Świadkowie wiary
Obrończyni życia
Szarytka siostra Marta Wiecka (1874-1904), świadoma niebezpieczeństwa, dobrowolnie podjęła się dezynfekcji pomieszczenia po chorej na tyfus plamisty, chociaż był do tego zobowiązany inny pracownik – młody ojciec rodziny. Już następnego dnia na jej ciele pojawiły się objawy choroby, a wkrótce potem zmarła. Miała wówczas zaledwie trzydzieści lat. Poświęciła swoje życie dla rodziny... Dziś wyprasza z nieba łaski.
Gdy Marta miała dwa lata, zachorowała tak ciężko, że groziła jej śmierć. Powróciła jednak do zdrowia po usilnej modlitwie do Matki Bożej z Piaseczna. Wydarzenie to, odebrano w rodzinie Wieckich jako cud. Od tego czasu dziewczynka bardzo pokochała Matkę Bożą. Przez całe życie uciekała się do Niej i jak sama twierdziła, Maryja nigdy jej niczego nie odmówiła.
Gdy miała 16 lat, chciała wstąpić do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. Szarytki w Krakowie przyjęły ją, ale dopiero dwa lata później.
Oskarżona
W 1899 r. siostra Marta rozpoczęła pracę w szpitalu w Bochni. Wówczas zdemoralizowany człowiek, kierując się zazdrością, rozgłosił, że siostra Marta jest w ciąży z jednym z pacjentów – studentem. Był to ogromny cios dla młodej zakonnicy. Na szczęście została całkowicie oczyszczona z zarzutów.
Pielęgniarka
Kolejną placówką siostry Marty był Śniatyn, gdzie również pracowała w szpitalu. Widząc jej dobroć, przysyłano do niej ludzi z różnymi problemami i sprawami duchowymi, które skutecznie rozwiązywała.
Szarytka miała niezwykły dar jednania dusz z Bogiem. Na jej oddziale nikt nie umierał bez sakramentu pojednania, a zdarzało się niejednokrotnie, że nawet przebywający pod jej opieką Żydzi prosili o chrzest. Dla siostry Marty każdy cierpiący człowiek był jednakowo ważny, wszystkim służyła z miłością.
Wizjonerka
W życiu Marty były też wydarzenia nadzwyczajne. Kilka razy przepowiedziała fakty z przyszłości, m.in. własną śmierć. Miała także wizję krzyża, z którego przemówił do niej Pan Jezus, zachęcając ją do cierpliwego znoszenia przeciwności i obiecując zabrać wkrótce do siebie.
24 maja 2008 r. Ojciec Święty Benedykt XVI ogłosił siostrę Martę Wiecką błogosławioną.
Nowotwór zniknął
„W lipcu b.r. [2000] otrzymałam wiadomość od mojego brata księdza, że Pani Julia Gil lat 60 pełniąca obowiązki gospodyni na plebani w Strzegomiu ma podwójne widzenie i w szybkim tempie traci wzrok. Tragizm tego wydarzenia polegał na tym, iż od dziecka nie widziała na prawe oko. Julia Gil stanęła w obliczu całkowitej ślepoty. Udała się do Kliniki Okulistycznej we Wrocławiu, gdzie stwierdzono złośliwy nowotwór lewego oka. Została skierowana natychmiast do Kliniki Onkologii Oczu w Krakowie ul. Kopernika, gdzie diagnoza została potwierdzona poprzez specjalistyczne badania. Zespół lekarzy oświadczył, że stan oka jest groźny, nieuleczalny, ponieważ nowotwór jest stary, sięga do połowy oka i nie nadaje się do operacji. «Trzeba się modlić» powiedziała Pani Prof. Starzycka. Po dłuższym zastanowieniu się lekarzy, chora została przyjęta do kliniki na leczenie. Zastosowano płytkę radioaktywną. Ponieważ mieszkam w Krakowie, cały czas towarzyszyłam chorej w jej trudnej sytuacji. Jako pielęgniarka miałam kontakt z lekarzami. Zaproponowałam P. Julii Gil gorącą modlitwę i zachęcałam do ufności Miłosiernemu Bogu za pośrednictwem Sługi Bożej S. Marty Wieckiej. Przyjęła propozycję nowenny z wielką wiarą i entuzjazmem. Ponieważ nie widziała na oczy, codziennie w czasie odwiedzin odczytywałam Jej powoli tekst modlitwy nowennowej do Służebnicy Bożej s. Marty Wieckiej. Podziwiałam Jej wielką pobożność, wiarę w wyzdrowienie i ufność. Po wypisie ze szpitala prosiła codziennie kogoś z otoczenia, by Jej odczytywali nowennę. Gorąco modliła się również do Matki Bożej modlitwą różańcową. Po upływie kilku miesięcy P. Julia Gil zaczęła widzieć na lewe oko. W czasie kontroli okulistycznej we Wrocławiu w listopadzie 2000 nowotworu w lewym oku nie znaleziono. 7.12.2000 w Krakowskiej klinice Onkologii Oczu, po bardzo dokładnym i wnikliwym badaniu ku wielkiemu zdziwieniu i radości stwierdzono zlikwidowanie nowotworu złośliwego u P. Julii Gil. Szczęśliwa, wdzięczna i rozradowana P. Julia Gil powróciła do dawnych obowiązków i nadal już samodzielnie z wielką pobożnością odmawia Nowennę do Sługi Bożej S. Marty Wieckiej, której wstawiennictwu zawdzięcza swoje uzdrowienie ze złośliwego nowotworu oka lewego”.
Siostra przełożona Zofia Siwiec siostra miłosierdzia
Wyprasza dobrą pogodę
„Byłam już wtedy w Bursztynie, były bardzo mokre żniwa, tak że ludzie nie mogli z pola pozbierać. Potem były 2-3 dni słoneczne i myśmy mieli swoje żyto już pozwożone i porozstawiane w ogrodzie koło stodoły. Naraz zrobiło się ciemno i [nadeszła] chmura straszna i nasz człowiek pojechał jeszcze w pole po resztę żyta. Wtedy widząc tą straszną falę westchnęłam do naszej drogiej i kochanej Siostry Marty Wieckiej żeby się wstawiła za nami do Boga, bo to [było] nasze utrzymanie na cały rok. I o cud, ani kropla deszczu na nas nie spadła, a chłopak przyjechał z suchym zbożem, choć koń szedł po kolana w wodzie. Potem całe miasto chodziło to oglądać i podziwiali, że takiego cudu jeszcze nie widzieli, to zeznaję jako prawdziwe”.
Siostra Binka