Świadkowie wiary
O nadziejo przedziwna...
Nie od dziś wiadomo, że większość świętych ma swoje „specjalizacje”. Św. Dominik de Guzman, którego wspomnienie liturgiczne przypada 8 sierpnia, jest ekspertem m.in. od poczęć. - Wypływająca z modlitwy i współczucia charyzma naszego założyciela zaowocowała nie tylko nową rodziną zakonną głosicieli Ewangelii. Nieustannie sięga dalej, dotykając potrzeb pojedynczych ludzi - przekonują ss. dominikanki.
Jednym z przejawów troski świętego o zagubiony świat była także modlitwa wstawiennicza za rodzinami. Stąd też we włoskim mieście Soriano, znanym z licznych łask wypraszanych przez św. Dominika, utrwalił się zwyczaj, iż kobiety, które miały kłopot z zajściem w ciążę, przewiązywały się specjalną tasiemką, łącząc z tym żarliwą modlitwę. Pasek miał długość odpowiadającą wysokości - uznanego za cudowny - obrazu św. Dominika z klasztoru w Soriano.
W Polsce tasiemkę wraz ze specjalną modlitwą „O spem miram” można otrzymać od ss. dominikanek z krakowskiego Gródka, które przyznają, że codziennie wysyłają w różne strony Polski i świata kilkadziesiąt „świętych miar”. - To prawda, że pasek św. Dominika, przypominający o opiece tego świętego, i modlitwa czynią cuda, ale warunkiem jest wiara. Mocna i żywa, która ufa, że otrzyma wszystko, jeśli tylko będzie to zgodne z wolą Bożą - zastrzegają siostry, które znają wiele historii dotyczących trudności, jakie przeżywają kobiety w czasie ciąży i porodów, przezwyciężonych w tak nadzwyczajny sposób, że nie sposób nie kojarzyć ich z nadzwyczajną interwencją z nieba. Oto jedna z nich.
Emocjonalna sinusoida
- Kilka miesięcy temu, kiedy rząd poinformował o wstrzymaniu finansowania in vitro z budżetu państwa, na jednym z portali pojawił się tekst pt. „Zapłodnienie metodą paska św. Dominika - godne zastępstwo in-vitro?”. Autorka artykułu z ironią pisała, że to kościółkowy sposób na niepłodność rodem ze średniowiecza. Pod tekstem znalazło się wiele komentarzy. W większości ociekających kpiną. Śmiem twierdzić, że ci, co je pisali, nie mają pojęcia, jak boli niepłodność, która sprawia, iż pęka ci serce - opowiada Anna. Ona i jej mąż siedem lat temu usłyszeli od lekarza, że jeśli kiedykolwiek zostaną rodzicami, będzie to cud. I ten cud się wydarzył. Właśnie za wstawiennictwem św. Dominika.
- Oboje z mężem zawsze pragnęliśmy mieć dzieci. Jednak nigdy nie kalkulowaliśmy, nie planowaliśmy. Po prostu chcieliśmy je mieć - zaczyna swoją historię Anna. Na początku wraz z mężem marzyli o córeczce Karolince, ale potem stało się już wszystko jedno, czy będzie to Karolinka, czy Karol. Byleby tylko było. W pewnym momencie zaczęło robić się nerwowo. To była taka sinusoida, moment miesiączki, żałoba i depresja, że znowu się nie udało, 14 dni później nowe nadzieje, owulacja, wzniesienie sinusoidy do pierwszego dnia kolejnego cyklu.
