna współczesnych społeczeństw i ofiarą tej zmiany są chrześcijanie. Przejawia się to w rozmaitych formach nacisku, upokorzenia, ostracyzmu, poddawania przemocy werbalnej, symbolicznej. Ale także, i to będzie wątek, który trzeba szczególnie podkreślić, ta dyskryminacja ma charakter prawny.
Profesor tłumaczył, że w cywilizacjach zachodnich zmienia się prawo i staje się coraz bardziej represywne wobec chrześcijan. Najbardziej widocznym tego przejawem jest fakt likwidacji klauzuli sumienia, co stało się już w wielu państwach zachodnich.
Arcybiskup Marek Jędraszewski na początku swojego wystąpienia wyjaśnił, że chce podjąć refleksję i próbę zrozumienia dlaczego chrześcijanin jest dyskryminowany i prześladowany z powodu wiary w świecie, który głosi powszechną tolerancję wszystkiego.
W pierwszych słowach metropolita podkreślił, że już od początku historii ludzkości widać pojawiające się napięcie między ludźmi (historia Kaina i Abla), które może przybierać różne formy: stwierdzenie inności, obcość, wrogość.
Przypomniał, że wielkie napięcia miały miejsce w XVI i XVII w czasach reformacji i wojen religijnych. – Próbowano wtedy ze strony społecznej, politycznej, ale także w odniesieniu do poszczególnych osób uspokoić sytuację w Europie między chrześcijanami rożnych wyznań, którzy potrafili okazywać sobie nie tylko obcość, ale wręcz nienawiść i dążyli do unicestwienia przeciwnika.
Arcybiskup wyjaśnił, że właśnie wtedy pojawiło się pojęcie tolerancji biernej, negatywnej, które oznaczało znosić, wytrzymywać, w czym kryje się minimum życzliwości i szacunku dla drugiej osoby. – Temu tradycyjnemu rozumieniu tolerancji przeciwstawia się współczesne. To tzw. tolerancja pozytywna, związaną z modernizmem. Według tego nowego rozumienia tolerancji nie wystarczy, że powstrzymujemy się od wrogich działań wobec drugiego człowieka, że kogoś znosimy (…) ale musimy okazywać życzliwość, akceptację i sympatię do głoszonych przez tę drugą osobę poglądów. Nawet jeśli między moimi poglądami a poglądami tej osoby istnieje prawdziwa przepaść zwłaszcza aksjologiczna.
Wszystko to prowadzi do postawy zwanej neutralizacją punktów widzenia – ty masz swoje poglądy, a ja mam swoje, każdy ma prawo do własnych. – Jeżeli się nie zaangażuję właśnie w taką postawę wobec drugiego człowieka, to jest to przejawem mojej nietolerancji, a wraz z tym spotykam się z bardzo wyraźnie wyrażoną wobec mnie groźbą w postaci hasła „zero tolerancji dla nietolerancji”. (…) W gruncie rzeczy jestem skazany na przynajmniej dyskryminację.
W dalszych słowach metropolita tłumaczył, że wynika z tego rezygnacja z własnych poglądów, bo muszę uznać za właściwe i prawdziwe poglądy innej osoby, choćby były jawnie bezsensowne. Mało tego, muszę tę osobę w tym wspierać. To sprawia, że znika perspektywa moralna, a co najniebezpieczniejsze, prowadzi to do rezygnacji z prawdy, na której wyrosła kultura grecka i cała kultura śródziemnomorska. – W myśl tej nowej tolerancji wszystkie prawdy są sobie równe. Nie można zatem i nie wolno nawet odróżniać dobra od zła. To tolerancja jest najważniejszą i absolutną wartością – ważniejszą od miłości i od prawdy.
Arcybiskup wyjaśniał dalej, że tak rozumiana tolerancja sama wpada w ślepy zaułek, bo skoro wszystkie prawdy są równe to dlaczego istnieją jednak takie, z którymi się walczy. Atak jest oczywiście kierowany w stronę Kościoła katolickiego.
Na skutek opisanych powyżej zmian tworzy się nowe społeczeństwo o charakterze permisywistycznym, tzn. przyzwalającym na wszystko. – Nie dziwmy się, że patrząc na taką rzeczywistość jaka jest na starym kontynencie Ojciec św. Benedykt XVI mówił o dyktaturze relatywizmu i jako przejaw tej dyktatury powoływał się na to, o czym przed chwilą mówił prof. Legutko, że stanowi się prawo europejskie, które jednoznacznie wykracza przeciwko tradycyjnym zasadom moralności.
Zderzenie tolerancji pozytywnej z wiarą chrześcijan generuje problem. Odrzuca się wiarę w Jedynego Boga, którą wyznają chrześcijanie i odrzuca się godność osoby ludzkiej, stworzonej na Boży obraz i podobieństwo. Wraz z tym odrzuca się także teorię wyłożoną przez kard. Wojtyłę w dziele „Osoba i czyn”, gdzie tłumaczy on jak osoba staje się i spełnia poprzez wykonywanie czynów moralnie dobrych. – Przyjmując pozytywne rozumienie tolerancji, w konsekwencji odrzuca się całą moralność chrześcijańską w imię nowego prawa sankcjonującego to, co niemoralne dla chrześcijan i co więcej, pozbawia się podstaw teoretycznych dla wielu programów edukacyjnych stworzonych w duchu chrześcijaństwa mówiących o tym, jak konieczna jest nasza troska o to, aby nasze czyny były moralnie dobre, bo one jedynie są warunkiem rozwoju i spełniania się naszego człowieczeństwa.
Konsekwencją tego jest m.in. uczenie młodzieży, że maja prawo do samorealizacji według własnego kaprysu i „chciejstwa”, bez względu na fundament moralny.
Tymczasem, jak podkreślił metropolita, chrześcijaństwo musi trwać przy moralności wynikającej z dekalogu, a także z przykazań miłości Boga i bliźniego, bo inaczej zaprzeczyłoby swojej tożsamości. Musi także być jednoznacznym znakiem sprzeciwu wobec tych nowoczesnych tendencji. – Chrześcijaństwo musi być zaangażowane w prawdziwe dobro człowieka, chroniąc go od trudności i zagrożeń płynących z zewnątrz, ale także pomagać mu w walce z tymi trudnościami, które są niejako we wnętrzu każdego człowieka. A za tym wszystkim kryje się jedno najważniejsze rozróżnienie dla moralności chrześcijańskiej. Jeżeli mamy do czynienia z człowiekiem, którego czyny są ewidentnie złe z perspektywy moralności chrześcijańskiej, my te czyny musimy jednoznacznie potępić, ale z drugiej strony musimy do końca uszanować godność tego człowieka, dając mu szansę, aby się nawrócił.
Na zakończenie abp Marek Jędraszewski zacytował końcowy fragment adhortacji Jana Pawła II „Ecclesia i Europa”.
IV Europejski Kongres w Obronie Chrześcijan składał się z dwóch paneli wykładowych. Pierwszy nosił tytuł „Dokąd zmierzasz, Europo? Quo vadis Europa?”. Drugi odbył się pod hasłem „Dyskryminacja w kulturze masowej i mediach”.