Solidarność
Prezent dla brata
Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego to oni siedzą, a nie my? Bo miałeś pełną rodzinę albo chociaż jednego rodzica, który o ciebie zadbał. Bo w domu się nie piło, albo tylko czasem i z umiarem. Bo trafiliśmy na dobrych nauczycieli. Albo na księdza, który nie przynudzał. Bo był ktoś, komu na tobie zależało – choćby sąsiad czy dalszy krewny. Bo w szkole było porządne harcerstwo, albo chociaż kółko modelarskie. Bo akurat nikt nas nie zwiódł na manowce, nie nauczył złodziejstwa czy przekrętów, nie wmówił, że droga na skróty jest lepsza. Bo ktoś nas strzegł i ustrzegł – przy minimalnym wysiłku z naszej strony. Bo nikt na nas nie doniósł.
Nie wszyscy mieli tyle szczęścia albo samozaparcia, albo wytrwałości. Nie każdemu się udało zaspokoić dojmujący głód emocjonalny popapranego dzieciństwa albo zwykłą potrzebę spokojnego dachu nad głową i bezpiecznego domu. Nie zawsze było gdzie wracać.
Fałszywi druhowie, błąd za błędem, porażka. I więzienie.
A teraz chodzi o to, żeby ocalić nadzieję: że nie zawsze tak będzie, że niewykluczony jest inny scenariusz, że wolność może być uczciwa, choć pewnie trudniejsza niż utarty przestępczy szlak.
Może do niej dołączy wiara. Jeśli najpierw pojawi się miłość.
Kiedy dostrzeże się w osadzonym poranionego człowieka, pierwszą ofiarę własnej niegodziwości, zwłaszcza jeśli okazuje skruchę albo chociaż zrozumienie, dlaczego go odosobniono, niedaleko już do refleksji: to jest mój brat, jestem taki jak on. Nie sprawdzono, jak bym się zachował w jego sytuacji życiowej.
I taka myśl: mój brat siedzi w więzieniu, może kogoś zabił, siostra jest prostytutką albo złodziejką, inni krewni żebrzą, upijają się lub narkotyzują, wielu nie ma schronienia godnego człowieka, ktoś jest właśnie torturowany za wiarę w Chrystusa, ktoś inny od dziecka zmaga się z niepełnosprawnością… Taka rodzina.
Jak to wszystko ogarnąć modlitwą? Pomieścić ich wszystkich: bliskich i dalekich, żyjących i zmarłych, tych, których „nosi się w sercu”, i tych, o których woli się nie pamiętać? Spotkanych raz, przelotnie, i spotykanych stale. Lepszych i gorszych od siebie. Tych, co prosili o modlitwę, i takich, którzy nigdy nie poproszą. Skrzywdzonych i krzywdzicieli…
Wigilia w więzieniu, bez przepustki, wśród obcych.
Każdy był kiedyś dzieckiem, które czekało na prezent i marzyło o uśmiechu na twarzach rodziców, o tym, żeby choć przez chwilę było dobrze, spokojnie i ciepło.
Tęsknota za miłością żyje nawet w najgorszym człowieku.
A ona przecież wszystko przetrzyma.
Jeśli chcesz chociaż raz w roku spojrzeć z miłością w stronę tych, co Boże Narodzenie spędzą w więzieniu, możesz dołączyć do inicjatywy Ojców Trynitarzy, którzy w ramach prowadzonego w krakowskich więzieniach duszpasterstwa kolejny raz przygotowują skromne upominki dla osadzonych.
Pragniemy je dostarczyć do każdej celi w dwóch krakowskich zakładach karnych. Ponad 300 zestawów żywności (kawa, herbata, słodycze, życzenia), niepoliczalna dobroć. Szczegóły inicjatywy na stronie: http://www.trynitarze.pl. Zbiórka trwa tylko do 17 grudnia.