Imieniny: Gawla, Ambrozego

Wydarzenia: Światowy Dzień Chleba

Wywiady

Mniejsza liczba powołań to wezwanie do nawrócenia

święcenia kapłańskie fot. Matthias Ulrich / wikipedia.org

„Pan Bóg powołuje zawsze. Ufam, że powołuje hojnie i obficie”. O nadziejach i problemach w seminariach rozmawiamy z ks. dr. Wojciechem Mleczko CR, przewodniczącym zarządu Sekcji Ojców Duchownych Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych w Polsce przy Komisji Duchowieństwa KEP.

Łukasz Kaczyński: Ojciec duchowny, czyli?

Ks. dr Wojciech Mleczko CR: - To specjalna funkcja w każdym seminarium duchownym. Ojciec duchowny zajmuje się formacją duchową, wewnętrzną kandydatów przygotowujących się do kapłaństwa. Towarzyszy seminarzyście w rozeznawaniu powołania i w dojrzewaniu do jak najlepszej odpowiedzi na Boże wezwanie.

A czy ma on realny wpływ na kleryków?

- Do ojca duchownego przychodzi się na rozmowy i są one chronione tajemnicą, więc pod tym względem relacje i oddziaływanie na kandydata może być bardzo głębokie. Oczywiście zależy to także od jego otwarcia, szczerości i gotowości do pracy nad sobą. Rola ojca duchownego w seminarium jest niezwykle ważna i często klerycy czują, że do ojca duchownego można przyjść ze wszystkim.

W tym roku do olsztyńskiego seminarium przyjęto jednego kandydata. Jakie mogą być przyczyny kryzysu powołań widocznego od kilku lat?

- Jest faktem, że liczba wstępujących do seminariów w Polsce w przeciągu ostatnich 20 lat spadła o 60 procent. Można to tłumaczyć demografią - że w ogóle jest mniej dzieci, młodzieży, mniej mężczyzn. Można też to tłumaczyć od strony religijno-duchowej, że właśnie tych osób młodych zaangażowanych w Kościele i w jakiś sposób otwartych na rozeznawanie jest też coraz mniej. Jest też aspekt społeczny polegający na tym, że kapłaństwo nie jest ukazywane i postrzegane w pozytywnym świetle. Mamy również aspekt psychologiczny - powszechnie wiadomo, że młodzi ludzie przesuwają próg decyzyjności o swojej przyszłości na dalsze lata.

Czyli to nie jest tak, że Pan Bóg nie powołuje?

- Pan Bóg powołuje zawsze. Ufam, że powołuje hojnie i obficie. Istotne są pytania o tą zdatność do odpowiedzi i otwarte serce. Ze strony formatorów w seminariach i ojców duchownych, mniejsza liczba powołanych to wezwanie do nawrócenia. To znak, że ja jako kapłan powinienem być bardziej gorliwy, bardziej święty, bardziej zjednoczony z Jezusem. Ale mniejsza liczba kleryków jest też szansą i okazją do pogłębionej formacji, do nawiązania głębszych relacji z nimi.

Jakie są obecnie główne cele i działania w zakresie formacji kleryków i tym wspomnianym spadku powołań?

- 8 grudnia 2016 roku Stolica Apostolska opublikowała dokument pt. “Dar powołania do kapłaństwa. Ratio fundamentalis institutionis sacerdotalis”. To są nowe normy dotyczące formacji kapłańskiej w Kościele na całym świecie. W Polsce powstał już dokument odnoszący się do niego, który określa nasze rodzime zasady tej formacji („Droga formacji prezbiterów w Polsce. Ratio institutionis sacerdotalis pro Poloniae”). Został on zaaprobowany przez episkopat w październiku, a po zatwierdzeniu przez Watykan, będzie wprowadzany w życie.

Jakie główne kierunki zostały tam obrane?

- Stolica Apostolska zobowiązała wszystkich do tego, aby w formacji był przynajmniej rok propedeutyczny, czyli taki czas wstępny dla kandydatów, bez studiów akademickich. To ma być czas na przeżycie tego, co jest fundamentalne w życiu chrześcijańskim, na realne doświadczenie wspólnoty i podjęcie rzeczywistej pracy nad sobą. W niektórych polskich diecezjach już od pewnego czasu funkcjonuje okres propedeutyczny, ale w każdym miejscu na innych zasadach i brakuje jednolitości - czasem to okres wakacji, czasem cały rok.

Czy dobrze rozumiem, że jeśli to zostanie ujednolicone, wtedy formacja kapłańska się wydłuży?

- Oczywiście, to konieczność. Zgodnie z zamysłem Stolicy Apostolskiej ma to obniżyć liczbę odejść kapłanów w pierwszych latach po święceniach. Dodatkowo oprócz samego studiowania, nacisk i wymagania formacyjne będą położone na to, czy kandydat staje się coraz bardziej uczniem-misjonarzem Chrystusa. Niezmiernie ważny będzie też etap posługi w realnym środowisku, czyli parafii. Dzisiaj widzimy, jakim jest to wyzwaniem dla młodych księży: kiedy po święceniach zostają wysłani na parafię i okazuje się, że to życie wygląda zupełnie inaczej niż to w seminarium.

