Imieniny: Flory, Emmy, Chryzogona

Wydarzenia: Katarzynki

Wywiady

chory fot. pixabay.com

O tym jak w dzisiejszych czasach rozumieć uczynki miłosierdzia względem chorych, nie zapominać w biurokracji szpitalnej o pacjencie i jak rozumieć miłosierdzie w pryzmacie XXV Światowego Dnia Chorego rozmawialiśmy z Bratem Ambrożym Marią Pietrzkiewiczem OH, przeorem bonifratrów, prowadzących Szpital Zakonu Bonifratrów w Krakowie.

Łukasz Kaczyński: Jak dobrze rozumieć uczynek miłosierdzia "Chorych nawiedzać"?

Br. Ambroży Maria: Myślę, że najpierw trzeba by się było odnieść do zapewnienia naszego Pana, który ukazując Sąd Ostateczny i to, co nas czeka po zakończeniu ziemskiej wędrówki, jasno mówi, by chorych odwiedzać i odnosi to do odwiedzin samego Chrystusa. Na myśli mam w tej chwili św. Jana Bożego, założyciela naszej rodziny zakonnej, który w jednym z listów opisuje niecodzienne zdarzenie, kiedy odwiedził chorych i zastał ich w bardzo opłakanym stanie - to wydarzenie złamało jego serce. Jako bonifrater czuję więc, że Chrystus oczekuje od nas postawy, byśmy do końca, w sposób empatyczny utożsamiali się z tymi, których w chorobie odwiedzamy. I tak jak wcześniej wspomniałem Jezus zapewnia, że odwiedzenie chorych to odwiedzenie Jego samego.

Ł. K.: Wspomniał Brat św. Jana Bożego, któremu zawdzięczamy niezwykły charyzmat opieki nad chorymi w Kościele - jak bonifratrzy realizują miłosierdzie poprzez swoją posługę?

Br. A. M.: Niewątpliwie wdzięczni jesteśmy Panu Bogu i papieżowi, że mieliśmy okazję doświadczyć tego niezwykłego Jubileuszu Miłosierdzia. Św. Jan Boży zwykł mawiać, że gdzie nie ma miłosierdzia, nie ma też Boga. Można by powiedzieć, że już wtedy wiedział to, co my przeżywaliśmy w ubiegłym roku. Nasz zakon z wielką wdzięczności wspomina ten rok jubieluszowy. Trzeba pamiętać, że Kościół zatwierdzając nasz zakon napisał, że zrodził się on z Ewangelii miłosierdzia. Czyli z Ewangelii św. Łukasza, w którym mowa o dobrym samarytaninie - tylko on rozeznał potrzeby człowieka napadniętego przez zbójców, zalal mu oliwą rany, zawiózł go do gospody, a także pozostawił środki na jego utrzymanie. W jakiś sposób my także staramy się naśladować właśnie takie działanie posługując chorym i potrzebującym. Dla naszej wspólnoty Rok Miłosierdzia był bardzo wyjątkowy - 8 marca ubiegłego roku nasz krakowski kościół otrzymał tytuł Sanktuarium św. Jana Bożego, patrona chorych. Jest ono prowadzone przez nas z myślą przede wszystkich o chorych, cierpiących, tych, którzy doświadczają braku zdrowia i poszukują wsparcia duchowego.

Ł. K.: Czy łatwo w dzisiejszych czasach posługiwać chorym w sposób formalny? Czy w dobie różnych problemów administracyjnych w ramach prowadzenia szpitala, nie ma ryzyka zatracenia perspektywy chorego?

Br. A. M.: Niewątpliwie wiele jest sytuacji, które mogą powodować, że chory człowiek przestanie być podmiotem, a stanie się przedmiotem. Myślę, że jest takie zagrożenie. Proszę zauważyć, że dziś często nie mówimy o chorym, ale o danej procedurze medycznej. Rozliczamy procedurę medyczną i to w jakiś sposób dehumanizuje służbę zdrowia. To, co my staramy się robić w naszych ośrodkach to prowadzenie stałej formacji, zarówno braci, jak i współpracowników w duchu i charyzmacie św. Jana Bożego. Św. Jan Boży był tym, który w jakiś sposób był prekursorem nowego szpitalnictwa - pochylał się nad każdą osobą potrzebującą. Bardzo mocno jawi się też w tym pryzmacie dobrodziejstwo jakie pozostawił nam w swoim nauczaniu św. Jan Paweł II - to przecież właśnie on ustanowił Światowy Dzień Chorego.

Ł. K.: Dlaczego to tak ważne?

Br. A. M.: Proszę zauważyć przede wszystkim - Światowych Dzień Chorego, a nie chorych. W liście apostolskim "Novo millennio ineunte" papież Polak napisał, że trzeba dziś nowej wyobraźni miłosierdzia. Opisał, że ma ona być dla wiernych zadaniem polegającym na tym, że nie tylko pomożemy bliźniemu i zaradzimy jego potrzebom, ale zatrzymamy się z nim i będziemy z nim. Czyli miłosierdzie ukierunkowane na konkretną osobę, spersonalizowane. To jest też to, co staje przed nami. I widzimy, że prowadzona przez nas formacja spełnia swoje zadania oraz, że mamy wielu współpracowników, o których z dumą możemy powiedzieć, że w jakiś sposób są spadkobiercami misji św. Jana Bożego i nauczania św. Jana Pawła II.

Ł. K.: Czy zauważa Brat, że Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia wydał owoce w przestrzeni szpitalnej opieki nad chorym?

Br. A. M.: Myślę, że wiele osób bardziej zaczęło się zastanawiać nad sensem swojego życia. Trzeba pamiętać, że Rok Miłosierdzia nie dotyczył tylko tego, że my mamy być dobrzy czy współczujący czy też w sposób empatyczny pochylać się nad drugim człowiekiem. Ubiegłoroczy jubileusz był adresowany także do każdego z nas z osobna. Sami sobie musimy często wiele przebaczyć i spojrzeć na siebie z miłosierdziem. Jeżeli chcemy dawać miłosierdzie to na pewno musimy być przede wszystkim miłosierni wobec siebie samych. Przez cały czas trwania Jubileuszu w naszym szpitalu odbywała się całodobowa adoracja Najświętszego Sakramentu. Widzieliśmy, że zarówno nasi współpracownicy i pacjenci przybywali tam tłumnie - by pobyć z Jezusem sam na sam, co odczytujemy jako wyraźny owoc tego właśnie czasu.

Ł. K.: Czy współczesnemu człowiekowi łatwo jest zrozumieć miłosierdzie? Czy Rok Miłosierdzia zmienił coś w Kościele katolickim?

Br. A. M.: To trudny do zdiagnozowania problem. Dziś człowiek często niestety się gubi, żyjąc w ogromnym tempie i pośpiechu. Nie zawsze ma czas, by się zatrzymać. Często nie jest w stanie dostrzec miłosiernego oblicza Boga. Myślę, że jest w tym coś pięknego, gdy człowiek odnajduje czy odczytuje łąskę Bożą, która w danej chwili się pojawia. Myślę, że nie tylko Jubileusz Miłosierdzia, ale każdy dotychczasowy rok święty ma ogromny sens. Myślę, że ten ostatni na pewno przyniósł na nowo zaufanie do naszego miłosiernego Ojca w niebie.

Oceń treść:
Źródło:
;