Wywiady
Maciej Małysa: miłosierdzie to samo jądro wiary
Z Maciejem Małysą, aktorem który zagrał rolę bł. ks. Michała Sopoćki w filmie „Miłość i miłosierdzie” rozmawia Małgorzata Pabis.
Czym dla Pana jest Boże Miłosierdzie?
Od wielu lat w moim życiu i życiu mojej rodziny obecna jest Koronka do Bożego Miłosierdzia. Jednak „Dzienniczek”, postać św. Siostry Faustyny – to było gdzieś na boku, leżało na półce i czekało. I przyszedł czas... Teraz mam „Dzienniczek”, swój egzemplarz po angielsku i kończę go czytać. Dozuję go sobie po stronie, dwie. Zresztą kiedyś byłem tutaj na Mszy i ksiądz dawał taką instrukcję, żeby nie czytać od razu od deski do deski, ale sobie dozować.
Dziś wiem, że miłosierdzie to samo jądro wiary i nadziei, że po śmierci człowiek będzie żył w szczęśliwości. Jedyna nadzieja na to jest właśnie w miłosierdziu. Trzeba nam pamiętać i o tym, że my mamy naśladować to miłosierdzie, a w ten sposób jednocześnie sobie na nie zasługiwać.
A jak to się stało, że orędzie o Bożym Miłosierdziu stało się bliskie, że zaczął Pan odmawiać Koronkę?
Ciężko mi wskazać jakiś początek. Pochodzę z domu, gdzie rodzice są mocno wierzący i babcia oraz starsze rodzeństwo. Także to, że mieszkamy w Krakowie na pewno na to jakoś wpłynęło. Wszystko się niejako przenika. To miłosierdzie zagościło we mnie w taki bardzo naturalny sposób – było i jest.
A czy był w Pana życiu jakiś moment, kiedy szczególnie odczuł to miłosierdzie w życiu?
Nie miałem takiej dramatycznej historii, że rzuciłem wszystko i przyjeżdżałem do Łagiewnik, ale lubię przyjść tutaj. Urodziłem się 35 minut po północy 5 sierpnia i od kilku już lat przyjeżdżam tutaj w nocy z 4 na 5 sierpnia – właśnie w tym czasie kiedy się rodziłem – i tu jestem. Trwam przed Najświętszym Sakramentem na modlitwie.
Odczuwam jednak tę pomoc w takich normalnych sytuacjach życiowych, kiedy człowiek prosi o pomoc. Kiedy jest trudno to się zwracam do Boga – to takie naturalne.
A jest takie miejsce w Łagiewnikach, które jest Panu szczególnie bliskie?
Kaplica Wieczystej Adoracji...
A jakaś myśl ze wspomnianego już „Dzienniczka”?
Wiele... Ostatnio przeczytałem o niesamowitym milczeniu Faustyny, cichości, zwracaniu się o pomoc do Pana Jezusa, kiedy wie, że ma się spotkać z osobą, która jest jej nieżyczliwa, która jej szkodzi. Tu widać jak bliska jest jej miłość nieprzyjaciół...
Dziękuję za rozmowę.