Pod oknem
Kard. Stanisław Dziwisz w 83. rocznicę śmierci św. Maksymiliana Kolbego: To ostatecznie on odniósł zwycięstwo
– W tym miejscu św. Maksymilian zaświadczył o miłości potężniejszej niż śmierć. To ostatecznie on odniósł zwycięstwo, a blask złota jego ewangelicznej miłości rozprasza mroki zalegające ziemię i budzi nadzieję w ludzkich sercach – mówił kard. Stanisław Dziwisz, który w 83. rocznicę męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Kolbego odprawiał Mszę św. przy Bloku 11 na terenie byłego niemieckiego obozu Auschwitz.
Metropolita krakowski senior przewodniczył Mszy św. ku czci św. Maksymiliana Kolbego, który 14 sierpnia 1941 roku został dobity zastrzykiem fenolu w celi głodowej obozu Auschwitz-Birkenau. Liturgię przy ołtarzu ustawionym obok wejścia do Bloku 11 nazywanego Blokiem Śmierci koncelebrowali biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel, arcybiskup Bambergu Ludwig Schick i krakowski biskup pomocniczy Robert Chrząszcz.
Na początku homilii kard. Stanisław Dziwisz zwrócił uwagę, że Auschwitz kojarzone jest na całym świecie z niewyobrażalnym złem, jakie się tam dokonało. – To zło wyraziło się w krańcowej pogardzie do człowieka, w brutalnym podeptaniu jego godności jako istoty stworzonej na obraz i podobieństwo Boże, a więc do życia, do miłości i szczęścia. Nikt i nic nie opisze bezmiaru bólu i cierpienia zadanego na tej ziemi trudnej do policzenia rzeszy niewinnych ludzi – mówił metropolita krakowski senior.
Kardynał zaznaczył także, że w tym tragicznym miejscu znalazł się człowiek, który osiemdziesiąt trzy lata temu stawił czoło bluźnierczej nazistowskiej ideologii i całej machinerii nienawiści i przemocy. Był nim Maksymilian Maria Kolbe – polski kapłan, zakonnik, duchowy syn św. Franciszka z Asyżu, stanął wobec zła, z którym nie chciał i nie mógł się pogodzić. – Po ludzku sądząc, był w tym miejscu bezbronny, nic nie znaczył, podobnie jak jego towarzysze niedoli – więźniowie Konzentrazionslager Auschwitz-Birkenau. Dysponował jednak bronią, którą żył, którą poznał i o której czytał na kartach Ewangelii. Tą bronią była miłość – podkreślił metropolita senior.
Kard. Stanisław Dziwisz stwierdził, że w sierpniu 1941 roku ojciec Maksymilian podjął heroiczną decyzję i dołączył osobisty komentarz, osobiste świadectwo do słów Chrystusa z Ewangelii wg św. Jana: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Zakonnik ofiarował się, by zastąpić przeznaczonego na głodową śmierć i nieznanego mu bliżej ojca rodziny. Po kilkunastu dniach straszliwej męczarni głodu, ojciec Maksymilian został dobity zastrzykiem w ponurej celi śmierci Bloku 11, przy którym dzisiaj sprawowana była Msza św. Oddał ostatnie tchnienie Bogu w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, której był szczególnym czcicielem i rycerzem.
– W tym miejscu św. Maksymilian zaświadczył o miłości potężniejszej niż śmierć. To ostatecznie on odniósł zwycięstwo, a blask złota jego ewangelicznej miłości rozprasza mroki zalegające ziemię i budzi nadzieję w ludzkich sercach – mówił kardynał odwołując się do odczytywanego w liturgii fragmentu z Księgi Mądrości, a świadectwo ojca Maksymiliana odniósł także do słów z Pieśni nad Pieśniami: „Jak śmierć potężna jest miłość […]. Żar jej to żar ognia, płomień Pański. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki” (PnP 8, 6-7). – Wielkie wody nienawiści i przemocy nie mogły ugasić żaru miłości, jaki płonął w sercu naszego męczennika miłości, wyniesionego do chwały ołtarzy i dziś znanego w całym Kościele – podkreślił metropolita senior przypominając, że ostatni trzej papieże modlili się w oświęcimskiej celi śmierci ojca Maksymiliana. 7 czerwca 1979 roku, podczas pierwszej podróży apostolskiej do Polski Jan Paweł II, nawiedzając obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau, powiedział: „Nie mogłem tutaj nie przybyć jako papież. Przybywam więc do tego szczególnego sanktuarium, w którym narodził się – mogę powiedzieć – patron naszego trudnego stulecia”. 28 maja 2006 roku w miejscu kaźni św. Maksymiliana modlił się Benedykt XVI, którym powiedział wtedy: „W miejscu takim jak to brakuje słów, a w przerażającej ciszy serce woła do Boga: Panie, dlaczego milczałeś? Dlaczego na to przyzwoliłeś? W tej ciszy chylimy czoło przed niezliczoną rzeszą ludzi, którzy tu cierpieli i zostali zamordowani. Cisza ta jednak staje się głośnym wołaniem o przebaczenie i pojednanie, modlitwą do żyjącego Boga, aby na to nie pozwolił nigdy więcej”. A osiem lat temu, 29 lipca 2016 roku, podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, celę śmierci ojca Maksymiliana nawiedził papież Franciszek. Ojciec Święty długo medytował w ciszy i modlił się, nie powiedział ani jednego słowa w Auschwitz-Birkenau, ale – jak słusznie zauważono – była to „najgłośniejsza cisza na świecie”.
