Imieniny: Alberta, Janusza, Konrada

Wydarzenia: Światowy Dzień Telewizji

Rodzina

program rodzina rodzinie fot. Caritas Polska

Nowy program Caritas Polska „Rodzina Rodzinie” wspiera poszkodowanych w wojnie w Syrii. Na ich apel postanowiła od razu odpowiedzieć parafia pw. św. Dominika.

 

Przeor dominikanów w Szczecinie o. Maciej Biskup tak mówi o uchodźcach: – Co roku bardzo przeżywam czas sierpnia i września. W 1944 r. w tych miesiącach trwało wtedy powstanie warszawskie i co roku przeżywam los warszawiaków. To jednak już historia, a tu jest coś, co dzieje się na naszych oczach, i trudno mi wobec tego przejść obojętnie.

 

Trudna rzeczywistość

Bardasar jest chory na serce, jego żona Jerane jest sparaliżowana i oprócz zaspokojenia codziennych potrzeb potrzebują środków na rehabilitację kobiety. Pochodzą z Aleppo i mają jeszcze 14-letnią córkę Annę. – W pierwszą niedzielę zebraliśmy w naszej parafii 2,5 tys. złotych, a w tej chwili mamy już zapewnione fundusze na utrzymanie tej rodziny na pół roku – mówi szczęśliwy o. Maciej, który przyznaje, że na informacje o programie pomocy zareagował odruchowo. – Zapytałem moich braci, podjęli pomysł. Rodzina, którą wspieramy, potrzebuje na miesięczne utrzymanie niespełna 700 zł. W parafii jest też puszka, do której cały czas można wrzucać ofiary na rodzinę z Aleppo – dodaje.

Zaczęło się od pierwszej zbiórki w kościele parafialnym na początku października, podczas nabożeństwa „Umrzeć z nadziei” za uchodźców, którzy zginęli w drodze do Europy. Małgorzata Wałejko przygotowywała wraz z przeorem wieczór w kościele dominikanów. Najbardziej poruszył ją moment, w którym odczytywano imiona kilkudziesięciu osób, które zginęły. – Inaczej myśli się o pewnej masie ofiar. Kiedy jednak czytaliśmy nazwiska osób, daty i okoliczności śmierci, to nagle ujawniły się konkretne twarze i historie, a wtedy człowiek zupełnie inaczej to traktuje: „11-miesięczna syryjska dziewczynka Garam, która zmarła z zimna w ramionach mamy 9 lutego 2016 r. podczas drogi z Aleppo do Turcji” – przytacza jedną z historii pani Małgorzata i dodaje, że przejmującym jest fakt, że te tragedie wydarzyły się bardzo blisko kurortów, w których odpoczywali inni ludzie.

 

Dyskusje to jedno, działanie to drugie

Na rodzinę „dominikańską” zbierali też uczestnicy Tygodnia Społecznego w klasztorze ojców w Szczecinie. – Dyskusje społeczne są bardzo ważne, ale działanie społeczne jest równie ważne – tłumaczy dominikanin Adam Choma, prezes Fundacji Veritas, która organizowała Tydzień Społeczny w Szczecinie. W tym roku pod znamiennym tytułem „Quo vadis”. – Jestem tym bardzo zbudowana – przyznaje jedna z uczestniczek. – Ktoś wymyślił sposób i jeśli to będzie rozpropagowane, to wiele osób pomoże – zauważa. Młody mężczyzna również chwali ideę i dodaje, że jego rodzina już włączyła się do pomocy. – Trochę może to wyglądać tak, jakbyśmy umywali ręce, dając tam pieniądze, byle nie przyjmować uchodźców w naszym kraju. Są jednak ludzie, którzy nie chcą wyjeżdżać, mimo że tam jest wojna – mówi. Właśnie tym ludziom pomagamy. Dorota i Tomasz pochodzą z parafii św. Dominika w Szczecinie. – Ponad 20 lat temu Polacy byli w takiej potrzebie i wtedy wiele osób skorzystało z pomocy Zachodu. Nie wolno tego zapominać. To możliwość odwdzięczenia się w duchu Kościoła – przyznają oboje. Przeor dominikanów nie chce oceniać niczyich motywacji. – Tyle można zrobić dobrego, ile jest możliwe. Traktuję to jako zwyczajny odruch pomocy – dodaje o. Biskup.

Czy ten projekt bardziej otworzy Polaków na uchodźców? – To jest prostsze, bo jesteśmy oporni i jeśli ktoś chce nam coś narzucić i zmusić do czegoś, to Polak powie „nie”. Jeżeli Europa powiedziała, że musicie przyjąć uchodźców, to nie tylko Polacy, ale wielu ludzi powiedziało „nie”. Dlatego myślę, że łatwiej będzie w pierwszym kroku dać komuś anonimowemu coś od siebie, np. pieniądze. Tak żeby później przyjąć tych ludzi, ale nie nagle na zasadzie „niech oni tu przyjadą”. Uczmy się też na błędach, niekoniecznie naszych. Niemcy już się wycofują z takiego zaproszenia – mówi pan Tomasz z parafii dominikańskiej.

