Nauczanie
Msza w uroczystość świętych Piotra i Pawła: jedność i proroctwo
Tak, jak Pan przemienił Szymona w Piotra, tak też powołuje każdego z nas, aby nas uczynić żywymi kamieniami, dla zbudowania odnowionego Kościoła i ludzkości – mówił Papież podczas Eucharystii w uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła. W tym roku miała ona wyjątkowo skromny charakter. Choć epidemia koronawirusa we Włoszech już wygasa na papieskich liturgiach w Watykanie nadal obowiązują surowe obostrzenia. Franciszek nie sprawował Eucharystii przy głównym ołtarzu nad grobem św. Piotra, lecz w absydzie bazyliki przy ołtarzu katedry, podobnie jak podczas liturgii Tirduum Paschalnego. Towarzyszyła mu zaledwie 90-osobowa grupa wiernych.
Tym razem wyjątkowo na uroczystości świętych apostołów Piotra i Pawła nie przybyła do Rzymu delegacja prawosławnego patriarchatu Konstantynopola. Coroczne wzajemne odwiedziny delegacji prawosławnej i watykańskiej z okazji patronalnego święta Rzymu i Konstantynopola są posoborowym zwyczajem świadczącym o dobrych wzajemnych relacjach między dwoma Kościołami. W tym roku przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan wysłał list do patriarchy Bartłomieja, w którym powiadomił go o obowiązujących w Rzymie obostrzeniach związanych z pandemią. Kard. Kurt Koch wyraził też nadzieję, że nieskończone miłosierdzie Boga pozwoli nam przezwyciężyć tę niesłychaną sytuację i że będzie można wznowić regularne kontakty i relacje.
W tym roku wyjątkowo nie przybyli też do Rzymu nowi arcybiskupi metropolici, dla których przygotowano paliusze, znak ich szczególnej łączności z Następcą Piotra. Podczas Mszy odbył się natomiast obrzęd poświęcenia paliuszy, które za pośrednictwem nuncjuszy zostaną przekazane arcybiskupom. W czasie dzisiejszej liturgii paliusz otrzymał od Papieża jedynie kard. Giovanni Battista Re z racji objęcia przez niego funkcji dziekana Kolegium Kardynalskiego.
W dzisiejszej homilii Franciszek skupił się na dwóch kluczowych słowach, które w sposób szczególny odnoszą się do świętych Piotra i Pawła. Są to: jedność i proroctwo.
„Jedność. Świętujemy razem dwie bardzo różne postaci: Piotr był rybakiem, który spędzał dni z wiosłami i sieciami, Paweł – wykształconym faryzeuszem, nauczającym w synagogach. Kiedy wyruszyli na misję, Piotr zwrócił się do Żydów, Paweł do pogan. A kiedy ich drogi się skrzyżowały, dyskutowali w sposób ożywiony, jak Paweł bez wstydu opowiada w jednym ze swoich listów (por. Ga 2, 11 nn.). Krótko mówiąc, były to osoby całkowicie różne, ale czuli się jak bracia, jak w zjednoczonej rodzinie, gdzie często dyskutujemy, ale zawsze się kochamy. Łącząca ich zażyłość nie pochodziła ze skłonności naturalnych, lecz od Pana. On nie nakazywał nam, byśmy się sobie podobali, lecz byśmy się miłowali. To On nas jednoczy, nie czyniąc nas jednolitymi.“
Franciszek przywołał sytuację, którą opisuje dzisiejsze pierwsze czytanie. Widzimy w nim młody jeszcze Kościół, który znalazł się w krytycznym położeniu. Wzmagają się prześladowania, zabito apostoła Jakuba, a Piotr został uwięziony. Jednak, jak zauważył Papież, w tym tragicznym momencie, nikt nie ucieka, nikt nie myśli o ratowaniu własnej skóry, nikt nie porzuca innych, ale wszyscy modlą się razem. Z modlitwy czerpią odwagę, z modlitwy pochodzi jedność silniejsza, niż jakiekolwiek zagrożenie.
