Felietony
Lepiej nie wiedzieć?
Spore zaciekawienie wzbudziła jedna z moich znajomych, wyciągając z torebki pakę „fajek” opakowaną… w różowe, silikonowe etui. Pali papierosy od lat. Co prawda - jak tłumaczyła niejednokrotnie pytana o sensowność puszczania z dymem kilkuset złotych miesięcznie i celowość szkodzenia (z premedytacją!) swojemu zdrowiu - to slimy i palę „tylko” paczkę dziennie, więc, proszę, bez przesady…
Problem zaistniał niedawno, kiedy ustawowo zaczęto na pudełkach z rzeczoną zawartością umieszczać już nie tylko napisy przestrzegające przed szkodliwością palenia, ale też dość realistyczne obrazki pokazujące zniszczone płuca, zmiany nowotworowe, zdjęcia osób na łóżkach szpitalnych itp. Nic przyjemnego. Z pomocą pośpieszył rynek. Aby uchronić palaczy przed niebezpieczeństwem utraty dobrego samopoczucia, natychmiast zaproponowano odpowiednie osłonki, którymi można zakryć nieprzyjemne ilustracje. Efekt? Sumienie szarpie tylko przy przepakowywaniu zawartości etui. Potem jest już OK. Można kopcić do woli, nie myśląc o konsekwencjach… Doprawdy?
Jednym z najbardziej zakorzenionych fałszywych mitów o zwierzętach jest przekonanie, że strusie północnoafrykańskie chowają głowy w piasek. Wziął się prawdopodobnie z tego, iż w sytuacji zagrożenia schylają głowy nisko ku ziemi. A ponieważ są to głowy niewielkie, nie widać ich z daleka. Tyle fakty. Nieprawdziwe wyobrażenie zapisało się jednak dość mocno w kulturze i stało się - jak to tłumaczy słownik frazeologiczny - synonimem niedojrzałości w podejściu do zagrożeń, bierności, infantylizmu, udawania, że nie ma problemu.
Czasem również małym dzieciom wydaje się, że kiedy zamkną oczy (przykryją się kołdrą), strachy zostawią je w spokoju. Co jednak można wybaczyć kilkulatkowi, nie przystoi dorosłemu człowiekowi - dziś otoczonemu różnymi źródłami informacji, skąd bez problemu może zaczerpnąć wiedzę o sobie i świecie. I przestać być ignorantem.
Lepiej nie wiedzieć?
Ludzie mówią: „Lepiej nie wiedzieć”. Nie ma się wtedy poczucia winy, grzechu. Sumienie nie „rypie” w nocy. Zawsze można się wytłumaczyć: nie wiedziałem! Tak mówią Niemcy (dziś przekonani, że definitywnie rozliczyli się z dziedzictwem II wojny światowej, zapominający, iż bliżej nieokreśleni naziści mówili przecież po niemiecku), twierdzący, że ich przodkowie byli nieświadomi popełnianych zbrodni, istnienia obozów zagłady, Holocaustu. Tak samo tłumaczyli się hitlerowscy zbrodniarze w Norymberdze w 1945 r. Oni „tylko” wykonywali rozkazy.
Od lat w różnych miejscach w Polsce prezentowana jest wystawa „Stop aborcji”. Zdjęcia, bardzo realistyczne (mające przekonać wątpiących, że rozwijający się pod sercem matki „twór” to człowiek) są regularnie niszczone, organizatorzy - oskarżani o zakłócanie porządku publicznego. Najzacieklej protestują feministki i organizacje pro-choice, ale też zwyczajni obywatele. Dlaczego? Bo burzy to oficjalną retorykę, porusza sumienia. A przecież „lepiej jest nie wiedzieć”. Wtedy wszystko gra. We Francji perfidia osiągnęła jeszcze wyższy stopień: zaplanowana ignorancja została ubrana w szaty legislacyjne; Zgromadzenie Narodowe niedawno przyjęło ustawę pozwalającą karać za obronę życia w internecie. Teraz twórcy portalów pro-life będą zagrożeni karą do dwóch lat więzienia i grzywną w maksymalnej wysokości 30 tys. euro.
Jakoś nie widać, by obrońcy demokracji protestowali wobec ewidentnej cenzury…
Świadome wyparcie
Z ignorancją mamy do czynienia na co dzień. Badania czytelnictwa prowadzone przez Bibliotekę Narodową pokazują zatrważający fakt: 60% Polaków w ciągu roku nie miało ani razu w ręku książki! Wiedza o świecie sukcesywnie od lat budowana jest na źródłach wtórnych, często odpowiednio sprofilowanych, ubranych w ideologie, wykrzywionych, skażonych partykularnymi interesami. Bywa również, że dalekich od prawdy. Z ignorancją mamy do czynienia w sferze moralności. Okazuje się, że kilkanaście lat katechezy nie wystarcza, aby młodemu człowiekowi wpoić solidną wiedzę na temat podstawowych zasad ją konstytuujących, obiektywnych kryteriów dobra i zła. Może mamy do czynienia ze świadomym wyparciem, tj. z mechanizmem opisanym wyżej: lepiej nie wiedzieć! Po co komplikować sobie życie? Ze świadomym zaniedbaniem - przysłowiowym strusim schowaniem głowy w piasek - pozwalającym w praktyce żyć wedle zasady: „hulaj dusza, piekła nie ma!”.