Radość przez łzy
Wreszcie na teście ciążowym pojawiają się upragnione dwie kreski. - Nawet przez myśl mi nie przeszło, że coś może być nie tak. Szaleliśmy z radości. O swoim szczęściu powiadomiliśmy już babcie i dziadków. Wszystko miało być niczym w reklamie płatków śniadaniowych, pokazującej szczęśliwe życie rodzinne - wspomina Anna. Tymczasem w 12 tygodniu ciąży serce dziecka przestało bić. Koniec marzeń. „Natura wie, co robi. To się zdarza” - usłyszeli od lekarza. „Tylko dlaczego nam? Tyle czekaliśmy” - buntowała się w duchu Ania. Dlatego, kiedy tylko dostali od lekarza zielone światło, znowu zaczęli się starać. Pół roku później ponownie pochylali się z mężem nad pozytywnym testem ciążowym. Tym razem jednak z lekkim strachem, ale i wiarą, iż limit nieszczęść został wyczerpany. Niestety, scenariusz powtarza się jeszcze dwukrotnie. - Załamaliśmy się. Przez ponad rok nie chciałam słyszeć o leczeniu. Kiedy wreszcie poszliśmy do specjalisty, który zlecił nam szereg badań, usłyszeliśmy, że na naturalne rodzicielstwo nie mamy szans i pozostaje nam jedynie modlić się o cud - mówią małżonkowie.
To nie był łatwy czas. Bunt, rozpacz, kłótnie nie tylko ze sobą, ale i z Bogiem. - Niepłodność rzutuje na wszystko: pracę, rodzinę, towarzystwo, związek. W pewnym momencie staliśmy się jedyną bezdzietną parą w towarzystwie. Znajomości poumierały śmiercią naturalną. Mam bardzo dużo kuzynów i kuzynek - wszyscy mieli szybko dzieci, więc w obawie przed pytaniami zaczęliśmy ich unikać. Zawodowo też bywało ciężko, nie ma człowiek tej radości życia i to po prostu widać. Do tego dochodzą pytania rodziców, znajomych. Niektóre z nich uderzają prosto w godność, poczucie własnej wartości - opowiada Anna.
Szturm nieba
Pewnego dnia Anna dostała e-maila do dziewczyny, którą poznała w szpitalu, gdzie po poronieniu obie leżały na jednej sali. Magda pisała, że właśnie została szczęśliwą mamą. Wspomniała też o pasku św. Dominika. - Na początku nie bardzo rozumiałam, co to jest. Zaczęłam szukać w internecie informacji i znalazłam wiele świadectw kobiet, które twierdziły, że zostały mamami dzięki modlitwie i wstawiennictwu świętego z Soriano. Byłam wtedy w kiepskim stanie psychicznym, wręcz na skraju depresji. Pomyślałam nawet, iż nam nic już nie pomoże, nawet św. Dominik. Takim byłam wówczas niedowiarkiem. Jednak po kilku dniach napisałam do ss. dominikanek z krakowskiego Gródka, prosząc o pasek - mówi Anka. Jeszcze w tym samym tygodniu znalazła w skrzynce białą kopertę, a w niej modlitwę i białą tasiemkę z napisem „O spem miram...” („O nadziejo przedziwna...”). Wieczorem zawiązała ją w talii i uklękła do modlitwy. I tak do sztabu świętych - Gerarda, Idziego, św. Joanny Beretty Molli, św. Rity, których prosiła o łaskę macierzyństwa - dołączył św. Dominik de Guzman - patron kobiet niepłodnych, ciężarnych i rodzących.
Kiedy Dominika się urodzi?
Po kilku tygodniach Anna odkryła, że spodziewa się dziecka. Pasek i modlitwa towarzyszyły jej przez całą ciążę. Duchowo wspierają ją także ss. dominikanki. - To był prawdziwy szturm nieba. A w miarę upływu czasu, jak przybywało mi kilogramów, tasiemka stawała się coraz krótsza. Mąż żartował, że wyglądam jak typowa kobieta brzemienna z dawnych czasów, gdy takie sukienki wiązało się wysoko na kokardkę. Nie rozstawałam się z paskiem aż do momentu pójścia do szpitala. Nawet wtedy wzięłam go ze sobą do kieszeni, aby i tam mi towarzyszył. Nigdy jednak nie traktowałam go jak talizmanu - zastrzega.
