Imieniny: Alberta, Janusza, Konrada

Wydarzenia: Światowy Dzień Telewizji

Życie

Nie musiał usprawiedliwiać tego, że żyje

 fot. Fotolia.com

Mały Adam zaraz po urodzeniu został porzucony przez biologicznych rodziców. Powiedzieli, że prędzej by go zabili niż zabrali do swojego domu w Indiach, do wioski, w której mieszkali.

 

Uznali go za przekleństwo, bo chłopczyk urodził się bardzo chory i zdeformowany – cierpiał na rozszczep wargi i podniebienia, nie miał powiek i nosa, jego nogi i ręce nie były w pełni wykształcone. Adam pozostał w szpitalu. Zdiagnozowano u niego zespół Bartsocasa-Papasa. Większość dzieci dotkniętych tą chorobą umiera w łonie matki lub w kilka godzin po przyjściu na świat. Ten maluch jednak nie zamierzał się poddawać, choć niektórzy twierdzili, że lepiej dla niego byłoby, gdyby się nie urodził.

 

Postanowili dać mu miłość

W szpitalu, w którym przebywał Adam, pracowało młode małżeństwo. Raja Paulraj był lekarzem – psychiatrą, jego żona – Jessica – pielęgniarką. Kiedy usłyszeli o porzuconym chłopcu, koniecznie chcieli go zobaczyć. Szybko zdecydowali się zaadoptować maleństwo, którego nikt nie chciał. Pozostali pracownicy szpitala starali się ich zniechęcić. Tłumaczyli, że dziecko i tak nie ma szans na życie dłuższe niż kilka tygodni. Jessica i Raja nie zmienili zdania, postanowili dać chłopcu całą miłość, której mu brakowało.

Dzięki wsparciu przyjaciół pojechali do Stanów Zjednoczonych, gdzie udało im się skontaktować z najlepszymi specjalistami, którzy mogli pomóc Adamowi. Chłopczyk przeszedł kilka operacji, które pozwoliły mu normalnie jeść, śmiać się i poruszać. Kolejny, zaplanowany zabieg miał umożliwić mu mówienie (bez problemu rozumiał to, co słyszał od rodziców).

 

Błogosławieństwo

W adopcyjnej rodzinie Adama pojawiły się kolejne dzieci – stał się starszym bratem dla dwóch młodszych synków Jessici i Raji (obecnie oczekują trzeciego maleństwa). Cała piątka lubi podróżować, często jeżdżą razem w góry. Biologiczni rodzice Adama nazwali go swoim przekleństwem, rodzice adopcyjni mówią o nim jako o wielkim błogosławieństwie. Jessica zdecydowanie zaprzeczała opiniom, jakoby ich życie łączyło się wyłącznie z cierpieniem i nieustannym poświęceniem. Mówi o swoim synku: „jego niepełnosprawność uzdalnia nas do uświadomienia sobie faktu, że Bóg może wyprowadzić piękno nawet z największego załamania. Kiedy przyjmuję perspektywę wieczności, takie rzeczy jak wygoda tracą znaczenie”.

 

Jego życie jest cudem

Jessica przyznaje, że zdarzało jej się desperacko pragnąć udowodnić, że Adam ma takie samo prawo do życia, jak jej pozostałe dzieci, że jego życie jest równie ważne. Chwaliła się jego osiągnięciami, tak jak każda inna matka. Nie każdy jednak to rozumiał i przyjmował naturalnie. Kilka miesięcy temu pisała: „Adam nie musi w żaden sposób usprawiedliwiać tego, że żyje. Ma prawo do życia, bo został stworzony przez Boga. I jest Jego obrazem pomimo tych wszystkich wad, które widzą nasze oczy. Starałam się pokazywać ludziom te wszystkie wspaniałe rzeczy, jakie Adam umie robić, zamiast uświadomić im, że to on jest wspaniały sam w sobie. Jego życie jest cudem po prostu dlatego, że sam Bóg tchnął oddech życia w jego płuca”.

Adam odszedł 12 czerwca 2016 roku w wieku niecałych pięciu lat po niespodziewanej chorobie. Rodzice do końca trzymali go na rękach. Jego mama napisała na Facebooku: „Tęsknię za Tobą. Ale gdybym miała wybrać od nowa: na pewno wybrałabym Ciebie, kolejny i kolejny raz”. I dodała: „Nie mogę się doczekać, aż usiądziemy naprzeciwko Ciebie przy stole na uczcie w Niebie”.

Oceń treść:
Źródło:
;