Świadkowie wiary
Ks. Marian Augustyn – Kapłan na motocyklu crossowym
Gdyby nie odważna decyzja jego mamy, nie pojawiłby się na świecie. Potem, już jako dorosły mężczyzna, usłyszał w jednym dniu dwie straszne wiadomości: ma złamany kręgosłup i raka. Nie poddał się i w łączności z rodziną, wiernymi z parafii, przyjaciółmi wyprosił zdrowie. Ksiądz Marian Augustyn jeździ na motocyklu crossowym i marzy o starcie w najtrudniejszym rajdzie świata, czyli w rajdzie DAKAR. W ubiegłym roku wziął udział w czterech maratonach, by dopełnić zdobycie „Korony Maratonów Polskich”.
W 1971 roku mama ks. Mariana chorowała na gruźlicę. Z powodu choroby miała wycięte jedno płuco. Gdy zaszła w ciążę, lekarze, widząc zagrożenie dla jej życia i zdrowia, proponowali aborcję. Mówili, że w takim stanie nie urodzi dziecka. „No i mama oczywiście odmówiła zabicia mnie. Przeżyła poród i żyła aż do 2006 roku” – mówi ks. Marian Augustyn, proboszcz parafii w Moryniu (archidiecezja szczecińsko-kamieńska).
W dzień chorego
11 lutego 2004 roku ks. Marian przebywał wraz z grupą młodzieży na zimowym wypoczynku w Zakopanem. Tego dnia wszyscy uczestnicy wybrali się na przechadzkę Doliną Chochołowską. W pewnym momencie ks. Marian przewrócił się tak niefortunnie, że uderzył głową w zaspę śnieżną, która okazała się twardą jak kamień zmarzliną. O własnych siłach doszedł do schroniska i tam poprosił o pomoc i wskazanie miejsca, gdzie mógłby się położyć.
„Nagle uświadomiłem sobie i jakby olśniony powiedziałem: «Jejku, przecież dzisiaj jest Światowy Dzień Chorego i wspomnienie Matki Bożej z Lourdes; no to z pewnością, nie może mi się stać żadna krzywda». W tym momencie ogromny pokój napełnił moje serce i przestałem się martwić. W swoim stylu – z pewną dozą uśmiechu – jeszcze dodałem: «Dobry Boże, ale Ty masz poczucie humoru: w Światowy Dzień Chorego dołączyłeś mnie do grona chorych, ale dziękuję Ci za to»” – wspomina kapłan.
Po pewnym czasie ks. Marian został zwieziony do szpitala w Zakopanem. „Wieczorem przyjechał do mnie mój najstarszy brat Ryszard i powiedział: «Nie będę nic ukrywał. Powiem wprost, masz złamany pierwszy krąg szyjny C1 oraz nowotwór kości, który spowodował uszkodzenie kręgu i jego złamanie». Ja, mając to doświadczenie głębokiego pokoju sprzed kilku godzin, spokojnie powiedziałem: no cóż, niech będzie tak jak Pan Bóg chce” – opowiada.
Po tygodniu chory został przewieziony do szpitala w Krakowie i tam przeszedł operację usunięcia patologicznej części kręgu. Z racji umiejscowienia nowotworu nie mógł być poddany żadnej terapii onkologicznej.
Wyproszona łaska
2 kwietnia 2005 roku odszedł do domu Ojca Jan Paweł II. „Modliłem się za jego wstawiennictwem o łaskę uzdrowienia. Z kolei na początku lipca 2005 roku w Szczecinie miała miejsce peregrynacja relikwii św. Teresy od Dzieciątka Jezus, z którą od czasów seminaryjnych byłem «duchowo zaprzyjaźniony». Odprawiłem nowennę przed przybyciem relikwii, również z intencją o łaskę uzdrowienia. We wrześniu miałem kolejne badanie, po którym prowadzący mnie profesor neurochirurgii ze szpitala przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie powiedział: «Z medycznego punktu widzenia nie ma wyjaśnienia tego co się u ciebie stało». Powiem szczerze, nie byłem zaskoczony. Ciekawą reakcją były słowa jednego z moich starszych kolegów z grona kapłanów, który gdy mnie zobaczył, powiedział: «Marian, ty żyjesz?» Otóż żyję i mam się bardzo dobrze” – śmieje się kapłan.
Sportowiec
Ksiądz Marian zawsze lubił biegać, jeździć na rowerze, natomiast kilka lat po wypadku zaczął jeździć na... motocyklu crossowym. Ta pasja zawsze była w jego sercu. „Jestem po starcie w pierwszym pełnym cyklu zawodów cross-country Pucharu Polski w 2017 roku, który zakończyłem na wspaniałym 5. miejscu, a jednocześnie ukończyłem w 2017 roku cztery maratony, aby zdobyć «Koronę Maratonów Polskich». W parafii organizuję wraz z wiernymi zawody rowerowe MTB w ramach cyklu «Zachodnia Liga MTB» oraz piknik crossowy «RAKoTEST». Jestem diecezjalnym duszpasterzem sportowców oraz krajowym duszpasterzem geologów” – wylicza swoje obowiązki.
A kiedy pytam, czym to wszystko jest dziś dla niego, ks. Marian odpowiada: „To realizacja dziecięcych marzeń. Sport mobilizuje mnie do większej aktywności fizycznej, ponieważ nie da się dobrze jeździć takim motocyklem bez dobrego przygotowania kondycyjnego. Trzy lata temu pierwszy raz w życiu zrobiłem profesjonalne badania wydolnościowe mojego organizmu i badający mnie lekarz stwierdził: miał ksiądz zadatki nie na dobrego czy też bardzo dobrego, ale na wybitnego sportowca. Jeśli zaś chodzi o organizowane imprezy to wiąże się z nimi konkretna pomoc charytatywna, ponieważ zawsze mają taki cel. Po prostu uwielbiam pomagać”.