 

Życie zawaliło się wraz z bombami

Od sierpnia innej rodzinie pomaga Caritas Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej. – Małżeństwo ma troje dzieci, dwie córki i syna, w wieku od 8 do 12 lat. To katolicy. Mieszkali w Homs, które praktycznie przestało istnieć. Mężczyzna pracował w banku jako dyrektor oddziału, kobieta wykładała w Szkole Technicznej. Dzieci chodziły do szkoły muzycznej i baletowej. Wszystko się zawaliło wraz z bombami, które spadły na ich miasto – opowiada ks. Maciej Szmuc, dyrektor Caritas Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej.

Mąż i ojciec rodziny nie chciał stawać z karabinem przeciwko rodakom. – Gdyby to był wróg zewnętrzny, nie wahałby się ani chwili. Z Syrii uciekli na grecką wyspę Samos. Tamtejsza parafia katolicka pomaga rodzinie, przekazując fundusze. – Rozpoczęliśmy od pomocy na żywność. To było około 200 euro miesięcznie. We wrześniu dzieci poszły do szkoły, więc chcemy rozszerzyć to o kolejne 100-200 euro na pokrycie kosztów edukacji trojga dzieci. Pomoc na razie zaplanowano na sześć miesięcy – opowiada ks. Szmuc.

W tej chwili projektem Caritas Polska jest objętych 270 rodzin. To uchodźcy z Syrii, którzy są w Libanie, ale też sami Libańczycy. Można pomagać przez objęcie opieką rodziny na cały okres; można też dołączyć do większej grupy, która wspiera konkretną rodzinę przez całe pół roku lub wpłacić jednorazowo nawet najmniejszą kwotę.

 

Co dalej?

Przeor dominikanów w Szczecinie ma nadzieję, że ta pomoc będzie się rozwijać. – Nie wiemy do końca, gdzie nas to poprowadzi. Na pewno tak pomagać jest łatwiej i rozumiem, że Polacy mają wiele obaw. Niektóre są bardziej uzasadnione, a niektóre mniej. Każdy musi rozstrzygać to w swoim sumieniu – dodaje o. Biskup i podkreśla, że ta akcja jest optymalna na ten czas. – To jednak nie powinno uspokoić naszego serca. Ona nie zamyka perspektywy, że jednak Pan Bóg będzie chciał od nas czegoś więcej. Być może ta akcja bardziej zmiękczy nasze serca.

Przeor ma bowiem nadzieję, że zaproponowane przez Episkopat otwarcie korytarzy humanitarnych do Polski spotka się z uznaniem polskiego rządu, chociaż na razie to jest niemożliwe. – Może okaże się, że rodziny, które wspieramy w Aleppo, są w tak totalnym zagrożeniu życia, że Caritas będzie próbowała ratować te osoby. Jeżeli znamy je z imienia i nazwiska, znamy też trochę historię ich życia, to o wiele trudniej będzie zostawić te osoby na pastwę wojny – uważa o. Biskup.

Pani Małgorzata Wałejko opowiada historię usłyszaną od studentki, która pracuje w Berlinie w największym ośrodku dla uchodźców. Była ona świadkiem telefonu – rodzina z Aleppo dzwoniła do swoich bliskich. – Mówili, że spędzili noc na dworze, bo pojawiła się informacja o bombardowaniu. Bali się, że dom zawali się im na głowę. Oni żyją realnie w warunkach, jakie my mieliśmy podczas powstania warszawskiego. To trwa za długo, żeby psychicznie to przetrwać – dodaje pani Małgorzata. Ks. Maciej Szmuc nie ma wątpliwości, że Polska w najbliższych latach będzie krajem przyjmującym emigrantów z różnych stron świata. – Niekoniecznie to musi mieć wymiar humanitarny. Wiemy, że już wielu ludzi, np. z Ukrainy, przyjeżdża do nas – zauważa dyrektor archidiecezjalnego Caritas. Dodaje jednak, że z obecnym problemem nie uporamy się naszymi akcjami. – Potrzeba wysiłku i dobrej woli na poziomie państw, rozstrzygnięć gospodarczych. Bez realnych działań mocarstw, państw, chęci zakończenia konfliktów na poziomie politycznym problem się nie skończy – podsumowuje ks. Szmuc. Komentuje również apel Franciszka o pomoc uchodźcom. – Ojciec Święty rzucił hasło, żebyśmy czuli obowiązek i pragnienie wsparcia człowieka, któremu grozi śmierć i głód. Można zrobić to w różny sposób. Ważne, żeby zrobić to w sposób mądry i trafny – komentuje, biorąc pod uwagę różne zagrożenia i niepokoje związane z napływem uchodźców, zarówno dla samych przybywających do Europy, jak i dla mieszkańców Starego Kontynentu.

Może więc warto obok wszystkich niezbędnych akcji humanitarnych z jednakową siłą wpływać równocześnie na przywódców mocarstw, by dążyli do jak najszybszego zakończenia konfliktu, który wypędza z miast tysiące niewinnych ludzi? Tych, którym udało się przeżyć, a którzy chcieliby swoje życie kontynuować w swojej ojczyźnie.

Oceń treść:
Źródło:
;