Świat
Nursja ugodzona w serce, nie ma już bazyliki, benedyktyni na ulicy
Poranne trzęsienie ziemi rzuciło Włochów na kolana. Potężny wstrząs był odczuwalny i to niekiedy bardzo silnie na niemal całym Półwyspie Apenińskim aż do Wenecji. Było to bowiem najsilniejsze trzęsienie ziemi we Włoszech od 1980 r. Sejsmolodzy nie wykluczają kolejnych, równie silnych wstrząsów.
Porażająca jest również symboliczna wymowa tego kataklizmu. Epicentrum znajdowało się opodal Nursji, a zatem rodzinnego miasta św. Benedykta, współpatrona i współzałożyciela chrześcijańskiej Europy. Z bazyliki wzniesionej nad jego domem pozostała tylko fasada.
Z Nursji pochodzi jeden z naszych redakcyjnych kolegów Paolo Millefiorini. Ze łzami w oczach opowiada o tym, co stało się z tym miastem.
„Sytuacja jest krytyczna, zostaliśmy ugodzeni w serce... Nie ma już bazyliki św. Benedykta, wzniesionej nad pozostałościami z domu, w którym urodzili się Benedykt i Scholastyka. W konkatedrze Matki Bożej zawalił się dach. Nie ma dostępu do historycznego centrum miasta. Wszyscy ludzie są na ulicach i placach. Wszyscy się boją. Obrona cywilna nie wyklucza ewakuacji całego miasta. Jak powiedziałem, jest to cios w serce, jesteśmy załamani na duchu” – powiedział Radiu Watykańskiemu Paolo Millefiorini.
Świadkowie dzisiejszego trzęsienia ziemi często wspominają o budującej postawie tamtejszych benedyktynów, którzy są wśród mieszkańców Nursji, modlą się z nimi i udzielają sakramentów. Benedyktyni powrócili do miasta swego założyciela w 2000 r. Jest to wspólnota założona przez trzech Amerykanów i licząca obecnie 17 członków, stosunkowo młodych, bo średnia wieku to zaledwie 36 lat.