Dlaczego pomiędzy tymi młodymi księżmi, a tymi, którzy są już kilka lat po święceniach nie tworzą się więzi? Spotykają się rano na śniadaniu na plebanii, a później każdy idzie w swoją stronę. Jak to zmienić?

- Największym wyzwaniem dzisiaj jest formacja ludzka, ponieważ młodzi ludzie potrzebują pomocy, żeby radzić sobie z przeżywaniem swojego człowieczeństwa i emocjonalności. Kandydat na kapłana powinien chcieć to przepracować w seminarium. Ale do tego potrzeba w seminarium atmosfery wsparcia i otwartości, zaufania i wolności. Alumn potrzebuje takiej przestrzeni, gdzie może się otworzyć z tym wszystkim, co ma w środku, z całą historią swojego życia. Jeżeli w seminarium brakuje atmosfery zaufania i szczerości, a przeciwnie, jest klimat kontrolowania, wymagania tylko poprawnego zachowania, takiego „bycia grzecznym klerykiem”, to kandydat pewnie dostosuje się do wymogów, byleby tylko przetrwać. A taka postawa blokuje rozwój człowieka i jego otwarcie na wspólnotę!

Bardzo dużo szumu medialnego wokół kapłaństwa zrobił film Tomasza Sekielskiego „Tylko nie mów nikomu”. Jak podchodzicie do sprawy pedofilii w kapłaństwie w ramach formacji kleryków?

- Ten film wyciągnął na światło dzienne zbrodnie, które miały miejsce i zmusił nas do konfrontacji z rzeczywistością, z którą dotąd Kościół w Polsce nie bardzo chciał się zmierzyć. Oczywiście klerycy doskonale wiedzą, co się dzieje i byli zapewne jednymi z pierwszych, którzy ten film obejrzeli. Ja sam im polecałem, żeby go zobaczyli. Co do formacji, musimy mieć świadomość, że pedofilia jest chorobą kliniczną. I w tym rozumieniu pedofilów w Kościele nie ma wielu. Jeśli jednak mówimy o czynach pedofilskich, to osoba, która się ich dopuszcza, wcale nie musi być zdiagnozowanym przez specjalistów pedofilem. Może to być kwestia jego głębokiej niedojrzałości psychoseksualnej. I dzisiaj bardzo wyraźnie mówimy klerykom o tych sprawach jako ojcowie duchowni. Przerabiamy wszystkie wytyczne Kościoła w Polsce, a także te z Watykanu. Mocniej również zwracamy uwagę na to, jak dany kleryk funkcjonuje w relacjach z osobami na zewnątrz seminarium. W przypadku stwierdzenia jakichś niedojrzałości w tym względzie klerykowi należy zaproponować pomoc. W zależności od konkretnej sytuacji, kandydat zostaje w seminarium, albo go opuszcza. Naprawdę mocno zadajemy sobie pytanie, co jeszcze czynić, żeby nie było księży, którzy dopuściliby się molestowania.

Celibat to kolejna niełatwa część życia kapłana. Jak tłumaczyć jego wartość i kształtować młodego człowieka do dojrzałości w tej kwestii, także wobec wniosków ostatniego synodu o Amazonii?

- Zauważyliśmy, że zbyt pochopnie podchodzono do tego, że skoro ktoś deklaruje, że chce być księdzem, to „w pakiecie” deklaruje celibat. Trzeba mocno rozeznać, czy Pan Bóg daje charyzmat celibatu. Bo tym właśnie jest celibat - darem Bożym i unikajmy patrzenia, że to ograniczenie. To dar Boży, który pozwala kochać wszystkich, których Pan Bóg nam powierzy. Oczywiście, wiąże się to z wyrzeczeniem, bo przyjmując celibat nie mamy jednej, wyjątkowej relacji z jedną kobietą i zjednoczenia z nią, natomiast daje to nam możliwość realizowania przepięknej miłości będąc dla Kościoła. W celibacie chodzi o miłość, a nie ma miłości bez wyrzeczenia i cierpienia. Jeżeli ktoś patrzy na celibat, jak na drogę miłości, to może w tym wzrastać, dojrzewać, coraz bardziej stawać się ojcem i czuć się w tym spełnionym. Dlatego w seminarium kładziemy nacisk, by zobaczyć pozytywny aspekt celibatu, ale też, żeby ci młodzi ludzie mieli świadomość, co zostawiają. Bo to musi być ich decyzja.

Jakie rady ma Ksiądz dla kleryków, którzy stoją u progu swojej formacji i dla tych, którzy jeszcze się wahają?

- “Nie bój się!” - jak mówi Jezus. To ważne, żeby każdy, kto rozeznaje swoje powołanie usłyszał te słowa Chrystusa, bo one umacniają wiarę w to, że Bóg jest przy nas. Że jeśli nas wybiera, to i uzdalnia do kroczenia tą konkretną drogą. Bóg nie powołuje zdolnych, ale uzdalnia powołanych! A więc: Nie bój się spróbować, bo z Jezusem nigdy nie poniesiesz porażki!

Oceń treść:
Źródło:
;