„Tekst mówi, że „Piotra strzeżono w więzieniu, a Kościół modlił się za niego nieustannie do Boga” (Dz 12, 5). Jedność jest zasadą, która uaktywnia się poprzez modlitwę, ponieważ modlitwa pozwala Duchowi Świętemu, by wkroczył, by otworzył na nadzieję, by skrócił dystanse, utrzymywał nas razem w trudnościach. Zauważmy jeszcze jedną rzecz: w tych dramatycznych chwilach nikt nie narzeka na zło, na prześladowania, na Heroda. Nikt nie zwymyśla Heroda, a my tak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do znieważania rządzących. To bezużyteczne, a także nudne, by chrześcijanie marnowali czas, narzekając na świat, na społeczeństwo, na to, co nie funkcjonuje. Narzekania niczego nie zmieniają. (…) Owi chrześcijanie nikogo nie obwiniali, tylko się modlili. W tej wspólnocie nikt nie mówił: „Gdyby Piotr był bardziej rozważny, nie bylibyśmy w tej sytuacji”. Po ludzku rzecz biorąc, Piotr zasługiwał na krytykę, ale nikt tego nie robi. Nie obmawiali go. Modlili się za niego. Nie rozmawiali o nim za jego plecami, tylko z Bogiem. I możemy dziś zadać sobie pytanie: „Czy strzeżemy naszej jedności poprzez modlitwę? Czy modlimy się za siebie nawzajem?” Co by się stało, gdybyśmy się bardziej modlili, a mniej szemrali? To, co stało się z Piotrem w więzieniu: tak jak wówczas, otworzyłoby się wiele bram, które oddzielają, opadłoby wiele obezwładniających łańcuchów.“
Papież podkreślił, że podczas modlitwy mamy pamiętać również o tych, którzy nie myślą tak samo jak my, o tych, którym trudno jest nam przebaczyć. Tego chce od nas Bóg. Bo „tylko modlitwa rozluźnia kajdany i toruje drogę do jedności” – powiedział Franciszek.
Odnosząc się natomiast do drugiego kluczowego słowa, zauważył, że zarówno Piotr, jak i Paweł zostali sprowokowani przez Jezusa i w tym kontekście pojawia się odnoszące się do nich proroctwo.
„Piotr usłyszał pytanie: „Za kogo mnie uważasz?” (por. Mt 16, 15). W tym momencie zrozumiał, że Pana nie interesują opinie ogólne, lecz osobista decyzja, by za Nim pójść. Także życie Pawła zmieniło po tym jak Jezus go sprowokował: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” (Dz 9, 4). Pan wstrząsnął nim wewnętrznie: sprawił nie tylko, że padł na ziemię na drodze do Damaszku, ale że padło jego poczucie wyższości człowieka religijnego i przyzwoitego. W ten sposób wyniosły Szaweł stał się Pawłem, co oznacza „mały”. Po tych wyzwaniach, po tych radykalnych przemianach życia następują proroctwa: „Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój” (Mt 16, 18); oraz wobec Pawła: „wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela” (Dz 9, 15). Zatem proroctwo rodzi się wówczas, gdy pozwalamy, aby Bóg nas sprowokował: nie wtedy, gdy zawiadujemy swoim spokojem i utrzymujemy wszystko pod kontrolą. Nie rodzi się z moich myśli, z mego zamkniętego serca. Rodzi się, kiedy pozwalamy, by Bóg nas sprowokował. Kiedy Ewangelia obala pewniki, pojawia się proroctwo. Tylko ten, kto otwiera się na Boże niespodzianki, staje się prorokiem.“
Na zakończenie Franciszek zapewnił, że również dziś potrzebujemy prawdziwego proroctwa. Nie czczych słów, obiecujących to, co niemożliwe, ale świadectw, że Ewangelia jest możliwa. Nie potrzebujemy aprobaty świata, ale radości z powodu świata, który nadejdzie; nie skutecznych projektów duszpasterskich, ale pasterzy ofiarowujących swe życie: zakochanych w Bogu – powiedział Ojciec Święty.