Papież odwiedził Tacloban - zniszczone przez najsilniejszy tajfun w dziejach
W ulewnym deszczu modlił się Franciszek na terenie lotniska w Tacloban, na wyspie Leyte, gdzie w listopadzie 2013 roku przeszedł najsilniejszy, odnotowanych w dziejach huragan. Z uwagi na nadciągający kolejny tajfun papież musiał skrócić swój pobyt.
Rano Ojciec Święty udał się z nuncjatury apostolskiej na lotnisko wojskowe Villamor Air Base, skąd samolotem linii Philippine Airlines udał się do Tacloban, na wyspie Leyte. Właśnie tam największe straty wyrządził w listopadzie 2013 roku tajfun Yolanda. Był to najsilniejszy w historii meteorologii cyklon, jaki kiedykolwiek uderzył w ląd. Średnia prędkość wiatru wynosiła ponad 300 km na godzinę przy bardzo niskim ciśnieniu (poniżej 900 hektopaskali). Spowodowany wiatrem przypływ sztormowy wdzierał się na ląd niszcząc wszystko, co napotkał na drodze. Miasto Tacloban zostało zniszczone w 80 procentach. Na lotnisku papieża powitał miejscowy ordynariusz, abp John F. Du z Palo, a także przedstawiciele władz. Franciszek papamobilem przejechał do zakrystii, zaś o godzinie 9.15 czasu lokalnego (2.15 czasu polskiego) rozpoczęła się w ulewnym deszczu Msza św. z udziałem około 500 tys. wiernych. Sprawowano ją po angielsku, z czytaniami i modlitwami w miejscowym języku binisaya.
W improwizowanej homilii papież wskazał, że Jezus jest zdolny współczuć naszym słabościom, i sam w swojej męce wziął na siebie wszystkie nasze cierpienia. Wyznał, że obserwując cierpienia tutejszych mieszkańców przed czternastoma miesiącami postanowił, iż przybędzie na to miejsce. Wyraził zrozumienie dla osób, którzy utracili swych bliskich, majątek, zdrowie, zapewniając, że ukrzyżowany Jezus nigdy nie zawodzi, może płakać wraz z nami, może nam towarzyszyć w najtrudniejszych chwilach życia. Wskazał też na obecność od krzyżem Matki Jezusa, która jest też naszą matką. Zachęcił, by spojrzeć na Nią i „jak małe dziecko, uchwyćmy się Jej płaszcza, całym sercem mówiąc Jej: Mamo! Wypowiedzmy tę modlitwę w milczeniu, powiedzmy Matce, co odczuwamy w sercu” - powiedział Franciszek. Ojciec Święty dodał, że w chwili katastrofy nie zabrakło osób spieszących z pomocą. Jako bracia i siostry podążajmy razem w Chrystusie – zachęcił papież.
W modlitwie wiernych proszono, za Ojca Świętego, aby zawsze napełniony był Jezusowym zapałem i gorliwością, będąc wzorem Bożego miłosierdzia i współczucia w posłudze ogarniającej wszystkich, a zwłaszcza ubogich, zepchniętych na margines i upośledzonych. Następnie polecono przywódców politycznych, aby całym sercem uczyli się prawdziwego znaczenia miłosierdzia i współczucia, przekładając je na sposób pełnienia swych obowiązków. Pamiętano też o ludziach, których serca zatrute są doktryną przemocy, zemsty, wojny oraz przedstawiających propozycje wymierzone w poszanowanie życia ludzkiego, aby ich serca zostały oczyszczone w źródle współczucia, jakie okazuje nam Jezus. Modlono się za osoby znajdujące się w trudnej sytuacji, aby zostały otoczone solidarnością i troską. Proszono za pogrążonych w smutku i żałobie po stracie swoich bliskich w trzęsieniach ziemi oraz tajfunie Yolanda, aby ich serca znalazły pocieszenie w świadomości, że są miłowani przez Boga i otoczeni troską braci i sióstr w wierze. Ostatnią intencję wzniesiono za osoby, które zginęły w trzęsieniu ziemi na wyspie Bohol i tajfunie Yolanda, by zostali przyjęci do Królestwa Bożego.
