Polska
Podejmiesz wyzwanie?
Biskupi, jak co roku, zachęcają, by sierpień był miesiącem abstynencji. Jednak tym razem idą dalej i proponują 100 dni abstynencji z okazji 100 lat odzyskania niepodległości.
„Co roku prosimy o przeżycie sierpnia bez alkoholu. Jednak w tym jubileuszowym roku chcemy zaprosić Polaków do ambitniejszego działania, do ambitniejszej drogi” - napisali biskupi w apelu zespołu komisji ds. apostolstwa trzeźwości i osób uzależnionych Episkopatu Polski na sierpień - miesiąc abstynencji 2018. „Czas od soboty 4 sierpnia do niedzieli 11 listopada 2018 r. to 100 dni. W tym roku odważnie prosimy: niech będzie to 100 dni abstynencji na 100-lecie odzyskania niepodległości przez Polskę. Wolność kosztowała życie tak wielu Polaków. My dzisiaj nie musimy za Polskę umierać. Ale by chronić wolność i wspierać rozwój Polski i Polaków, musimy sobie wyznaczać ambitne cele. Jednym z nich jest właśnie ochrona trzeźwości. Św. Jan Paweł II mówił nam, że <<prawdziwy egzamin z wolności jest dopiero przed nami>>. To prawda. Nie możemy zawieść w tej tak ważnej sprawie. Dlatego podejmijmy to wezwanie. To jest naprawdę egzamin z wolności i miłości do Ojczyzny!”.
Problem od lat
Historia Polski, tak trudna i pełna cierpień, nie jest wolna od alkoholu, w którym wielu badaczy upatruje źródła naszych kłopotów. W XIX w. problem rozprzestrzenił się w całej Europie, a to za sprawą wynalezienia wódki z ziemniaków, co spowodowało spadek jej ceny. Wódkę pili wszyscy, bez względu na wiek i płeć. Niektórym w ten sposób płacono za pracę. Już wtedy duchowni, nie tylko katoliccy, bo także protestanccy, dostrzegali problem i starali się pomóc najbardziej potrzebującym.
Dziś nie jest lepiej, bo w ciągu trzech lat z poziomu średniego spożycia (2015 r.) wzrosło ono do tego stopnia, że stawia nas w czołówce narodów spożywających najwięcej alkoholu. Zdaniem specjalistów to efekt wzrostu zamożności Polaków przy jednoczesnym braku wzrostu akcyzy, wprowadzenia zakazu reklam czy zmniejszenia punktów sprzedaży.
Błędne przekonania
Jak zauważają autorzy Narodowego Programu Trzeźwości, Polacy mają zbyt mała wiedzę o naturze problemów alkoholowych. Dodatkowo rozpowszechniane są błędne przekonania, czyli np. uznawanie picia za czynność powszechną i normalną oraz niepociągającą za sobą ryzyka. Co ciekawe, często sądzą tak przedstawiciele tych grup społecznych, które z powodów zawodowych powinny wykazywać się większą wiedzą, np. lekarzy, prawników czy wychowawców. „Szkodliwe wzory spożycia są łatwo przekazywane w kolejnych pokoleniach, obyczajowość jest przesycona złymi nawykami, a sytuację pogarsza dodatkowo wpływ bardzo intensywnego marketingu napojów alkoholowych (reklama, akcje promocyjne, szeroka dystrybucja)” - podkreślają.
Przyjęty 16 lutego 2018 r. przez episkopat dokument wylicza także szkody, jakie powstają w naszym kraju z powodu alkoholu. Oprócz tych powszechnie znanych, jak problemy zdrowotne, wypadki, samobójstwa, naruszenia prawa, szkody pracownicze, są także te przemilczane: przemoc domowa, dezintegracja zarówno rodziny, jak i lokalnych środowisk czy władzy. Narodowy Program Trzeźwości to nie żądanie, by alkohol całkowicie zniknął z przestrzeni naszego kraju. To próba walki z jego nadużywaniem i skutkami, jakie to powoduje.
Problem ciała i duszy
Dlaczego - zapytają niektórzy - taki program wprowadza Kościół; od tego są przecież instytucje państwowe? Dr hab. Krzysztof Andrzej Wojcieszek, profesor Pedagogium Wyższej Szkoły Nauk Społecznych w Warszawie, który przygotował projekt NPT, odpowiada: „Dostarczanie wiedzy o zagrożeniach alkoholowych i warunkach życia w trzeźwości, a także motywowanie do troski o trzeźwość i promowanie umiejętności umożliwiających trzeźwe życie to zadanie konieczne i błogosławione. Na tym jednak nie wolno poprzestać, gdyż człowiek nie jest rodzajem komputera, który kieruje się wpisanym weń programem. Zachowanie trzeźwości wymaga siły, a ta płynie przede wszystkim z przyjaźni z Bogiem oraz z opartych na miłości więziach międzyludzkich. Przyprowadzanie współczesnych ludzi do Boga oraz pomaganie dzieciom, młodzieży i dorosłym w przyjmowaniu i komunikowaniu dojrzałej miłości to ostateczny fundament trzeźwości, a jednocześnie zadanie Kościoła, w którym żadna inna instytucja nie jest go w stanie zastąpić”.
