Pod oknem
Misjonarski wymiar dobroczynności
Trwa kolejny dzień Targów Dobroczynności Veritatis Splendor, które od czwartku odbywają się w Krakowie. W sobotę specjalnymi gośćmi stoisk na Plantach przy Teatrze im. Juliusza Słowackiego byli misjonarze.
"Cieszymy się bardzo, że zostaliśmy tutaj zaproszeni obok wielkich instytucji działających na skalę globalną. Chcemy być znakiem tego, jak pojedyncze osoby mogą pomagać bliźniemu. Staramy się przybliżyć naszą codzienność - to w jaki sposób dzielimy się sercem poprzez rozdawanie żywności, pracę w szpitalach czy zwyczajną obecność i rozmowę" - opisała s. Rita, sercanka, na codzień posługująca na Jamajce.
Jak dodał o. Marek Krupa, franciszkanin pracujący w Boliwii, dobroczynność należy się właśnie przede wszystkim krajom misyjnym, tak często doświadczonym historycznie czy też przez siły natury. Opowiadając o pracy misyjnej zwrócił uwagę na bieżące problemy z nią związane.
"Oczywiste jest to, że praca na obcym kontynencie wymaga wsparcia finansowego, by podejmowane dzieła mogły się toczyć. Jednak to nie wszystko. Potrzeba także modliwy, zwłaszcza za tych, którzy są z dala od cywilizacji. Duchowe wsparcie ludzi, przebywających nawet tysiące kilometrów dalej, sprawia, że misjonarz nie czuje się sam" - powiedział.
Z kolei s. Joanna Desler, misjonarka-klaretynka pracująca w Indonezji, podkreśliła, że krakowskie targi to wyjątkowy znak. "Są tutaj fundacje, które pomagają lokalnie, ale także instytucje działające daleko. To daje pełny obraz dobroczynności. My chcemy pokazać na czym polega misyjność - na ewangelizacji i promocji ludzkiej. Nie możemy powiedzieć głodującemu dziecku: "Pan Bóg Cię kocha" - najpierw trzeba dać mu posiłek. Ja w takiej sytuacji pracuję" - opowiedziała.
Dodała, że mówienie o problemach dalekich krajów jest dziś niezbędne. "Na przykład Azji, która jest kontynentem mało znanym. Ale od strony Kościoła katolickiego potrzebuje wyraźnego wsparcia, ze względu na sytuację islamu, który tam chce objąć wszystko. Potrzeba niezwykłego wsparcia - i tutaj lokalnie i osób tam, wykonujących pracę misyjną" - podkreśliła.
Oprócz osób posługujących na misjach, na stoiskach w dalszym ciągu prezentowały się organizacje charytatywne z całego świata. Były też takie, które nie działają poprzez wsparcie finansowe, projekty wspomagające potrzebujących czy też uczenie konkretnych sposób okazywania pomocy. Jedną z nich była organizacja pozarządowa FairTrade.
"Nasz certyfikat znajduje się na produktach pochodzących z krajów globalnego południa -kawie, herbacie czy kakao - oznacza, że pracownik na plantacji, który zbierał ten produkt został godziwie nagrodzony. Chcemy zwrócić uwagę, że poprzez nasze codzienne zakupy jesteśmy w stanie realnie wspomóc rozwój drobnych rolników na drugim końcu świata" - wyjaśniła Rozalia Ziaja.
Innym ciekawym pomysłem, który mogli dziś poznać krakowianie i turyści, są "Domy Serca". "Naszym charyzmatem jest pocieszenie. Ludzie są samotni i często nie mają nikogo na swojej drodze życia. Nie ofiarujemy pomocy materialnej, ale ofiarujemy czas, wysłuchanie i zrozumienie czy pójście do szpitala, jeśli to będzie potrzebne" - opowiedziała Alicja Pawłowska z Warszawy, gdzie działa polski "Dom Serca".
Jak podkreślali zwiedzający kolejne budki z przedstawicielami poszczególnych organizacji, targi to wyjątkowe doświadczenie dobroci okazywanej drugiemu człowiekowi, która wcale nie jest odległa i każdy może ją podjąć.
"Bardzo się ucieszyłam, gdy usłyszałam o możliwości poznania wielu inicjatyw w jednym miejscu. Od dłuższego czasu zbierałam się do podjęcia działania na rzecz osób potrzebujących. Mam nadzieję, że zarówno ja, jak i każdy, kto tutaj przybędzie, odnajdzie dla siebie odpowiednią drogę wyjścia do bliźniego w potrzebie i nie zamykania się tylko na swoje sprawy" - powiedziała pani Agnieszka z Krakowa.