Jaśniej
Niezniszczalna świętość
W Wielkim Poście słyszymy znamienne słowa: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”. To zapowiedź tego, co stanie się z naszym ciałem po śmierci. Czy może być inaczej? Bywa. Takich przypadków naliczono ponad 500.
Wielu z nas słyszało na pewno o świętych, których ciała z niewytłumaczalnych przyczyn nie uległy rozkładowi. To nie jest kościelny fakenews. Takie rzeczy działy się (i dzieją) na przestrzeni ostatnich 2 tys. lat. Są rozpatrywane w kategorii cudu. Można jednak zapytać: po co nam takie znaki? Oto trzy logiczne argumenty: poprzez owe przypadki Bóg objawia swoją chwałę i potwierdza świętość danej osoby; tajemnicze zachowanie ciała jest też zapowiedzią i potwierdzeniem zmartwychwstania na końcu czasów. Tak wyjaśnia ten tajemniczy fenomen Giuseppe Fallica, autor książki „Niezniszczalni. 2000 lat dziejów cudu nienaruszonych ciał”. Jednocześnie przestrzega, aby świętych, których spotkał ten przywilej, nie uważać za lepszych od tych, którzy rozsypali się w proch, jak większość śmiertelników. Pierwsze takie cuda odnotowano już w II w. Owe fakty wychodzą na światło dzienne zazwyczaj podczas procesu beatyfikacyjnego, kiedy dochodzi do ekshumacji w celu identyfikacji ciała. Nie jest to jednak czynnik decydujący, który miałby przesądzać o wyniesieniu na ołtarze.
Inni niż wszyscy
Zjawisko cudownej konserwacji ciał najczęściej występuje u katolików, rzadziej u prawosławnych i mało kiedy u protestantów. Władze kościelne podchodzą do niego bardzo ostrożnie. Wzorują się m.in. na radzie kard. Prospero Lambertiniego, późniejszego papieża Benedykta XIV, który radził badać jakość tej konserwacji i jej przyczyny. Zaznaczał, że konieczne jest wykluczenie przyczyn naturalnych. Według kardynała o cudownym zachowaniu ciała można mówić wtedy, gdy „po wielu latach i bez świadomej ingerencji, zachowuje swoją elastyczność, kolor i świeżość, podobne do tych, gdy ci Świeci byli jeszcze wśród żywych”.
G. Fallica na początkowych stronach swojej książki zaznajamia czytelnika ze zjawiskami, jakie zachodzą w ludzkim organizmie po śmierci. Podawanie szczegółów, które mogą być niezbyt przyjemne dla wrażliwych, ma jednak swój cel. Okazuje się, że w przypadku tajemniczo zachowanych ciał wiele z wyliczonych objawów zwyczajnie nie występuje. Mowa tu np. o stężeniu pośmiertnym, błyskawicznej degradacji najdelikatniejszych organów, brzydkim zapachu czy niekorzystnym wyglądzie skóry i twarzy.
Wbrew logice
Autor książki zbija też zarzuty wysuwane przez krytyków „niezniszczalności ciał”. Przeczy, że cudowna konserwacja jest wynikiem specyficznych warunków miejsca, w którym złożone są szczątki. Zadaje kłam tezie, iż temu zjawisku sprzyjają wcześniejsze praktyki ascetyczne zmarłego świętego. Zaznacza, że oszustwa również nie wchodzą w grę, bo zachowane ciała są poddawane badaniom medyczno-naukowym. Cuda nie są także efektem naturalnej mumifikacji, wygarbowania, saponifikacji czy dawno wykonanego, ale zapomnianego balsamowania. Zaskakuje fakt, że owe ciała nie uległy też zniszczeniu np. po długim kontakcie z powietrzem, wodą i wilgocią, leżąc w gołej ziemi, bez trumny czy w sąsiedztwie innych ciał będących w stanie rozkładu. Niektóre były również pokryte wapnem. Autor książki wylicza i opisuje zjawiska, które często towarzyszą niezniszczalności. Wspomina o zapachu świętości, upływach świeżej krwi z ciała, poceniu się różnymi płynami, zachowaniu ciepła, pogodnym obliczu i pięknym wyglądzie oraz odmłodzeniu ciała. G. Fallica nie pomija też takich zjawisk, jak transwerberacja serca, pojawianie się cudownych świateł z ciała lub grobów, długotrwała konserwacja szat i świeżość kwiatów włożonych do trumny.
Zraniona święta
Pisząc o fenomenie tajemniczo zachowanych ciał, warto wspomnieć, że cud niezniszczalności nie trwa wiecznie. Czasem „cudowne ciała” brązowieją i wysychają, nierzadko ulegają też skostnieniu albo przybierają wygląd mumii. Bywa, że po latach z doskonale zachowanych szczątków pozostaje tylko jeden tajemniczo zachowany organ i trochę prochu. W epilogu autor książki zaznacza, że opisywane przez niego cuda „to widzialne znaki, które ukazują nam rękę Boga w działaniu, to strzały wypuszczone w stronę wieczności, które stawiają nas w obliczu tajemnicy”.