Trzeba stale przypominać o zagrożeniach
PYTAMY Ks. kan. Józefa Sobotkę, diecezjalnego moderatora Krucjaty Wyzwolenia Człowieka
Czy sierpień jako miesiąc trzeźwości jest wciąż nam, Polakom, potrzebny?
Ze względu na to, że zagrożenie stale wzrasta, inicjatywa, która wyszła od kard. Wyszyńskiego, jest wciąż aktualna. Spożycie alkoholu w ostatnich latach znowu się zwiększyło. Przyczyn można upatrywać w reklamach produktów alkoholowych. Firmy nastawione są na zysk, a nie troskę o dobro człowieka. Kultura picia alkoholu, a raczej jej brak w naszym kraju, niszczy życie nie tylko pojedynczych osób, ale i całych rodzin oraz społeczeństwa, narodu. Jest spore grono tych, którzy sierpień i podejmowaną w tym czasie abstynencję traktują bardzo poważnie. To dobry wzór dla młodego pokolenia.
Dużo osób w naszej diecezji podejmuje to sierpniowe wyzwanie?
Trudno powiedzieć, ponieważ nie prowadzimy statystyk. Na pewno większy odzew jest w miejscach, wspólnotach, gdzie kapłani często mówią o tym, zachęcają do podjęcia tego trudu. Tam, gdzie temat zostaje przemilczany, automatycznie tych osób jest mniej. Najczęściej abstynencję w sierpniu podejmują ludzie starsi, interesujący się życiem Kościoła.
Jak ocenia Ksiądz akcję 100 dni bez alkoholu na 100-lecie odzyskania niepodległości?
Sama inicjatywa jest o tyle ważna i słuszna, że spożycie alkoholu 100 lat temu było o 10% mniejsze niż obecnie. To pokazuje, że w tym obszarze konieczna jest troska i powzięcie odpowiedzialności za nasze życie. Już 140 lat temu podczas objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie zwracała Ona uwagę na ten problem. Mówiąc do dzieci po polsku, poprosiła o przekazanie rodzicom, ojcom, by nie nadużywali alkoholu, a wtedy ojczyzna odzyska wolność. Życie narodu bez alkoholu jest zdrowsze, bardziej odpowiedzialne. Wolne od uzależnień społeczeństwo jest zdolne do budowania i do obrony - pokazała to historia naszego narodu podczas I i II wojny światowej. Dlatego dziś, kiedy zagrożenie ze strony alkoholu jest znowu bardzo realne, warto o tym mówić i podejmować takie inicjatywy, budować świadomość - nie tylko religijno-duchową, ale i społeczno-narodową. Młode pokolenie nie widzi realnych zagrożeń wynikających z nadmiernego spożywania alkoholu, dlatego może wykorzystanie ich zainteresowania historią, spojrzenie wstecz uświadomią potencjalne zagrożenia i skłonią do podjęcia wyzwania. To rola nie tylko Kościoła, ale i państwa.
Jaka jest rola Krucjaty Wyzwolenia Człowieka w realizacji Narodowego Programu Trzeźwości?
Krucjata Wyzwolenia Człowieka zrodziła się z inicjatywy św. Jana Pawła II, który na spotkaniu z Polakami 23 października 1978 r. poprosił, by pomogli mu odmieniać oblicze naszego narodu. Wtedy ks. Franciszek Blachnicki, od razu po powrocie do kraju, podjął się realizacji tej inicjatywy. Ruch Światło-Życie był tą odpowiedzią, ale także Krucjata Wyzwolenia Człowieka, która miała promować troskę o wyzwolenie Polaków w trzech dziedzinach: abstynencji, obrony życia oraz zniewolenia politycznego. W tej pierwszej nie chodziło walkę z alkoholem jako takim, bo nie da się go wyeliminować z całego życia, przemysłu, medycyny itp., gdyż jest tam po prostu potrzebny Założeniem było objęcie modlitwą osób uzależnionych oraz zmiana obyczajów w myśl zasad: nie piję, nie częstuję, nie namawiam.
Alkohol dziś to nie jedyne zagrożenie…
Alkohol, papierosy, narkotyki, dopalacze - najważniejsze jest uświadamianie tych zagrożeń młodym ludziom, zwłaszcza tym, którzy chcą założyć rodzinę. To wszystko zagraża przyszłym pokoleniom i od troski o siebie nawzajem wiele zależy. Podobnie jak od troski duszpasterzy, którzy powinni stale przypominać o tych niebezpieczeństwach i wynikających z nich konsekwencjach.
Dziękuję za rozmowę.