Imieniny: Cecylii, Wszemily, Stefana

Wydarzenia: Dzień Kredki

Wywiady

Prymas Tysiąclecia - błogosławiony uczący przebaczenia

kardynał Stefan Wyszyński fot. Episkopat.pl

Już dziś odbędzie się długo wyczekiwana beatyfikacja prymasa Stefana Wyszyńskiego. O tym, kim będzie dla Polaków nowowyniesiony na ołtarze, rozmawiamy z dr Ewą K. Czaczkowską, autorką książki na jego temat, zatytułowanej „Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość”.

Łukasz Kaczyński: Dlaczego prymas Stefan Wyszyński i jego beatyfikacja powinna być tak ważna dla Polaków?

Ewa K. Czaczkowska: - Dlatego, że dotyczy ważnej osoby dla nas wszystkich, nie tylko dla Kościoła, ale dla Polski. I nie tylko w przeszłości, ale dlatego, że z owoców jego prymasostwa korzystamy do dzisiaj, w teraźniejszości. Wszyscy, niezależnie od tego czy wierzący, czy niewierzący. Bo to dzięki jego duchowi i inteligencji, jego odwadze i roztropności,  przetrwały w czasie PRL nie tylko wiara i Kościół, chrześcijańska tożsamość Polaków, ale zbudowane zostały fundamenty pod rewolucję ducha w 1980 r. Bez wielkiego programu milenijnego, którego celem była odnowa wiary i moralności, a w efekcie wzmocnienie wolności wewnętrznej jako warunku upomnienia się o wolność zewnętrzną - o czym prymas mówił już w 1957 r. - bez przypominania o prawach i godności człowieka, nie byłoby „Solidarności” w 1980 r. Beatyfikacja następuje, oczywiście z uwagi na świętość życia prymasa, a nie dlatego, że był duchowym przywódcą w trudnych czasach naszego kraju, ale właśnie przez to jest ona też tak bardzo istotna. Pokazuje bowiem, że świętość można osiągnąć w każdym czasie, w każdych, najtrudniejszych okolicznościach, a nawet, powiedziałabym, pomimo pełnienia tak ważnych funkcji.

Jak to rozumieć?

- Pełnienie przez prymasa tak wielu ważnych funkcji w tak trudnych okolicznościach wewnętrznych i zewnętrznych powodowało napięcia nie tylko w relacjach Kościół-państwo, ale także ze Stolicą Apostolską. A pomimo to potrafił  zachować świętość. Bo świętość to nie jest przejście przez życie bez napięć, a nawet konfliktów, bez potknięć, błędów, ale w zgodzie z sumieniem i realizując w pełni wolę Bożą w swoim życiu. Nie tylko z wiarą, ale zupełnym zawierzeniem Bogu, jak czynił to kard. Wyszyński.

Czego jeszcz uczy prymas Wyszyński współczesnych?

- Można mówić o wielu naukach płynących z  życia i nauczania prymasa Wyszyńskiego. Na pewno podstawowa jest ta, że odpowiedź na wszystkie współczesne pytania i problemy znajduje się w Ewangelii i katolickiej nauce społecznej. Nie ma prostego przeniesienia tamtych, prymasowskich rozwiązań do problemów współczesności, ale można tak jak on działać twórczo. Do tego potrzeba jednak dużego poczucia odpowiedzialności za innych i odwagi.  Biskup, któremu brak męstwa przestaje być apostołem, a to początek jego klęski - to są słowa prymasa Wyszyńskiego. Wielką lekcją, jaką daje nam Wyszyński jest przebaczenie, które jest rodzajem miłości miłosiernej.  Prymas był w tym heroiczny. On naprawdę miał komu i co przebaczać, poczynając od przebaczenia tym, którzy go aresztowali, a głównym odpowiedzialnym był Bolesław Bierut, politykom i funkcjonariuszom komunizmu, którzy go szykanowali, a także księżom tajnym-współpracownikom, którzy na niego donosili, biskupom, którzy godząc się we wrześniu 1953 r. na deklarację lojalnościową, zdystansowali się wobec aresztowanego prymasa, czy też niektórym środowiskom katolickim, okazującym mu nielojalność.  „Nie ma takiej krzywdy, której nie można by przebaczyć” - mówił. I nie tylko przebaczał tym, którzy uważali go za wroga, ale modlił się za nich. Bo nienawiść, jak mówił, można uleczyć tylko miłością. Takiej postawy przebaczenia nam dzisiaj bardzo potrzeba - zarówno w życiu rodzinnym, jak społecznym czy politycznym, bo jest bardzo dużo napięć i konfliktów, które utrudniają współpracę na rzecz wspólnego dobra.