Po Komunii Świętej Franciszek wypowiedział dziękczynienie Bogu, który nigdy nie zostawia człowieka samego, także w najtrudniejszych chwilach:
„Celebrowaliśmy właśnie mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Jezus uprzedził nas na tej drodze i towarzyszy nam, za każdym razem, kiedy gromadzimy się na modlitwie i celebracji. Dzięki Ci Panie, za to, że byłeś dziś z nami. Dziękujemy Ci Panie, że dzieliłeś nasze cierpienia. Dziękujemy Ci Panie, że dałeś nam tą możliwość. Dziękujemy Ci Panie, za Twoje wielkie miłosierdzie. Dziękujemy Ci Panie, że zechciałeś być jednym z nas. Dziękujemy Ci Panie, bo zawsze jesteś blisko nas, także w chwilach krzyża. Dziękujemy Ci Panie, że dałeś nam nadzieję. Spraw Panie, aby nigdy nie okradziono nas z nadziei. Dziękujemy Ci Panie, że w najciemniejszych chwilach Twego życia na krzyżu, pamiętałeś o nas i dałeś nam Matkę, Twoją Matkę. Dziękujemy Ci Panie, że nie zostawiłeś nas sierotami”.
Przed błogosławieństwem słowa pozdrowienia skierował do papieża arcybiskup Palo, John F. Du. Przypomniał, że przed czternastoma miesiącami w miejscu, gdzie dziś sprawowana była Eucharystia było siedem metrów wody. Obecnie zostało ono całkowicie przekształcone i jest to okazją do radosnego dziękczynienia Bogu. Przypomniał, że ludzkie cierpienia przekraczają naszą wyobraźnię, ale pośród cierpień pomagała wiara. Wyraził wdzięczność za pomoc, która napłynęła z całego świata. Podkreślił, że papieska wizyta jest dla tamtejszego Kościoła umocnieniem i pocieszeniem. Zapewnił o wdzięczności Ojcu Świętemu za to, że przybliżył tamtejszych chrześcijan do Chrystusa, Dobrego Pasterza.
Po udzieleniu błogosławieństwa Franciszek przejechał w papamobilu wśród zgromadzonych wiernych, a następnie udał się do domu arcybiskupów w Palo. Tam spożył obiad z 30 członkami rodzin ofiar tajfunu Yolanda, w tym klerykami. Poświęcił też Ośrodek Papieża Franciszka dla ubogich, kierowany przez koreańską wspólnotę charyzmatyczną. Tam pozdrowiła go grupa dzieci i osób starszych. Następnie odwiedził katedrę w Palo, gdzie chwilę spotkał się z duchowieństwem a także rodzinami. Jednocześnie poinformował, że program jego pobytu musi być skrócony, ponieważ nadciąga tajfun drugiego stopnia i piloci apelują, aby odlot do Manili nastąpił przed godziną 13-tą czasu miejscowego (6.00 polskiego).
Homilia Ojca Świętego w tłumaczeniu na język polski:
W pierwszym czytaniu słyszymy, że mowa jest o tym, iż mamy arcykapłana wielkiego, który może współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Jezus podobny jest do nas, żył podobnie jak my i jest podobny do nas pod każdym względem, we wszystkim, za wyjątkiem grzechu. Bowiem nie był On grzesznikiem, ale aby być bardziej do nas podobnym przyjął naszą kondycję i nasz grzech. Sam stał się grzechem. To nam mówi św. Paweł. I Jezus zawsze idzie przed nami, a kiedy przechodzimy przez doświadczenie krzyża, On je przechodzi przed nami. Jeśli dzisiaj gromadzimy się tutaj czternaście miesięcy po uderzeniu tajfunu Yolanda, to dzieje się tak, abyśmy byli pewni, że nie osłabniemy w wierze, bo Jezus przeszedł jako pierwszy, w swojej męce wziął na siebie wszystkie nasze cierpienia.