Odwołując się do świadectwa życia o. Maksymiliana Kolbego i fragmentu z Pierwszego Listu św. Jana, kard. Stanisław Dziwisz zaznaczył, że „o naszym życiu lub śmierci decydujemy my sami, bo decyduje o tym nasza miłość lub brak miłości”. – Tylko miłość wprowadza nas w najgłębszy nurt życia w Bogu i z Bogiem, bo Bóg jest miłością. To najpiękniejsza definicja niewyobrażalnego i niepojętego dla ludzkiego umysłu Boga, naszego Stwórcy, Zbawiciela i Pana. Poza miłością nie znajdziemy klucza do zrozumienia sensu naszej egzystencji, naszego powołania, naszych więzi z Bogiem i z bliźnimi, z którymi zmierzamy do wieczności, do życia w Bożym królestwie miłości – mówił metropolita senior.
Kardynał zaznaczył także, że heroiczne męczeństwo ojca Maksymiliana było tylko ukoronowaniem nie mniej heroicznego jego życia jako zakonnika, kapłana i misjonarza. – On cały czas spalał się dla Chrystusa, dla Niego żył, podejmował wielkie dzieła apostolskie. Swoim charyzmatem służby i maksymalizmu w służbie porywał innych – mówił kard. Stanisław Dziwisz wskazując na stworzony przez niego Niepokalanów, który stał się największym klasztorem na świecie, powołanie do życia Rycerstwa Niepokalanej, które stało się szkołą i drogą świętości dla niezliczonej rzeszy wiernych chrześcijan nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach.
Na koniec kardynał zastanawiał się, co dzisiaj chciałby powiedzieć św. Maksymilian Maria Kolbe. – Niewątpliwie powiedziałby nam, że warto postawić na Boga i na Nim budować gmach naszego życia osobistego, rodzinnego i społecznego. Warto opowiedzieć się za Jezusem Chrystusem i wybrać Jego Ewangelię miłości jako program życia. Warto zawierzyć wszystkie nasze sprawy Matce Chrystusa, bo Ona jest również naszą Matką, wspierającą nas u Bożego tronu miłosierdzia. Warto pogłębiać, umacniać naszą przynależność i więź z Chrystusowym Kościołem, bo to w nim pielgrzymujemy wspólnie do wieczności – wyliczał.
– Niewątpliwie św. Maksymilian stanąłby dziś w pierwszym szeregu obrońców ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Na pewno protestowałby przeciw deptaniu godności i praw człowieka i prosiłby nas do opowiadania się po stronie ludzi ubogich, słabych, spychanych na margines życia społecznego. Z pewnością prosiłby nas, byśmy nie ulegali pokusom egoizmu, hedonizmu i konsumpcyjnego stylu życia – podsumował kardynał.
O. Maksymilian Kolbe został przewieziony do Oświęcimia 28 maja 1941 roku i osadzony w KL Auschwitz, gdzie otrzymał numer 16670. Podczas apelu na obozowym placu (prawdopodobnie 29 lipca 1941 roku) wyselekcjonowano dziesięć osób, które miały umrzeć za to, że jeden więzień uciekł z bloku. O. Maksymilian wystąpił z szeregu i zwrócił się po niemiecku do zastępcy komendanta obozu Karla Fritzscha z prośbą, aby mógł zająć miejsce nieznanego mu współwięźnia, Franciszka Gajowniczka, który błagał o litość tłumacząc, że ma rodzinę. Za nieregulaminową postawę kapłan mógł zostać od razu zastrzelony lub dołączony do skazańców. Jednak Niemcy zgodzili się na prośbę zakonnika. O. Kolbe przez ostatnie dni swego życia konał w celi nr 18 w podziemiach Bloku 11, gdzie został przeniesiony z grupą innych więźniów wyznaczonych na śmierć. O. Kolbe zmarł jako ostatni, dobity zastrzykiem z kwasu karbolowego.
Papież Paweł VI 17 października 1971 ogłosił o. Maksymiliana Kolbego błogosławionym. Papież Jan Paweł II 10 października 1982 zaliczył o. Maksymiliana do grona świętych męczenników Kościoła katolickiego.