Prymas Tysiąclecia jest też niezmiernie jednoznacznym przekazem słynnego "non possumus".

- To prawda, ale trzeba pamiętać, że widzenie prymasa wyłącznie poprzez pryzmat „non possumus”, ukazywanie jako prymasa sprzeciwu, nie jest całą prawdą o nim. Wielkość prymasa Wyszyńskiego polegała na tym, że niezłomność zasad łączył z elastycznością działania. On po prostu wiedział, kiedy mówić “non possumus”, aby pozostać wierny zasadom, nawet za cenę cierpienia, a kiedy w obronie tychże zasad rozmawiać, godząc się także na kompromisy, choć nigdy nie światopoglądowe. Dlatego prymas rozmawiał  z władzami komunistycznymi. Gotowość do rozmów była wyrazem realizmu i umiaru prymasa, a także cnoty roztropności, również rozpatrywanej w procesie beatyfikacyjnym.

Pojawiają się zdania, że prymas Wyszyński jest dla dzisiejszego świata bardzo odległy. To prawda?

- Na pewno myśl i nauczanie prymasa nic nie traci na aktualności, jest bliskie człowiekowi tak kiedyś jak dziś, bo podstawowe pytania jakie człowiek stawia sobie - o sens życia, śmierć, miłość, Boga - są niezmienne. Zmieniły się jedynie okoliczności życia. I z tego powodu dla ludzi, którzy nie mają doświadczenia życia w czasach komunizmu, prymas może wydawać się odległy. Prymas mówił o człowieku żyjącym w tamtych konkretnych realiach i w nich szukającym odpowiedzi na konkretne pytania. Zapewniam też, o czym piszę w książce, że prymas był prekursorski i pozostaje jeszcze dziś nowoczesny choćby w takich kwestiach jak myślenie o miejscu i traktowaniu kobiet w Kościele,  ich roli w życiu społecznym czy o zbawczej roli pracy wykonywanej z miłości do Boga i człowieka.

Tym, co może współczesnym młodym ludziom sprawiać pewną trudność w odbiorze prymasa jest język i styl homilii. Były one długie, trwały godzinę lub dłużej, bardzo często prymas odwoływał się do przeszłości Polski. Ale już styl dziennika “Pro memoria” jest bardzo współczesny. Pisał je przecież przedwojenny dziennikarz i publicysta.

A jak sprawić, by beatyfikowany dziś Prymas Tysiąclecia stał się człowiekowi bliższy?

- Nikt nie stanie się nam bliski, jeśli go dobrze nie poznamy. Tak samo jest z postaciami historycznymi czy ze świętymi. W okresie wydłużonych przygotowań do beatyfikacji dużo zostało poczynione, aby przybliżyć postać i nauczanie prymasa Wyszyńskiego. Myślę o książkach, konferencjach, programach, filmach, konkursach, debatach, panelach, różnego typu wydawnictwach itp. Każdy, kto chce, ma więc możliwość bliższego poznania prymasa, aby w ten sposób wejść w bliższy z nim kontakt duchowy. Bo bliskość świętego to przecież duchowa łączność z nim.

Oceń treść:
Źródło:
;