Wywiady
Ks. Marcin Filar: Moim marzeniem jest to, aby udało się stworzyć diecezjalną wspólnotę duszpasterstwa młodzieży
22 września w Archidiecezji Krakowskiej po raz czwarty przeżywać będziemy Dzień Modlitwy za Młodzież. Jakie są i mogą być jego owoce? O tym rozmawiamy z ks. Marcinem Filarem, diecezjalnym duszpasterzem młodzieży.
Tradycyjnie spotykamy się we wrześniu, tuż przed Dniem Modlitwy za Młodzież. Czy ta inicjatywa po kilku latach na stałe wpisała się już w parafialne kalendarze, a co pewnie ważniejsze, w świadomość wiernych Archidiecezji Krakowskiej?
Ks. Marcin Filar, duszpasterz młodzieży Archidiecezji Krakowskiej: Ciężko wypowiadać się za każdą parafię, bo każda zmaga się ze swoimi wyzwaniami, jak idzie o duszpasterstwo młodzieży. Myślę, że z roku na rok coraz bardziej jesteśmy świadomi tego, że taki dzień jest. Z roku na rok wzrasta też inwencja i inicjatywa duszpasterzy, jeśli chodzi o przeżywanie go. Oczywiście, w części parafii nie ma problemu z jego zorganizowaniem, dlatego, że tam te grupy młodzieżowe są liczne i widoczne dla parafian. Są parafie, w których wciąż trwają próby zebrania jakiejkolwiek młodzieży, dlatego myślę, że nadal wiele zależy od duszpasterza, który działa na miejscu, w danej wspólnocie.
A jest już jakiś odzew? Jakie głosy do Księdza docierają od księży, wiernych czy samej młodzieży?
Tak, co roku dostaje wiadomości na ten temat. Zwłaszcza po przesłaniu materiałów modlitewnych, które docierają na parafie, ale największym owocem tego dnia jest chyba to, że młodzi ludzie pojawiają się na wydarzeniach diecezjalnych, wysłani tam przez proboszczów, których zainspirował właśnie Dzień Modlitwy za Młodzież. To zaangażowanie młodych z nowych parafii jest najlepszym owocem.
Jaki motyw w tym roku będzie towarzyszył tej inicjatywie? Dotychczas pojawiali się święci, a w tym roku zdaje się debiutuje Sługa Boża…
Tak, dlatego, że mamy swoją Sługę Bożą i myślę, że misją nas wszystkich jest to, żeby młodych ludzi zaprzyjaźnić z Helenką, której proces beatyfikacyjny trwa. Od maja możemy mówić o niej jako o Słudze Bożej, ale wciąż jest wielu, którzy w ogóle o niej nie słyszeli. Tym bardziej, że jej życie i życiorys są bardzo inspirujące dla młodzieży, która chciałaby zaangażować się przy Kościele. Dotychczas mieliśmy św. Stanisława Kostkę, bł. Karolinę Kózkównę, ale oni byli odlegli w czasie. Mieliśmy Carla Acutisa, ale on jest odległy geograficznie. Teraz mamy Helenkę Kmieć, która jest blisko nas i czasowo i przestrzennie. Myślę, że to powinno być ogromną troską nas wszystkich, żeby jak najwięcej o niej mówić.
Czy to oznacza, że w kolejnych działaniach Duszpasterstwa Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej Helenka będzie powracała?
Współpracujemy z Wolontariatem Misyjnym Salvator. Pojawiają się co roku na Targach Wspólnot. O Helence wspominali już też podczas Dnia Dziecka zaraz po rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego i chciałbym, żeby każde z naszych wydarzeń w tym roku miało jakiś akcent, który będzie przyzwyczajał do tego, że Helenka nam towarzyszy w działaniach młodzieżowych.
Rozpoczyna się nowy rok formacyjny, ale to też dobra okazja do podsumowań. Dużo działo się w ostatnich miesiącach. Co uznałby Ksiądz za największy sukces ostatniego roku?
Ojej! Nie lubię mówić o sukcesach duszpasterstwa, bo wydaje mi się, że najwięcej dzieje w młodzieży takich rzeczy, których my nie widzimy jako duszpasterze, bo widzimy bardzo subtelnie. To jest zawsze indywidualna droga młodego człowieka z Panem Bogiem. Na pewno jak patrzę na ostatni rok, to wydarzenia, które organizujemy – czy SMAK dla starszych, “Wstań!” dla licealistów i ósmoklasistów czy debiutujący Dzień Dziecka – kilka razy dały nam poczucie licznej wspólnoty młodych w Kościele. Z tego się bardzo cieszę i dlatego w tym roku kontynuujemy to, co było, ale jednocześnie cieszymy się tym, że coraz więcej tych więzi, przetartych ścieżek w Duszpasterstwie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej się pojawia.
Po części na moje kolejne pytanie, o to co będzie kontynuowane, już Ksiądz odpowiedział. SMAK, “Wstań!” i Dzień Dziecka wracają.