W drugiej części publikacji przeczytamy o ponad 500 świętych, których można obdarzyć mianem „niezniszczalnych”. My skupimy się tylko na kilku ciekawszych przykładach. Zacznijmy od najstarszych wieków chrześcijaństwa, od św. Cecylii. Ta młoda dziewczyna została aresztowana za odmowę złożenia ofiary pogańskim bóstwom. Po nieudanej próbie spalenia skazano ją na ścięcie. Kat zadał trzy głębokie ciosy, ale tylko ją zranił. Cecylia umierała w agonii przez trzy dni. Została pochowana w Katakumbach św. Kaliksta, przy tzw. Krypcie Papieży. Umieszczono ją w trumnie w tej samej pozycji, w jakiej zmarła. Po prawie 600 latach odnaleziono jej ciało w stanie zupełnie nienaruszonym. Przeniesiono je do kościoła św. Cecylii na Zatybrzu. W 1599 r. ponownie otwarto trumnę. Święta leżała nienaruszona, w tej samej pozie, w jakiej ją położono („z twarzą zwróconą do ziemi, ze śladami krwi i ranami na szyi”). Świadkowie napisali: „wydawało się, że Święta śpi, gdyby nie rana na jej szyi nie dawała świadectwa o jej śmierci. Ponadto jej ciało wydzielało silny zapach fiołków i róż”. Ciało wystawiono do publicznej czci.
Organy szczególne
Do niezwykłych zjawisk doszło też w przypadku mało znanej św. Walburgi, benedyktynki i misjonarki z Anglii, która przeniosła się do Germanii. Ekshumowano ją 80 lat po śmierci. Okazało się, że ciało pozostało niezniszczone i pokryte pachnącym olejkiem. To samo zaobserwowano po drugiej ekshumacji w 893 r. Od tamtych czasów aż do dziś z kamienia płyty przykrywającej jej grób przez cztery miesiące w roku kapie pachnący olej, który ma działanie uzdrawiające.
W książce „Niezniszczalni” przeczytamy też o św. Stefanie Węgierskim - królu, który promował chrześcijański styl życia i kulturę, wznosząc wiele kościołów i klasztorów. Jego ciało prawie w całości rozsypało się w proch, nienaruszona pozostała tylko prawa ręka, bardzo hojna dla potrzebujących. Do podobnego zjawiska doszło w przypadku św. Antoniego Padewskiego, który zasłynął swoimi kazaniami i mowami w obronie świętej wiary. Jego ciało uległo rozkładowi. Niezniszczony pozostał tylko język i struny głosowe, które należą przecież do bardzo delikatnych organów, podatnych na błyskawiczną degradację.
Zawieszone prawa natury
Uwagę zwracają także losy św. Róży z Viterbo, młodziutkiej tercjarki franciszkańskiej. Jako dziecko została trafiona w ramię strzałą, którą sama sobie wyjęła. Chciała wstąpić do klarysek, ale nie przyjęto jej. Mając 18 lat, jako tercjarka, zajęła się… ulicznym kaznodziejstwem. Zmarła rok później. Pogrzebano ją bez trumny, w gołej ziemi. Po 18 miesiącach rozpoczęto proces beatyfikacyjny i dokonano ekshumacji ciała. Było nienaruszone. Nawet róże, którymi ozdobiono zwłoki, pozostały świeże i pachnące. Ciało przeniesiono w 1258 r. do klasztornego kościoła. Umieszczono je w drogocennym sarkofagu. Prawie dwa wieki później w kaplicy, w której znajdowało się ciało św. Róży, wybuchł pożar. Ogień zniszczył sarkofag, szaty zmarłej, dokumenty i ozdoby. Ciało pozostało nietknięte, ale pociemniało. Do dziś pozostaje niezniszczone i giętkie. W 1998 r. poddano je badaniom naukowym. Okazało się, że relikwia zachowała się w postaci naturalnej mumii. Badania radiologiczne wykazały, że święta cierpiała na patologie, które uniemożliwiły rozwój kręgosłupa. Prześwietlenie klatki piersiowej pokazało, że Róża urodziła się z rzadką wadą - nie miała mostka a mimo to przeżyła prawie 20 lat. Badania skóry potwierdziły ranę na ramieniu. Takie wnioski opracowano po kilkuset latach od śmierci dziewczyny. Tego nie da się logicznie wytłumaczyć.
W książce znajdziemy też m.in. informacje o ciałach św. Katarzyny Laboure, Małej Arabki, św. Szarbela, św. Bernadetty Soubirous i o. Pio. W opisach nie brakuje informacji, że wiele zachowanych ciał świętych zostało sprofanowanych i zniszczonych, np. podczas reformacji czy rewolucji francuskiej. W „niezniszczalnych” nie dopatrujmy się jednak sensacji, ale Bożej ręki, zdolnej zawiesić prawa natury i pokonać granice, które dla nas są nie do przekroczenia...