Pod oknem
Odszedł wierny Sługa i Stróż Katedry Wawelskiej
- Pełni wzruszenia wprowadziliśmy Cię ostatni raz do Katedry, którą kochałeś i przez 35 lat służyłeś jej wiernie, zwłaszcza jako proboszcz przez 24 lata. Kochałeś tę Katedrę i zamkniętą w niej historię, ducha narodu, chwałę świętych i błogosławionych, pamięć o władcach i bohaterach. Byłeś ich wiernym stróżem i pokornym sługą – mówił kardynał Stanisław Dziwisz, podczas Mszy św. z importą, czyli uroczystym wprowadzeniem trumny śp. Ks. Infułata Janusza Bielańskiego.
Kardynał podkreślił, że ks. Janusz Bielański, był nie tylko jego rocznikowym kolegą, ale cenionym współbratem, z którym można było podzielić się wszystkimi problemami. – Zjednałeś sobie szacunek i wdzięczność odwiedzających Katedrę przez Twoją posługę przy ołtarzu i w konfesjonale. Kochali Cię Krakowianie, a zwłaszcza ci, których wspierałeś. Byłeś niestrudzonym jałmużnikiem dla ubogich. Zyskałeś także ogromne zaufanie biskupów krakowskich, którzy solidaryzowali się z Tobą zwłaszcza wtedy, kiedy niesłusznie i bezpodstawnie Cię oskarżano. Twoje cierpienie znosiłeś z pokorą, przebaczając krzywdzącym Cię.
Homilię wygłosił ks. prof. Jacek Urban. Zwrócił uwagę na fakt, że śmierć nie jest ostatecznym końcem ludzkiego życia. Przypomniał historię wskrzeszenia Łazarza – brata Marii i Marty, przyjaciela Jezusa. – Perspektywa Betanii wydaje się być właściwa, gdy gromadzimy się na Eucharystii przy trumnie ks. Infułata Janusza. Łazarz i jego siostry byli przyjaciółmi Jezusa. Łazarz otworzył drzwi swego domu dla Jezusa. Jezus zatrzymywał się w Betanii, gdy udawał się do Jerozolimy. Dom Łazarza był domem Jezusa. Tych kilka słów ma charakter bardziej wspomnienia niż homilii. Jest próbą opowieści o żywocie kapłana, który urodził się i żył dwa tysiące lat po Łazarzu, a który, tak jak on, otworzył drzwi swego serca dla Jezusa, kto był także blisko Piotra i Kościoła.
Ksiądz Urban przypomniał biografię zmarłego. Infułat Bielański urodził się kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej i cudem uniknął śmierci podczas jednego z pogromów. Od początku swojego życia, darzył ogromną czcią i szacunkiem Maryję. Po maturze wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, gdzie jego rocznikowym kolegą był późniejszy kardynał i metropolita krakowski Stanisław Dziwisz i biskup Jan Zając. Jako kleryk, pełnił obowiązki ceremoniarza, zbliżając się do wawelskiej katedry. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk kardynała Karola Wojtyły i został skierowany do Paszkówki. Pracował jako wikariusz w Oświęcimiu i w parafii św. Mikołaja w Krakowie. Był proboszczem w Mydlnikach, a następnie objął duszpasterstwo w Nowej Hucie. W latach 1983-2007 był proboszczem Królewskiej Katedry na Wawelu – na to stanowisko powołał go kardynał Franciszek Macharski. – Stanął przed niezwykłym zadaniem. Być duszpasterzem i kustoszem najważniejszego kościoła nie tylko w diecezji, ale i w Polsce. Być opiekunem miejsca, w którym tak namacalnie czuje się tętno czasu i ojczystej historii. Został wprowadzony do kapituły. Już kilka miesięcy później witał Ojca Świętego przybywającego z II wizytą do Ojczyzny. Odtąd stanie się tradycją, że przy każdej wizycie św. Jana Pawła II w katedrze, ksiądz Infułat witać go będzie, podając Ojcu Świętemu do ucałowania relikwiarz głowy św. Stanisława.
Kaznodzieja przywołał niezapomnianą modlitwę Ojca Świętego przed konfesją św. Stanisława: obok pogrążonego w milczeniu papieża klęczał ks. Bielański, który oświetlał Janowi Pawłowi II tekst modlitwy brewiarzowej.
Podkreślił również, że zmarły dbał o królewską świątynię – w ciągu jego proboszczowania wszystkie kaplice i ołtarze katedry zostały poddane konserwacji, a także uczestniczył we wszystkich ważnych wydarzeniach. Po rezygnacji z funkcji proboszcza, pozostał przy katedrze jako emerytowany proboszcz i pełnił kapłańską posługę w konfesjonale. – Nadal był obecnym przy wspólnie odmawianym porannym brewiarzu, celebrował pierwszą poranną Mszę św., najpierw sam, później z biskupem Janem. Codziennie obecny w kaplicy Batorego na adoracji Najświętszego Sakramentu (…) Obecny w katedrze, ale i przed katedrą. Dla każdego, kogo spotykał, miał uśmiech, dobre słowo, wyciągniętą dłoń. Zwracał się nie tylko do znajomych ale i do nieznajomych. Podchodził do każdego, także do obcokrajowców. Miał w sobie jakieś ciepło.
Kończąc homilię, ks. Urban zdradził, ze infułat Bielański zawsze przed zaśnięciem całował na dobranoc ikonę Matki Bożej Częstochowskiej w policzek, a kiedy pod koniec życia trawiła go wysoka temperatura, powtarzał: „Dziękuję, dziękuję wszystkim, błogosławię i proszę o błogosławieństwo”. – Ksiądz Infułat był człowiekiem Betanii. Wtedy dwa tysiące lat temu Chrystus mówił do Marty: „Ja jestem zmartwychwstanie i życie. Kto wierzy we Mnie, choćby i umarł żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie nie umrze na wieki. Wierzysz w to? A ona odpowiedziała <<Tak Panie>>!” Było to szczególne wyznanie wiary, szczególne, bo pochodziło od osoby, która -tak jak Łazarz i Maria- Jezusa kochały. Wierzyła i kochała. Właśnie wiara i miłość tak mocno określają życie Księdza Infułata. I są jego dla nas przesłaniem, jego testamentem. Nie wystarczy wierzyć, trzeba jeszcze miłować. Bo dopiero ten kto kocha, przechodzi ze śmierci do życia.
Uroczystości pogrzebowe z Mszą św. pod przewodnictwem metropolity krakowskiego arcybiskupa Marka Jędraszewskiego odbędą się w Katedrze na Wawelu 8 listopada o godz. 12.00. Po nich nastąpi odprowadzenie ciała Zmarłego na cmentarz salwatorski.