Wspomnienia
Pogrzeb Józefa Muchy – kierowcy Karola Wojtyły
Kard. Stanisław Dziwisz przewodniczył Mszy św. pogrzebowej śp. Józefa Muchy, który przez 16 lat był kierowcą biskupa i kard. Karola Wojtyły. Pogrzeb odbył się w niedzielę, 12 lutego w Wierzchosławicach koło Tarnowa. Uroczystość żałobna zgromadziła liczne duchowieństwo i parafian oraz przedstawicieli kierowców polskich biskupów.
W homilii biskup pomocniczy diecezji tarnowskiej Andrzej Jeż powiedział, że śp. Józef Mucha doświadczył wielkiej łaski, wchodząc w szczególne relacje z kard. Wojtyłą, ponieważ przez wiele lat był jego osobistym kierowcą.
„Wielkość bł. Jana Pawła II płynie ze zjednoczenia z Chrystusem. Papież był otwarty na relacje z drugim człowiekiem. Już od dziecka był kształtowany przez miłość tych osób, ich bogactwo osobowe, intelektualne i duchowe. W ten sposób mógł również wzbogacać innych ludzi, których spotkał na swojej drodze” – powiedział kaznodzieja.
Bp Jeż podkreślił, że związek kard. Wojtyły z jego osobistym kierowcą był pewnego rodzaju budowaniem relacji „przez tysiące godzin podróży, rozmowy, wzajemne wymiany myśli, towarzyszenie”.
Cytując książkę – wywiad z Józefem Muchą, bp Jeż powiedział, że kierowca kard. Wojtyły uważał, iż to, że spotkał wielkiego i świętego człowieka było dla niego wielką łaską Bożą.
Zmarłego pożegnali także kierowcy biskupów Episkopatu Polski. - Twoja osoba, postawa, świadectwo życia zapisało się wyraziście w naszej pamięci, twoje oddanie Bogu, Kościołowi i jego sprawom było dla nas przykładem – mówili.
Józef Mucha miał 89 lat. Był też osobistym kierowcą kard. Adama Sapiehy, abp. Eugeniusza Baziaka i kard. Franciszka Macharskiego.
Długo go znałem – wspomina zmarłego kierowcę – kard. Stanisław Dziwisz. Byłem 12 lat kapelanem kard. Karola Wojtyła i wtedy miałem bliski kontakt także z jego kierowcą. Wspominam go jako człowieka bardzo pracowitego, punktualnego i bardzo oddanego biskupowi. A wtedy trzeba było takich ludzi oddanych ponieważ był to okres inwigilacji przez Służbę Bezpieczeństwa. Kierowcy byli wtedy narażeni, że będą ich dopytywać a on był zawsze wierny, uważny. Jak widział, że śledzą kardynała, starał się tak uciec, żeby nie zostawić śladu. Ciekawa postać, bardzo z Krakowem związana a jednocześnie wielki patriota lokalny – wspominał zmarłego metropolita krakowski.
„Był skromnym i dobrym człowiekiem. Do czasu, gdy pozwalało mu na to zdrowie, woził samochodem poprzedniego proboszcza do chorych z okazji pierwszych piątków miesiąca. Nie chwalił się tym, że znał osobiście papieża, sam raz namawiałem go, żeby udzielił wywiadu dziennikarzom, kiedy chciał odmówić” – powiedział KAI ks. Jerzy Czuj proboszcz w Wierzchosławicach.
Kierowca Karola Wojtyły w jednym z wywiadów, powiedział, że biskup a później kardynał Karol Wojtyła był dla niego jak ojciec. „Wystarczyło, że na mnie popatrzył, uśmiechnął się i powiedział po imieniu, a rozumieliśmy się bez słów” - tak wspominał kardynała, jego kierowca Józef Mucha.
Kiedy zaczynał jazdę, zapytał biskupa jak ma prowadzić. - Dobrze, szybko i żebyśmy cali wrócili. Te słowa wziąłem sobie do serca” - mówił Józef Mucha. - Gdy wsiadał zawsze rękę podał i nie chciał, żeby go całować w pierścień. Jestem tylko o trzy lata starszy od pana – tak przyszły papież mówił do swojego kierowcy.
Kardynał chętnie czytał w samochodzie. Obok siedzenia miał małą lampkę, dlatego mógł bez przeszkód czytać wieczorem i w nocy. Józef Mucha zrobił nawet dodatkowy pulpit. Raz specjalnie zapomniał o lampce. - Chciałem, żeby sobie w końcu odpoczął. Od razu kardynał zauważył jej brak i zdecydował, że trzeba wracać po lampkę do kurii. Tłumaczył, że zmarnuje trzy godziny. No to zawróciłem” – mówił w jednym z wywiadów.
Ostatnie spotkanie jeszcze z kardynałem Wojtyłą Józef Mucha pamiętał doskonałe. - Byliśmy na warszawskim lotnisku, samolot leciał do Rzymu. Uścisnął mnie mocno, ja życzyłem mu, żeby wrócił szczęśliwie. - No, nie wiadomo jak to będzie - powiedział przyszły papież do swojego kierowcy.
- Gdy dowiedziałem się, że został wybrany na następcę św. Piotra bardzo się cieszyłem. Ale z drugiej strony byłem trochę smutny - wyjaśniał Mucha. Niedługo potem z Watykanu dostał zaproszenie na inaugurację pontyfikatu. Był wzruszony, gdy papież dawał mu Komunię św. - On chyba też był wzruszony, bo tak popatrzył na mnie. Pewnie przez myśl przeszły mu te tysiące kilometrów, które razem przejechaliśmy” – wspominał Józef Mucha.