Pozwólcie, że powiem coś w zaufaniu: kiedy z Rzymu widziałem tę katastrofę, poczułem, że muszę tutaj być. Właśnie w tamtych dniach postanowiłem, że tutaj przybędę. Jestem tu, by być z wami. Muszę przyznać, że z pewnym opóźnieniem, ale jestem. Jestem tu, by wam powiedzieć, że Jezus jest Panem i nigdy nie zawodzi! Możecie mi powiedzieć: Ojcze! Jestem zawiedziony, bo straciłem tak wiele: mój dom, dobytek, jestem chory. To prawda, jeśli tak powiecie i szanuję te uczucia, ale Jezus jest tutaj, przybity gwoźdźmi do krzyża i stamtąd nas nie zawodzi. On był namaszczony jako Pan, na tym tronie i tam doświadczył wszystkich nieszczęść, jakich my doświadczamy. Jezus jest Panem. Jest Panem Ukrzyżowanym, na krzyżu króluje, dla nas. Z tego powodu może nas zrozumieć, jak usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu. Upodobnił się do nas we wszystkim. Dlatego mamy Pana, który może płakać wraz z nami, może nam towarzyszyć w najtrudniejszych chwilach życia.
Tak wielu z was straciło wszystko. Nie wiem, co wam powiedzieć. Ale Pan to wie. Niektórzy z was utracili członków rodziny. Wszystko, co mogę, to trwać w milczeniu. Towarzyszę wam w milczeniu serca. Wielu z was pytało: dlaczego Panie? Każdemu z was Pan odpowiada w sercu ze swego serca, z krzyża. Nie mam więcej słów, które mógłbym wam powiedzieć. Spójrzmy na Chrystusa. To On jest Panem. On nas rozumie, bo przeszedł przez wszystkie doświadczenia, bo przeszedł przez wszystkie próby, jakich wy doświadczyliście. A u stóp krzyża stała Jego Matka. Jesteśmy jak to małe dziecko, tuż obok w chwilach, kiedy przeżywamy tak wiele bólu, że nie rozumiemy już nic więcej, a jedyne, co możemy uczynić, to wyciągnąć ręce i mocno uchwycić się Jej ręki i powiedzieć: mamusiu! jak dziecko odczuwające lęk. Jest to pewnie jedyne słowo, jakie możemy powiedzieć w takich trudnych czasach: mamo, mamusiu! Pozostańmy na chwilę w milczeniu. Spójrzmy na Ukrzyżowanego Chrystusa. On nas może zrozumieć, bo zniósł wszystkie cierpienia. Spójrzmy też na naszą Matkę, i tak jak małe dziecko, uchwyćmy się jej płaszcza, całym sercem mówiąc Jej: Mamo! Wypowiedzmy tę modlitwę w milczeniu, powiedzmy Matce, co odczuwamy w sercu.
[Po chwili milczenia] Wiedzmy, że mamy naszą Matkę, Maryję i naszego wielkiego brata, Jezusa. Nie jesteśmy sami. Mamy też wielu braci, którzy w tej chwili katastrofy pospieszyli nam z pomocą. I dzięki temu czujemy się bardziej braćmi i siostrami, bo pomogliśmy jeden drugiemu. To płynie z mego serca i wybaczcie, że nie mam innych słów, aby to wyrazić. Ale bądźcie pewni, że Jezus nigdy nie zawodzi! Bądźcie pewni, że miłość i czułość Matki Maryi nigdy nie zawodzi. Chwytając się Jej płaszcza, jak dzieci i z mocą wypływającą od Jezusa, naszego Wielkiego Brata, z miłości na krzyżu podążajmy naprzód, zawsze naprzód. Jako bracia i siostry podążajmy razem w Chrystusie.