Imieniny: Franciszka, Ksawerego, Kasjana

Wydarzenia: Dzień Niepełnosprawnych

Wywiady

 fot. materiały prasowe

Polska jest drugim krajem na świecie, w którym pokazywane jest dzieło „Wyrok na niewinnych”. O tym, dlaczego ten film odgrywa istotną rolę w dyskusji światopoglądowej o ochronie życia nienarodzonego, rozmawiamy z Andrzejem Sobczykiem z krakowskiego Rafael Film, który jest jego dystrybutorem.

Łukasz Kaczyński: Dlaczego ten film jest tak ważny?

Andrzej Sobczyk: - Oglądając dzieło „Wyrok na niewinnych” przenosimy się kilkadziesiąt lat wstecz i zapoznajemy się z historią jednego z najważniejszych w historii procesów sądowych, na mocy którego aborcja została zalegalizowana. Jest to o tyle intrygujące, że cała historia jest przesiąknięta serią kłamstw, mających doprowadzić do tego, by sąd zdecydował tak, a nie inaczej. Niestety te metody nie zmieniły się na przełomie lat i możemy je porównać z bardzo podobnymi sposobami, które teraz są podejmowane w debacie na temat życia przez osoby promujące aborcję. Sądzę, że po obejrzeniu tego filmu możemy z dużą większą mądrością i świadomością spojrzeć na to, co się dzieje w dzisiejszych czasach w temacie aborcji.

Najistotniejszy element tego dzieła?

- Myślę, że prawda. On dokładnie odzwierciedla to, co działo się podczas tego wyjątkowego procesu.

Na co powinien zwrócić uwagę widz, który zasiądzie do obejrzenia filmu?

- To moje subiektywne odczucia, ale trzeba zwrócić uwagę na dwa tematy. Po pierwsze na metody, którymi posługiwali się dr Bernard Natanson i inni wyznający podobny mu światopogląd, żeby doprowadzić do zalegalizowania aborcji. Jest ich kilka, ale wymieć trzeba sposób wpływania na media, którym zwolennicy aborcji najzwyczajniej w świecie podawali zafałszowane dane. I widać bardzo mocno, że kłamstwo powtarzane w wielu wycinkach prasowych stało się niestety faktem. W publicznej świadomości oczywiście, bo prawda była gdzie indziej. Dziś wiemy gdzie, bo chociażby dr Natanson opisał po latach w jaki sposób kłamali.

A drugie zagadnienie?

- Dotyczy osoby Normy McCorvey, czyli kobiety, która złożyła pozew o stwierdzenie, że przepisy związane z aborcją są niezgodne z konstytucją amerykańską. Jest to postać niezwykle tragiczna, ale zwracam na nią uwagę dlatego, że przyglądając się jej historii widzimy do jak okropnych metod sięgają aktywiści aborcyjni. Norma w zasadzie została potraktowana jako pionek, który służył dużym firmom do tego, by osiągnąć zamierzony cel. Bez względu na koszty.

Często mówi się już, że „Wyrok na niewinnych” to jakby kontynuacja filmu „Nieplanowane”

- Tak, ale pod kątem tematycznym. Minęło już ponad 1,5 roku, kiedy film wszedł do kin polskich i wywołał sporo dyskusji. Tam widz mógł skupić się rzeczywiście na zagadnieniu samej aborcji. Widzieliśmy przemianę głównej bohaterki, Abby Johnson, która od bycia dyrektorem kliniki aborcyjnej przeszła długą drogę, by stać się całkowitą przeciwniczką aborcji. To było w Polsce bardzo potrzebne - taka odpowiedź na pytanie czy aborcja to zło. Od tamtego czasu wiele się zmieniło w naszym kraju. Odbyło się wiele ostrych dyskusji, wiele marszów i „czarnych” protestów. Powiedziałbym więc, że ta kontynuacji myśli z filmu „Nieplanowane” polega w tej chwili szczególnie na tym, że wyciąga na wierzch coś, co nam Polakom jest bardziej potrzebne, czyli spojrzenie na to, w jaki sposób działają osoby, które są za legalizacją aborcji. I że bycie pro-life wymaga naprawdę mądrych i przemyślanych działań.

Polska to drugi kraj, w którym film „Wyrok na niewinnych” jest pokazywany?

- Tak. Bardzo się staraliśmy, żeby film trafił do naszego kraju bardzo szybko. Ale z dużym zainteresowaniem będziemy obserwować to, co będzie się działo również w innych krajach, bo przykład filmu „Nieplanowane” pokazuje, że te filmowe historie mają ogromny wpływ na całe społeczeństwa.

Nie uniknęliście jednak problemów. Zresztą samo powstawanie tego dzieła było mocno utrudniane…

- Cześć z osób, które miały w nim grać, zrezygnowało. Później okazało się, że profile twórców w mediach społecznościowych zostały zablokowane, podobnie jak możliwości reklam. Zabroniono im też nagrywać w niektórych zaplanowanych lokalizacjach. Trzeba było nawet zmienić tytuł filmu, by dokończyć produkcję w konspiracji. Ale jednak się udało. Mamy go też w Polsce, choć olbrzymia fala krytyki wylewa się tak na nas, jak i na sam film. Mówię to jako dystrybutor i człowiek, który jest sercem zaangażowany w to, żeby świat był lepszy - nie zabijał ludzi nienarodzonych. I to jest smutne, że kiedy powstają takie przedsięwzięcia jak ten film - mające opowiedzieć, jak to było naprawdę - to już od samego początku spotykają się z takim wielkim sprzeciwem.

Jaki jest przekaz tego filmu?

- Nigdy więcej kłamstw w temacie aborcji. Jedno kłamstwo pociąga drugie, a później już leci lawina. W filmie to doskonale widać, jak później już nie da się wyplątać z tej serii kłamstw. A ta seria zgodnie ze statystykami spowodowała, że na mocy tamtego wyroku zabito już około 62 mln dzieci nienarodzonych. Więc kłamstwo pojedynczych osób zamieniło się w prawo, które doprowadziło do zabójstwa tylu osób - to jest zatem olbrzymi i porażający dramat bazujący na kłamstwie. I ta świadomość powinna poruszać serca. Zachęcam więc, by obejrzeć „Wyrok na niewinnych” - dostępny jest w internecie na www.RafaelKino.pl.

Oceń treść:
Źródło:
;