Imieniny: Adelii, Klemensa, Felicyty

Wydarzenia: Dzień Licealisty

Wywiady

ojciec leon knabit fot. KP/Fra3.pl O. Leon Knabit OSB

Z o. Leonem Stefanem Knabitem OSB, mnichem benedyktyńskim, rozmawia Małgorzata Pabis.

 

Kiedyś Ojciec wyraził pragnienie, aby media żyły czymś przyjaznym człowiekowi, żeby nie pokazywały przede wszystkim zła, by tak nie pędziły. Jak Ojciec myśli, czy to jest możliwe?

Uważam, że to jest możliwe, ale droga do poprawy istniejącego stanu nie jest łatwa. Wydaje mi się, że ludzie pokazujący zło w mediach nie są skłonni do zmiany swoich postaw, czyli do nawrócenia się. Wobec tego ludzie reprezentujący wartości moralne, także/zwłaszcza te oparte na tradycji chrześcijańskiej, powinni odważnie wchodzić w media i to z takimi produkcjami, które mogłyby konkurować z treściami gorszącymi/destrukcyjnymi.

 

Dlaczego ludzi fascynuje zło, sensacja? 

To jest owoc grzechu pierworodnego. Wola ludzka jest obecnie bardziej skłonna do złego niż do dobrego. Zło przedstawione atrakcyjnie, a nieraz perfekcyjnie od strony formalnej, zawsze znajdzie rzesze odbiorców.

 

„Dobro może być pociągające” – to także zdanie Ojca. A wydaje się, że często nie jest. Jak to zrobić, by było? 

Trzeba dobro robić dobrze. Można powiedzieć, że pierwszym medium, przybliżającym tajemnicę zbawienia była Ofiara Eucharystyczna i potem związane z nią nabożeństwa. Dla człowieka wierzącego możność uczestnictwa w obrzędzie uobecniania Tajemnicy Paschalnej było rzeczą najwyższej wagi, choć od początku byli i tacy, którzy opuszczali wspólne zebrania. Z biegiem czasu Msza Święta stała się coraz bardziej odświętną tajemnicą, oddzieloną od codziennej rzeczywistości, zwłaszcza że nośnikiem tej tajemnicy była łacina, coraz mniej znana w miarę rozwoju języków narodowych. Zaczęły się rozwijać misteria, które ludzie nie tylko obserwowali, ale i w nich czynnie jako aktorzy uczestniczyli. Przetrwało to do naszych czasów. „Orszak Trzech Króli”, inicjatywa w tej formie realizowana, stosunkowo nowa, trafiła po dziesięciu latach do 644 środowisk i zaangażowała 1 200 000 ludzi, z których bardzo wielu brało udział w przygotowaniu i wykonaniu programu. Podobnych inicjatyw lokalnych jest w kraju dość dużo. Trzeba je przepracować i podać do mediów w takiej formie, by nawet sceptycy uznali, że warto to obejrzeć. Natomiast Msza Święta jest dla prawdziwie wierzących przeżyciem tajemnicy paschalnej, niezależnie od oprawy zewnętrznej, osobowości księdza i jakości kazania, a nie wydarzeniem z gatunku show businessu. Natomiast dla tych chłodniejszych nie jest czymś wartym uwagi, jako że ok. 65% wierzących(?) nie widzi sensu brania w niej udziału. 

Podsumowując – potrzeba treści religijnych przedstawianych perfekcyjnie od strony technicznej (arcydzieła filmowe?) oraz Mszy Świętych odprawianych przez prawdziwie wierzących i gorliwych księży z dobrymi kazaniami. A i tak wszystkich się nie przekona! 

 

Ojciec w mediach jest już wiele, wiele lat. Czy kiedyś media też tak mocno jak dziś wpływały na ludzi, jak to się zmieniało? 

Media są jak samochody. Dawniej były w rodzinach rzadkością, dzisiaj nie można się bez nich obejść. I dlatego wpływ jednych i drugich na życie i system wartości człowieka jest olbrzymi. Z tym że samochód jest bierny, a media agresywne i podstępne. Łatwo jest wpaść w sidła – samego posiadania i – treści, które tzw. posiadaczom media wciskają.

 

Dobrą nowiną jest Ewangelia, Zmartwychwstanie... Jak według Ojca o tym mówić, by ludzie współcześnie chcieli słuchać? 

Wiele środowisk reaguje na wszystko, co jest związane z religią, jak ci od św. Pawła, którzy mówili: „posłuchamy Cię innym razem”. Ważne jest pokorne, ale mocne osobiste świadectwo, dzięki któremu można zwrócić czyjąś uwagę na problemy związane z wiarą. 

 

„Dobre Nowiny” to bezpłatna gazeta ewangelizacyjna. Jej nakład to 200 tys. egzemplarzy w każdym miesiącu. Gdybyśmy mieli środki, moglibyśmy rozdać przynajmniej dwa razy tyle. Czy to Ojca zdaniem pokazuje głód ludzi na dobre nowiny, dobre wiadomości? 

Pamiętajmy, że jest nas wciąż bardzo wielu. A nawet gdyby ilość katolików spadła o połowę, byłyby nas jeszcze miliony – potencjalnych czytelników. Cieszę się, że formuła Pisma odpowiada setkom tysięcy czytelników. 

 

Dziękuję za rozmowę.

Oceń treść:
Źródło:
;