Tak, z dużych wydarzeń to tak to planujemy. Kalendarium jest już gotowe. Powoli uruchamiamy zgłoszenia wolontariuszy na SMAK. Zresztą pojawiają się o to pytania, co jest fajne. Te mniejsze inicjatywy, wyjazdy formacyjne też wrócą. W zeszłym roku debiutował Męski Wyjazd i w tym roku on się powtórzy. Razem z Katolickim Stowarzyszeniem Młodzieży jeszcze raz podejmiemy próbę zrobienia sylwestrowych dni skupienia, tym razem na Śnieżnicy. Cieszę się, że każda z naszych inicjatyw jest kontynuowana.
A co nowego w kalendarzu DMAK-u?
Największe wydarzenie tego roku jest nowe i jednorazowe – to Jubileusz Młodych. Rok Święty będzie dla nas najważniejszy nie tylko w duszpasterstwie młodzieży, ale w ogóle w całej archidiecezji. Wyjazd na jubileusz do Rzymu jest punktem nowym i jednorazowym, w który włożymy dużo energii.
Mówimy o tym, co się udało, jakie są plany na najbliższe miesiące… Stoi Ksiądz na czele Duszpasterstwa Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej od trzech lat. Jakie jest teraz największe marzenie ks. Marcina Filara, diecezjalnego duszpasterza młodzieży?
Przyznam, że moim nieustannym marzeniem jest to, aby udało się stworzyć strukturę liderów dekanalnych i parafialnych. Nie we wszystkich parafiach jeszcze oni są, a najwięcej owoców pracy z młodzieżą widzę właśnie wtedy, kiedy ta jedna osoba pojawia się na wydarzeniu diecezjalnym, wraca do parafii i dzięki niej coś zaczyna się dziać. To jest moje marzenie, żebyśmy stworzyli taką diecezjalną wspólnotę duszpasterstwa młodzieży, żeby kontakt był z każdym dekanatem i z każdą parafią. Dzięki temu młodzi ludzie będą mogli przyciągać do Kościoła innych młodych.
Często w tym kontekście wraca wątpliwość: czy wszędzie jest to możliwe? Mówi się zarówno wśród księży, jak i młodych, że są takie parafie, gdzie o lidera trudno lub jest to wręcz niemożliwe. Zgadza się Ksiądz z tym?
Rozumiem ten problem i wydaje mi się, że rzeczywiście może to być trudne. My służymy pomocą, na ile możemy. Natomiast, jeśli faktycznie jest to niemożliwe, to wracamy do początku. Mamy Dzień Modlitwy za Młodzież. Pierwszą troską każdego duszpasterza jest modlić się za tych, do których został posłany, a jestem przekonany, że na każdą parafię Pan Bóg ma jakiś pomysł. Czy teraz, czy w przyszłości – to już nie do końca jest nasze działanie.
Mówił Ksiądz wcześniej o tym, że są takie parafie czy dekanaty, gdzie dobrze się w tym kontekście dzieje, więc może to marzenie nie jest wcale tak odległe?
Tak, zawsze się z tego cieszę. Na pewno pewnym wzorem są te wszystkie parafie, gdzie np. przygotowanie do bierzmowania odbywa się w małych grupach, prowadzonych przez animatorów, przez rodziny z Domowego Kościoła, czy innych dorosłych zaangażowanych przy Kościele, bo wtedy świeccy biorą na siebie w jakiś sposób ciężar tego przygotowania, ale jednocześnie stają świadkami dla młodych ludzi. Nie tylko ksiądz mówi o Bogu, ale też świeccy i często takie przygotowanie owocuje tym, że potem jakaś cząstka zostaje przy parafii. Cząstka, ale to zawsze ktoś, kto może zostać liderem. Są też takie dekanaty, gdzie dziekan spotyka się z wszystkimi wikarymi i razem planują wydarzenia dla młodzieży. Młodzi księża mają wtedy wsparcie od starszych, doświadczonych duszpasterzy, a jednocześnie zielone światło, aby działać wspólnie. A my tego wspólnego działania bardzo potrzebujemy w Kościele.
Dzień Modlitwy za Młodzież w nazwie zdaje się nieco zwalniać młodzież z modlitwy przy tej okazji. Czy również młodzież powinna tego dnia modlić się za siebie nawzajem?
Oczywiście, że tak. To, co mówiłem wcześniej: młodzi powinni przyciągać do Kościoła młodych. Robią to często skuteczniej niż dorośli, bo są autentycznymi świadkami. Ja zachęcam do tego, żeby tego dnia prezentowały się działające w parafii wspólnoty młodzieżowe, żeby opowiadały o rekolekcjach wakacyjnych, żeby mówiły, kiedy są spotkania, bo w ten sposób pokazują młodemu człowiekowi, który czasem nie do końca odnajduje się w rzeczywistości parafii: jest tutaj miejsce dla Ciebie.
Jaki byłby najpiękniejszy owoc tegorocznego Dnia Modlitwy za Młodzież? Czy to, żeby na SMAK-u pojawiła się chociaż jedna osoba z każdej parafii, byłoby wystarczające?
Do tego co roku zachęcamy, natomiast nie chciałbym stawiać górnej granicy, bo już nie raz się przekonałem, że Pan Bóg bardzo zaskakuje, dając więcej, niż się spodziewamy.