Kiedy dowiedzieli się, że na świat przyjdzie dziewczynka, zaczęli zastanawiać się nad imieniem dla niej. Pewnego dnia spotkali znajomego księdza, który znał ich historię. Gdy powiedzieli mu, że będą mieli córeczkę, uśmiechnął się i zapytał: „To kiedy Dominika się urodzi?”. - Pamiętam, że spojrzałam wtedy na męża, kwitując z wyrzutem: „Jak mogliśmy na to nie wpaść?!”. Dominikę powitaliśmy 29 lipca 2012 r. Dwa lata później urodził się Piotr Dominik, również dzięki wstawiennictwu św. Dominika - uśmiecha się Ania. - Dla kogoś postronnego i niewierzącego to wszystko będzie tylko zbiegiem okoliczności. My uważamy, że to cud - dodaje, podkreślając, iż upragnionej łaski nie da się wyjednać samym noszeniem paska czy medalika, ale gorącą modlitwą osobistą i wstawienniczą, wiarą oraz pogłębianiem więzi z Bogiem. Owszem, święci są po to, by nam pomagać, ale będą to robić o tyle, o ile my o tę pomoc będziemy zabiegać.
- Dzieci na razie są zbyt małe i nie wiedzą jeszcze, co zawdzięczają wstawiennictwu św. Dominika. Oba paski są złożone i przechowujemy je jako pamiątkę. Mamy z mężem taki pomysł, żeby każdemu dziecku zrobić książeczki, dołączyć zdjęcia. Opisałam już w zeszyciku Piotrusia, kiedy zaczął mówić, kiedy zrobił pierwszy krok itd. To samo zrobię córeczce. Oczywiście na pierwszym miejscu w albumie będzie pasek św. Dominika, który w naszej rodzinie zagościł na dobre. Do tej pory odmawiam modlitwę do świętego z Soriano jako do patrona moich dzieci, prosząc go, by czuwał nad nimi - mówi wzruszona mama.
Święta miara
Pasek ma ścisły związek z obrazem. Należy do tzw. świętych miar, pomagających w osiąganiu dóbr doczesnych i duchowych oraz zapewniających ludziom poczucie bezpieczeństwa od wszelakich zagrożeń duszy i ciała. Święte miary - tradycja obecna w wielu sanktuariach - były wstążkami lub tasiemkami z bawełny, przycinanymi według miary cudownego obrazu i przy nim święcone. W przypadku pasków św. Dominika na początku przepasywano nimi kobiety w stanie błogosławionym, a później zaczęto stosować także w celu wyproszenia innych łask (nosząc go przy sobie). Dlatego św. Dominik de Guzman - założyciel zakonu dominikanów - jest szczególnym patronem kobiet niepłodnych, brzemiennych i rodzących. Znakiem tej opieki jest poświęcony pasek, na którym zapisane zostały łacińskie słowa modlitwy: „O spem miram, quam dedisti mortis hora te flentibus etc.” - co w polskim tłumaczeniu znaczy: „O nadziejo przedziwna, którąś dał opłakującym cię w godzinę twej śmierci...”.
Prośbę o pasek można wysłać na adres:
Mniszki Zakonu Kaznodziejskiego
31-027 Kraków
ul. Mikołajska 21
tel. 12-422-79-25
pasekgrodek@dominikanie.pl
„O spem miram”
O nadziejo przedziwna, którąś dał opłakującym Cię, kiedy przybliżał się Twój zgon: że będziesz po swej śmierci pomocny swoim braciom, skoro stawisz się przed Wszechmocnego Boga tron.
Spełń, Ojcze, to, coś przyrzekł w ostatnią godzinę, i nam, Twoim sługom, okaż swą przyczynę.
Ty, coś tyloma cudy swe imię wsławił, gdyś leczył ciała chore i kalekie, przyjdź do nas z łaską Pana Chrystusową i uzdrów dusze tą niebiańską mocą.
Spełń, Ojcze...
Niech Ojcu chwała wiecznie brzmi, Synowi i Duchowi po wszystkie dni.
Spełń, Ojcze...,
Módlmy się: Wszechmogący Boże, niech św. Dominik, który był gorliwym głosicielem objawionej prawdy, wspiera Twój Kościół swoimi zasługami i nauką i niech będzie dla nas troskliwym opiekunem. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.