Niestety, fakty są inne. Piekło istnieje. I zaczyna się już na ziemi, gdy się nieopatrznie zaakceptuje jego logikę...
Sumienie i błędne sądy
Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza: „Zdarza się, że sumienie wydaje błędne sądy o czynach, które mają być dokonane lub już zostały dokonane” (KKK 1790). Dlaczego tak się dzieje? Niekiedy zostaje źle uformowane. Dzieje się tak, „gdy człowiek niewiele dba o poszukiwanie prawdy i dobra, a sumienie na skutek przyzwyczajenia do grzechu ulega niemal zupełnemu zaślepieniu” (pkt 1791). Wtedy człowiek nie jest w stanie dostrzec błędów, które popełnia. W tym przypadku mamy do czynienia z ignorancją zawinioną. „Nieznajomość Chrystusa i Jego Ewangelii, złe przykłady dawane przez innych ludzi - tłumaczy dalej katechizm - zniewolenie przez uczucia, domaganie się źle pojętej autonomii sumienia, odrzucenie autorytetu Kościoła i jego nauczania, brak nawrócenia i miłości mogą stać się początkiem wypaczeń sądu w moralnym działaniu” (pkt 1792). Wypaczenia te mogą więc rzutować na sądy, które wydaje ludzkie sumienie. W tych przypadkach osoba jest odpowiedzialna za zło, które popełnia.
Może się jednak zdarzyć, że ignorancja człowieka jest niezawiniona. Dzieje się tak wówczas, gdy osoba nie ma możliwości zgłębiania treści prawd wiary oraz treści przykazań. Może to być wychowanie w ateistycznej rodzinie, choroba psychiczna, obniżona percepcja intelektualna itp. Na skutek tego sądy sumienia mogą nie być trafne, choć zło pozostaje złem.
Nie da się napoić osła, który nie chce pić
– mówi ks. kan. Krzysztof Skwierczyński, ojciec duchowny Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Siedleckiej
Kiedy mamy do czynienia z ignorancją?
Może być ignorancja zawiniona i niezawiniona. Tłumaczy ją np. choroba psychiczna, intelektualna niezdolność rozstrzygnięcia skomplikowanych problemów moralnych. Są to przypadki jednak stosunkowo rzadkie. W dobie globalizacji i powszechnego dostępu do informacji taką wiedzę można bez większych problemów zdobyć.
Dlaczego z taką lubością wybieramy ignorancję zawinioną?
Bardzo trafne wydają mi się tu słowa papieża Franciszka, który powiedział, że ignorancja religijna to jest nie tyle problem płaszczyzny intelektualnej, ale braku miłości do Pana Boga. Mamy Go kochać - jak powtarzamy w pacierzu - całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. Co to znaczy, że mam Go kochać umysłem? Właśnie tym, że mam obowiązek Go poznawać, zgłębiać Jego wolę. To jest wysiłek. Jeśli twierdzę: „Nie chcę o tym wiedzieć! Nie chcę tego słyszeć!”, to znak, że moja wiara domaga się gruntownej rekonstrukcji.
Rzadko spowiadamy się z grzechów zaniedbania…
Tak, podobnie jak z grzechów myśli. Nieraz wydaje się nam, że wystarczy być wobec Pana Boga tylko przyzwoitym. Być „średniakiem”. Zachować tradycję, rytuały, ceremonię. Brakuje poczucia konieczności stałego pogłębiania relacji z Nim. Przez analogię, podobnie jest z ludzką przyjaźnią: jeśli ktoś jest dla mnie ważny, poznaję go, jego potrzeby, pragnienia, sposób funkcjonowania - to jest oczywiste, wynika z miłości. Jeśli tego nie robię, coś nie gra.
Dziś da się zauważyć zjawisko nadawania priorytetowego znaczenia przeżyciu religijnemu kosztem dogmatyki…
Owszem, a drugi problem to intelektualne lenistwo - dotyczy ogólnie wielu sfer aktywności człowieka, nie tylko religii. Różnego rodzaju sondaże przyprawiają o zawrót głowy. Np. ludzie twierdzą, iż trzeba się spowiadać z grzechu pierworodnego, wykazują się koszmarną nieznajomością prawd wiary, elementów etyki chrześcijańskiej.
Ale przecież każdy młody człowiek uczestniczy przynajmniej przez 12 lat w katechezie!
Po pierwsze, na religii można tylko bywać; być obecnym ciałem, ale nie duchem. Mówiąc dosadnie - używając przy tym porównania ojców pustyni - nie da się napoić osła, który nie chce pić. Nie da się wtłoczyć na siłę wiedzy komuś, kto nie chce jej przyswoić. Problem jest. Po drugie: pozostaje jeszcze kwestia rodziny, atmosfera wiary w domu, życie z wiary.
To jest kotwica, która pozwoli zdobytej wiedzy utrwalić się…
Tak. I trzecia ważna rzecz: dziś autorytety zostały zastąpione idolami. Idol jest sławny - to czasem jedyna jego zaleta. Nie idą za tym ani predyspozycje intelektualne, ani moralne. Problemem jest brak naszej dojrzałości, zinfantylizowanie osobowości. Nad tym trzeba pracować.
Dziękuję za rozmowę.